[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Przyniosłeś mi?  zapytałem, siląc się na obojętność.Jakby Edeknie raz zbierał moją garderobę rozrzuconą na mchu Doliny. Niby co?  Spojrzał z ciekawością. Moje kąpielówki. Wódka napełniła gardło gorzkim ciepłem.Myślałem, że ci je oddała, ale widać, jest bardziej zboczona, niżsądziłem. Zrobiłem minę Rocha, który zboczenia wyczuwał jak piescieczkę. Elizka sobie twoje kąpielówki przywłaszczyła?  ZdziwienieEdka wcale mi nie imponowało. Owszem  starannie dobierałem słowa. Zabrała.I nawet znamprzyczynę tej kradzieży  zniżyłem głos, a Edek zapomniał o pełnymkieliszku. Ona jest tak samo stuknięta jak Janczaki.Też lubi wąchać szepnąłem i natychmiast zapiłem to wódką. Co wąchać?  Edek wydawał się zaniepokojony. No, nie hiacynty, ma się rozumieć. Mrugnąłem do niegoporozumiewawczo, ale siedział wciąż z miną pełną obrzydzenia. I wzwiązku z tym zboczeniem  ciągnąłem  ja owej pani za usługidziękuję.A tobie  dodałem współczująco  radzę uważać.Na twojeniemieckie slipy też ma oko. Na te z papugą?  przeraził się Edek. Tak jest.Te z papugą i napisem  Wassermann  wyjaśniłemi już ze spokojem rozlałem kolejną setkę zbyt ciepłej wódki. Kto by pomyślał. Edek kręcił głową z niedowierzaniem. Ktoby pomyślał  powtórzył, zanim podniósł kieliszek. Różne są, bracie, jazdy na seks. Próbowałem nadrabiać miną. A ja ci tak zazdrościłem  przyznał się, pochylając głowę. Bowiesz, ta laska chyba z telewizji była.Ze szczeniakiem od Kasztankawyjeżdżała dzisiaj.A takiego szczeniaka byle kto nie kupi. I z moimi gaciami do kompletu  przypomniałem Edkowi, niekryjąc nagłej dumy.37Nie znalazłem miłości w zmysłowych igrzyskach turystek.I nie odzyskałem swoich kąpielówek.Gdy dziewczyny odjechały, mchyi trawy w Dolinie Majtek leżały, dogorywając, wytarzanei sponiewierane niczym dywany w melinie Bolka Kasztanka.To spustoszenie było wynikiem naszej aktywnej działalności,nastawionej na zawieranie przymierza między miastem a wsią.Ciekawarzecz  Kasztankowe dywany spełniały tę samą funkcję, tylko w innymwymiarze ewolucyjnym.Na nich najbrzydsza w okolicy suka, nazywanapo męsku Dżeki, dwa razy w roku dokonywała cudu prokreacji, wydającna świat najbrzydsze szczeniaki, jakie można sobie tylko wyobrazić.I właśnie z tego powodu zrobiła największą karierę we wsi.W czasach,gdy wśród elit zapanowała moda na psie brzydactwa, przyjechał doHermańców pan z telewizji.Zanim skończył kręcić film o Oleksie, trzyKasztankowe szczeniaki zamieszkały w jego pięknym samochodzie,a ten cud, wynagrodzony całkiem niezłą sumką, podsunął Kasztankowipomysł rozwinięcia hodowli.Udało się.Brzydota szczeniaków szybkozyskała stołeczny rozgłos, eksport miał się dobrze, a miejscowi notabletakże zapragnęli mieć w chałupie siostrę lub brata brzydala, który swepokraczne ciało i obrzydliwą mordę od kilku lat wtulał w miękkiewelury gwiazdorskich kanap i foteli.Psia brzydota przyniosła Kasztankowi wymierne zyski.Mówiło siępo kątach, że wszedł w spółkę z Wiśnią i ośrodek nad jeziorem będzieich kasztanowo-wiśniową spółką.Ale jaka tam może być spółkaz Kasztankiem, który nawet własne mieszkanie dobrowolnie zmieniłw psią budę.Szedłem do biblioteki, rozmyślając o fenomenie suczego biznesu.Szedłem i myślałem o głupocie Gośki, która, jak twierdzi Edek, siedzina walizkach i czeka, kiedy ją, jak tego nieszczęsnego szczeniaka,zabiorą do Warszawy.Jeżeli w stolicy panuje moda na brzydotę, kalkulowałem sobie, tonie Gośka powinna siedzieć na walizkach.Jest u nas kilkanieprzyzwoicie brzydkich panien, co by się tam znacznie lepiejsprzedały.Ktoś powinien jej powiedzieć, myślałem z przekąsem, że głupiajest i rozrzutna.Wyjechać łatwo, ale nie sztuka stracić wszystko, co bytu miała.Niech bierze ze mną ślub, skoro mogę jej taki prezent podarować.Bo przecież mogę.I anioła granitowego odziedziczymy,i domek w przyzwoitym stanie.A kiedy napiszę powieść, to przecieżpodzielę się z nią sławą, bo sam takich zaszczytów nie udzwignę.%7ładnejwe mnie zachłanności nie ma.I jako żona sławnego pisarza też sięGośka w gazetach zaprezentuje! I to jak! Niczym dama, bezkonieczności reklamowania bulionu lub pończoch albo, co gorsza,środka do przeczyszczania rur.Bez tej morderczej pracy, która, jaktwierdzi Edek, polega także na dawaniu dupy reżyserom, producentom,wizażystom, modelom.A nawet politykom, chociaż nie wiadomo,dlaczego również im, skoro oni też robią raczej medialną niż politycznąkarierę.Skoro oni też zareklamują nam wkrótce jakiś proszek do praniabrudnych pieniędzy albo podręczny aparacik do ich produkcji.Głupia Gocha!  wzdychałem szyderczo, przeciskając się przezwąskie korytarzyki biblioteki.Wypożyczyłem trzy książki wojenne.Głównie z ciekawości, żebyzobaczyć, jak z tematem radzi sobie konkurencja.Na wszelki wypadekwybrałem dzieła martwych autorów, którzy odeszli w pełni sławyi sukcesu.Dyżur przy książkach miała pani Adela, siostra Miłki.Zawsze gdyprzed nią stawałem, rumieniłem się niczym prawiczek.A wszystkoprzez brata Edka.To on powiedział nam przed laty, że jeśli wsuniemydo książki papierowy pieniądz, to możemy panią Adelę bez pytaniawymacać za regałami.Wsunąłem papierka.Edek też.I poszliśmy dobiblioteki, sprawdzić, czy to prawda, że Adela ma najbardziej sterczącecycki we wsi.Skończyło się na awanturze.Na szczęście nasi rodzicedoszli z Adelą do porozumienia.Pewnie włożyli do książek więcejpapierków niż my.Sprawa dawno ucichła, ale wstyd pozostał i do dziśprzewala się po zakurzonych półkach.Adela znała się na książkach jak nikt.Powiedziałem, że chcę trzyo wojnie  dostałem trzy.Pięknie podziękowałem i gdy już opuszczałemczytelnię, pojawił się Ted. Kostek na was czeka.Na ciebie i Edka  powiedział, jakby to onprzyjaznił się z Kostkiem, a nie my [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •