[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uważał, że toz jej powodu perspektywy te tak Franka cieszą.Miała nadzieję, że się myli.Wszystko to wyjaśniąnajbliższe dwa miesiące.Uszczęśliwienie pana Westona było niezmącone.Promieniał.Okoliczności układały się tak,jak tylko mógł tego pragnąć.Teraz będą mieli naprawdę Franka w bliskim sąsiedztwie.Cóż dlamłodzieńca znaczy dziewięć mil? Godzina jazdy konno.Będzie dojeżdżał nieustannie.Pomiędzy227Richmond a Londynem zachodziła zasadnicza różnica: z Richmond będzie mógł przyjeżdżaćciągle, z Londynu nie mógłby niemal nigdy ich odwiedzić.Szesnaście mil - nie, osiemnaście, doulicy Manchester jest co najmniej osiemnaście mil - to poważna przeszkoda.Nawet gdyby mógł sięoddalić, droga tam i z powrotem zajęłaby cały dzień.Małą mieli pociechę z tego, że Frank jest wLondynie, mógł równie dobrze być w Enscombe, ale Richmond to wymarzona odległość dlapodtrzymywania częstych stosunków.Lepiej prawie, niż gdyby był na miejscu!Jedno, co od razu można było zapisać na dobro owej przeprowadzki, to bal Pod Koroną.Nie zapomniano o nim i poprzednio, uznano wszakże, iż byłoby daremne kusić się o wyznaczeniejakiejś daty.Teraz miał się odbyć z całą pewnością, rozpoczęto na nowo przygotowania, wkrótcezaś po przeniesieniu się Churchillów do Richmond Frank nadesłał kilka słów, w których donosił, żezmiana podziałała znakomicie, wujenka czuje się znacznie zdrowsza; nie ulega zatem wątpliwości,iż każdej chwili będzie mógł przyjechać na dwadzieścia cztery godziny, co zachęciło państwaWeston do wyznaczenia daty w najbliższym czasie.Bal ów miał być wielkim wydarzeniem.Już tylko parę dni dzieliło młodzież z Highbury odtej uciechy.Pan Woodhouse poddał się z rezygnacją.Pora roku zmniejszyła zło w jego oczach.Maj byłmiesiącem pomyślniejszym dla wszelkiego rodzaju przedsięwzięć niż luty.Poproszono panią Bates,by spędziła ów wieczór w Hartfield; James był w pogotowiu, wszystko zdawało się układaćpomyślnie, staruszek zatem z niezwykłym jak na siebie optymizmem żywił nadzieję, że anidrogiemu Henryczkowi, ani drogiemu Jasiowi nic się nie stanie pod nieobecność Emmy.228ROZDZIAA 38%7ładen niepożądany incydent nie stanął tym razem na przeszkodzie w urządzeniu balu.Dzieńów się zbliżał, dzień ów nadszedł i choć ranek minął na nieco lękliwym wyczekiwaniu, FrankChurchill we własnej osobie dotarł do Randalls przed obiadem, wszelkie obawy zatem sięrozproszyły.Od powitalnej wizyty Emma i Frank nie spotkali się dotychczas po raz drugi.Zwiadkiemtego spotkania miała być sala Pod Koroną , stanie się to jednak w lepszych warunkach, niż gdybymiało nastąpić wśród licznie zgromadzonych gości.Pan Weston z taką powagą nalegał, abyprzybyła wcześnie, chciał bowiem zasięgnąć jej zdania co do należytego i wygodnego urządzeniapokoi, zanim reszta osób napłynie, że nie mogła mu odmówić; spędzi zatem spokojną chwilę wtowarzystwie młodzieńca.Jak było umówione, wstąpiła po Harriet i zajechały Pod Koronę wsamą porę, wkrótce po przybyciu tam gospodarzy.Frank Churchill zdawał się stać na czatach, a chociaż nie powiedział wiele, oczy jegozdradzały, że obiecuje sobie rozkoszny wieczór.Przechadzali się razem sprawdzając, czy wszystkow porządku, a w parę minut potem przyłączyli się do nich goście przybyli następnym powozem,którego turkot przejął zrazu Emmę wielkim zdziwieniem.Już miała wykrzyknąć: Któż to widziałtak wcześnie przyjeżdżać! , ale dowiedziała się w porę, że to rodzina starych przyjaciół stawiła się,tak jak i ona, na szczególne życzenie pana Westona, by mu dopomóc, zaś w ślad za nimi zajechałjeszcze jeden powóz pełen kuzynów, których błagał również o wczesny przyjazd, z takim samympochlebnym naciskiem i w tym samym celu, tak iż się zdawało, że połowa towarzystwa zbierze sięzawczasu, aby dokonać przygotowawczej inspekcji.Emma spostrzegła, że jej gust nie jest jedynym, na którym pan Weston polegał, i poczuła, żezaszczytne stanowisko faworytki i zażyłej przyjaciółki człowieka, który ma tylu zażyłych przyjaciółi powierników, nie jest najcenniejszym odznaczeniem w skali próżności.Ceniła szczery sposóbbycia miłego sąsiada, uważała jednak, że gdyby nieco mniej nosił serce na dłoni, charakter jegozyskałby przez to na wartości.%7łyczliwość dla wszystkich, ale nie przyjazń dla wszystkich, jestzaletą prawdziwego mężczyzny.Tylko taki mężczyzna mógłby zdobyć jej uznanie.Całe towarzystwo spacerowało w tę i z powrotem, oglądało, chwaliło, po czym nie mającjuż nic do roboty, ustawiło się kręgiem dokoła kominka i zanim znalazły się inne tematy rozmowy,wygłaszało w różnej formie jednakowe zdanie, że chociaż to maj, ale ogień na kominku jest jeszczebardzo pożądany.Emma przekonała się, że jeżeli grono prywatnych doradców nie było jeszcze liczniejsze,stało się to nie z winy gospodarza.Państwo Weston zatrzymali się przed drzwiami panny Bates, by229zaproponować swój powóz, lecz okazało się, że ciotkę i siostrzenicę mieli zabrać państwo Elton.Frank towarzyszył Emmie, jednakże nie stale, był w nim jakiś niepokój zdradzający, że cośmu myśl zaprząta.Rozglądał się, podchodził do drzwi wejściowych, nasłuchiwał turkotu dalszychpowozów.Snadz pilno mu było zacząć tańce albo lękał się być wciąż przy jej boku.Zaczęto mówić o pani Elton.- Powinna tu być niedługo - powiedział.- Bardzo jestem ciekaw pastorowej.Tyle o niejsłyszałem.Myślę, że niebawem przyjedzie.Rozległ się turkot powozu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Uważał, że toz jej powodu perspektywy te tak Franka cieszą.Miała nadzieję, że się myli.Wszystko to wyjaśniąnajbliższe dwa miesiące.Uszczęśliwienie pana Westona było niezmącone.Promieniał.Okoliczności układały się tak,jak tylko mógł tego pragnąć.Teraz będą mieli naprawdę Franka w bliskim sąsiedztwie.Cóż dlamłodzieńca znaczy dziewięć mil? Godzina jazdy konno.Będzie dojeżdżał nieustannie.Pomiędzy227Richmond a Londynem zachodziła zasadnicza różnica: z Richmond będzie mógł przyjeżdżaćciągle, z Londynu nie mógłby niemal nigdy ich odwiedzić.Szesnaście mil - nie, osiemnaście, doulicy Manchester jest co najmniej osiemnaście mil - to poważna przeszkoda.Nawet gdyby mógł sięoddalić, droga tam i z powrotem zajęłaby cały dzień.Małą mieli pociechę z tego, że Frank jest wLondynie, mógł równie dobrze być w Enscombe, ale Richmond to wymarzona odległość dlapodtrzymywania częstych stosunków.Lepiej prawie, niż gdyby był na miejscu!Jedno, co od razu można było zapisać na dobro owej przeprowadzki, to bal Pod Koroną.Nie zapomniano o nim i poprzednio, uznano wszakże, iż byłoby daremne kusić się o wyznaczeniejakiejś daty.Teraz miał się odbyć z całą pewnością, rozpoczęto na nowo przygotowania, wkrótcezaś po przeniesieniu się Churchillów do Richmond Frank nadesłał kilka słów, w których donosił, żezmiana podziałała znakomicie, wujenka czuje się znacznie zdrowsza; nie ulega zatem wątpliwości,iż każdej chwili będzie mógł przyjechać na dwadzieścia cztery godziny, co zachęciło państwaWeston do wyznaczenia daty w najbliższym czasie.Bal ów miał być wielkim wydarzeniem.Już tylko parę dni dzieliło młodzież z Highbury odtej uciechy.Pan Woodhouse poddał się z rezygnacją.Pora roku zmniejszyła zło w jego oczach.Maj byłmiesiącem pomyślniejszym dla wszelkiego rodzaju przedsięwzięć niż luty.Poproszono panią Bates,by spędziła ów wieczór w Hartfield; James był w pogotowiu, wszystko zdawało się układaćpomyślnie, staruszek zatem z niezwykłym jak na siebie optymizmem żywił nadzieję, że anidrogiemu Henryczkowi, ani drogiemu Jasiowi nic się nie stanie pod nieobecność Emmy.228ROZDZIAA 38%7ładen niepożądany incydent nie stanął tym razem na przeszkodzie w urządzeniu balu.Dzieńów się zbliżał, dzień ów nadszedł i choć ranek minął na nieco lękliwym wyczekiwaniu, FrankChurchill we własnej osobie dotarł do Randalls przed obiadem, wszelkie obawy zatem sięrozproszyły.Od powitalnej wizyty Emma i Frank nie spotkali się dotychczas po raz drugi.Zwiadkiemtego spotkania miała być sala Pod Koroną , stanie się to jednak w lepszych warunkach, niż gdybymiało nastąpić wśród licznie zgromadzonych gości.Pan Weston z taką powagą nalegał, abyprzybyła wcześnie, chciał bowiem zasięgnąć jej zdania co do należytego i wygodnego urządzeniapokoi, zanim reszta osób napłynie, że nie mogła mu odmówić; spędzi zatem spokojną chwilę wtowarzystwie młodzieńca.Jak było umówione, wstąpiła po Harriet i zajechały Pod Koronę wsamą porę, wkrótce po przybyciu tam gospodarzy.Frank Churchill zdawał się stać na czatach, a chociaż nie powiedział wiele, oczy jegozdradzały, że obiecuje sobie rozkoszny wieczór.Przechadzali się razem sprawdzając, czy wszystkow porządku, a w parę minut potem przyłączyli się do nich goście przybyli następnym powozem,którego turkot przejął zrazu Emmę wielkim zdziwieniem.Już miała wykrzyknąć: Któż to widziałtak wcześnie przyjeżdżać! , ale dowiedziała się w porę, że to rodzina starych przyjaciół stawiła się,tak jak i ona, na szczególne życzenie pana Westona, by mu dopomóc, zaś w ślad za nimi zajechałjeszcze jeden powóz pełen kuzynów, których błagał również o wczesny przyjazd, z takim samympochlebnym naciskiem i w tym samym celu, tak iż się zdawało, że połowa towarzystwa zbierze sięzawczasu, aby dokonać przygotowawczej inspekcji.Emma spostrzegła, że jej gust nie jest jedynym, na którym pan Weston polegał, i poczuła, żezaszczytne stanowisko faworytki i zażyłej przyjaciółki człowieka, który ma tylu zażyłych przyjaciółi powierników, nie jest najcenniejszym odznaczeniem w skali próżności.Ceniła szczery sposóbbycia miłego sąsiada, uważała jednak, że gdyby nieco mniej nosił serce na dłoni, charakter jegozyskałby przez to na wartości.%7łyczliwość dla wszystkich, ale nie przyjazń dla wszystkich, jestzaletą prawdziwego mężczyzny.Tylko taki mężczyzna mógłby zdobyć jej uznanie.Całe towarzystwo spacerowało w tę i z powrotem, oglądało, chwaliło, po czym nie mającjuż nic do roboty, ustawiło się kręgiem dokoła kominka i zanim znalazły się inne tematy rozmowy,wygłaszało w różnej formie jednakowe zdanie, że chociaż to maj, ale ogień na kominku jest jeszczebardzo pożądany.Emma przekonała się, że jeżeli grono prywatnych doradców nie było jeszcze liczniejsze,stało się to nie z winy gospodarza.Państwo Weston zatrzymali się przed drzwiami panny Bates, by229zaproponować swój powóz, lecz okazało się, że ciotkę i siostrzenicę mieli zabrać państwo Elton.Frank towarzyszył Emmie, jednakże nie stale, był w nim jakiś niepokój zdradzający, że cośmu myśl zaprząta.Rozglądał się, podchodził do drzwi wejściowych, nasłuchiwał turkotu dalszychpowozów.Snadz pilno mu było zacząć tańce albo lękał się być wciąż przy jej boku.Zaczęto mówić o pani Elton.- Powinna tu być niedługo - powiedział.- Bardzo jestem ciekaw pastorowej.Tyle o niejsłyszałem.Myślę, że niebawem przyjedzie.Rozległ się turkot powozu [ Pobierz całość w formacie PDF ]