X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Udaje on filozofa i erudytę,a kto wie czy rozumie znaczenie tych wyrazów! Wyborny obraz! Z cicha zawołał Pan Walery wpatrując się w niego. Otóż znowu ku nam idzie, to go Pan poznasz lepiej.W rzeczy samej powolnym krokiem zbliżał się Pan Alexy i usiadłszy obokWalerego, potarłszy czoło, zapytał?  Pan ze wsi, czy z miasta? Ze wsi. Pan czytuje? Czasem. Pan książki kupuje? A jakie? zapytał z malującą się na twarzy radością, literat, i wytrzeszczywszyoczy szukał odpowiedzi w spojrzeniu. Rozmaite, rzekł Walery uśmiechając się nieznacznie, filozoficzne naprzykład. Umhu! rzekł kiwnąwszy głową uczony, rozumiem, a nie masz Pan czasem,dodał wpatrując się w oczy z miną zarozumiałą, tautologicznych,etymologicznych, filantropicznych, politechnicznych, hermeneutycznych iniektórych innych? Nie rozumiem, odpowiedział Walery. Pan nie rozumie? aha! to ja rozumiem, Pan takich książek nie czytuje; a stareksięgi Pan czyta? Jak wypadnie, rzekł pierwszy. Złe teraz czasy ! nie znają się na dobrem,starych ksiąg nie czytają, filologia i antropologia, jako też sfragistyka upadają!to mówiąc westchnął głęboko, i patrzył w oczy znowu, usiłując w nich wyczytaćpodziwienie nad swoją erudycją; ale widząc, że milczący i ledwie od śmiechumogący się utrzymać przeciwnik, nic nie mówi, westchnął, i sam tak dalej rzeczprowadził:  Czasy bezecne! prawdziwej nauki i z Diogenesową nie znajdziesz latarnią; anieuków jak mrówek ! Boli na to serce bezstronnym ludziom, ale cóż? trzebacierpieć; a rozum własny ukrywać, aby go na pośmiewisko nie wystawiać, i jatak czynię! To bardzo sprawiedliwie! Ja, mój Panie! Na przykład, mówił wziąwszy Walerego za guzik, ja nocy niedośpię, oczy straciłem, głowę suszę, a tu nikt na mnie i nie spojrzy! czy nierozpacz że na to bierze? tylko sam Pan powiedz. Rozpacz, tak, rozpacz! Trzeba żebyś też Pan wiedział, że napisałem rozprawę: o CieplicachRzymskich; mam w rękopiśmie przełożony Słownik Hebrajski.tego  ach,bodaj go! tego.zapomniałem tylko czyj, ale zaręczam, że ogromny! foliałstraszny! To dużo Pan, jak widzę, napisałeś. Nie na tym koniec  zatrudniam się teraz dziełem ważnym: o Klepsydrach,ich użytku, kształcie, sposobie używania etc., i wiele już, bo podobno arkuszy zdwieście napisałem, jednej mi tylko rzeczy brakuje, że nie widziałem nigdyKlepsydry! To mniejsza! Tak! i ja to powiadam, że mniejsza.Pan Walery chciał odchodzić.Chwilę jeszcze zaczekaj, szanowny Panie! czy nie wezmiesz biletu na Cieplice?Będzie to książka in 4to, od 180 stron, na Berlińskim papierze, z rycinami Czy Pan wezmie bilet? Wezmę, wezmę, śpiesznie rzekł Walery wymykając się od niego. Chwała Rogu! rzekł literat i posunął się dalej.XX.CESIA.Pastereczka moja młoda,Co za wdzięk, co za uroda!W bielszej od śniegu sukience,Sierp na ramieniu, kosz w ręce.Lecz idzie z wolna, nie śpiewa,Melancholijny obłoczekPrzygasza wdzięki jej oczek!K�rner tł.Odyniec.Jeszcze trochę cierpliwości, kochani czytelnicy! chwila tylko, a będziecie mogliporzucić czytanie.Pozwólcie mi jeszcze kilka skreślić obrazów, a ja potempozwolę wam mówić na mnie, co się podoba, sądzić, jak się, wam będziezdawało, ganić, fukać, złorzeczyć, byle byście cierpliwie przeczytali do końca.Nie ma podobno nic lepszego, jak życie wiejskie, człowiek jest w swoim domu,panem swej woli, zatrudnień; nie krępuje go etykieta, żyje według siebie, wolno mu płakać i śmiać się kiedy zechce, mówić lub milczeć, słowem tak postępowaćjak sobie życzy.Zaledwie wstanie, wyborna kawa go oczekuje, służący pytają o rozkazy, jedzie,idzie, lub w domu zostaje, według swej woli.Starania o gospodarstwiezabezpieczają go od nudy; ciągłe nadzieje i widoki na przyszłość, utrzymująumysł jego w niepewności i zawieszeniu, czyli raczej w ruchu i zajęciu,nieodbicie do naszego szczęścia potrzebnym.Wolny czas od zatrudnień możnana wsi poświęcić tej zabawie, która nam się milszej zdaje od innych: polowanie,rybołówstwo, książki i tyle innych uciech, których wyszczególnić nie podobna,są mu dane do wyboru.Ozdoba swego mieszkania, rozszerzanie i upięknienieogrodu i okolicy nieznacznie czas mu zabiera, i w tych to zatrudnieniachniewinnych, życie upływa powoli, jednostajnie, bez tych głuszącychprzyjemności wielkiego świata, które duszę czczością po sobie napełniają.A wkońcu człowiek umiera.Niejeden tedy umiera, czytelnicy! ale to jeszcze nie mój Pan Walery, bo tenżyje, i wcale tak prędko na tamten świat wybrać się nie myśli.Jednego dnia w lecie wyszedł nowy dziedzic do ogrodu z książką w ręku,zadumał się, postępował bez celu, i mijał już leszczynowy gaik bliski swegomieszkania, gdy ujrzał wysmukłej postaci dziewczę szybko przemykające się,między krzakami. Coś ty za jedna? zapytał [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •