[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przez osiem lat odbierałam swoją niepopularność jak rzecz wstydliwą; wstyd, który nosiłamna swoich barkach i który musiałam ukrywać, kiedy byłam w domu.Kiedy matka wracała zpracy, natychmiast przebierała się w szlafrok i kładła się w swoim pokoju na wąskiej sofie,pokrytej zielonym jedwabiem i czytała popołudniowe gazety, Post i PM.Tylko ja mogłamzapukać do jej drzwi i przerwać jej lekturę, zdając relację z wydarzeń dnia.Ze stoicyzmemograniczałam się do swoich szkolnych sukcesów, dając niezłe przedstawienie.Byłam przekonana, że gdyby matka się dowiedziała, iż jestem nielubiana, byłaby głęboko zawiedziona iwiele straciłabym w jej oczach.Ponieważ jej miłość i aprobata były dla mnie najważniejszymirzeczami, jakie posiadałam, nie mogłam ryzykować utraty choćby odrobiny jej sympatii.Nie myliłam się.Znaczenie zachowywania w tajemnicy tego bolesnego faktu potwierdziło sięwielokrotnie, kiedy już byłam dorosła i kiedy matka, usłyszawszy o jakimś konflikcie w moimżyciu osobistym, zawsze  i często irracjonalnie  brała stronę  przeciwnika , choćby jegostanowisko było nie do obrony. Jestem ci to winna, że jestem adwokatem diabła , mawiała. Matka powinna ci mówić prawdę, której nawet najlepsza przyjaciółka nie ośmieliłaby siępowiedzieć.Mimi, której wiek i wzrost były zawsze odpowiednie i która była obdarzona wielkimwdziękiem i wrodzoną krnąbrnością, odnosiła w szkole oszołamiające sukcesy.W niektórychdziedzinach była prawie analfabetką, ale zawsze wodziła rej& tak, tak, opłaca się być złym!W końcu jakoś doszłam do pocieszającego wniosku, że powodem, dla którego jestemnielubiana, jest to, że się niewłaściwie ubieram.Były rzeczywiście powody, żeby tak myśleć.Birch Wathen była małą szkołą, pełną bogatych i przerażająco materialistycznych dzieciaków,które dokładnie wiedziały, jak grube powinny być skarpetki, o ile lepszy jest sweter kaszmirowyniż szetlandzki, jak wyglądają prawdziwe spódnice w szkocką kratę i tak dalej.Matka, pamiętając własne dzieciństwo, przysięgała, że nie ma zamiaru wychowaćrozpieszczonych dzieci, co jej się zresztą pod wieloma względami udało.Na przykład pilnowała,żeby żadne z nas nigdy nie nosiło takich samych ubrań jak któreś z rodzeństwa.Mimi i ja wewłasnych oczach byłyśmy kopciuszkami, zwłaszcza że matka zawsze pięknie się ubierała i miaławiele strojów, ponieważ przekonała samą siebie, że nie powinna powtarzać tego samego zestawuwięcej niż raz w miesiącu.Kiedy dorosłyśmy, spędzałyśmy z siostrą wiele godzin, oglądając,podziwiając, zazdroszcząc i w końcu przymierzając jej stroje, gdy spędzała wieczór poza domem.Kiedyś wysmażyłyśmy list, w którym znalazło się dramatyczne zdanie, że ona  ubiera się watłasy i jedwabie, a my chodzimy w łachmanach. Nie odniosło to żadnego skutku  odtąd byłto dowcip, stale powtarzany w rodzinie.W siódmej klasie matka podarowała mi swój stary płaszcz z wielbłądziej wełny, ponieważwłaśnie kupiła sobie nowy, a obie byłyśmy tego samego wzrostu.Ledwie mogłam uwierzyć wewłasne szczęście; ten płaszcz reprezentował wszystko, czego przez całe lata pragnęłam i za czymrozpaczliwie tęskniłam.Pierwszy raz poszłam w nim do szkoły w dwunaste urodziny, z gołyminogami, jak wszystkie dziewczyny, bo wtedy nie nosiło się spodni.Oprócz podręczników,miałam dla kolegów i koleżanek pudełko czekoladek, którymi tradycyjnie częstowano z okazjiurodzin.Byłam upojona szczęściem i niecierpliwa, przekonana, że wreszcie, wreszcie, zarównojako właścicielka tego doskonałego płaszcza, jaki nosiły wszystkie cieszące się popularnościądziewczyny oraz jako ofiarodawczyni czekoladek, w końcu zostanę potraktowana życzliwieprzez dzieciaki, które odnosiły się do mnie złośliwie od pierwszej klasy.Oczywiście nic nie uległo zmianie, płaszcza nawet nie zauważono, czekoladki przyjęto.Chciałabym móc powiedzieć, że była to dla mnie dobra lekcja na temat systemu wartości, ale nie,ten gigantyczny zawód tylko mnie utwierdził w mniemaniu, że powinnam nosić lepsze ubrania,aby mnie zaakceptowano, chociaż nosiłam ten płaszcz przez cały okres szkoły średniej icollege u.Moja silna i wcześnie odkryta mania dotycząca strojów, która nasilała się z każdym rokiem,bardzo mi się w życiu przydała, jako redaktorce działu mody a potem jako powieściopisarce.Potrafię wykorzystać ten element w sposób pomysłowy, jako jedną z wielu metod stosowanychprzez kobiety, ukazując w ten sposób ich dobre lub złe strony.Stosuję liczne inne sposobyuwiarygodnienia moich fikcyjnych postaci, ale kiedy przychodzi do ubioru, jestem w swoim żywiole.Matka miała inne sposoby, żeby nas nie rozpieszczać.Często robiła nam wykłady o niepewnejsytuacji firm reklamowych. Nigdy, dziewczynki, nie zapominajcie o tym, że gdyby Tata straciłjednego ze swych największych klientów, co zawsze może się zdarzyć, nie moglibyśmy miećtego mieszkania i nie moglibyśmy sobie pozwolić na posyłanie was do prywatnej szkoły.Wieczorami, kiedy już leżałam w łóżku, bałam się tej perspektywy.Poza tym bałam sięporywaczy i rozwodu rodziców.Przeczytałam Drakulę, w związku z czym ogarniał mniepaniczny strach na myśl o wampirach.Przez wiele lat spałam z ząbkiem czosnku, ukrytym podpoduszką, ponieważ niestety nie miałam krucyfiksu, z którym mogłabym stawić czołowampirom.Nie ma się co dziwić, że czytanie do pózna, żeby odwlec nieprzyjemny momentgaszenia światła, jest wciąż jednym z moich najgorszych przyzwyczajeń.Dopiero gdy byłam znacznie starsza, zdałam sobie sprawę, że żaden z klientów mego ojcanigdy go nie porzucił.Jednak matka wybitnie mnie zniechęciła do podejmowania ryzykafinansowego, kiedy już byłam dorosła, a strach przed rynkiem papierów wartościowychkosztował mego męża i mnie tyle pieniędzy, że wolę o tym nie myśleć.Mama nigdy nie przestawała podkreślać potrzeby zdobycia zawodu przez obie jej córki. Kiedy dorośniecie, ważną rzeczą będzie zdobycie dobrej pracy i zarabianie pieniędzy , było jejzawołaniem bitewnym.Nigdy nie wspomniała nawet słowem o małżeństwie i dzieciach [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •