[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Któregoś dnia widziałam, jak do tego domu wchodziłajakaś kobieta.Po prostu musiałam się upewnić.Więc przyszłam tui przeszukałam pokój, żeby się przekonać, czy są tu jej ślady.- I znalazła coś pani? - mężczyzna spytał z zainteresowaniem.- Nie.Ale jestem pewna, że.- Wydaje mi się, że John nie kłamie, nawet na ten temat.Jessica spojrzała mu prosto w twarz.Przyglądał się jej z pewnymrozbawieniem.- Proszę mi powiedzieć - spytała, - czy on ma kochankę?A właściwie dlaczego miałby mi pan cokolwiek mówić.To absurdalne.- Ależ ja uwielbiam wszystko, co absurdalne! Nie, jestemprzekonany, że John nie ma kochanki.Wystarczy? Czy teraz odejdziepani szczęśliwa?- Nie - odparła.- Nic nie wystarczy.Nic.- Demon zazdrości.Tak, ja też go znam.Powiedz, jak masz naimię, moje dziecko.Już całkiem niezle się znamy.- Jessica.- Zwietnie.Ja mam na imię Willy.Posłuchaj, Jessiko, czy mógłbymci zadać parę pytań, licząc na szczerą odpowiedz?- Tak.- Jak długo byłaś kochanką Johna?- Mniej więcej przez rok.- Kiedy cię porzucił?- Dwa lata temu.- Czy często spotykaliście się w ciągu tych dwóch lat?- Tak.Byliśmy przyjaciółmi.- Wciąż go kochasz, a on ciebie nie?- Tak.I teraz mówi, że już nie chce się ze mną spotykać.Bo chce,żebym miała więcej wolności.Ale ja nie chcę być wolna.- Rozumiem.Ale zazdrość to straszna rzecz, Jessiko.Zewszystkich złych namiętności ona przychodzi nam z największą186łatwością, wnika głęboko i zatruwa duszę.Trzeba jej się sprzeciwiaćuczciwą przebiegłością i rozmyślaniami o cnocie, choć mogą się onewydawać zbyt abstrakcyjne i puste w porównaniu z tą nikczemnąsiłą.Myśl o cnocie, której potrzebujesz i nazwij ją szczodrością,wielkodusznością, miłosierdziem.Jesteś młoda, Jessiko, jesteś takaczarująca - czy mogę cię wziąć za rękę? - a świat dla ciebie jeszczenie jest zepsuty.Jessiko, nie ma cnoty w oddaniu, które jest dla ciebietrucizną, a dla niego więzieniem.Nie masz nic do zyskania opróczutraty.Pragniesz wyrazić swoją miłość, nadać jej kształt, ale uczynićmożesz tylko jedną rzecz, która będzie prawdziwym aktem miłości- pozwól mu odejść i zrób to łagodnie, bez gniewu.Włóż w tocałą swoją energię, a poczujesz ukojenie, o którym teraz nawet cisię nie śni.Bo łaska istnieje, Jessiko, istnieją królestwa i siły, istniejenieznane dobro, które ciągnie do dobra.A gdybyś znalazła to, czegoszukałaś, moje drogie dziecko? Czy z zazdrości nie posunęłabyś się dopodstępu, a potem do okrucieństwa? Ludzka słabość tworzy system,Jessiko, a grzechy przeszłości splatają się w ogromną sieć rezultatów.Nie jesteśmy dobrymi ludzmi, Jessiko, i zawsze będziemy tkać tę sieć,ty i ja.Możemy tylko nieustannie polować na nasze złe uczynki,musimy ciągle się kontrolować, wracać w przeszłość, tłumić nasząsłabość, pielęgnować naszą siłę, przywoływać cnoty, o których wiemybyć może tylko tyle, jak się nazywają.Nie jesteśmy dobrymi ludzmii możemy jedynie być dla siebie delikatni, możemy sobie przebaczaći nie pamiętać o przeszłości, możemy przyjąć czyjeś przebaczeniei powrócić do tego cudownego, nieobliczalnego, dziwnego świata.Czyż nie tak, Jessiko?Po długim milczeniu Jessica spytała:- Kim jesteś?- Moja droga - wymruczał.- Szybko się uczysz.Wybacz mi.- Dobry Boże.Willy pocałował ją.Siedzieli, zwróceni do siebie twarzami, splatając swoje nogi.Willytrzymał ją mocno za nadgarstek, a drugą ręką gładził jej szyję i bawiłsię włosami.Jessica ściskała klapę jego marynarki.Patrzyli na siebieintensywnie.- Jesteś bardzo piękna, Jessiko i przypominasz mi., przypominasz mi dziewczynę, którą tulę w swoich snach.Wybacz, że cię187dotknąłem.Jakie to ważne naprawdę chcieć kogoś dotknąć i objąć,prawda? Tak się porozumiewamy my - marne istoty - patrząc,dotykając.Powinniśmy dotykać tylko najdroższe nam osoby.- Proszę, powiedz mi, kim jesteś - powtórzyła.- Jesteś takidziwny.Jak się nazywasz?- Nie, nie, niech zostanie Willy i Jessica.Już nigdy się niespotkamy.- Nie możesz tak mówić po tym, jak mnie pocałowałeś.Niemożesz po prostu mnie pocałować i zniknąć.Spytam Johna.- Jeżeli spytasz o mnie Johna, powiem mu, że przeszukiwałaśjego pokój.- A dopiero co mówiłeś, że powinniśmy być delikatni!- Jestem delikatny, moje dziecko.Jestem szemrzącym głosemptaszka na gałęzi, być może jestem głosem twojego sumienia.A jeżeliistnieje coś jeszcze, to chyba tylko mały, bezimienny chochlik,chochlik, który może nazywa się Willy, który żyje tylko przez chwilę,i którego tak naprawdę w ogóle nie ma.Jeżeli troszkę cię skrzywdzę,to dzięki temu tylko podniesiesz głowę do góry i wrócisz do tegopięknego, nieobliczalnego, dziwnego świata.- Ale ja muszę się jeszcze z tobą zobaczyć.musisz mi pomóc.mógłbyś mi pomóc.- Każdy może ci pomóc, Jessiko, jeżeli tylko będziesz tego chciała.Teraz jesteśmy tylko my dwoje na wyspie, na wyspie ze snu, którązapamiętasz jako sen, jako atmosferę i nastrój i nic poza tym.Jaka tyjesteś piękna [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Któregoś dnia widziałam, jak do tego domu wchodziłajakaś kobieta.Po prostu musiałam się upewnić.Więc przyszłam tui przeszukałam pokój, żeby się przekonać, czy są tu jej ślady.- I znalazła coś pani? - mężczyzna spytał z zainteresowaniem.- Nie.Ale jestem pewna, że.- Wydaje mi się, że John nie kłamie, nawet na ten temat.Jessica spojrzała mu prosto w twarz.Przyglądał się jej z pewnymrozbawieniem.- Proszę mi powiedzieć - spytała, - czy on ma kochankę?A właściwie dlaczego miałby mi pan cokolwiek mówić.To absurdalne.- Ależ ja uwielbiam wszystko, co absurdalne! Nie, jestemprzekonany, że John nie ma kochanki.Wystarczy? Czy teraz odejdziepani szczęśliwa?- Nie - odparła.- Nic nie wystarczy.Nic.- Demon zazdrości.Tak, ja też go znam.Powiedz, jak masz naimię, moje dziecko.Już całkiem niezle się znamy.- Jessica.- Zwietnie.Ja mam na imię Willy.Posłuchaj, Jessiko, czy mógłbymci zadać parę pytań, licząc na szczerą odpowiedz?- Tak.- Jak długo byłaś kochanką Johna?- Mniej więcej przez rok.- Kiedy cię porzucił?- Dwa lata temu.- Czy często spotykaliście się w ciągu tych dwóch lat?- Tak.Byliśmy przyjaciółmi.- Wciąż go kochasz, a on ciebie nie?- Tak.I teraz mówi, że już nie chce się ze mną spotykać.Bo chce,żebym miała więcej wolności.Ale ja nie chcę być wolna.- Rozumiem.Ale zazdrość to straszna rzecz, Jessiko.Zewszystkich złych namiętności ona przychodzi nam z największą186łatwością, wnika głęboko i zatruwa duszę.Trzeba jej się sprzeciwiaćuczciwą przebiegłością i rozmyślaniami o cnocie, choć mogą się onewydawać zbyt abstrakcyjne i puste w porównaniu z tą nikczemnąsiłą.Myśl o cnocie, której potrzebujesz i nazwij ją szczodrością,wielkodusznością, miłosierdziem.Jesteś młoda, Jessiko, jesteś takaczarująca - czy mogę cię wziąć za rękę? - a świat dla ciebie jeszczenie jest zepsuty.Jessiko, nie ma cnoty w oddaniu, które jest dla ciebietrucizną, a dla niego więzieniem.Nie masz nic do zyskania opróczutraty.Pragniesz wyrazić swoją miłość, nadać jej kształt, ale uczynićmożesz tylko jedną rzecz, która będzie prawdziwym aktem miłości- pozwól mu odejść i zrób to łagodnie, bez gniewu.Włóż w tocałą swoją energię, a poczujesz ukojenie, o którym teraz nawet cisię nie śni.Bo łaska istnieje, Jessiko, istnieją królestwa i siły, istniejenieznane dobro, które ciągnie do dobra.A gdybyś znalazła to, czegoszukałaś, moje drogie dziecko? Czy z zazdrości nie posunęłabyś się dopodstępu, a potem do okrucieństwa? Ludzka słabość tworzy system,Jessiko, a grzechy przeszłości splatają się w ogromną sieć rezultatów.Nie jesteśmy dobrymi ludzmi, Jessiko, i zawsze będziemy tkać tę sieć,ty i ja.Możemy tylko nieustannie polować na nasze złe uczynki,musimy ciągle się kontrolować, wracać w przeszłość, tłumić nasząsłabość, pielęgnować naszą siłę, przywoływać cnoty, o których wiemybyć może tylko tyle, jak się nazywają.Nie jesteśmy dobrymi ludzmii możemy jedynie być dla siebie delikatni, możemy sobie przebaczaći nie pamiętać o przeszłości, możemy przyjąć czyjeś przebaczeniei powrócić do tego cudownego, nieobliczalnego, dziwnego świata.Czyż nie tak, Jessiko?Po długim milczeniu Jessica spytała:- Kim jesteś?- Moja droga - wymruczał.- Szybko się uczysz.Wybacz mi.- Dobry Boże.Willy pocałował ją.Siedzieli, zwróceni do siebie twarzami, splatając swoje nogi.Willytrzymał ją mocno za nadgarstek, a drugą ręką gładził jej szyję i bawiłsię włosami.Jessica ściskała klapę jego marynarki.Patrzyli na siebieintensywnie.- Jesteś bardzo piękna, Jessiko i przypominasz mi., przypominasz mi dziewczynę, którą tulę w swoich snach.Wybacz, że cię187dotknąłem.Jakie to ważne naprawdę chcieć kogoś dotknąć i objąć,prawda? Tak się porozumiewamy my - marne istoty - patrząc,dotykając.Powinniśmy dotykać tylko najdroższe nam osoby.- Proszę, powiedz mi, kim jesteś - powtórzyła.- Jesteś takidziwny.Jak się nazywasz?- Nie, nie, niech zostanie Willy i Jessica.Już nigdy się niespotkamy.- Nie możesz tak mówić po tym, jak mnie pocałowałeś.Niemożesz po prostu mnie pocałować i zniknąć.Spytam Johna.- Jeżeli spytasz o mnie Johna, powiem mu, że przeszukiwałaśjego pokój.- A dopiero co mówiłeś, że powinniśmy być delikatni!- Jestem delikatny, moje dziecko.Jestem szemrzącym głosemptaszka na gałęzi, być może jestem głosem twojego sumienia.A jeżeliistnieje coś jeszcze, to chyba tylko mały, bezimienny chochlik,chochlik, który może nazywa się Willy, który żyje tylko przez chwilę,i którego tak naprawdę w ogóle nie ma.Jeżeli troszkę cię skrzywdzę,to dzięki temu tylko podniesiesz głowę do góry i wrócisz do tegopięknego, nieobliczalnego, dziwnego świata.- Ale ja muszę się jeszcze z tobą zobaczyć.musisz mi pomóc.mógłbyś mi pomóc.- Każdy może ci pomóc, Jessiko, jeżeli tylko będziesz tego chciała.Teraz jesteśmy tylko my dwoje na wyspie, na wyspie ze snu, którązapamiętasz jako sen, jako atmosferę i nastrój i nic poza tym.Jaka tyjesteś piękna [ Pobierz całość w formacie PDF ]