[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jak dokończysz za mnie tozdanie, Jason? Kiedy dziewczyna mówi nie , to ma namyśli&Justin, patrząc na mnie rozpaczliwie: Nie?Babcia: Nie jesteś pewien?Justin, przestępując nerwowo z nogi na nogę: Jestempewien.Nie znaczy nie.Babcia: No, popatrz tylko.Na jedno pytanieodpowiedziałeś prawidłowo.A teraz następne, którejeszcze trudniej będzie ci dokończyć.Seksprzedmałżeński jest&Ja: Babciu! Przepraszam, Justin.Babcia: W przeciwieństwie do dziadka niezamierzam zmieniać tematu.Justin?Dziadek: On ma na imię Jason.Justin: Hm& hm&Dziadek: Jeśli się nad tym zastanawiasz, to powiedzmi tymczasem, co sądzisz o piciu i prowadzeniusamochodu.Justin: Jestem absolutnie przeciw, przysięgam!Babcia: Coś mi się zdaje, że zaprzecza zbyt żarliwie.W końcu dali nam spokój, a ja bezustannieprzepraszałam. To było brutalne rzucił przez zaciśnięte zębyJustin. Wiem, przepraszam.Zwykle tacy nie są, wierz mi.Chcą się po prostu upewnić, że nic mi przy tobie niegrozi. Nie przejmuj się powiedział, siadając zakierownicą swojego pikapa, ale głos miał tak stłumionyjak podczas tamtej nieszczęsnej rozmowy.Wiedziałam,że to on będzie się przejmował tygodniami.Penetrowałam wzrokiem niebo, zapinając pasy.Byłociemno, w górze widniało jeszcze parę chmur.Błagam,zniknij.Błagam, nie bądz&Dostrzegłam królika.Poczułam na plecach lodowate palce strachu. Jedz powoli, dobrze? zwróciłam się do Justina.Szron zwolnił i przeżył.Przyszło mi do głowy, żeJustin też powinien to zrobić.Na pewno.Błagam. Cokolwiek ci nagadali dziadkowie, nie jestempijany! No tak.Wciąż się przejmował. Mam fobię samochodową, to wszystko.Nie spieszył się.Wystarczyło, bym nie wyskoczyła zkrzykiem z jego auta.Zamknęłam oczy i zagłębiłam się w myślach.Niemusiałam się przynajmniej przejmować zombi.Ponieważwyszły na świat zeszłej nocy, teraz potrzebowały czasu,żeby odpocząć i rzecz niezwykle odrażająca przetrawić pożywienie. Jesteśmy na miejscu oznajmił Justin. Jak? Przecież jechaliśmy tylko kilka minut& Zamrugałam i zobaczyłam, że zdążył już zaparkować.Wzdłuż podjazdu prowadzącego do domu Reeve stałysamochody, na trawie i na ulicy. Rany.Naprawdędojechaliśmy.Musiałam stracić poczucie czasu.Przeżył.Ja przeżyłam.Co za fantastyczny dzień!Strzeżonego Pan Bóg strzeże.I wiecie co? Mogłam z tymżyć.Dosłownie.Podeszliśmy do drzwi, ramię w ramię.Księżyc byłteraz tylko pasemkiem złota, chmury zniknęły, a niebopociemniało, choć pokrywały je setki świetlnychpunkcików.Zauważyłam zaskoczona, że Justin przygląda sięuważnie krzewom, samochodom i drzewom, kiedyzbliżaliśmy się do ganku.Ja robiłam to samo.Potknął się na stopniu, wyprostował i warknął: Cole. Co? Gdzie?Dostrzegłam go sekundę pózniej.Stał na ganku,opierając się o ceglaną ścianę obok drzwi w blaskuzewnętrznej lampy.Wysunął szczękę, kiedy zauważyłJustina.Nie zaszczycił mnie nawet spojrzeniem, cały czaspatrzył gniewnie na mojego towarzysza.Czekał na mnie? Z kimś takim postanowiłaś przyjść? spytał Cole,nie kryjąc obrzydzenia. Od razu wie, kto jest dobry odparł sztywnoJustin.Wargi, które całowałam, wysunęły się ironicznie. Muszę pogadać z Ali.Sam. Nie ma mowy, żebym cię z nią zostawił.Nie jesteśkimś, kto& Nim Justin zdążył dokończyć zdanie, Colebył już przy nim. Jeśli nie wejdziesz do środka, to połkniesz własnezęby.Wiesz, że mogę ci to załatwić.Już raz to zrobiłem. Dosyć! Stanęłam między nimi i rozdzieliłam ichczym prędzej, odpychając jednego od drugiego.Colewciąż na mnie nie patrzył. Mówię poważnie, dosyć.Najwidoczniej mieli ze sobą na pieńku, ale popsućzabawę, zanim się jeszcze rozpoczęła, to była grubaprzesada. Może Ali sama zdecyduje? spytał Justin z nutązarozumiałości, a ja zazgrzytałam z irytacji zębami. Czekałem na ciebie z konkretnego powodu, Ali warknął Cole. Domyślasz się, co to takiego. Ja& Mogłam doznać wizji, jak sobieuświadomiłam.Było to moje pierwsze spotkanie zCole em tego dnia.%7ładne z nas nie wiedziało, co mogłoby się stać,gdyby nasze spojrzenia się spotkały. Zobaczymy się w środku zwróciłam się doJustina.Skierował na mnie wzrok i czuł się wyrazniezraniony. Mówiłaś, że się z nim nie spotykasz. Nie spotykam się. W każdym razie jeszcze nie.Jest moim przyjacielem.Tak jakby. Jego przyjaciele umierają.Tak, ale Justin nie miał pojęcia dlaczego. Dobra.Nieważne rzucił opryskliwie, a ja sobieuświadomiłam, że zapewne utracę jego przyjazń raczejprędzej niż pózniej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Jak dokończysz za mnie tozdanie, Jason? Kiedy dziewczyna mówi nie , to ma namyśli&Justin, patrząc na mnie rozpaczliwie: Nie?Babcia: Nie jesteś pewien?Justin, przestępując nerwowo z nogi na nogę: Jestempewien.Nie znaczy nie.Babcia: No, popatrz tylko.Na jedno pytanieodpowiedziałeś prawidłowo.A teraz następne, którejeszcze trudniej będzie ci dokończyć.Seksprzedmałżeński jest&Ja: Babciu! Przepraszam, Justin.Babcia: W przeciwieństwie do dziadka niezamierzam zmieniać tematu.Justin?Dziadek: On ma na imię Jason.Justin: Hm& hm&Dziadek: Jeśli się nad tym zastanawiasz, to powiedzmi tymczasem, co sądzisz o piciu i prowadzeniusamochodu.Justin: Jestem absolutnie przeciw, przysięgam!Babcia: Coś mi się zdaje, że zaprzecza zbyt żarliwie.W końcu dali nam spokój, a ja bezustannieprzepraszałam. To było brutalne rzucił przez zaciśnięte zębyJustin. Wiem, przepraszam.Zwykle tacy nie są, wierz mi.Chcą się po prostu upewnić, że nic mi przy tobie niegrozi. Nie przejmuj się powiedział, siadając zakierownicą swojego pikapa, ale głos miał tak stłumionyjak podczas tamtej nieszczęsnej rozmowy.Wiedziałam,że to on będzie się przejmował tygodniami.Penetrowałam wzrokiem niebo, zapinając pasy.Byłociemno, w górze widniało jeszcze parę chmur.Błagam,zniknij.Błagam, nie bądz&Dostrzegłam królika.Poczułam na plecach lodowate palce strachu. Jedz powoli, dobrze? zwróciłam się do Justina.Szron zwolnił i przeżył.Przyszło mi do głowy, żeJustin też powinien to zrobić.Na pewno.Błagam. Cokolwiek ci nagadali dziadkowie, nie jestempijany! No tak.Wciąż się przejmował. Mam fobię samochodową, to wszystko.Nie spieszył się.Wystarczyło, bym nie wyskoczyła zkrzykiem z jego auta.Zamknęłam oczy i zagłębiłam się w myślach.Niemusiałam się przynajmniej przejmować zombi.Ponieważwyszły na świat zeszłej nocy, teraz potrzebowały czasu,żeby odpocząć i rzecz niezwykle odrażająca przetrawić pożywienie. Jesteśmy na miejscu oznajmił Justin. Jak? Przecież jechaliśmy tylko kilka minut& Zamrugałam i zobaczyłam, że zdążył już zaparkować.Wzdłuż podjazdu prowadzącego do domu Reeve stałysamochody, na trawie i na ulicy. Rany.Naprawdędojechaliśmy.Musiałam stracić poczucie czasu.Przeżył.Ja przeżyłam.Co za fantastyczny dzień!Strzeżonego Pan Bóg strzeże.I wiecie co? Mogłam z tymżyć.Dosłownie.Podeszliśmy do drzwi, ramię w ramię.Księżyc byłteraz tylko pasemkiem złota, chmury zniknęły, a niebopociemniało, choć pokrywały je setki świetlnychpunkcików.Zauważyłam zaskoczona, że Justin przygląda sięuważnie krzewom, samochodom i drzewom, kiedyzbliżaliśmy się do ganku.Ja robiłam to samo.Potknął się na stopniu, wyprostował i warknął: Cole. Co? Gdzie?Dostrzegłam go sekundę pózniej.Stał na ganku,opierając się o ceglaną ścianę obok drzwi w blaskuzewnętrznej lampy.Wysunął szczękę, kiedy zauważyłJustina.Nie zaszczycił mnie nawet spojrzeniem, cały czaspatrzył gniewnie na mojego towarzysza.Czekał na mnie? Z kimś takim postanowiłaś przyjść? spytał Cole,nie kryjąc obrzydzenia. Od razu wie, kto jest dobry odparł sztywnoJustin.Wargi, które całowałam, wysunęły się ironicznie. Muszę pogadać z Ali.Sam. Nie ma mowy, żebym cię z nią zostawił.Nie jesteśkimś, kto& Nim Justin zdążył dokończyć zdanie, Colebył już przy nim. Jeśli nie wejdziesz do środka, to połkniesz własnezęby.Wiesz, że mogę ci to załatwić.Już raz to zrobiłem. Dosyć! Stanęłam między nimi i rozdzieliłam ichczym prędzej, odpychając jednego od drugiego.Colewciąż na mnie nie patrzył. Mówię poważnie, dosyć.Najwidoczniej mieli ze sobą na pieńku, ale popsućzabawę, zanim się jeszcze rozpoczęła, to była grubaprzesada. Może Ali sama zdecyduje? spytał Justin z nutązarozumiałości, a ja zazgrzytałam z irytacji zębami. Czekałem na ciebie z konkretnego powodu, Ali warknął Cole. Domyślasz się, co to takiego. Ja& Mogłam doznać wizji, jak sobieuświadomiłam.Było to moje pierwsze spotkanie zCole em tego dnia.%7ładne z nas nie wiedziało, co mogłoby się stać,gdyby nasze spojrzenia się spotkały. Zobaczymy się w środku zwróciłam się doJustina.Skierował na mnie wzrok i czuł się wyrazniezraniony. Mówiłaś, że się z nim nie spotykasz. Nie spotykam się. W każdym razie jeszcze nie.Jest moim przyjacielem.Tak jakby. Jego przyjaciele umierają.Tak, ale Justin nie miał pojęcia dlaczego. Dobra.Nieważne rzucił opryskliwie, a ja sobieuświadomiłam, że zapewne utracę jego przyjazń raczejprędzej niż pózniej [ Pobierz całość w formacie PDF ]