[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Byli starsi od nas - mieli ju\ po trzydzieści parę lat.Anka była efektowną blondyną, a o Piotrze mówiono, \e ma dzikie powodzenie u pań.Wyglądał jak skrzywdzony chłopiec.Zwracały uwagę jego wielkie, zdziwione oczy i grube,zmysłowe wargi.Przedwcześnie się garbił i jak nasz Piotrowski był molem ksią\kowym iwielkim erudytą.Znał z dziesięć języków, w tym sanskryt, jidysz, hebrajski, grekę i łacinę.Jego recenzje bardzo ceniono w Le Mondzie".Piotr Rawicz cudem wyszedł z Oświęcimia.Gdy patrzyłem na jego delikatną, cherlawą postać, dziwiłem się, \e miał w sobie tyle sił, byprze\yć.Tak jak mój ojciec miał wytatuowany numer obozowy na przedramieniu.Wprzeciwieństwie do taty jednak stał się cynikiem i w nic ju\ nie wierzył.Chyba \e w dobreksią\ki.Zmiał się ze swej dawnej pracy w ambasadzie polskiej i korespondencji do TrybunyLudu".- Za moje artykuły Słońce stalinizmu wschodzi nad Zakładami Renault dostawałem premie.Ale było to tak nudne, \e mo\na się było wściec.W ogóle,349jeśli szanujący się inteligent wierzy w komunizm, znaczy z głową u niego nie tak.Mentekaptus, jak mówili u nas we Lwowie.Obydwoje z Anką podobnie zaciągali i kochali Lwów.Byli przyjaciółmi AdolfaRudnickiego i Piotr pisał o nim w Le Mondzie" entuzjastyczne recenzje.Anka z koleizachwycała się Jerzym Andrzejewskim i namawiała go, by napisał dla niej scenariuszfilmowy.W tym celu wysłała do niego zaproszenie.Rawiczowie gościli Artura Sandauera,którego znali ze Lwowa, a który podobnie jak oni interesował się twórczością BrunonaSchulza.Anka opowiadała wiele anegdot ze swej pracy w ambasadzie, o ambasadorze JerzymPutramencie i jego \onie Zofii Bystrzyckiej.- Zosia Bystrzycka musiała być najelegantszą ambasadorową w Pary\u.Ciągle chodziłyśmy na zakupy i do fryzjera - zaśmiała się.- Teraz jest znaną humorystką.Du\o pisze do Teatru Syrena - rzekł Andrzej.- To, \e humorystka, wierzę, ale \e pisze, to się dziwię.Kiedy wszyscy zjechaliśmy się po winobraniu, doszło do spotkania w Mai-sons-Laffitte.Miał tam być Leszek Kołakowski, który po Pazdzierniku był wielką atrakcją.ZwłaszczaAnka interesowała się nim jako filozofem i Rawiczowie postanowili te\ tam przyjść.Spotkanie było otwarte i zaproszono na nie wiele osób aktualnie przebywających w Pary\u.Anka miała wóz i prowadziła, a Piotr był pasa\erem.Nie chciał robić prawa jazdy.- Za du\oguzików - śmiał się. Agnieszka pokazywała drogę.Jadąc w górę avenue de Poissy, dotarliśmy do furtki znumerem 91, gdzie nic nie wskazywało na to, \e jest to słynna paryska Kultura".Furtka byłaotwarta.Na nasze spotkanie wybiegł czarny pies, na którego gospodarz krzyknął:- Black! Chodz tu.On nie gryzie.Black, idioto! Nie musisz być zaraz wrogąszczekaczką, czarna reakcjo.- To jest Zygmunt Hertz - szepnęła Agnieszka - a ta pani przy nim to jego\ona Zofia Hertzowa.Była brunetką o lekko skośnych oczach i pysznej opaleniznie.Zmiała się serdecznie,trzymając w ręku papierosa.Jej mą\ był potę\nym mę\czyzną z barami większymi odnaszego Lunia.Uśmiech nie schodził mu z warg.- Witajcie, kochani - zawołała pani Hertzowa.- Wchodzcie.Ju\ myśleliśmy,\e nie przyjedziecie.Agnieszko, prowadz, jesteś u nas ju\ zadomowiona.Nic nie przypominało gmachu redakcji.Była to zwykła willa jak na Ziemiach Odzyskanych,z czerwoną dachówką i pruskim murem.Wręczyliśmy pani Zofii kwiaty w imieniu zespołu, aAgnieszka od siebie dała jej jeszcze bukiecik fiołków.Po przejściu przez dwa pokoje zbibliotecznymi półkami znalezliśmy się w przeszklonym salonie z widokiem na ogród i drugibudynek wyglądający na dworską stajnię.Zauwa\yłem, \e jest tu du\a kuchnia z mniejsząjadalnią.350Takiej redakcji nigdy nie widziałem.Wbijanie nam do głów, \e był to grozny ośrodekdywersji ideologicznej, zakrawało na \art.Nie było \adnej budki ze stra\nikiem, a nawetzwykłego biura przepustek.To samo widać pomyślał Andrzej, bo rzekł:- Jedynym stra\nikiem u państwa w domu, widzę, jest pies Black.I to nieowczarek alzacki tylko poczciwy spaniel [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Byli starsi od nas - mieli ju\ po trzydzieści parę lat.Anka była efektowną blondyną, a o Piotrze mówiono, \e ma dzikie powodzenie u pań.Wyglądał jak skrzywdzony chłopiec.Zwracały uwagę jego wielkie, zdziwione oczy i grube,zmysłowe wargi.Przedwcześnie się garbił i jak nasz Piotrowski był molem ksią\kowym iwielkim erudytą.Znał z dziesięć języków, w tym sanskryt, jidysz, hebrajski, grekę i łacinę.Jego recenzje bardzo ceniono w Le Mondzie".Piotr Rawicz cudem wyszedł z Oświęcimia.Gdy patrzyłem na jego delikatną, cherlawą postać, dziwiłem się, \e miał w sobie tyle sił, byprze\yć.Tak jak mój ojciec miał wytatuowany numer obozowy na przedramieniu.Wprzeciwieństwie do taty jednak stał się cynikiem i w nic ju\ nie wierzył.Chyba \e w dobreksią\ki.Zmiał się ze swej dawnej pracy w ambasadzie polskiej i korespondencji do TrybunyLudu".- Za moje artykuły Słońce stalinizmu wschodzi nad Zakładami Renault dostawałem premie.Ale było to tak nudne, \e mo\na się było wściec.W ogóle,349jeśli szanujący się inteligent wierzy w komunizm, znaczy z głową u niego nie tak.Mentekaptus, jak mówili u nas we Lwowie.Obydwoje z Anką podobnie zaciągali i kochali Lwów.Byli przyjaciółmi AdolfaRudnickiego i Piotr pisał o nim w Le Mondzie" entuzjastyczne recenzje.Anka z koleizachwycała się Jerzym Andrzejewskim i namawiała go, by napisał dla niej scenariuszfilmowy.W tym celu wysłała do niego zaproszenie.Rawiczowie gościli Artura Sandauera,którego znali ze Lwowa, a który podobnie jak oni interesował się twórczością BrunonaSchulza.Anka opowiadała wiele anegdot ze swej pracy w ambasadzie, o ambasadorze JerzymPutramencie i jego \onie Zofii Bystrzyckiej.- Zosia Bystrzycka musiała być najelegantszą ambasadorową w Pary\u.Ciągle chodziłyśmy na zakupy i do fryzjera - zaśmiała się.- Teraz jest znaną humorystką.Du\o pisze do Teatru Syrena - rzekł Andrzej.- To, \e humorystka, wierzę, ale \e pisze, to się dziwię.Kiedy wszyscy zjechaliśmy się po winobraniu, doszło do spotkania w Mai-sons-Laffitte.Miał tam być Leszek Kołakowski, który po Pazdzierniku był wielką atrakcją.ZwłaszczaAnka interesowała się nim jako filozofem i Rawiczowie postanowili te\ tam przyjść.Spotkanie było otwarte i zaproszono na nie wiele osób aktualnie przebywających w Pary\u.Anka miała wóz i prowadziła, a Piotr był pasa\erem.Nie chciał robić prawa jazdy.- Za du\oguzików - śmiał się. Agnieszka pokazywała drogę.Jadąc w górę avenue de Poissy, dotarliśmy do furtki znumerem 91, gdzie nic nie wskazywało na to, \e jest to słynna paryska Kultura".Furtka byłaotwarta.Na nasze spotkanie wybiegł czarny pies, na którego gospodarz krzyknął:- Black! Chodz tu.On nie gryzie.Black, idioto! Nie musisz być zaraz wrogąszczekaczką, czarna reakcjo.- To jest Zygmunt Hertz - szepnęła Agnieszka - a ta pani przy nim to jego\ona Zofia Hertzowa.Była brunetką o lekko skośnych oczach i pysznej opaleniznie.Zmiała się serdecznie,trzymając w ręku papierosa.Jej mą\ był potę\nym mę\czyzną z barami większymi odnaszego Lunia.Uśmiech nie schodził mu z warg.- Witajcie, kochani - zawołała pani Hertzowa.- Wchodzcie.Ju\ myśleliśmy,\e nie przyjedziecie.Agnieszko, prowadz, jesteś u nas ju\ zadomowiona.Nic nie przypominało gmachu redakcji.Była to zwykła willa jak na Ziemiach Odzyskanych,z czerwoną dachówką i pruskim murem.Wręczyliśmy pani Zofii kwiaty w imieniu zespołu, aAgnieszka od siebie dała jej jeszcze bukiecik fiołków.Po przejściu przez dwa pokoje zbibliotecznymi półkami znalezliśmy się w przeszklonym salonie z widokiem na ogród i drugibudynek wyglądający na dworską stajnię.Zauwa\yłem, \e jest tu du\a kuchnia z mniejsząjadalnią.350Takiej redakcji nigdy nie widziałem.Wbijanie nam do głów, \e był to grozny ośrodekdywersji ideologicznej, zakrawało na \art.Nie było \adnej budki ze stra\nikiem, a nawetzwykłego biura przepustek.To samo widać pomyślał Andrzej, bo rzekł:- Jedynym stra\nikiem u państwa w domu, widzę, jest pies Black.I to nieowczarek alzacki tylko poczciwy spaniel [ Pobierz całość w formacie PDF ]