[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jednakowoż szczęka wciąż może kłapnąć jak stalowy potrzask, szponiaste dłonieumiejętnie aplikują truciznę do strzały, a oczy tak naprawdę nie są potrzebne, ponieważ znainne sposoby postrzegania świata, tak że najdzielniejszy wojownik zadrży, jeśli długo będziespoglądała w jej stronę. Eksperci przy drugim stoliku jacyś dzisiaj milczący!  zawołał ze śmiechem Gunnison. Gra ich całkowicie pochłonęła.Wszystkie trzy czarownice niestrudzenie wypychały mężów na najwyższy szczebelplemiennej drabiny.W cieniu pod drzwiami stał kot i patrzył z ciekawością, jakby i on rozważał podobnąmożliwość.Tylko Tansy nie pasowała do tego obrazka.Norman umiał wyobrazić sobie pewnezmiany fizyczne, takie jak poskręcane włosy, duże pierścienie w uszach czy malowane wzoryna czole, ale nie mógł wpasować jej w to samo plemię.Jawiła mu się w wyobrazni jako ktośobcy  branka, którą prymitywna społeczność obserwuje z wrogością i podejrzliwością.Albojako córa plemienia, która jakimś oburzającym czynem naraziła się wszystkim kobietom.Kapłanka łamiąca odwieczne tabu.Czarownica wyrzekająca się czarów.Nagle jego spojrzenie spoczęło na kartce z wynikami.Evelyn Sawtelle bazgrała jakieśpostacie z kresek, gdy pani Carr deliberowała, czym wyjść.Pierwszy był człowieczek zuniesionymi ramionami i trzema lub czterema kółkami nad głową, jakby nimi żonglował.Potem królowa, rozpoznawalna po koronie i rąbku sukni.Potem wieżyczka.Następnieodwrócona litera  L z wiszącym ludzikiem: szubienica.Na końcu niezidentyfikowany wehikuł, prostokąt na dwóch kołach, najeżdżający na kogoś, kto wyciąga ręce ze strachem.Po prostu pięć rysuneczków.Wiedział jednak, że cztery z nich łączą się z jakimiśdziwnymi wspomnieniami, zagrzebanymi głęboko w pamięci.Oświeciło go jedno spojrzeniena odsłonięte karty dziadka.Jego dziwne wspomnienia wiązały się wszakże z odległą historią kart  z czasami, gdycała talia była przesiąknięta magią, gdy pomiędzy waletem i damą funkcjonował jezdziec, ado kolorów zaliczały się miecze, buławy, kielichy i denary.I gdy w talii znajdowały siędwadzieścia dwie kluczowe karty, służące do wróżenia, z których do dziś zachował się tylkogłupiec, przekształcony w jokera.Ale że Evelyn Sawtelle miała pojęcie na tak abstrakcyjny temat jak karty do tarota? Takduże pojęcie, że je sobie rysowała? Ta głupia, pretensjonalna tradycjonalistka.Niesłychane.A jednak żongler, cesarzowa, wieża i wisielec zawierały się w talii tarota.Tylko piąte wyobrażenie, człowiek i pojazd, nijak mu nie pasowało.Samochódciężarowy? %7łyjąca dotąd w zaślepieniu, przestraszona ofiara na sekundy przed śmiercią podkołami mocarnego, rozpędzonego idola? I kolejny dowód na rozległą ezoteryczną wiedzętępej Evelyn?Wtem doznał olśnienia.On i ciężarówka.Wielka, potężna ciężarówka.Oto coprzedstawiał ostatni rysunek.Tak, tylko skąd wiedziała, czego on się boi od dziecka?Wlepił w nią spojrzenie.Zabazgrała rysunki i spojrzała na niego poważnie.Pani Gunnison pochyliła się, ruszając ustami, jakby liczyła swoje lewy.Pani Carr z uśmiechem wyłożyła kartę.Wzburzony wiatr znów porykiwał jak wcześniejtego wieczoru.Norman skupił na sobie uwagę kobiet świszczącym chichotem.Ale bałwan ze mnie,pomyślał.Boję się czarów, a przecież Evelyn rysowała tylko dziecko bawiące się piłeczką dziecko, którego mieć nie mogła.Królowa to ona sama.Wieża: mężowskie stanowiskokierownika wydziału socjologii bądz jakaś inna, jeszcze znamienitsza funkcja.Wisielec:impotencja Herveya (ale pomysł!).Wystraszony człowiek i ciężarówka: Hervey zdruzgotany iprzerażony jej apetytem na seks.Znowu zachichotał, na co trzy kobiety zmarszczyły czoła.Spoglądał na nie z zagadkowąminą.A jednak.czemu nie?  ciągnął w duchu swoje poprzednie rozmyślania, choć wweselszym tonie.Trzy czarownice posługują się magią jak do niedawna Tansy, popychającdo przodu kariery swoje i swoich mężusiów.Wykorzystują specjalistyczną wiedzę mężów, bynadać magii nowocześniejszą formę.Podejrzliwe i zatrwożone, ponieważ Tansy zerwała zczarami.Boją się, że poznała tajniki potężniejszej odmiany magii i planuje kolejneposunięcie. I Tansy, nieoczekiwanie bezbronna, być może nieświadoma zmiany w ich nastawieniu,bo uciekłszy od magii, zatraciła wrażliwość w sferze nadprzyrodzonej, swoją  kobiecąintuicję.A gdyby tak pójść krok dalej? Może wszystkie kobiety są takie same? Stoją na strażyodwiecznych ludzkich zwyczajów i tradycji, łącznie ze sztuką czarnoksięską.Ukryte zakulisami, za pomocą czarów wspierają mężów w ich walkach.Wszystko utrzymują wtajemnicy, a jeśli przypadkiem zostaną zdemaskowane, zasłaniają się wygodną wymówką: ot,kobieca skłonność do wiary w zabobony.Połowa ludzkości praktykowałaby czary.Czemu nie? Twoja kolej, Norman  odezwała się Evelyn słodkim głosem. Znać, że coś panu chodzi po głowie  rzekła pani Gunnison. Jak tam ci się wiedzie, Norman?  zawołał jej mąż. Onieśmiela cię towarzystwokobiet?Onieśmiela? Gwałtownie oprzytomniał.Prawie im się udało.A wszystko dlatego, żeludzka wyobraznia to nader zawodne narzędzie, coś jakby gumowa linijka.No dobrze.Jeśliwyrzuci króla, wyrobi damę w ręce pani Gunnison, która z kolei będzie mogła ściągnąć piki.Kiedy pani Carr rzucała asa, Norman przyuważył nikły, tajemniczy uśmieszek na jejpomarszczonych ustach.Po tej partii Tansy podała przekąski.Norman udał się za nią do kuchni. Widziałeś, jak na ciebie patrzyła?  szepnęła wesoło. Czasem mam wrażenie, że taflądra cię kocha.Zaśmiał się. Mówisz o Evelyn? No coś ty.O pani Carr.W duchu czuje się wystrzałową dziewczyną.Nie zwróciłeśuwagi, jak patrzy na studentów z żalem, że nie mogą zobaczyć jej piękna?Przypomniało mu się, że właśnie rano o tym myślał.A Tansy mówiła dalej: Zauważyłam też, co mi wcale nie schlebia, że czasem w ten sposób patrzy na mnie.Ażmi ciarki chodzą po skórze.Pokiwał głową. Myślisz o złej. Urwał. Tak, o złej czarownicy z Królewny Znieżki.A teraz biegnij z powrotem, bo jak nie,wparują tu wszyscy na raz, by przypomnieć, że wykładowca z Hempnella nie powinienprzesiadywać w kuchni.Kiedy wrócił do salonu, toczyła się zwyczajna rozmowa o pracy. Spotkałem dzisiaj Pollarda  oznajmił Gunnison, wykrajając sobie kawałekczekoladowego torcika. Powiedział, że jutro rano ma spotkanie z zarządem.Między innymi będzie mowa o stanowisku kierownika wydziału socjologii.Hervey Sawtelle zakrztusił się kruszyną ciasta i omal nie przewrócił filiżanki kakao.Norman dostrzegł skierowany na siebie mściwy wzrok Evelyn.Zmieniła szybko wyraz twarzy i mruknęła: O, ciekawe.Uśmiechnął się.Był to całkiem zrozumiały rodzaj nienawiści, którego nie należałowiązać z czarami.Idąc do kuchni po szklankę wody dla pani Carr, napotkał wychodzącą z sypialni paniąGunnison.Do swej przepastnej torebki wsuwała oprawiony w skórę zeszyt.Przypomniał musię pamiętnik Tansy.Pewnie chowała zwykłą książkę adresową.Z tyłu wynurzył się kot i z dumnym posykiwaniem ominął jej nogi. Brzydzę się kotami  oświadczyła chłodno pani Gunnison i odeszła do salonu.Profesor Carr zakończył przygotowania do ostatniego robra.Przy jednym stole mielisiedzieć mężczyzni, przy drugim kobiety. Barbarzyński układ. Tansy mrugnęła okiem. Na pewno pan uważa, że nie umiemygrać w brydża. Wręcz przeciwnie, moja droga  odparł Carr poważnym tonem. Choć przyznaję, żeniekiedy wolę grać z facetami [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •