[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Eliza spłonęła rumieńcem.Na ten widok Heather uniosła brwi, poprzestała wszakże naporozumiewawczym uśmiechu i także się podniosła.- Angelica ma rację, zostawimy cię teraz.Obiecaj jednak, że zwróciszsię do nas, jeśli będzie ci potrzebna jakakolwiek pomoc.Eliza wstała, czując, jak ogarnia ją wzruszenie.Mocno uściskała siostry.- Dziękuję.Odwzajemniły uścisk, a potem odstąpiły.Zwracając się ku drzwiom, Heather pogroziła jej palcem.- Ale pamiętaj, to nam pierwszym masz przekazać wiadomość, kiedytylko ty i Jeremy dojdziecie do porozumienia.- Jak najbardziej.- Angelica odwróciła się od drzwi.- Wykluczone, żebylady O.dowiedziała się przed nami.- Niech Bóg broni! - roześmiała się Eliza.Z uśmiechem odprowadziła wzrokiem siostry.Ten uśmiech, ciepło,jakim napełniła ją ich milcząca aprobata, towarzyszyły jej nadal, kiedyprzeszła do nakrytego kapą łóżka, położyła się i zamknęła oczy.Nie była tą samą osobą co wcześniej, lecz nie ustaliła jeszcze, kim jestteraz.To prawda, niemniej z każdą upływającą minutą ów obraz siebiesamej nabierał ostrości.„Znalazła swego bohatera.uczucie z wzajemnością".Angelica miałazwyczaj trafiania w sedno.Eliza poszukiwała swego bohatera całymi latami i wiedziała, głęboko wsercu, że odnalazła go w Jeremym.Należał do niej, a ona do niego, i choć nie potrafiła wytłumaczyć, jak dotego doszło, ów fakt bez wątpienia subtelnie ją odmienił.Inaczej teraz nasiebie patrzyła, inaczej siebie odbierała.Ich ucieczka, wzajemne interak-cje - wszystkie te sposoby, na jakie się łączyli, dzielili, wymienialifragmentami siebie samych - przeformowały Elizę, przekształciły ją wkobietę.o wiele silniejszą i bardziej zdecydowaną niż tamta dawnamłoda dama.I nie było już od tego odwrotu, mogła tylko przeć naprzód.W ichwspólną przyszłość.Przyszłość podyktowaną konwenansami.lecz niemusieli od razu pozwalać, by im narzucano, jak ma wyglądać istota ichzwiązku.Jeremy wykazał się dalekowzrocznością, kiedy zasugerował, byszczegóły pozostawili na później, na chwilę, która właśnie nadeszła,dzięki temu bowiem ujrzeli, co może stać się ich udziałem.Elizanabierała wszakże coraz większego przekonania, że będzie potrzebowałanowo odkrytej w sobie odwagi, aby zabezpieczyć tę upragnionąprzyszłość.Wiedziała, czego chce, z pewnością, której wcześniej nie znała.Dotychczas rzadko, jeśli w ogóle kiedykolwiek, czuła tak niewzruszonądeterminację.Rzadko czuła się do tego stopnia osobą z rodu Cyn-sterów, prawdęmówiąc.Zajrzała w głąb swego umysłu i nie znalazła tam ani cienia wątpliwości.Pragnęła przenieść na obecną płaszczyznę partnerstwo, jakie rozwinęłosię między nią a Jeremym w trakcie szaleńczej ucieczki przez obcy imświat.Chciała osadzić tamtą bliskość, współdziałanie, wzajemnezaufanie tutaj, w ich zwykłym świecie, wmurować je w ich związek i nazawsze zabezpieczyć.Tego właśnie pragnęła - wiedziała, jakiego rodzaju małżeństwo możestać się ich udziałem, i zamierzała walczyć o nie z całym zdecydowaniem.Pytanie brzmiało, po pierwsze, jak?Jak dokonać owego przeniesienia z życia uciekinierów na życieszlachetnie urodzonych?I drugie, nawet bardziej zasadnicze pytanie: czy teraz, kiedy wrócili nałono społeczeństwa, znaleźli się znów pod presją konwenansów, Jeremyją wesprze? Więcej, czy podobnie jak ona gotów był walczyć o związek,który, jak to odkryli, leżał w zasięgu ich możliwości?Te dwa pytania krążyły w umyśle Elizy, aż wreszcie zasnęła.***- Co ten przeklęty człowiek próbował osiągnąć? - Diabeł zwrócił się zpytaniem do ogółu zebranych, ale nie doczekał się odpowiedzi.Mówiąc o „przeklętym człowieku", miał na myśli, oczywiście, zmarłegolairda.Mężczyźni czmychnęli do biblioteki Royce'a, gdzie zajęli rozmaitefotele bądź oparli się plecami o regały.Sam gospodarz przechadzał sięwytrwale pod dużymi oknami.- Przypuszczalnie zyskamy na ten temat pewne wyobrażenie, kiedy jużpoznamy jego tożsamość - odezwał się wreszcie Royce.- To ostatniezostawcie Hamishowi i mnie.Hamish ruszy śladem jeźdźców i ustali,komu przekazali zwłoki, a wtedy ja się tam udam, nie wyjawiającpowodów mojego zainteresowania.Ciała znaleziono na tyle blisko moichziem, by moje dociekania nie wydały się nikomu szczególnie niezwykłe.Jeśli ten człowiek istotnie był arystokratą z wyżyn, o sprawie zrobi sięgłośno.Nie ma mowy, żeby śmierć kogoś takiego przeszła niezauważona.Takim czy innym sposobem go wytropimy.- Nie rozumiem jednak - powiedział lord Martin Cynster, ojciec Elizy -dlaczego laird walczył ze Scrope'em, skoro ten, jak wszystko na towskazuje, był jego pomagierem, a w dodatku w tamtym momencieosaczył Jeremy'ego i Elizę.- Lord Martin rozłożył ręce.- Zorganizowałporwanie jedynie po to, by pozwolić Elizie uciec? Więcej, osobiścieumożliwić jej ucieczkę? Nie widzę w tym sensu.Jeremy nie przerywał, kiedy padały kolejne argumenty, teraz jednakporuszył się w fotelu.- Rozmyślałem nad tym - rzekł [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •