[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To już o tym wiesz?- To ty byłeś autorem?- Nie.- Nie?- Ja ci mówię, że nie, ale tobie wolno podejrzewać, co zechcesz.Tylko musisz mi to potem udowodnić.Nie przyznam się bezdowodu.- Pagel wycofał skargę.Dlaczego?- Może dowiedział się, że to nie ja ten list napisałem?- W aktach nie ma uzasadnienia.- Wiesz co, Dirk? Powiem ci.To Brigitte namówiła go, żebywycofać skargę i wyjechać.Powiedziała mi, że to już nie jest zabawnei że się o mnie boi.Fajne, nie? O mnie się bała, a nie o Reinera.- Wiem, że budowałeś domek dla psów Pagla.Dlaczego właśniety?- A dlaczego nie? Reiner dał zamówienie.- Jesteś szefem dużej firmy, Martin, masz kilkunastupracowników, a sam budujesz psom budy.Jak to wytłumaczysz?Może chciałeś zapoznać się z psami? Może chciałeś wyszpiegować,jak dostać się niepostrzeżenie do willi.- Może.Dirk zamilkł, stropiony.Martin nie zdawał sobie widoczniesprawy z powagi sytuacji.Ale to nie Dirk będzie go uczył, jak ma sięna przesłuchaniu wykręcać.- Martin, ty głupku! - usłyszeli nagle za plecami oburzonykobiecy głos.W drzwiach warsztatu stała Sabine.- Co ty opowiadasz?Jak możesz!- O, Sabine! - rozpromienił się stolarz.Zaraz jednak spoważniał.- Wracaj do biura.Dirk rozmawia tylko ze mną.To męskie rozmowy.Nic dla ciebie.- Ja ci dam męskie rozmowy! Nic dobrego z tego nie wynika.Słuchaj, Dirk.Nie bierz tego gamonia poważnie.On sam niewie, co mówi.Martin nikogo nie zabił.- Sabine! - przerwał jej mąż.- Proszę cię, idz teraz!Porozmawiamy potem.Zostaw nas samych.- Nie zostawię!- To może ja pójdę? - zaproponował Dirk.- Tak, Dirk, idz lepiej - zgodziła się Sabine.- Nie daj się w towciągnąć.Dirk zbliżył się do drzwi.Sabine podeszła do męża i przytuliłasię gwałtownie do jego obszernej piersi.- Ty Misiu głupi.- Nie martw się, moja Pszczółko.- powiedział, a potem zawołałza Dirkiem: - Cześć Dirk! Wpadnij jeszcze kiedyś!Garfield spał na parapecie tam, gdzie go Dirk z rana posadził.Nic nie świadczyło o tym, by w czasie spędzonym przez Dirka wfirmie Wendel & Bock zajmował się czym innym.Babcia Nemitzuprzedziła Dirka, że koty są stworzeniami nocnymi.Trzeba go będziezostawić na noc, mówiła.Dirk wierzył jej, ale w obecności kota,nawet pogrążonego we śnie, czuł się po prostu razniej, odwalająccodzienną papierkową robotę.Ucieszył się, gdy koło południa zadzwonił do niego z własnejinicjatywy Lange i opowiedział mu o postępach śledztwa w sprawiemorderstwa Reinera Pagla.Lange uważał pewnie, że niezle jestzaskarbiać sobie przychylność przyjaciół prokuratora Erlanda.Dirk poznał trochę szczegółów z działalności czarnej owcy zKirchdorfu, a także usłyszał, że jego trzej partnerzy już zaczęli rzucaćna siebie nawzajem podejrzenia.Dowodów niestety ciągle brak.Rodzaj broni zidentyfikowano rzeczywiście bez kłopotów.Radziecki pistolet TT z okresu drugiej wojny światowej,wyprodukowany po 1943 roku.W Niemczech istniało takich, zarejestrowanych, 17 sztuk.Wszystkie były pamiątkami z wojny.Sprawdzono je, co dojednego - z żadnego nie strzelano już od dziesięcioleci.Na obiad Dirk poszedł do tureckiej restauracji Yetkina Tiizun.Zamówił smażone oberżyny i cukinie.Rozkoszował sięcudownym aromatem i smakiem tej tłustej czosnkowej strawy i jakzawsze dziwił się w duchu Turkom, którzy spożywają ją na śniadanie.No cóż.Co kraj to obyczaj.Przechodzący za oknem Luk dojrzał Dirka i wbiegł do lokalu.- Kawę po turecku! - zawołał do Sevdy.- Ale nie taką mocną!Chcę widzieć dno filiżanki.- To może neskę? - spytała.Luk nie dosłyszał ironii w pytaniu dziewczyny.- Nie, nie - odpowiedział niewinnie.- Chcę porządną tureckąmokkę, ale nie taką mocną.Wez po prostu tylko jedną trzecią kawy.Sevda zwróciła się do Dirka:- A pan komisarz?- Prawdziwą - powiedział krótko, a Sevda obdarzyła goporozumiewawczym uśmiechem.- Byłeś u Martina - rzucił Luk.- Byłem.Powiem ci szczerze, dziwnie się zachowywał.- Podejrzanie? Myślisz, że to on zamordował Pagla?- Martin zachowywał się dziwnie, ale w inny sposób niżpowinien się zachowywać porządny przestępca.Jakoś taknieprofesjonalnie, choć przyznaję, że nie każdy morderca musi byćprofesjonalistą.Okoliczności wskazują na to, że ten, kto zabił Pagla,dobrze to sobie przedtem zaplanował.Jeśli to Martin, to dlaczego nieprzygotował sobie linii obrony, dlaczego traktował mojeprzesłuchanie jak zabawę w zgadywanki? Sam powiedział mi, że mamarne alibi, że kiedyś groził Paglowi.Przyznał, że znał jego psy, bobudował dla nich budę.Słuchaj, przecież Martin jest szefem dużejfirmy! Dlaczego więc przyjął taką robotę? Czy po to, żeby sięzorientować, jak najlepiej podejść ofiarę? Właśnie go o to pytałem inie uwierzysz, ale miałem wrażenie, że Martin się z moim zdaniemzgadzał, gdy przyszła jego żona.- Ach! Sabine się w to wmieszała? Za bardzo się o tego swojegoMisia trzęsie!- Dziwisz się? Przecież to jej mąż i grozi mu dożywocie!- No tak - stropił się Luk.- Nie przeczę, gra jest ryzykowna.Ale po co ona się wtrąca? Muszę z nią porozmawiać.- Wiesz, czasem stanowicie dla mnie zagadkę, wy, mieszkańcyKirchdorfu.- Ach tak? - Po twarzy Luka przemknął złośliwy uśmieszek.- A ja myślałem, że jesteśmy nudni i grzeczni, niegodniwielkiego pana detektywa.- Wzięliście to do serca? Rozżaliłem się wtedy, piłem na pustyżołądek.Ale naprawdę wolałbym, żeby to nie Martin był mordercą.Pewnie zresztą nie jest.Mam nowe wiadomości z Hamburga.To porachunki mafii.Nic ciekawego.- No, ale chyba nie przestaniesz zajmować się Martinem? -zaniepokoił się Luk.- Nie.Oczywiście muszę to prześledzić, ale powiem ci, nie jestmi wesoło.Pagel był świnią.Podrywał ładne i inteligentnedziewczyny, był podobno czarujący i błyskotliwy.Udawał, żeinteresuje się nimi osobiście, zapraszał do siebie, gdzie testował, żetak powiem, ich umiejętności, a potem sprzedawał je do luksusowegoburdelu.Ostatnio jednak przestało go to bawić.Kłopoty ze zdrowiem,może też zwyczajnie mu się znudziło.Postanowił wycofać się zinteresów i zaczął już ostrożnie nawiązywać kontakt z prokuraturą.Koledzy mieli prawo się zdenerwować.Sprowadzono fachowca zRosji.Wiesz, Pagla zabito z radzieckiego pistoletu.Przedpotopowa broń, ale komisarz Lange nie wyklucza, żepłatny morderca ma gdzieś w Niemczech zakopaną w lesie całąskrzynkę tych tetetek i używa ich jako, że tak powiem, jednorazówek.- Martin też mógł mieć taki pistolet.Po przodkach.Dużo ludzibyło na wojnie w Rosji.- Ktokolwiek zabił Pagla, zrobił to w samą porę.Pagel niezdążył jeszcze nikogo obciążyć.- Martin przysłużył się mafii! - ucieszył się Luk.- Szanowanykirchdorfianin mordercą na usługach mafii.Dobre, nie?- Mam nadzieję, że to nieprawda.Wiesz, przed willą Pagla stałopodobno jakieś obce auto w sobotę wieczorem.Może już goobserwowali, czekali sposobności.- W każdym razie nie porzucaj jeszcze tropu Martina.- Lukzastanowił się.- Ty oczywiście pracujesz tymczasem na własną rękę?Nie donosisz wszystkiego tej SOKO? Wiesz, głupio by było, gdybynam zaaresztowali Martina.Dirk spojrzał na niego zdziwiony.- Jeżeli wyjdzie mi, że Martin jest mordercą, to na pewno gozaaresztują.Myślałem, że zależy ci na tym.Luk machnął ręką.- Po co się teraz martwić? Masz rację [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.- To już o tym wiesz?- To ty byłeś autorem?- Nie.- Nie?- Ja ci mówię, że nie, ale tobie wolno podejrzewać, co zechcesz.Tylko musisz mi to potem udowodnić.Nie przyznam się bezdowodu.- Pagel wycofał skargę.Dlaczego?- Może dowiedział się, że to nie ja ten list napisałem?- W aktach nie ma uzasadnienia.- Wiesz co, Dirk? Powiem ci.To Brigitte namówiła go, żebywycofać skargę i wyjechać.Powiedziała mi, że to już nie jest zabawnei że się o mnie boi.Fajne, nie? O mnie się bała, a nie o Reinera.- Wiem, że budowałeś domek dla psów Pagla.Dlaczego właśniety?- A dlaczego nie? Reiner dał zamówienie.- Jesteś szefem dużej firmy, Martin, masz kilkunastupracowników, a sam budujesz psom budy.Jak to wytłumaczysz?Może chciałeś zapoznać się z psami? Może chciałeś wyszpiegować,jak dostać się niepostrzeżenie do willi.- Może.Dirk zamilkł, stropiony.Martin nie zdawał sobie widoczniesprawy z powagi sytuacji.Ale to nie Dirk będzie go uczył, jak ma sięna przesłuchaniu wykręcać.- Martin, ty głupku! - usłyszeli nagle za plecami oburzonykobiecy głos.W drzwiach warsztatu stała Sabine.- Co ty opowiadasz?Jak możesz!- O, Sabine! - rozpromienił się stolarz.Zaraz jednak spoważniał.- Wracaj do biura.Dirk rozmawia tylko ze mną.To męskie rozmowy.Nic dla ciebie.- Ja ci dam męskie rozmowy! Nic dobrego z tego nie wynika.Słuchaj, Dirk.Nie bierz tego gamonia poważnie.On sam niewie, co mówi.Martin nikogo nie zabił.- Sabine! - przerwał jej mąż.- Proszę cię, idz teraz!Porozmawiamy potem.Zostaw nas samych.- Nie zostawię!- To może ja pójdę? - zaproponował Dirk.- Tak, Dirk, idz lepiej - zgodziła się Sabine.- Nie daj się w towciągnąć.Dirk zbliżył się do drzwi.Sabine podeszła do męża i przytuliłasię gwałtownie do jego obszernej piersi.- Ty Misiu głupi.- Nie martw się, moja Pszczółko.- powiedział, a potem zawołałza Dirkiem: - Cześć Dirk! Wpadnij jeszcze kiedyś!Garfield spał na parapecie tam, gdzie go Dirk z rana posadził.Nic nie świadczyło o tym, by w czasie spędzonym przez Dirka wfirmie Wendel & Bock zajmował się czym innym.Babcia Nemitzuprzedziła Dirka, że koty są stworzeniami nocnymi.Trzeba go będziezostawić na noc, mówiła.Dirk wierzył jej, ale w obecności kota,nawet pogrążonego we śnie, czuł się po prostu razniej, odwalająccodzienną papierkową robotę.Ucieszył się, gdy koło południa zadzwonił do niego z własnejinicjatywy Lange i opowiedział mu o postępach śledztwa w sprawiemorderstwa Reinera Pagla.Lange uważał pewnie, że niezle jestzaskarbiać sobie przychylność przyjaciół prokuratora Erlanda.Dirk poznał trochę szczegółów z działalności czarnej owcy zKirchdorfu, a także usłyszał, że jego trzej partnerzy już zaczęli rzucaćna siebie nawzajem podejrzenia.Dowodów niestety ciągle brak.Rodzaj broni zidentyfikowano rzeczywiście bez kłopotów.Radziecki pistolet TT z okresu drugiej wojny światowej,wyprodukowany po 1943 roku.W Niemczech istniało takich, zarejestrowanych, 17 sztuk.Wszystkie były pamiątkami z wojny.Sprawdzono je, co dojednego - z żadnego nie strzelano już od dziesięcioleci.Na obiad Dirk poszedł do tureckiej restauracji Yetkina Tiizun.Zamówił smażone oberżyny i cukinie.Rozkoszował sięcudownym aromatem i smakiem tej tłustej czosnkowej strawy i jakzawsze dziwił się w duchu Turkom, którzy spożywają ją na śniadanie.No cóż.Co kraj to obyczaj.Przechodzący za oknem Luk dojrzał Dirka i wbiegł do lokalu.- Kawę po turecku! - zawołał do Sevdy.- Ale nie taką mocną!Chcę widzieć dno filiżanki.- To może neskę? - spytała.Luk nie dosłyszał ironii w pytaniu dziewczyny.- Nie, nie - odpowiedział niewinnie.- Chcę porządną tureckąmokkę, ale nie taką mocną.Wez po prostu tylko jedną trzecią kawy.Sevda zwróciła się do Dirka:- A pan komisarz?- Prawdziwą - powiedział krótko, a Sevda obdarzyła goporozumiewawczym uśmiechem.- Byłeś u Martina - rzucił Luk.- Byłem.Powiem ci szczerze, dziwnie się zachowywał.- Podejrzanie? Myślisz, że to on zamordował Pagla?- Martin zachowywał się dziwnie, ale w inny sposób niżpowinien się zachowywać porządny przestępca.Jakoś taknieprofesjonalnie, choć przyznaję, że nie każdy morderca musi byćprofesjonalistą.Okoliczności wskazują na to, że ten, kto zabił Pagla,dobrze to sobie przedtem zaplanował.Jeśli to Martin, to dlaczego nieprzygotował sobie linii obrony, dlaczego traktował mojeprzesłuchanie jak zabawę w zgadywanki? Sam powiedział mi, że mamarne alibi, że kiedyś groził Paglowi.Przyznał, że znał jego psy, bobudował dla nich budę.Słuchaj, przecież Martin jest szefem dużejfirmy! Dlaczego więc przyjął taką robotę? Czy po to, żeby sięzorientować, jak najlepiej podejść ofiarę? Właśnie go o to pytałem inie uwierzysz, ale miałem wrażenie, że Martin się z moim zdaniemzgadzał, gdy przyszła jego żona.- Ach! Sabine się w to wmieszała? Za bardzo się o tego swojegoMisia trzęsie!- Dziwisz się? Przecież to jej mąż i grozi mu dożywocie!- No tak - stropił się Luk.- Nie przeczę, gra jest ryzykowna.Ale po co ona się wtrąca? Muszę z nią porozmawiać.- Wiesz, czasem stanowicie dla mnie zagadkę, wy, mieszkańcyKirchdorfu.- Ach tak? - Po twarzy Luka przemknął złośliwy uśmieszek.- A ja myślałem, że jesteśmy nudni i grzeczni, niegodniwielkiego pana detektywa.- Wzięliście to do serca? Rozżaliłem się wtedy, piłem na pustyżołądek.Ale naprawdę wolałbym, żeby to nie Martin był mordercą.Pewnie zresztą nie jest.Mam nowe wiadomości z Hamburga.To porachunki mafii.Nic ciekawego.- No, ale chyba nie przestaniesz zajmować się Martinem? -zaniepokoił się Luk.- Nie.Oczywiście muszę to prześledzić, ale powiem ci, nie jestmi wesoło.Pagel był świnią.Podrywał ładne i inteligentnedziewczyny, był podobno czarujący i błyskotliwy.Udawał, żeinteresuje się nimi osobiście, zapraszał do siebie, gdzie testował, żetak powiem, ich umiejętności, a potem sprzedawał je do luksusowegoburdelu.Ostatnio jednak przestało go to bawić.Kłopoty ze zdrowiem,może też zwyczajnie mu się znudziło.Postanowił wycofać się zinteresów i zaczął już ostrożnie nawiązywać kontakt z prokuraturą.Koledzy mieli prawo się zdenerwować.Sprowadzono fachowca zRosji.Wiesz, Pagla zabito z radzieckiego pistoletu.Przedpotopowa broń, ale komisarz Lange nie wyklucza, żepłatny morderca ma gdzieś w Niemczech zakopaną w lesie całąskrzynkę tych tetetek i używa ich jako, że tak powiem, jednorazówek.- Martin też mógł mieć taki pistolet.Po przodkach.Dużo ludzibyło na wojnie w Rosji.- Ktokolwiek zabił Pagla, zrobił to w samą porę.Pagel niezdążył jeszcze nikogo obciążyć.- Martin przysłużył się mafii! - ucieszył się Luk.- Szanowanykirchdorfianin mordercą na usługach mafii.Dobre, nie?- Mam nadzieję, że to nieprawda.Wiesz, przed willą Pagla stałopodobno jakieś obce auto w sobotę wieczorem.Może już goobserwowali, czekali sposobności.- W każdym razie nie porzucaj jeszcze tropu Martina.- Lukzastanowił się.- Ty oczywiście pracujesz tymczasem na własną rękę?Nie donosisz wszystkiego tej SOKO? Wiesz, głupio by było, gdybynam zaaresztowali Martina.Dirk spojrzał na niego zdziwiony.- Jeżeli wyjdzie mi, że Martin jest mordercą, to na pewno gozaaresztują.Myślałem, że zależy ci na tym.Luk machnął ręką.- Po co się teraz martwić? Masz rację [ Pobierz całość w formacie PDF ]