[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- A mogę napić się wody?- Nie, kotku.- 272 -SR Bonnie przesunęła butelkę  Mr Clean".- Woda też się popsuła?- To nie jest nasz dom - spokojnie przypomniała córce.- To dlaczego tu jesteśmy? - spytała logicznie Amanda.Ponieważ czegoś szukam, pomyślała Bonnie, mając przed oczami obraz dwóchbiałych szczurów.Doktor Kline wymienił środki do tępienia owadów, trutki na szczury,proszki chwastobójcze.Bonnie nie trzymała w domu środków do tępienia owadów iproszków chwastobójczych.Nigdy nie potrzebowała trutki na szczury.Szczury pojawiły sięw jej domu dopiero po wprowadzeniu się Sama.Sięgnęła w głąb szafki, po ukrytą w kącieniewielką blaszaną puszkę cylindrycznego kształtu.- Chcę do domu - wystękała Amanda, całym ciężarem opierając się na plecach matki.Bonnie, wytrącona z chwiejnej równowagi, przewróciła się na podłogę, rozrzucając wewszystkie strony gąbki, druciaki, butelki z płynem do mycia naczyń.Amanda zachichotała.- Mama zrobiła bałagan!Bonnie bez słowa pozbierała gąbki i druciaki, umieściła je w plastykowym pudełku,postawiła na miejsce butelki z płynem do mycia naczyń i buteleczkę z preparatem  MrClean".Przywróciła porządek i dopiero wtedy wyjęła z głębi szafki blaszany cylinder.Najpierw rzuciła jej się w oczy czaszka i skrzyżowane piszczele.Nad rysunkiemwielkimi, pogrubionymi literami producent wypisał czarnym tuszem: UWAGA! TRUCIZNA!Poniżej równie wielkie pomarańczowe litery na tle biało-czarnych pasków głosiłySUREKILL, a nieco drobniejszy druk wyjaśniał zastosowanie substancji -  Trucizna naszczury".Pośrodku etykiety znajdowała się poglądowa ilustracja działania proszku w postacirysunku przedstawiającego padłego szczura.Bonnie zaschło w gardle.Zakręciło jej się w głowie, czuła przebiegające po ciele falegorąca i zimna.Obróciła w dłoni blaszaną puszkę, aby uwidocznić nalepkę z tyłuopakowania. Ostrzeżenie", przeczytała. Spożywanie grozi śmiercią.Przechowywać wmiejscu niedostępnym dla dzieci.Nie używać w sąsiedztwie żywności.Nie wykładać wmagazynach żywności ani w szafkach, gdzie przechowywane są przybory kuchenne.Wprzypadku spożycia nie wywoływać wymiotów.Uwaga! Preparat zawiera arszenik."Arszenik!Bonnie wypuściła blaszaną puszkę z rąk, a ta potoczyła się gdzieś pod szafki.Amandanatychmiast ruszyła w tamtą stronę.- Zostaw! - krzyknęła Bonnie.- Nie dotykaj tego!- 273 -SR Przerażona dziewczynka stanęła jak wryta.Skrzywiła usteczka, gotowa wybuchnąćpłaczem.- Już dobrze, skarbie - powiedziała szybko jej matka.- Po prostu to pudełko jestbardzo niebezpieczne.Nie wolno ci go dotykać.- To dlaczego go dotykałaś?- Nie powinnam - przyznała Bonnie, sięgając po puszkę.- Zabierz to, mamusiu - pisnęła Amanda.- Zabierz to!Bonnie odstawiła puszkę w najdalszy kąt szafki i upewniła się, że wszystko zostawiatak, jak było przed jej oględzinami.Zamknęła drzwi i umyła ręce.- Chcę do domu, mamo.Nie podoba mi się ten dom.Chcę do domu - marudziłaAmanda.Wyszła z kuchni i samodzielnie ruszyła do drzwi frontowych.- Amanda, zaczekaj! Zaczekaj na mnie.- Chcę do domu.Bonnie wzięła ją na ręce i zaproponowała:- A może pójdziemy na lody?- Chcę do domu - powtarzała uparcie dziewczynka.- Kotku, jeszcze nie możemy wrócić do domu.- Dlaczego? L'il Abner znowu się zgubił? - spytała Amanda.- Już się go nie boję.Byłniedobry, bo dokuczał mu głód.Sam powiedział mi, że dopilnuje, aby już nigdy nie byłgłodny.- To dobrze, mróweczko.- Lubię Sama.- Ja też - rzekła Bonnie i zdała sobie sprawę, że mówi prawdę.Nie mogła uwierzyć,że Sam mógłby być wyrachowanym mordercą.Wyszły przed dom.- L'il Abnera też lubię.Jest ekstra.- Owszem, jest ekstra.Bonnie zamknęła drzwi na klucz i zniosła Amandę ze schodów na chodnik przeddomem.Chciała obmyślić jakiś plan, zanim dojdą do samochodu.Więc tak.Kupi Amandzieloda, zatelefonuje na posterunek i stanowczo będzie nalegać, aby powiadomiono kapitanaMahoneya, gdziekolwiek się znajduje, o dokonanym przez nią odkryciu.Może on będzie miałjakiś pomysł.Przecież musi być wyjście z tej sytuacji.- Bonnie? - zapytała kobieta, stojąca obok samochodu.- 274 -SR Była to wysoka blondynka ubrana w ręcznie malowany zielony chałat.Ciekawe, jakdługo czekała, zanim wyjdą?- Cześć, Caroline - pozdrowiła ją Bonnie, stawiając Amandę na ziemi.- Zobaczyłam zaparkowany samochód i pomyślałam, że to możesz być ty - zaczęłaCaroline.- Ale zmieniłaś się tak bardzo, że cię nie poznałam.Nie znam też tej małejdziewczynki.- To moja córka, Amanda - wyjaśniła, nie wiedząc, co jeszcze miałaby powiedzieć.- Miło mi cię poznać, Amando.- Caroline Gossett, przyklęknąwszy, wyciągnęła rękędo dziewczynki.Dziecko pochwyciło dłoń i energicznie nią potrząsnęło.- Czy ktoś woła naciebie Mandy?- Mój wujek Nick.- Cóż, Mandy, jesteś bardzo piękną dziewczynką.- Dziękuję.Caroline Gossett wstała i uważnie przyjrzała się matce dziecka.- Nic ci nie jest?- Bywało, że czułam się lepiej.- Mogę ci jakoś pomóc?- Szklanka wody postawiłaby mnie na nogi.- Ja też chcę - odezwała się Amanda.- Mama powiedziała, że nie możemy pić wody ztego domu, bo nie jest nasz - dodała, wskazując na dom Joan.- Zapraszam do mnie - rzekła Caroline.- Mam nie tylko smaczną, zimną wodę, aletakże lody i ciasteczka.- Lody! - zawołała Amanda.- I ciasteczka!- Chodzcie.- Caroline chwyciła Bonnie za łokieć.- Chyba powinnaś usiąść i odpocząć.- Powiesz mi, co się dzieje? - zapytała Caroline, kiedy posadziły Amandę w bawialniprzed telewizorem, z kubkiem lodów i ciastkami.- Nie wiem, od czego zacząć.- Zacznij od tej fryzury.Bonnie uśmiechnęła się.- Ostatnio nie czułam się dobrze - zaczęła.- Moje włosy wyglądały strasznie.Myślałam, że skrócenie trochę pomoże [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •