[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To ty się zmieniłaś.I dobrze o tymwiesz. Chyba masz rację.Jej głos był krzykiem udręki. Myślałam jednak, że nadal możemy być przyjaciółmi.Podszedł do okna, ściskając w dłoniach kieliszek.Stał odwrócony do niejtyłem, a jego postać odcinała się konturem na tle mrocznego nieba. Ja też tak sądziłem  powiedział bardzo cicho. Teraz jednak niejestem już tego pewien.Chyba miara się przebrała.Czuję się wypalony odwewnątrz.Mocno ubodły ją te słowa. Wiem, że nie dorównuję urodą Clodie ani wyrafinowaniem Vivien.stwierdziła z dziką zawziętością.Obrócił się do niej twarzą.Dostrzegła zakłopotanie w jego oczach. Clodie? Vivien? A cóż one mają z tym wspólnego? To chyba oczywiste.Pomyślała ze złością, że Joe stosuje wobec niej jakąś grę. Nie dla mnie.Jego twarz znowu przybrała zimny i pusty wyraz, a smugi cieniautworzyły bruzdy pod jego oczami i wokół zaciśniętych ust.Robin poczuła się nagle straszliwie zraniona, że Joe zdecydował się jąporzucić. Były twoimi kochankami.Zamrugał powiekami. Podobnie jak Francis twoim.513RS  Przypuszczam, że jedynie lubisz.że kochasz się w kobietach, które sąstarsze od ciebie  powiedziała z goryczą.Poczuła wzbierające łzy, lecz je powstrzymała. Sądzę, że przynajmniejw tym jesteś.konsekwentny, Joe.Jego oczy rozbłysły gwałtownym gniewem.Nieznaczny ruch dłonispowodował, że szło roztrzaskało się w jego rękach, wywołując eksplozjędzwięków, a podłogę skropił purpurowy płyn. Podobnie jak ty  szepnął.Jego usta wygięły się w grymasie. Nie, nie moje serce jest stracone i już nie zdoła się wyzwolić z jarzmatej miłości.Drwił sobie z niej, używając pięknych i tak dobrze jej znanych słów.Wpatrywała się w niego, zatrwożona.Czerwona struga, która się sączyławzdłuż ręki, nie była winem, lecz krwią wypływającą z miejsca przecięcia najego dłoni.Bolało ją serce, że go traci i że zbyt pózno wszystko zrozumiała. To prawda.Kochałam Francisa.ale to było kiedyś  przyznała,starannie dobierając słowa.Na jego czole zebrały się krople potu.Zamarł w bezruchu. Kiedyś?Skinęła głową, nie mogąc wydobyć z siebie głosu.Stali zaledwie kilkakroków od siebie, ale nie była w stanie pokonać dzielącej ich odległości.Jakmiała wyjaśnić komuś takiemu jak Joe, który był wrażliwy i zdolny dogłębokiej miłości, że tak bardzo się pomyliła? Jak miała przekonać tegopanującego nad własnymi namiętnościami mężczyznę, że popełniła tak wielkibłąd?Kiedy się odezwał, usłyszała znużenie w jego głosie. O co ci właściwie chodzi, Robin? Nagle wszystko stało się proste.514RS  Tylko to, że cię kocham, Joe.Nadal się nie poruszył.Krew spływała mu po przedramieniu i plamiłamankiety podwiniętego rękawa koszuli. Od wieków cię kocham, Joe, lecz byłam zbyt głupia, żeby to dostrzec.Kochałam również Francisa, lecz inaczej.Tamto uczucie nie należało dotrwałych, tylko ja popełniłam błąd, próbując ciągnąć je w nieskończoność.Aleto już zamknięty rozdział mojego życia.Nie zależy mi na Francisie. Miłość jest takim.nieścisłym określeniem  zauważył.A jednak dostrzegła nadzieję w jego oczach.I wiedziała, że nawet jeślisię myli i ponownie naraża na poniżenie, to musi wyznać prawdę. Kocham cię, Joe.Pragnę być przy tobie, gdy wstajesz rano, a także gdywieczorem wracasz z pracy.Pragnę spędzić z tobą resztę mojego życia.Pragnęmieć z tobą dzieci.Szła w jego stronę, a podeszwy jej sandałów kruszyły małe kawałkirozbitego szkła. I pragnę pójść z tobą do łóżka.Teraz, Joe.Proszę.Sięgnęła po jego skaleczoną rękę, podniosła ją do ust i pocałowałaczerwoną linię biegnącą wzdłuż jego dłoni.A potem dotknęła jego szyi i warg.Dobiegł ją jego szept: Jesteś pewna, że tego chcesz, Robin?Wiedziała jednak, że wystarczającą odpowiedzią jest jej ciało, które lgniedo niego.Gdy ich usta się złączyły i poczuła, jak napięte są jego mięśnie i jakjest jej spragniony, rozwiała się cała jej niepewność.Prowadził ją, omijając okruchy szkła w kałuży wina na podłodze.Ogarnęło ją upojenie, gdy pokrywał pocałunkami jej twarz i włosy, i gdyprzyciskał usta do jej skóry.Brzeg zlewu wbił się jej w plecy.Miski i garnki złoskotem spadły na ziemię.Pospiesznie zdarli z siebie ubrania, nakrywając515RS nimi rondle i kubki porozrzucane pomiędzy skorupami na podłodze.Pod Robinugięły się kolana, gdy całował jej usta i muskał językiem wygięcie w szyi,piersi i brzuch.Upadli na podłogę, a po chwili on był wewnątrz niej i poruszałasię razem z nim rytmicznie.Moment rozkoszy nadszedł prędko; był niemal bo-lesny i ogłuszający w swojej intensywności.Robin usłyszała swój krzyk ipoczuła drżenie ciała Joe'ego, gdy przycisnęła go do siebie.Położyła głowę najego piersiach i trwała w bezruchu, nie chcąc się z nim rozłączać.Na początkutylko stłumione dzwięki ich przyspieszonych oddechów zakłócały ciszę. A niech to diabli, nadziałem się łokciem na widelec  odezwał się pochwili Joe, a Robin, wciąż nie wypuszczając go z objęć, wybuchnęłaśmiechem.Zdołali w końcu dotrzeć do sypialni, gdzie znowu się kochali, nimwyczerpani opadli na poduszki.Wczesnym rankiem, gdy Robin obudziła się pokrótkiej drzemce, Joe wciąż obejmował ją ramieniem, a na podłodze piętrzyłsię stos splątanych prześcieradeł i kołder.Wyjechali na tydzień do Northumberland, gdzie spacerowali po dzikich,wietrznych wrzosowiskach i wzdłuż wijących się, długich wałów Hadriana.Nocami leżeli w namiocie wtuleni w siebie.Kochali się przy wyschniętymwodospadzie, a potem kąpali nago w lodowatej wodzie.Robin owinęła się ko-cem i powtykała we włosy gałązki wrzosu.Oświadczyła, że jest leśną boginkąi niczym Isadora Duncan, tańczyła pomiędzy omszałymi pniakami iskupiskami grzybów w miodowym kolorze.A potem z chichotem zwaliła sięna ziemię.Joe, siedząc na mchu i opierając się o pień drzewa, robił zdjęcie zazdjęciem jej twarzy okolonej wrzosami i ocienionej bukowymi liśćmi.W ostatni dzień swoich wakacji udali się do Dunstanburgh.Z rybackiejwioski o nazwie Craster doszli na piechotę do ruin zamku, który się wznosił nastromej bazaltowej turni.Na skałach biwakowały kormorany, a wiosenna trawa516RS była upiększona polnymi gozdzikami i tymiankiem.Joe stwierdził, że wCraster trzeba zjeść łososia [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •