[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cholerny amator albo geniusz.Właściwie jedno nie wyklucza drugiego& To moja najstarsza wnusia. Szeroki uśmiech nie znikał z oblicza Sprzedawcy Lodów. Mam jeszcze dwoje maluchów: Jasia i Magdusię.To dzieci mojej córki.Jaś po wakacjachpójdzie pierwszy raz do przedszkola, więc rozumiecie, wszyscy jesteśmy bardzo przejęci. Oczywiście  przytaknęła Eli. Magdusia  ciągnął gospodarz  ukochany mój dzieciaczek, ma już dziewięć lat, więcto już dorosła panienka.W szkole radzi sobie wspaniale.Może spróbujecie lodów?  Chyba jak dla mnie za wcześnie  odparła uprzejmie Dukoto. Ja ledwo przełknąłem śniadanie. Hubert roześmiał się od ucha do ucha. Możepózniej. Tę lodziarnię założył jeszcze mój dziadek w 1904 roku  rzekł z dumą starszy pan. Kawał czasu i tradycji.Mój ojciec był rozczarowany, kiedy wybrałem inny zawód, ale zawszemiałem sentyment do tego miejsca.Nawet przed emeryturą w wolnym czasie wpadałem tu, abypomagać.Tyle tylko, że tego czasu zawsze było mało.Teraz, jak widzicie, wreszcie mogę się tuudzielać w znacznie szerszym zakresie.Sprzedawca Lodów przerwał na chwilę i zawiesił wzrok na Eli. Słyszałem, że jesteś bardzo bystra. Uśmiech zniknął z jego twarzy tak szybko, żenawet Hubert nieco się usztywnił na swoim stołku i odstawił szklankę. Nikt nie jest doskonały  odparła sucho Eli.Na twarzy starca znowu pojawił się uśmiech, ale tym razem zupełnie inny. Lubię osoby twojego pokroju  rzekł perfekcyjnie opanowanym, spokojnym głosem. W przeciwieństwie do twojego szefa.Ale chyba nieco krzywdzisz swoim sarkazmem nasząpolicyjną brać.Nawet jeśli byłaby to jej mniejszość.Przeniósł wzrok na Huberta. Przykro mi, że zostałeś w to wciągnięty. W jego głosie dało się wyczuć szczerątroskę. Ale pomijając przepisy, które często nas ograniczają, i wykazując być może pewien typegoizmu, nie żałuję, że nam pomagasz.Tu pewnie też różniłbym się w ocenie sytuacji z szefempodkomisarz Dukoto.Niemniej&  na chwilę zawiesił głos. Jak by to najlepiej ująć?Z wiekiem, przy całym oczywiście szacunku dla przepisów, wolę od nich& zwykłą, ludzkąuczciwość. Tu ponownie zrezygnował z uśmiechu na rzecz wymalowanego na twarzysurowego, niemego pytania skierowanego do obojga. Jesteśmy zupełnie sami  zaryzykowała Eli, odczytując wyrazne zaproszeniegospodarza.Hubert postanowił na razie milczeć.Dukoto teraz już wiedziała, że przez cały czas byłmaksymalnie skupiony i zręcznie ukrywał myśli, jakby rozgrywał kolejną partię Go. Wiem. Gospodarz pokiwał głową, zadowolony, że Dukoto współpracuje. Manipulują wami, a co najgorsze, we wszystkim, co usłyszeliście, jest cząstka prawdy. Na tym polega manipulacja  wtrącił pozornie beztrosko Hubert.Eli zorientowała się,że Wanat nadal nie ufa Sprzedawcy Lodów, a ta delikatna uszczypliwość miała mu touzmysłowić.Staruszek jednak chyba docenił odwagę goisty.Nie zareagował, popijając spokojniesoczek, i czekał na to, co powie Eli. Nie wiemy, gdzie teraz mamy iść  zaczęła Dukoto. Hubert&  Sprzedawca Lodów znowu przeniósł wzrok na Wanata. Mogę takdo ciebie mówić? Oczywiście. Jak słyszałem, interesujesz się kulturą Dalekiego Wschodu.Nie zawsze zgadzam sięz Konfucjuszem, ale odkąd dotarły mnie wieści na temat tej sprawy, wciąż tkwi mi w głowiejedna z jego sentencji:  Jeśli ktoś ci zrobił krzywdę, to siądz nad brzegiem, a pewnego dnia wodawyrzuci na brzeg ciało twojego wroga.Co o tym myślisz, chłopcze? Możemy nie zdążyć  odparł Wanat. A ty co sądzisz?  Starszy pan skierował wzrok na Eli. Zgadzam się z Hubertem.Grają nami, jak chcą. Nonsens!  Sprzedawca Lodów uniósł lekko głos. Przychodzą do was żebrać! Proponują część prawdy i przyszłość w postaci orderu za rozwiązaną sprawę w zamian za małeniedokładności w papierach.To gra, dlatego cieszę się, że Hubert pije dzisiaj z nami soczekpomarańczowy, a za chwilę może nawet spróbuje moich lodów.Jeśli tylko skiniecie głową,dadzą wam na tacy kilku skorumpowanych gliniarzy, a stąd już otwarta droga do wykryciamorderców prawników i Japończyka. Pozostaje Kozień  wtrącił Hubert. Właśnie! Dlaczego? Bo zlikwidowali go ci, którzy przyniosą nam tacę z tymi gliniarzami.Starszy pan znowu uśmiechnął się z satysfakcją. Bardzo żałuję, że wybrałeś inny zawód i nie zasiliłeś naszych szeregów.Eliza miałafenomenalnego nosa, sięgając po ciebie.Uważasz się za strachliwego historyka, niezdolnegodo przemocy i oddania ciosu.Zaryzykuję tezę, że jesteś w głębokim błędzie.Pociągnąłbyśza spust bez wahania, tyle tylko, że nikt ci jeszcze do tej pory nie dał do ręki broni.Nie wiesz, jaksmakuje takie uczucie.A jeśli czegokolwiek się naprawdę boisz, to tego, że kiedyś może ci się tospodobać. Gra i logika dedukcji to co innego niż otwarta przemoc  zaprzeczył zdecydowanieHubert. Nie mówię o samej przemocy! Próbujemy udawać, że jej nie zauważamy, choć każdy,nawet szczeniaki w szkole, kobiety w ciąży czy okularnicy z nosami w encyklopediach, ma z niądo czynienia na co dzień! Grając słabych, wydaje nam się, że jesteśmy bezpieczniejsi, jednakorganizm społeczny zawsze bazuje na układzie sił.To może ci się nie podobać, ale nawetze swoją inteligencją nie jesteś w stanie uciec poza krąg, w którym te siły mają głos decydujący.Więc nie mówię w twoim przypadku o samej przemocy.Mówię o winie i& karze.Swojąpostawą wymachujesz niczym sztandarem niezależności i etyki, która każe nam trzymać agresjęw ryzach, ale jak już wspomniałem, nie zawahasz się pociągnąć za spust, aby wymierzyć& karę.Kiedy będzie po wszystkim, wpadnij tu z Eli.Zjemy lody i wypijemy soczek.Zobaczymy, cowtedy powiesz o przemocy. Nie jestem taki jak pan  odparł hardo Wanat. Nie jesteś  przyznał gospodarz. Jesteś& jak by to powiedzieć? Nowocześniejszy.Spójrz na podkomisarz Dukoto.Jest niebezpieczna jak skorpion.Pod maską wyrafinowanejabsolwentki historii sztuki kryje się kaliber magnum, ale i& wyrzuty sumienia.Wiesz, co zrobiłaswojemu partnerowi, który zaprotestował, gdy chciała zdezerterować z akcji, aby pojechaćdo umierającej matki? Otrzymała telefon, że staruszka straciła przytomność&Eli drgnęła.Jej obawy dotyczące tego człowieka właśnie zaczęły się powoli ziszczać. Co pan robi?!  przerwała, marszcząc brwi. Zagrzewam was do walki  odparł spokojnie starzec. Stary nawyk. To prywatne sprawy! Nie dla ciebie.Nie umiesz odróżnić tego, co prywatne, od tego, co& ważne. Ważne?Sprzedawca Lodów, rozmawiając z Eli, wciąż patrzył na Huberta. Eliza, drogi Hubercie, jest typem drapieżnika, dla którego wina i kara jest tym, czymjest tlen dla wszystkiego, co żyje.Do tego stopnia, że nie waha się wymierzać tej kary nawetsobie. Niech pan przestanie!  ostrzegł Wanat.Starszy pan uśmiechnął się kącikiem ust. A więc nie myliłem się co do ciebie.Nie tylko doskonale zdajesz sobie z tego sprawę,ale i zaryzykujesz konfrontację ze mną, aby jej bronić.A przyszliście po pomoc&  Może się pomyliliśmy  warknęła Eli.Sprzedawca Lodów nagle roześmiał się tak głośno, jakby rozprawiali o udanychwakacjach. Zobaczymy&  mruknął po chwili, wstając od stołu.Podszedł do chłodni, sięgnąłgdzieś głęboko z jej drugiej strony i wyciągnął brązową, dość grubą teczkę.Eli i Hubert spojrzelipo sobie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •