[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.-Ty sukinsynu! - wykrztusił.- Wiedziałeś o wszystkim od początku i godziłeśsię na to.Ty draniu, ty skończony draniu! - ChwyciłAdama za koszulę i zacząłnim potrząsać.-Musiałem.Mam tylko Griffena.On i Skye mogliby dalej prowadzićMonarch's, a bez niej nie sposób.Koniec.- Adam nie był w stanie mówićdalej.- Co z Dorothy?- Ona była za miękka.Nawet gdybym wiedział, nie byłbym w stanie gopowstrzymać.- O czym ty mówisz? - Chance nagle zrozumiał i ogarnęło go przerażenie.-Boże, chcesz powiedzieć, że Griffen.ma coś wspólnego ze śmierciąDorothy?-Tak nie miało być! - krzyknąłAdam.- Nie dałem mu pozwolenia.Ona byłamoją siostrą, jedną z Monarchów.-A Claire? Na to też nie dałeś pozwolenia, czy może jednak dałeś? - Chancecały czas potrząsał starcem jak kukłą, nie panując zupełnie nad sobą.Zbytwiele usłyszał w ciągu tych kilku koszmarnych minut.- Ja nic o niej nie wiedziałem! Nic! - Adam zaczął łkać.- Gdzie oni teraz są, Adamie? Skye grozi niebezpieczeństwo.- On nie zrobi jej nic złego.Wiem na pewno, że nic się jej nie stanie.-Posłuchaj mnie uważnie.Griffen powiedział mi, że jeśli on nie będzie mógłmieć Skye, nikt inny jej nie dostanie.Mówił najpoważniej w świecie.Jestgotów na wszystko.Gdzie oni są? Muszę wiedzieć.-W Wisconsin - szepnąłAdam, teraz już zupełnie załamany.- W naszym domuw Horizon's End.- Ukrył twarz w dłoniach.- Gospodyni powie ci, jak tam dojechać.-Dzwoń na policję - zawołał Chance, biegnąc do drzwi.- Powiedz imwszystko.Ja jadę po Skye.ROZDZIAŁ OSIEMDZIESIĄTYJechali przez zaśnieżone, wyludnione Horizon's End.Skye chciała znaleźć sięjak najszybciej w letnim domu, z Adamem i panem Muu.ZachowanieGriffena coraz bardziej ją niepokoiło.-Wszystko ułożyło się doskonale, nie sądzisz? Griffen przerwał naglemilczenie.-Słucham?-Wszystko doskonale się ułożyło.Były, co prawda, drobne przeszkody, ale jeusunąłem.Wreszcie możemy być razem, a to jest najważniejsze.- Griffen westchnął.-Najgorzej było z Dorothy.Ona była taka słaba, a ja nienawidzę słabości.Ale itak bardzo ją kochałem.Szkoda, że musiała odejść.Musiała odejść? O czym on mówi? Skye wzdrygnęła się i przysunęła bliżejdrzwi samochodu.- Ojca nie było mi żal ani trochę.To było nawet zabawne.Taki żałosny fiut!Zasłużył sobie na śmierć.Griffen uśmiechnął się do Skye.- Czasamizaskakuję sam siebie.N a przykład z twoim mieszkaniem.To byłonaprawdę genialne posunięcie.- Genialne posunięcie - wyjąkała Skye, zbyt osłupiała i przerażona, byzatrzymywać się nad tym, co usłyszała o śmierci dwojga Monarchów.-Dlaczego?- Dlatego, że ja jestem właścicielem tego domu.Zapomniałaś?Zamknęła oczy.A więc jednak miała rację.Griffen bywał w mieszkaniu pod jej nieobecność.Ruszał jej rzeczy.Nic się jej nie przywidziało.Musiał też mieć klucz od bramy prowadzącej na dziedziniec.To on otruł Muu.Zacisnęła pięści w bezradnej wściekłości.Nie znała dotąd Griffena i nie miałapojęcia, że ma do czynienia z potworem.-Jesteśmy na miejscu - oznajmił pogodnym tonem.Dzięki Bogu, Adam będziewiedział, co robić.W jego obecności będzie bezpieczna.Tylko że Adam wcale na nich nie czekał.Dom był ciemny, pusty i martwy.-Mówiłeś, że Adam ma przyjechać tu przed nami- wykrztusiła, szczękając zębami.- Musiał widać zatrzymać się na chwilę u przyjaciół - powiedział Griffen,otwierając drzwi.Zaniosę torby na górę i zaraz rozpalę ogień na kominku.Ogrzejesz się.Kiedy po godzinie Adama nadal nie było, Griffen odegrał całeprzedstawienie.Zadzwonił na policję, sprawdzić, czy nie było jakiegośwypadku, zadzwonił na Astor Street i rozmawiał z gospodynią, wreszcie,zadowolony z siebie, zwrócił się do Skye:-Widzisz, jednak miałem rację.Musiał zatrzymać się u przyjaciół.Skye była pewna, że Griffen kłamie.Wiedziała, że Adam nie pojawi się i żeMuu nie jest z nim.Ten drań musiał zrobić coś z psem.Przyjeżdżając tutaj, popełniła strasznybłąd.Przypomniałasobie wszystko, co mówił Chance.Miał rację.Ostrzegał ją, a ona tozlekceważyła i dobrowolnienaraziła się na niebezpieczeństwo.-Dobrze się czujesz, kochanie? - zagadnął Griffen.- Dobrze, jestem tylko trochę zmęczona i zaczyna boleć mnie słowa.- Biedne dziecko.Połóż się na chwilę, odpocznij, a ja przygotuję coś dojedzenia.W holu na piętrze zauważyła telefon.Zadzwoni na policję, poprosi, żebykogoś przysłali.Uśmiechnęła się.- Rzeczywiście tak zrobię, Griffenie.Kiedy pomagał jej wstać, uderzył ją w nozdrza dziwny, przyprawiający ociarki zapach.Zapach śmierci.Musi dostać się do telefonu i wezwać pomoc.Dotarła na górę, obejrzała się zasiebie, podniosła słuchawkę.Nie ma sygnału.Nacisnęła kilka razy na widełki.Nic, głucha cisza.A więc Griffen nigdzie nie dzwonił.Planował cośstrasznego.Zabije ją.Dopiero teraz dotarło do niej, w jak wielkim jest niebezpieczeństwie.Wcześniej była zdenerwowana i przerażona, ale pewna, że Griffen nie zrobijej nic złego.Teraz była przekonana, że może stać się najgorsze.Myśl, Skye, myśl, co robić.Rozejrzała się dookoła, szukając sposobu wydostania się z pułapki.Okno!Pobiegła w jego stronę i wyjrzała na zewnątrz.Mogłaby skoczyć.Wylądujebezpiecznie w puszystej, grubej warstwie śniegu.Płaszcz Griffena! Kluczyki do samochodu!Nie znalazła ich.Trudno, będzie musiała uciekać pieszo.Kiedy tu jechali,miasteczko sprawiało wrażenie całkowicie wyludnionego, ale dosuzegła Jakiśotwarty bar i czynną stację benzynową.Znajdzie kogoś, kto jej pomoze.Musi tylko ciepło się ubrać.Na szczęście Griffen zapakował jej dżinsy, grubygolf i wełniane skarpety.Było też pudełko z rękawiczkami.Sama wrzuciła jedo torby przed wyjazdem.Rozerwała papier i uniosła wieczko.Dziwne, pomyślała.Zamiast rękawiczekwłożono do paczki jakiś woreczek.Otworzyła go i wysypała zawartość nadłoń.Wpatrywała się bez ruchu w roziskrzone szafiry, rubiny i diamenty.Siedzi na podłodze, matka pakuje walizki.Wie, że mama jest bardzozdenerwowana.Zaraz pojadą na wycieczkę.Tylko we dwie.Mama mówi, żena wycieczce będzie bardzo fajnie.Skye podkrada się do walizki mamy.Wśrodku jest śliczny czarny woreczek z wyhaftowaną na nim srebrem literą"M"."M" jak Monarch.Otwiera woreczek i wysypują się z niego drogie kamienie, tocząc się po podłodze.- Mamusiu, zobacz, jakie śliczne kamyki! Mama odwraca się i krzyczy:- Grace! Niegrzeczna dziewczynka.A potem do pokoju wpada stary pan, a mama rzuca się na niego.A potemwszędzie jest pełno krwi.Skye płacze i tylko piękny anioł uśmiecha się do niej łagodnie.Krzyknęła przerażona i zaniosła się histerycznym śmiechem.Anioł! Starydom na Astor Street! "M" jak Monarch.Dlaczego wcześniej nic sobie nie skojarzyła, niczego nie dostrzegła?Podświadomość usiłowała ją ostrzec, dawała sygnały.Jej bóle głowy, uczucieklaustrofobii, ciągły niepokój.Oraz reakcja na Griffena, kiedy się z niąkochał.Griffen.Wielki Boże; Griffen!Jest jej bratem, potworem z koszmarnych snów.Prześladował ją, nieodstępował na krok.Przychodził do jej łóżeczka.Jeszcze teraz pamięta jego oddech i ciężar jego ciała na sobie.To dlatego matka uciekła z nią z Chicago.A ten łajdak jednak ją znalazł polatach.Spojrzenia, które wymieniał z dziadkiem."Witaj w domu, Skye, kochanie"."Należysz teraz do rodziny, Skye, kochanie"."Nigdy już nas nie opuścisz"."Masz dar"."Musisz zająć miejsce Dorothy".Brat i siostra, doskonały duet.Wiedzieli o wszystkim.Byli nienormalni, chorzy, ale sam Griffen okazał się ludzkim monstrum [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •