[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tinker powiedziała mi,żebym tu na nią czekał.Dziękuję za zaproszenie.- Więc to ty jesteś tym tajemniczym mężczyzną! - zawołałaPeaches, szybko otrząsając się z chwilowego zwątpienia.- Cóż,był już najwyższy czas.Nie mogliśmy się doczekać, żeby cię337 wreszcie obejrzeć na własne oczy.Hmmm.Teraz już doskonalerozumiem, dlaczego Tinker tak uciekała do twojej pracowni.- Bo mi woda sodowa uderzy do głowy - odparł Tom,uśmiechając się do niej pogodnie.Jak każdy mężczyzna lubiłflirtować z takimi typowo amerykańskimi laleczkami.- Coś mi się nie chce w to wierzyć - powiedziała kąśliwiePeaches.- Pewnie chcesz wiedzieć, gdzie się podziewa twojatowarzyszka?- Obiecała mi, że ten jeden raz się nie spózni.Lombardipracuje z nią tak długo, że prawie jej nie widuję, a kiedy już sięspotkamy, pada z wyczerpania.Zasypia z nogami w miednicy.Toistne szaleństwo.- Nie przejmuj się, pewnie już tu jadą i zjawią się ladachwila.Kto jak kto, ale ty powinieneś wiedzieć, jak często artyścizapominają o czasie.- Oczywiście, że tak.Setki razy pracowałem do rana, alenastępnego dnia nie musiałem się zrywać na lekcje tanga.- Jeśli wygra, będzie wiedziała, że jej trud nie poszedł namarne.- A jeśli nie, pani Wilcox? Przepraszam, nie powinienem byłtego mówić.Nie powinienem nawet tak myśleć.- Mów mi Peaches.Jeśli nie wygra, przynajmniej będziewiedziała, że dała z siebie wszystko.Czy ty nie pracujeszpodobnie?- Taa, robię co mogę.O, to pewnie Jordan Dancer.Fiuu!Teraz już rozumiem, dlaczego Tinker tak się lęka tej konkurentki.A co to za starszy facet, ten, który tak przy niej wisi?- Wisi?- Tak, wysoki blondyn, siwiejący na skroniach, wisi przyniej, jakby chciał ją całą zagarnąć dla siebie.- Chyba nie masz na myśli Jacques'a Neckera?- Tak, to on.Powinienem był go rozpoznać z opisu Tinker.Cóż, to chyba nie najlepiej rokuje dla Tinker, prawda?338 - Masz bujną wyobraznię, Tom.To absolutnie wykluczone.Peaches podążyła za wzrokiem Toma.- Dlaczego? - dopytywał się.- Mam nadzieję, że się niemylisz, ale do kogo w końcu należy decyzja? Zdaje się, że tegonikt naprawdę nie wie, ale moim zdaniem wyboru może dokonaćtylko facet, który jest właścicielem całego interesu.- Tom, rusz głową.Czy twardy, doświadczony biznesmenzbudowałby wizerunek nowego domu mody na Murzynce? Nawetnajpiękniejszej?- Chyba masz rację.Ale to nie przeszkadza mu na niejwisieć.- Tak, święta racja, nie przeszkadza - orzekła Peaches znamysłem, jakby mówiła do siebie.- Peaches, strasznie przepraszamy za spóznienie!- Och, Peaches, po prostu nie sposób było złapaćtaksówkę!Odwróciła się i zobaczyła przed sobą Frankie i Mike'a.Staliobjęci, z obojga emanowała aura miłosnego podniecenia izaspokojonego pożądania tak wyrazna, że zastąpiłaby wyryte wkamieniu oświadczenie.- Cieszę się, że nie dałam się namówić na zakład z Maude -odezwała się wolno Peaches.- Kiedy między wami się zaczęło,Mike?- Myślałem, że już wszyscy wiedzą.Powinnaś częściejzaglądać do Relais, tam się rodzą wszystkie plotki - odparł ześmiechem Mike.- Tyle że z tego, co widzę, to nie plotki.- Ja bynajmniej nie uważam tego za plotki.A ty, kochanie? -zwrócił się do Frankie.- Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie.- Zawahała się,dostrzegłszy w oczach gospodyni przyjęcia nie skrywanąwściekłość.339 - Cóż, Frankie, wielce to roztropne z twojej strony -warknęła Peaches.- Chciałabym dostawać dziesięć dolarów zakażdą znaną mi biedulę, która łudziła się, że utrzyma Mike'aAarona przy sobie.Zwykle daję mu dwa miesiące na ochłonięcie,czasem parę tygodni dłużej.Ze mną to trwało całe trzy miesiące,prawda, Mike? Zawsze uważałam to za prawdziwy komplement,zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę twoje zawrotne tempo.- To było siedem lat temu, Peaches - odparł spokojnie Mike.- Wtedy jeszcze nie byłaś wredna.A ja nie byłem zakochany.I, oile sobie przypominasz, nigdy nie twierdziłem, że cię kocham.Chodz, najmilsza, napijmy się.Odwrócił się, zabierając ze sobą Frankie.Peaches przygryzławargę.Zdaje się, że to będzie najgorsze pieprzone przyjęcie w jejkarierze.Wszyscy doskonale się bawili, a ona z minuty naminutę coraz bardziej miała tego wszystkiego dość.Odprowadzając wzrokiem odchodzących Mike'a i Frankie,zauważyła w drzwiach jakąś dziewczynę; najwyrazniej zatrzymałasię tam dla lepszego efektu.Niewątpliwie była modelką, bo wbutach na bardzo grubym koturnie mierzyła co najmniej metrdziewięćdziesiąt, ale modelką, której Peaches nigdy dotąd niewidziała na oczy.Twarz miała trupiobladą, szminka przywodziłana myśl niemal czarną, zaschniętą krew, oczy były obrysowanegrubą czarną kreską, platynowe włosy, najwyżejdziesięciocentymetrowej długości, sterczały na wszystkie strony,jakby je ktoś elektryzował, nie czesał.%7łebra wydłużonego tułowiamożna by policzyć przez sukienkę, wyglądającą jak podartakoszulka dziwki [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •