[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Mam swoje agiru.To on jest tu okuninem, dowódcą polowym.To jemu mamsłużyć i to on jest Nosicielem Losu, nie ty.Zrozum, że teraz nie jesteś już jedynymprzybocznym syna Oszczepnika.Jeśli jego misja polega na dojściu do Nahilgył, upewnimysię, że tam bezpiecznie dotrzecie, i odejdziemy.Jeśli zaś jest tak, jak mi powiedział, żeidziecie w Erg Krańca Zwiata, to my idziemy z wami.Mamy przykazane: pomóżcie muspełnić misję, cokolwiek to jest.Tak mi rozkazano i temu będę posłuszny.Mosu kando!Patrzyli na mnie obaj.Nieruchomo i pytająco.Brus miał w oczach gniew, Snop upór.Wszystko zależało od tego, co powiem.Ja - dowódca.Nagle bycie cesarzem wydało mi się oniebo łatwiejsze niż bycie polowym dowódcą.Miałem przed sobą nie armie, tymeny wojska iprowincje, ale znanych mi ludzi, gotowych rzucić się sobie do gardeł z powodu, który niezostał wyjawiony i który znali tylko oni.I było jeszcze moje słowo.Słowo dowódcy, któresprawi, że zrobią, co powiem, choćby im się to nie podobało.- To czas, kiedy należy dokonać wyboru agiru - rzekłem.- Moment, kiedy Kirenensuwerennie decyduje się przyjąć obowiązek lub nie.Sądziłem dotąd, że macie jedyniedoprowadzić nas do Nahilgył.Knot potrzebuje wszystkich ludzi, jakich może znalezć.Gdybyśmy mieli dalej przedzierać się przez kraj, to Brus miałby rację.We dwóch byłoby namłatwiej.Ale jeśli uda nam się zrobić to, co zamierzamy, i przejdziemy pustynię, opuścimyziemię Pramatki i znany nam świat.Znajdziemy się w dzikich krajach i nie będziemy musielisię już ukrywać ani przemykać.W takiej sytuacji lepiej podróżować w sześciu.Powiemotwarcie: nie chce mi się wierzyć w te wszystkie obrzędy Pytania, los wyznaczony przezWiedzących i inne rzeczy.Ale nie mam wyjścia.Robię to, co muszę.Jest zupełnie możliwe,że po prostu zginiemy beznadziejnie w piaskach pustyni i tyle wyniknie z tych wszystkichprzepowiedni.Dlatego będzie tak, że jeśli tropiciele zdecydują się na taki los, to zabieramyich, Brusie.W sprawach związanych z samą misją będziesz decydował ty, w sprawachzwiązanych z walką i przeżyciem syn Cieśli, chyba że postanowię inaczej.Najważniejszerozkazy podejmuję ja.Kto decyduje się iść ze mną dalej, zostaje.Kto nie, może odejść teraz, przemierzyć ponownie góry i dołączyć do Kirenenów idących z Knotem, synem Kowala.Todotyczy wszystkich.Możecie zastanawiać się, dopóki nie wypiję naparu.Mosu kandolZapadło milczenie.N Dele postawił przede mną blaszaną, baniastą czarkę o podwójnych ścianach i nalałnaparu z pyrkocącego tygla.Pociągnąłem łyk.Napar Kebiryjczyka był inny niż przywykłem, pachniał egzotyczniejakimiś korzeniami i melasą, ale smakował mi.Snop spojrzał, jak wypijam łyk i odstawiam czarkę na stół, po czym otulił pięść dłonią iuniósł ją do czoła.- Agiru kano! - powiedział.- Agiru kano! - odezwał się jak echo Kebiryjczyk i dodał: - Endo, n wenzi.- Agiru kano! - powtórzył Benkej ze swojej ławy, wąchając napar w czarce.Brus milczał przez chwilę.Przez kilka uderzeń serca.- Oczywiście zawsze będę u twojego boku, tohimonie.Ale zanim powiem agiru, powiemcoś jeszcze.Zrozumcie mnie.Porwaliście nas na szlaku.Wbiliście kebiryjskie igły w głowęmojego tohimona.Jest między wami człowiek, który już raz zdradził swój naród.Terazchcecie iść z nami na koniec świata i tak zdecydował syn Oszczepnika, któremu służę odczasu, kiedy jeszcze był niedorostkiem.Nie znam was.Ale odtąd będę wam ufał.Takzdecydował tohimon.- Agiru kano!- To o mnie chodzi - odezwał się Benkej.Zasalutował pięścią.- Tohimonie, pozwól mimówić z twoim przybocznym, bo tak nie możemy iść w pustynię.Będzie patrzył podejrzliwieza każdym razem, gdy kucnę za skałą.Skinąłem głową.Tropiciel podszedł do stołu i postawił na nim jedną nogę, po czym oparłsię na udzie i spojrzał Brusowi prosto w twarz.- Słuchaj mnie, synu Piołunnika.To prawda, nie urodziła mnie niewiasta z żadnego klanuwaszego narodu.Jestem Amitrajem.Z wielkiego miasta niedaleko stąd.Z przeklętegoSauragaru, o którym mówią, że jest miastem zła.Pochodzę z niskiej kasty, z plemieniaKarahai.Ale nigdy nikogo nie zdradziłem, a już zwłaszcza przeklętej Pramatki.Urodziłem sięw kraju cesarza Baraldina Tendżaruka.A cesarz powiadał: Benkej, możesz sobie byćKarahimem, możesz być księżycowym psem, co ma ogon między nogami, ale ja mówię:wstań i zrób coś pożytecznego.Naucz się czegoś i zarób na siebie.Jesteś człowiekiem niegorszym od żadnej niewiasty i nie gorszym od żadnego Efraima czy Sindara.Tyle będzieszwart, ile zdziałasz w życiu.Pojmij niewiastę, jeśli znajdziesz taką, co cię zechce, i spłodzdzieci.Nie rób tego i tamtego, nie kradnij i nie krzywdz innych.Ale co do reszty, radz sobie, jak umiesz.Proste prawa.W kraju cesarza każdy był dobry.I Amitraj, i Kirenen, iNassimczyk, i Kebiryjczyk, i każdy.I to był mój władca.Takie prawo poważam.Mam wzadku pomysły, by wszystko i wszyscy stawali się jednym.Nie są jednym.Każdy jest inny.Jeden jest wysoki, drugi mądry, trzeci leniwy, czwarty odważny.Ktoś zdrowy, ktoś chory.Ktoś bogaty, ktoś biedny.Jeden sobie radzi, drugi nie.Tak toczy się życie.Można sobieporadzić, tylko jeśli jest się wolnym.Ludzie nie rodzą się niewolnikami i nie rodzą sięjednakowi.Nawet Amitraje [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •