[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wpółcicho ozwała się paniDoliwowa: Państwo wiedzą o wypadku pana Seweryna?Maria zadrżała, ale niżej jeszcze głowę spuściła, ciotka poruszyła się żywo. Cóż się stało? O, ja to zawsze prorokowałam dodała sąsiadka skutek tych częstychodwiedzin u hrabiego nadszedł, to było nieuchronne.Ostatnią razą mówiła państwo wiedzą, co się wydarzyło z panną Teklą? wszyscy milczeli. Teraz to coś gorszego.Pokazuje się ze wszystkiego, że Seweryn wpadł woko Niemce.Hrabia, zazdrośny, zrobił jej scenę, a ona wprost uciekła doTarnoboru!Hasling śmiał się. Czego się pan śmieje? spytała serio pani Doliwowa. Kończęopowiadanie.Zaledwie umknęła, pogoń za nią.Nadjeżdża rotmistrz, wyrzucana oczy pannie Tekli jej postępowanie.ta zmięszana już się decyduje wracaćdo Zliwina, ale pan Seweryn nie dozwala, opiera się, kłóci i siłą odpierarotmistrza.Słowem, piękna Niemeczka mu została. Cha! cha! cha! zaśmiał się Hasling. Czego się pan śmieje?. A! a! bo to ktoś pani niepoczciwą bajkę splótł. Proszę pana zaczerwieniona odezwała się sąsiadka to jestimpertynencja. %7ładna impertencja, mościa dobrodziejko, bo to wszystko bajka. Jak pan to śmiesz mówić? Zmiem, bo na połowę oczyma moimi patrzałem, a połowę z ustnajinteresowańszych, bo od hrabiego słyszałem. Pan byłeś u niego? Za interesem; ale taki był poruszony, że wszystkim opowiadał, kto chciałsłuchać. Więc nie tak było? spytała Scholastyka. Całkiem przeciwnie.Hrabia pogniewał się na swoją Niemkę, ta dumna i zła zdomu, jak stała, uciekła, sama nie wiedząc, dokąd bieży.Na wpół drogi spotkałją płaczącą pod drzewem jadący konno Seweryn Kotlina.Zaczęła przed nim naswój los narzekać, że się nie miała gdzie podziać.Co było robić? hę? musiał jejpowiedzieć: Jedz pani do Tarnoboru, ale żeby ludzie nie brali na języki, japrzeniosę się do Glinek.Cóż się tedy dzieje? Hrabia wysyła za nią rotmistrza,ten goni i dogania aż w Tarnoborze.Ale panna Tekla nie chce jechać i łaje.Wiła, nie w ciemię go bito, myśląc, że pannie chce się być zmuszoną, powiada: Ja gwałtem cię wezmę.Ona na to: Nikt mnie gwałtem nie zmusi, bo jestempod opieką pana Seweryna, a pan Seweryn potwierdza.A co było robić?Doliwowa złośliwie się uśmiechnęła. Pan Wiła odjechał z kwitkiem, a Seweryn w jego przytomności, zawsze żebyludzie nic nie gadali, ruszył do Glinek.Ot, jak było. Znać, że pan Seweryn ma w panu gorliwego przyjaciela i obrońcę.winszujęmu, ale ludzie inaczej to opowiadają. Ludzie, pani dobrodziejko, opowiadają, jak im z tym lepiej, wygodniej.Konwulsyjnym ruchem rąk szarpnęła jejmość chustkę na sobie, zżymnęła się isiadła dalej na kanapie. A więc nam zapewne powie i dalszy ciąg historii? Niewiele, bo nic nowego nie zaszło.Hrabia parlamentuje; panna Teklagniewa się niby jeszcze i siedzi w Tarnoborze, Seweryn w Glinkach ciągle.Maria podniosła rozjaśnione oczy i wejrzenie jej, weselsze nieco, spotkało się zciotki umyślnie posłanym wzrokiem.Scholastyka mówiła jej: A widzisz.Ona odpowiadała: Daj Boże!Nie potrzebujem mówić, że Doliwowa skwaśniała, schmurniała i kilka tylkosłów odezwała się w czasie bytności Haslinga; widocznie starała się goprzesiedzieć.Nareszcie podniósł się i wziął za czapkę, myśląc żegnać.Ciociaprzez wdzięczność, że zaprzeczył opowiadaniu Doliwowej, pożegnała go takgrzecznie, tak uprzejmie, że w istocie staremu mogła się głowa zawrócić, asąsiadka burzyła się z gniewu.Maria uśmiechnęła mu się także słodziuchno i niewiedząc, jak zapłacić za trochę nadziei, prosiła, aby się córkom kłaniał iprzywiózł je kiedy do Górowa.Hasling śpiewał mazurka, siadając na bryczkę, tak był szczęśliwy.Ale Doliwowa została.Długo, długo milczała, gryzła usta, ruszała się, miętosiła, aż nareszcie wznowiła opowiadanie, popierając je dowodami.Nikt nie słuchał! A to tak! zawołała w duchu jejmość rozumiem! Sewerynek wam wgłowie, ale my go zajezdzim.I szybko pożegnała, spiesząc do Pokotyłowszczyzny.Jegomość siedział na ganku z fajką, gdy żona wracała, poznał zły humor ipospieszył drzwiczki otworzyć.Milcząca wysiadła i weszła do pokoju.Tu rzucając kapelusz na kanapę, rzuciłaokiem dumnie. Gdzie Teodor? Co tobie, maszerciu? Co mi? co mi? słyszysz, że pytam o Teodora? Todziunio na polowaniu.ale po niego posłać można. Nie potrzeba. Gdybyś mi powiedziała przynajmniej, co się stało? Tobie! alboż masz głowę do czego innego jak do fajki i kabały? Maszercia w złym humorze? pokornie rzekł mąż [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Wpółcicho ozwała się paniDoliwowa: Państwo wiedzą o wypadku pana Seweryna?Maria zadrżała, ale niżej jeszcze głowę spuściła, ciotka poruszyła się żywo. Cóż się stało? O, ja to zawsze prorokowałam dodała sąsiadka skutek tych częstychodwiedzin u hrabiego nadszedł, to było nieuchronne.Ostatnią razą mówiła państwo wiedzą, co się wydarzyło z panną Teklą? wszyscy milczeli. Teraz to coś gorszego.Pokazuje się ze wszystkiego, że Seweryn wpadł woko Niemce.Hrabia, zazdrośny, zrobił jej scenę, a ona wprost uciekła doTarnoboru!Hasling śmiał się. Czego się pan śmieje? spytała serio pani Doliwowa. Kończęopowiadanie.Zaledwie umknęła, pogoń za nią.Nadjeżdża rotmistrz, wyrzucana oczy pannie Tekli jej postępowanie.ta zmięszana już się decyduje wracaćdo Zliwina, ale pan Seweryn nie dozwala, opiera się, kłóci i siłą odpierarotmistrza.Słowem, piękna Niemeczka mu została. Cha! cha! cha! zaśmiał się Hasling. Czego się pan śmieje?. A! a! bo to ktoś pani niepoczciwą bajkę splótł. Proszę pana zaczerwieniona odezwała się sąsiadka to jestimpertynencja. %7ładna impertencja, mościa dobrodziejko, bo to wszystko bajka. Jak pan to śmiesz mówić? Zmiem, bo na połowę oczyma moimi patrzałem, a połowę z ustnajinteresowańszych, bo od hrabiego słyszałem. Pan byłeś u niego? Za interesem; ale taki był poruszony, że wszystkim opowiadał, kto chciałsłuchać. Więc nie tak było? spytała Scholastyka. Całkiem przeciwnie.Hrabia pogniewał się na swoją Niemkę, ta dumna i zła zdomu, jak stała, uciekła, sama nie wiedząc, dokąd bieży.Na wpół drogi spotkałją płaczącą pod drzewem jadący konno Seweryn Kotlina.Zaczęła przed nim naswój los narzekać, że się nie miała gdzie podziać.Co było robić? hę? musiał jejpowiedzieć: Jedz pani do Tarnoboru, ale żeby ludzie nie brali na języki, japrzeniosę się do Glinek.Cóż się tedy dzieje? Hrabia wysyła za nią rotmistrza,ten goni i dogania aż w Tarnoborze.Ale panna Tekla nie chce jechać i łaje.Wiła, nie w ciemię go bito, myśląc, że pannie chce się być zmuszoną, powiada: Ja gwałtem cię wezmę.Ona na to: Nikt mnie gwałtem nie zmusi, bo jestempod opieką pana Seweryna, a pan Seweryn potwierdza.A co było robić?Doliwowa złośliwie się uśmiechnęła. Pan Wiła odjechał z kwitkiem, a Seweryn w jego przytomności, zawsze żebyludzie nic nie gadali, ruszył do Glinek.Ot, jak było. Znać, że pan Seweryn ma w panu gorliwego przyjaciela i obrońcę.winszujęmu, ale ludzie inaczej to opowiadają. Ludzie, pani dobrodziejko, opowiadają, jak im z tym lepiej, wygodniej.Konwulsyjnym ruchem rąk szarpnęła jejmość chustkę na sobie, zżymnęła się isiadła dalej na kanapie. A więc nam zapewne powie i dalszy ciąg historii? Niewiele, bo nic nowego nie zaszło.Hrabia parlamentuje; panna Teklagniewa się niby jeszcze i siedzi w Tarnoborze, Seweryn w Glinkach ciągle.Maria podniosła rozjaśnione oczy i wejrzenie jej, weselsze nieco, spotkało się zciotki umyślnie posłanym wzrokiem.Scholastyka mówiła jej: A widzisz.Ona odpowiadała: Daj Boże!Nie potrzebujem mówić, że Doliwowa skwaśniała, schmurniała i kilka tylkosłów odezwała się w czasie bytności Haslinga; widocznie starała się goprzesiedzieć.Nareszcie podniósł się i wziął za czapkę, myśląc żegnać.Ciociaprzez wdzięczność, że zaprzeczył opowiadaniu Doliwowej, pożegnała go takgrzecznie, tak uprzejmie, że w istocie staremu mogła się głowa zawrócić, asąsiadka burzyła się z gniewu.Maria uśmiechnęła mu się także słodziuchno i niewiedząc, jak zapłacić za trochę nadziei, prosiła, aby się córkom kłaniał iprzywiózł je kiedy do Górowa.Hasling śpiewał mazurka, siadając na bryczkę, tak był szczęśliwy.Ale Doliwowa została.Długo, długo milczała, gryzła usta, ruszała się, miętosiła, aż nareszcie wznowiła opowiadanie, popierając je dowodami.Nikt nie słuchał! A to tak! zawołała w duchu jejmość rozumiem! Sewerynek wam wgłowie, ale my go zajezdzim.I szybko pożegnała, spiesząc do Pokotyłowszczyzny.Jegomość siedział na ganku z fajką, gdy żona wracała, poznał zły humor ipospieszył drzwiczki otworzyć.Milcząca wysiadła i weszła do pokoju.Tu rzucając kapelusz na kanapę, rzuciłaokiem dumnie. Gdzie Teodor? Co tobie, maszerciu? Co mi? co mi? słyszysz, że pytam o Teodora? Todziunio na polowaniu.ale po niego posłać można. Nie potrzeba. Gdybyś mi powiedziała przynajmniej, co się stało? Tobie! alboż masz głowę do czego innego jak do fajki i kabały? Maszercia w złym humorze? pokornie rzekł mąż [ Pobierz całość w formacie PDF ]