X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czy to nie ekscytujące?McDunn nie uważał, żeby małżeństwo z piekarzem z Christchurchbyło szczególnie fascynujące, powstrzymał się jednak od komentarza.Za�miast tego zaczął się rozglądać za dobrym miejscem na odpoczynek.Niemusieli się spieszyć.Gdyby znalazł odpowiednie miejsce, mógłby wyprząckonie na dwie godziny i pozwolić im się popaść.Ale nagle wydarzyło się coś niespodziewanego.Właśnie minęli zakręt, zaktórym ukazał im się widok na małe jezioro oraz rodzaj blokady.W poprzekdrogi leżał pień drzewa, a obok czuwali maoryscy wojownicy.Wyglądali bar�dzo groznie.Całe twarze mieli pokryte tatuażami i malunkami, ich nagie torsybłyszczały, a biodra okrywały przepaski, które sięgały im do kolan.Byli uzbro�jeni we włócznie, które unieśli teraz w groznym geście na widok McDunna.580  Dziewczęta, przeczołgajcie się na tył wozu!  krzyknął woznica doMary i Laurie, starając się ich dodatkowo nie przestraszyć.A potem się zatrzymał. Czego ty chcieć w Kiward Station?  zapytał groznym tonem jedenz maoryskich wojowników.McDunn wzruszył ramionami. A to nie jest droga do Haldon? Jadę z towarami do Queenstown. Ty kłamać!  zarzucił mu wojownik. To droga do Kiward Station,nie do Wakatipu.Ty jedzenie dla Wardenów!McDunn przewrócił oczami, wykazując spore opanowanie. Z pewnością nie jestem jedzeniem dla Wardenów, kimkolwiek oni są.Nawet na wozie nie mam żadnej żywności, tylko damską bieliznę. Damską.?  Wojownik zmarszczył czoło. Ty pokazać!Szybko wskoczył na kozioł i zerwał plandekę.Mary i Laurie pisnęłyz przerażenia.Pozostali wojownicy zaczęli pokrzykiwać z uznaniem. Powoli, powoli!  skarcił go McDunn. Wszystko pan zniszczy!Chętnie pokażę, co mam na wozie, ale.Wojownik w tym czasie wyciągnął nóż i gwałtownym ruchem odciąłwiązania plandeki.Ku uciesze swoich kompanów odsłonił towar oraz bliz�niaczki, które pojękując ze strachu, tuliły się do siebie.Teraz McDunn poważnie się zaniepokoił.Na wozie nie było na szczęś�cie ani broni, ani artykułów żelaznych, które mogłyby za broń posłużyć.On miał strzelbę, ale zanim złożyłby się do strzału, Maorysi dawno by gorozbroili.Nawet wyciągnięcie noża wydawało się zbyt ryzykowne.Poza tymci chłopcy wcale nie wyglądali na zawodowych rabusiów, tylko raczej napastuchów, którzy bawią się w wojnę.Na razie nie groziło im z ich stronyżadne niebezpieczeństwo.Pod warstwami bielizny, którą Maorys ku uciesze swoich pobratym�ców ściągał z wozu i chichocząc, przykładał sobie do piersi, znajdowały sięjednak bardziej kuszące towary.Jeśli wojownicy znajdą beczułki z najlepsząbrandy i spróbują jej na miejscu, może się zrobić gorąco.Tymczasem nawóz uwagę zwrócili też inni Maorysi.Najwidoczniej znajdowali się w pobli�żu maoryskiej wioski.W każdym razie podeszło do nich kilku podrostkówi starców, którzy w większości byli ubrani po europejsku i nie mieli tatu�aży.Jeden z nich właśnie wydobył spod stosu gorsetów skrzynkę najlepszegobeaujolais, stanowiącego osobiste zamówienie pana Rubena.581  Wy iść z nami!  powiedział surowym tonem jeden z przybyszów. To wino dla Wardenów.Ja być kamerdyner, ja znać! My was zaprowadzićdo nasz wódz! Tonga wiedzieć, co robić!McDunn nie był szczególnie zachwycony perspektywą bycia przedsta�wionym wielkiemu wodzowi.Nadal nie sądził, żeby groziło im niebezpie�czeństwo, ale jeśli skieruje teraz wóz do obozu buntowników, może spisaćładunek na straty, a być może także konie i sam wóz. Za mną!  rozkazał były kamerdyner i ruszył w drogę.McDunn rzu�tem oka ocenił otoczenie.Okolica była płaska, a w odległości kilkuset me�trów droga się rozwidlała.Prawdopodobnie zle skręcili.Najwyrazniej byłato prywatna droga, a Maorysi mieli zatarg z jej właścicielem.Fakt, że dojazddo Kiward Station wyglądał lepiej niż publiczna droga, zmylił McDunnai sprawił, że wybrał zły kierunek.Gdyby udało mu się teraz przedostać prostoprzez busz na lewo, na pewno znowu trafiłby na drogę do Haldon.Niestetymaoryski wojownik wciąż stał tuż przed nim, tym razem pozując z biusto�noszem na głowie i jedną nogą na kozle, a drugą we wnętrzu wozu. Jak sobie zrobisz krzywdę, to już twoja wina!  burknął McDunn,ruszając wozem.Chwilę trwało, zanim ciężkie konie rasy shire ruszyły, aleLeonard wiedział, że potem nabiorą tempa.Gdy konie zrobiły pierwszekroki, cmoknął na nie, jednocześnie ostro skręcając w lewo.Kłus wytrą�cił tańczącego z bielizną wojownika.Nie zdążył nawet unieść włóczni, gdyMcDunn zrzucił go z wozu.Laurie i Mary krzyknęły.Leonard miał tylkonadzieję, że Maorys nie wpadł pod koła wozu. Schowajcie się, dziewczęta! I trzymajcie się mocno!  krzyknął na tyłwozu, gdzie grad włóczni spadał właśnie na skrzynie z gorsetami.Cóż, fisz�biny powinny to wytrzymać.Oba konie już galopowały, a od tętentu ichkopyt aż drżała ziemia.Jezdzcowi nietrudno byłoby dogonić ciężki wóz, aleMcDunn z ulgą skonstatował, że nikt nie wyruszył w pościg. Wszystko w porządku, dziewczęta?  zawołał do Mary i Laurie, gdyjeszcze bardziej popędził konie, modląc się, żeby równy teren nagle się niezmienił.Konie pociągowe nie tak łatwo zatrzymać, a złamanie osi wozuto ostatnia rzecz, jakiej by sobie teraz życzył [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •  

    Drogi uĹźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.