[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ulica zw�zi�a si� i Sciemnia�a, gdy z grzechotem kó� wjechaliw St.Martin s Lane i min�li wysoki, stary koSció�.Doyle, widz�c grup-ki m�czyzn, którzy obserwowali ich przejazd z nisko sklepionych,przyciemnionych sieni, mySla� z ulg� o pistoletach Bennera; po chwiliulica znowu zajaSnia�a Swiat�em i gwarem  dotarli do szerokiegobulwaru, którym by� Strand.Benner schowa� sw� skomplikowan�bro� do sakwy. Korona i kotwica jest zaraz za rogiem  powiedzia�. Min�liSmyju� kilka przecznic, a ja nie zauwa�y�em twojego wozu cyga�skiego.Doyle owi mign�a na chwil� mi�dzy dwoma budynkami Tamiza,po�yskuj�ca w Swietle ksi�yca.Wyda�o mu si�, �e nie ma na niej mostu,który widzia� w tym miejscu podczas wizyty w 1979, ale nim zd��y�si� zorientowa�, gdzie si� dok�adnie znajduje, powozy skr�ci�y w ma-�� uliczk� i zatrzyma�y si�, skrzypi�c piskliwie, przed dwupi�trowym,cz�Sciowo drewnianym budynkiem z ko�ysz�cym si� nad otwartymidrzwiami szyldem. Korona i Kotwica , przeczyta� Doyle.Kiedy goScie wysiadali z powozów, spad�y pierwsze krople deszczu.Darrow wysun�� si� na czo�o.D�onie mia� schowane w futrzanej mufce.56  Zaparkujesz nasze powozy  skin�� g�ow� na pierwszego wox-nic�. Pozostali wchodz� do Srodka.Idziemy.Wprowadzi� grup� siedemnastu ludzi do przytulnego wn�trzagospody. Dobry Bo�e, sir  zawo�a� ch�opiec, który pospieszy� im na spo-tkanie  wszyscy na kolacj�? Trzeba by�o da� zna� zawczasu, otwo-rzyliby sal� bankietow� na ty�ach.Ale zobacz�, czy jest doS� krzese�w g�ównej izbie i& Nie przyszliSmy na kolacj�  stwierdzi� niecierpliwie Darrow.PrzyszliSmy, �eby wys�ucha� wyk�adu pana Coleridge a. Naprawd�?  ch�opak odwróci� si� i krzykn�� w stron� koryta-rza:  Panie Lawrence! Przysz�o jeszcze wi�cej ludzi, którzy mySl�,�e dziS jest w�aSnie ta sobota, kiedy mia� tu mówi� ten poeta!Darrow, którego twarz utraci�a wszelkie barwy, zmieni� si� naglew bardzo starego cz�owieka w Smiesznym ubraniu.Mufka zsun�amu si� z r�k i spad�a na pod�og�.Nikt si� nie odezwa�, cho� Doyleczu�, jak pomimo ca�ego szoku i rozczarowania, wzbiera w nim hi-steryczny Smiech.Podbieg� do nich jakiS zatroskany cz�owiek, za którym pod��a�kr�py, starszy jegomoS� o d�ugich siwych w�osach. Jestem Lawrence, w�aSciciel gospody  przedstawi� si�. PanMontagu zaplanowa� wyk�ad na nast�pn� sobot�, ósmego paxdzier-nika, nic nie poradz�, �e wszyscy pa�stwo dziS tu przybyliScie.PanaMontagu nie ma, lecz by�by zmartwiony, gdyby&Doyle pocz�tkowo tylko zerkn�� na kr�pego m�czyzn� o choro-bliwym wygl�dzie, który mruga� przepraszaj�co w czasie wypowie-dzi Lawrence a, ale teraz przyjrza� mu si� dok�adniej.Czuj�c nara-staj�ce podniecenie, Doyle podniós� d�o� tak szybko, �e gospodarzprzerwa� w pó� zdania, po czym wychyli� si� do przodu i zwróci� si�do m�czyzny stoj�cego obok Lawrence a: Pan Coleridge, jak przypuszczam? Tak  odpar� m�czyzna. Przepraszam was wszystkich zato ca�e& Zechce mi pan wybaczy�. Doyle zwróci� si� do Lawren-ce a. Ch�opak wspomnia�, �e jest wolna sala bankietowa. No có�, owszem, to prawda, ale nie jest zamieciona i nie palisi� w kominku& a poza tym, pan Montagu& Montagu nie b�dzie mia� nic przeciwko temu. Doyle zwróci�si� do Darrowa, który ju� odzyskiwa� kolory. Jestem pewien, �edysponuje pan odpowiedni� gotówk� na nieprzewidziane wydatki,57 panie Darrow  powiedzia�. I mySl�, �e gdyby zap�aci� pan godzi-wie temu cz�owiekowi, to kaza�by on rozpali� w sali ogie� i przy-nieS� nam posi�ek.W ko�cu pan Coleridge najwyraxniej uwa�a�, �echodzi w�aSnie o ten wieczór, wi�c dlaczego mamy go s�ucha� naulicy, skoro w pobli�u znajduj� si� gospody z wolnymi pokojami?Jestem pewien  zwróci� si� do Lawrence a  �e nawet pan Montagunie móg�by zaprzeczy� logice mych s�ów. No có�  powiedzia� gospodarz niech�tnie  b�d� musia� ode-rwa� kilku moich ludzi od ich zwyk�ych obowi�zków& trzeba b�-dzie podj�� dodatkowe wysi�ki& Sto z�otych suwerenów!  zawo�a� dzikim g�osem Darrow. W porz�dku  zakrztusi� si� Lawrence. Ale prosz� tak niekrzycze�.Coleridge wygl�da� na przera�onego. Sir, naprawd� nie mog� pozwoli�, by& Jestem obrzydliwie bogatym cz�owiekiem  przerwa� mu Dar-row, odzyskuj�c spokój. Pieni�dze nic dla mnie nie znacz�.Ben-ner, przynieS je z powozu.Tymczasem pan, panie Lawrence, zapro-wadzi nas do sali bankietowej.Otoczy� jednym ramieniem barki Coleridge a, drugim Doyle a,po czym ruszy� w Slad za pot�n�, pe�n� wigoru sylwetk� gospo-darza. Wnosz�c z pa�skiego akcentu, musi pan by� Amerykaninem? spyta� Coleridge, nieco zdziwiony.Doyle zauwa�y�, �e poeta w spe-cyficzny sposób wymawia swoje  r.To ten akcent z Devonshire,wci�� obecny po tylu latach, pomySla� Doyle.W jakiS niezrozumia�ysposób pot�gowa�o to jeszcze wra�enie delikatnoSci, charakterystycz-nej dla Coleridge a. Tak  odpar� Darrow. PrzyjechaliSmy z Wirginii.Dok�adniejmówi�c z Richmond. Ach tak.Zawsze chcia�em odwiedzi� Stany Zjednoczone.Pla-nowa�em to wraz z kilkorgiem przyjació� w swoim czasie.Sala bankietowa, która znajdowa�a si� na drugim ko�cu budynku,by�a ciemna i zimna. Prosz� da� sobie spokój z zamiataniem  powiedzia� Darrow,zdejmuj�c energicznie krzes�a z d�ugiego sto�u i ustawiaj�c je napod�odze. Prosz� zapali� tu Swiat�a i ogie�, i przynieS� du�o winai brandy, to nam wystarczy. W tej minucie, panie Darrow  odpar� Lawrence, po czym wy-szed� pospiesznie z sali.58 Coleridge �ykn�� jeszcze brandy i wsta�.Rozejrza� si� po audyto-rium, które liczy�o teraz dwadzieScia jeden osób, gdy� trzech m�-czyzn spo�ywaj�cych posi�ek w jednym z pokoi us�ysza�o o wyk�a-dzie i postanowi�o si� przy��czy�.Jeden z nich otworzy� notatniki trzyma� w pogotowiu o�ówek. Jak zapewne wiecie, przynajmniej równie dobrze jak ja  za-cz�� poeta  poziom angielskiej literatury uleg� zmianie, obni�y�si�, osi�gaj�c minorow� i mroczn� tonacj�, wraz z dojSciem do g�osustronnictwa parlamentarnego Cromwella, kiedy to jego okr�g�og�owipoplecznicy, zwani tak od puryta�skiego obyczaju krótkiego strzy-�enia w�osów, zdo�ali, pomimo  boskich prerogatyw króla , do-prowadzi� do Sci�cia Karola I.Ate�ski blask panowania El�biety,czy te� powiedzmy raczej lat jej �ycia, gdy� obejmuj� one okresrozwoju wszelkich dziedzin nauki, którego nasz naród nigdy ju�póxniej nie doSwiadczy�, ust�pi� miejsca surowoSci purytan, którzyunikali wszelkich skrajnoSci i b�yskotliwych analiz swych historycz-nych poprzedników.John Milton liczy� ju� sobie trzydzieSci czterylata, gdy Cromwell dochodzi� do w�adzy, i cho� popiera� stronnic-two parlamentarne i pochwala� znaczenie surowej dyscyplinyi samodoskonalenia, bieg jego mySli zosta� ukszta�towany u schy�-ku poprzedniego okresu& Cromwell doszed� faktycznie do w�a-dzy nieco póxniej; 1642 to poczatek wojny mi�dzy królem a par-lamentem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •