[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ma zadrapania na twarzy i poorane go krwi palce, ale jej uśmiech udziela sięwszystkim.I on ją porównywał z Marguerite? Chyba zgłupiał.- Niech je pani wezmie.To bardzo smaczne ryby.- Naprawdę?Przytaknął.132RLT- Zwietnie, bo mam sporą rodzinę do wykarmienia. Promieniała,przygarniając koszyk. Bardzo dziękuję.- Uratowała mi pani syna.- A pan dał mi ryby. Pocałowała go w policzek. O, Mickey jużgotowy do odjazdu.Teraz doktor Riley obejrzy panu nogę i pana teżzapakuje do karetki.Aha, i niech pan łowi z dala od brzegu.- Od teraz będę kupował rybę z frytkami tylko w sklepie mruknął, ale oczy mu się śmiały.Uśmiech zagościł na wszystkich twarzach.Wszyscy słyszeli tę wymianę zdań.Nawet Mickey.- I będziemy jedli kupne frytki? zapytał nieśmiało.Na pokładzie śmigłowca Peppa przez cały czas trzymała na kolanachkoszyk z rybami.A Riley.Czuł, że zniknął pancerz, w którym schronił się lata temu, by nikt doniego się nie zbliżył, by nikogo nie potrzebować.Peppa mogła utonąć.Peppa wiezie ryby, żeby nakarmić swoją rodzinę,to znaczy Amy, Jasona, małą Riley, Lucy i Adama.Oraz jego? Tak, tegowieczoru także jego.Nie ma mowy, by z nich zrezygnował.Szli w stronę domu.Wezmą prysznic i się przebiorą.I musząporozmawiać, pomyślał, chociaż nie miał pojęcia, od czego zacząć.Co sięstało tam na skałach?Spuścił tę dziewczynę do szczeliny, nie wiedząc, czy przeżyją.Tylkotyle.Bo gdyby ocean.Nie mieli wyboru, bo alternatywą była śmierć chłopca.Był zmuszonypoprosić Peppę, by zaryzykowała własne życie, a ona z uśmiechem na toprzystała.Wyszła z tej akcji, paplając o rybach i o rodzinie.133RLTCzuł zdumiewającą lekkość, jakby się pozbył ciężaru, z którego nawetnie zdawał sobie sprawy.Szedł z koszykiem w ręce pogrążony w myślach,więc to Peppa pierwsza zobaczyła Amy wymachującą rękami na werandzie.- Prędzej! Mamy dziecko!134RLTROZDZIAA JEDENASTYLucy leżała na kanapie skulona jak ranne zwierzę.Jej jęk uzmysłowiłPeppie, że to pierwsze stadium porodu.- Jak często? zwróciła się do Amy.- Co dwie minuty.Ona nie chce jechać do szpitala, bo się boi.Uch,jak się cieszę, że już jesteście.- Amy jest super odezwał się przestraszony Adam, uśmiechającsię z zakłopotaniem. Wszystkimi dyryguje.- No co? Bo wiem, co trzeba robić.Peppa, rozbawiona, zerknęła na Rileya.I natychmiast spoważniała.Nigdy w życiu nie chciałaby, by wspierała ją osoba z taką miną.Strach jestzarazliwy.Jak on może mieć taką ponurą minę?!- Zabieramy cię do szpitala zwrócił się do córki, gdy skurczminął. Bez gadania.Zadzwonię do Louise.- Zaraz, a gdzie Cześć, Lucy, cieszę się, że cię widzę.Mamy dlaciebie ryby ? Aluzja do zagrożenia w ustach lekarza nie zrobi Lucydobrze.Ale Riley nie jest jej lekarzem, a ojcem.Może ten strach jestzrozumiały? Ktoś inny musi wziąć sprawę w swoje ręce.Lucy podniosła nanią wzrok.- Ryby? szepnęła.- Trzy piękne dorsze odrzekła Peppa zupełnie normalnym tonem. Złowiliśmy je z helikoptera, w pewnym sensie.Jak wy się tuzabawialiście, ale skoro już tu jesteśmy.dajmy rybom spokój, bo będziemymieli dziecko.135RLTZastanawiała się nad optymalnym rozwiązaniem.- Lucy, skarbie, dlaczego nie chcesz urodzić w szpitalu? To tylkodwie minuty stąd.- Nie pójdę do szpitala.Proszę, ja nie chcę.Tutaj jest jak wrodzinie.Przecież wy umiecie odebrać poród.Dlaczego nie mogę tu zostać? Lucy się rozpłakała. Ja się boję.ja chcę do domu.- Do Anglii przeraził się Adam. Nie da rady.- Nie chcę do szpitala.Tata mi pomoże.- Lucy, jestem twoim ojcem, więc nie mogę być twoim lekarzem.- Lucy wcale cię nie prosi, żebyś był lekarzem wtrąciła Peppa.Tak, jest jej ojcem, więc niech trzyma się tej roli.Ale Lucy potrzebujeprofesjonalisty.Czyli jej.- Jak wam wiadomo, jestem położną.Badając cię w środę, Louisenie stwierdziła problemów.Lucy, postanowiłaś urodzić tydzień przedterminem, ale nie ma powodu do niepokoju.Proponuję zawiadomić Louise,żeby w razie czego była w odwodzie, a my będziemy cię wspierać.Ale jeślitobie lub dziecku zabraknie sił, zabieramy was do szpitala i oddajemy wręce Louise.Zgoda?- Zgoda.- Okej.Chcesz, żebyśmy byli przy tym wszyscy?- Tak! zawołała Lucy, tak mocno ściskając rękę Adama, że ten ażskrzywił się z bólu. Cała rodzina.Rodzina.Lucy chce wracać do Anglii?Nie, na pewno nie.- Myślę, że to już niedługo zwróciła się do Rileya.- Skurcze co półtorej minuty.Muszę wziąć prysznic, zanimprzeistoczę się w położną.136RLTNie interesował go prysznic.Chwycił ją za ramię i wyprowadził wnajdalszy koniec werandy.- Co ty sobie wyobrażasz?! Lucy urodzi w szpitalu.- Dlaczego?Twarz pociemniała mu ze złości, a jej pozorny spokój jeszcze bardziejwyprowadził go z równowagi.- Bo tak jest bezpieczniej.Tam są inkubatory, reanimacja, tlen ipołożnik z prawdziwego zdarzenia.Louise jest specjalistą, a Lucy należy sięto, co najlepsze.- Odebrałeś poród Amy.Amy nie zasługiwała na to, co najlepsze?- Amy się bała, była wśród obcych.- A Lucy?- Lucy ma Adama.I nas wszystkich.- My wszyscy w szpitalnej porodówce? Louise się nie zgodzi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Ma zadrapania na twarzy i poorane go krwi palce, ale jej uśmiech udziela sięwszystkim.I on ją porównywał z Marguerite? Chyba zgłupiał.- Niech je pani wezmie.To bardzo smaczne ryby.- Naprawdę?Przytaknął.132RLT- Zwietnie, bo mam sporą rodzinę do wykarmienia. Promieniała,przygarniając koszyk. Bardzo dziękuję.- Uratowała mi pani syna.- A pan dał mi ryby. Pocałowała go w policzek. O, Mickey jużgotowy do odjazdu.Teraz doktor Riley obejrzy panu nogę i pana teżzapakuje do karetki.Aha, i niech pan łowi z dala od brzegu.- Od teraz będę kupował rybę z frytkami tylko w sklepie mruknął, ale oczy mu się śmiały.Uśmiech zagościł na wszystkich twarzach.Wszyscy słyszeli tę wymianę zdań.Nawet Mickey.- I będziemy jedli kupne frytki? zapytał nieśmiało.Na pokładzie śmigłowca Peppa przez cały czas trzymała na kolanachkoszyk z rybami.A Riley.Czuł, że zniknął pancerz, w którym schronił się lata temu, by nikt doniego się nie zbliżył, by nikogo nie potrzebować.Peppa mogła utonąć.Peppa wiezie ryby, żeby nakarmić swoją rodzinę,to znaczy Amy, Jasona, małą Riley, Lucy i Adama.Oraz jego? Tak, tegowieczoru także jego.Nie ma mowy, by z nich zrezygnował.Szli w stronę domu.Wezmą prysznic i się przebiorą.I musząporozmawiać, pomyślał, chociaż nie miał pojęcia, od czego zacząć.Co sięstało tam na skałach?Spuścił tę dziewczynę do szczeliny, nie wiedząc, czy przeżyją.Tylkotyle.Bo gdyby ocean.Nie mieli wyboru, bo alternatywą była śmierć chłopca.Był zmuszonypoprosić Peppę, by zaryzykowała własne życie, a ona z uśmiechem na toprzystała.Wyszła z tej akcji, paplając o rybach i o rodzinie.133RLTCzuł zdumiewającą lekkość, jakby się pozbył ciężaru, z którego nawetnie zdawał sobie sprawy.Szedł z koszykiem w ręce pogrążony w myślach,więc to Peppa pierwsza zobaczyła Amy wymachującą rękami na werandzie.- Prędzej! Mamy dziecko!134RLTROZDZIAA JEDENASTYLucy leżała na kanapie skulona jak ranne zwierzę.Jej jęk uzmysłowiłPeppie, że to pierwsze stadium porodu.- Jak często? zwróciła się do Amy.- Co dwie minuty.Ona nie chce jechać do szpitala, bo się boi.Uch,jak się cieszę, że już jesteście.- Amy jest super odezwał się przestraszony Adam, uśmiechającsię z zakłopotaniem. Wszystkimi dyryguje.- No co? Bo wiem, co trzeba robić.Peppa, rozbawiona, zerknęła na Rileya.I natychmiast spoważniała.Nigdy w życiu nie chciałaby, by wspierała ją osoba z taką miną.Strach jestzarazliwy.Jak on może mieć taką ponurą minę?!- Zabieramy cię do szpitala zwrócił się do córki, gdy skurczminął. Bez gadania.Zadzwonię do Louise.- Zaraz, a gdzie Cześć, Lucy, cieszę się, że cię widzę.Mamy dlaciebie ryby ? Aluzja do zagrożenia w ustach lekarza nie zrobi Lucydobrze.Ale Riley nie jest jej lekarzem, a ojcem.Może ten strach jestzrozumiały? Ktoś inny musi wziąć sprawę w swoje ręce.Lucy podniosła nanią wzrok.- Ryby? szepnęła.- Trzy piękne dorsze odrzekła Peppa zupełnie normalnym tonem. Złowiliśmy je z helikoptera, w pewnym sensie.Jak wy się tuzabawialiście, ale skoro już tu jesteśmy.dajmy rybom spokój, bo będziemymieli dziecko.135RLTZastanawiała się nad optymalnym rozwiązaniem.- Lucy, skarbie, dlaczego nie chcesz urodzić w szpitalu? To tylkodwie minuty stąd.- Nie pójdę do szpitala.Proszę, ja nie chcę.Tutaj jest jak wrodzinie.Przecież wy umiecie odebrać poród.Dlaczego nie mogę tu zostać? Lucy się rozpłakała. Ja się boję.ja chcę do domu.- Do Anglii przeraził się Adam. Nie da rady.- Nie chcę do szpitala.Tata mi pomoże.- Lucy, jestem twoim ojcem, więc nie mogę być twoim lekarzem.- Lucy wcale cię nie prosi, żebyś był lekarzem wtrąciła Peppa.Tak, jest jej ojcem, więc niech trzyma się tej roli.Ale Lucy potrzebujeprofesjonalisty.Czyli jej.- Jak wam wiadomo, jestem położną.Badając cię w środę, Louisenie stwierdziła problemów.Lucy, postanowiłaś urodzić tydzień przedterminem, ale nie ma powodu do niepokoju.Proponuję zawiadomić Louise,żeby w razie czego była w odwodzie, a my będziemy cię wspierać.Ale jeślitobie lub dziecku zabraknie sił, zabieramy was do szpitala i oddajemy wręce Louise.Zgoda?- Zgoda.- Okej.Chcesz, żebyśmy byli przy tym wszyscy?- Tak! zawołała Lucy, tak mocno ściskając rękę Adama, że ten ażskrzywił się z bólu. Cała rodzina.Rodzina.Lucy chce wracać do Anglii?Nie, na pewno nie.- Myślę, że to już niedługo zwróciła się do Rileya.- Skurcze co półtorej minuty.Muszę wziąć prysznic, zanimprzeistoczę się w położną.136RLTNie interesował go prysznic.Chwycił ją za ramię i wyprowadził wnajdalszy koniec werandy.- Co ty sobie wyobrażasz?! Lucy urodzi w szpitalu.- Dlaczego?Twarz pociemniała mu ze złości, a jej pozorny spokój jeszcze bardziejwyprowadził go z równowagi.- Bo tak jest bezpieczniej.Tam są inkubatory, reanimacja, tlen ipołożnik z prawdziwego zdarzenia.Louise jest specjalistą, a Lucy należy sięto, co najlepsze.- Odebrałeś poród Amy.Amy nie zasługiwała na to, co najlepsze?- Amy się bała, była wśród obcych.- A Lucy?- Lucy ma Adama.I nas wszystkich.- My wszyscy w szpitalnej porodówce? Louise się nie zgodzi [ Pobierz całość w formacie PDF ]