[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Może trochę.Ale to, co dostała Maud, byłonapisane bardziej pochyłym pismem, a to jest proste.Niepamiętam jednak, czy same litery są podobne.Christerma moją kopię.- Okej.Popatrzymy na to i porównamy.Przez chwilę studiowała list, po czym znówspojrzała na Magdalenę.- Jak się czujesz?- Kiedy to otworzyłam, naprawdę sięprzestraszyłam.Wiesz, robi się ciemno przed oczami itrudno utrzymać równowagę, ale teraz jest całkiemdobrze.Kiedy dłużej o tym myślę, trudno mi uwierzyć,że to jest na poważnie.- Co chcesz przez to powiedzieć? - zapytała Petra.- Cóż, ten, kto to napisał, wie przecież, że ja wiem,co to oznacza.I na pewno liczy na to, że od razu przyjdęz tym tutaj.Nie pójdę przecież do domu zaczekać, aż gopodpali.Sądzę, że to fałszywy trop.- Naprawdę?- Albo chce tylko mnie nastraszyć, albo chce,żebyście zwrócili uwagę na mnie, a on w tym czasiespokojnie podpali inny dom.Albo po prostu zupełniektoś inny napisał to, żeby z nas wszystkich zażartować.Petra myślała intensywnie.- Tak, możesz mieć rację.Ale może jest to człowiek,który niedługo się podda i nie ma nic do stracenia.Naprawdę nie chcę cię straszyć, ale tak może być.Petra miała tak poważny wyraz twarzy, że strach,który Magdalenie udało się odpędzić własnymi teoriami,zaczął ogarniać ją na nowo.Petra wstała.- Idę po Munthera.Magdalena została sama w pokoju.Naprawdę niechcę cię straszyć? Czuła, jakby ktoś prowadził z nią grę,prowadził ją ze wszystkimi.Bawił się.Więcej niezdążyła przemyśleć, bo Petra i Sven Munther weszli dopokoju.Munther miał list w ręku i okulary na czubkunosa.- To bardzo dziwne - stwierdził, patrząc na nią znadoprawek.- Tak - odrzekła Magdalena.- Nie wiadomo, czy tokiepski żart, czy nie.Petra i Munther stali na środku pokoju.- Nie wiadomo - powiedział Munther.- Uważamjednak, że nie powinnaś mieszkać w domu wnajbliższym czasie.Czy mogłabyś przenieść się gdzieśindziej?Magdalena zaczęła się zastanawiać.Nie chciałamieszkać u ojca i Kerstin.Hotel też nie wydawał siędobrym pomysłem.Jak by to wytłumaczyła Nilsowi?Rozważała wszystkie możliwości.Jeanette? Nie.- Myślisz, że letni domek Pettera byłby dobry? -zapytała w końcu.- Właściwie należy do jego rodziców.Trudno tam trafić.Poza tym droga jest zamkniętaszlabanem.- Tak, to dobry pomysł - zgodził się Munther.- Amy będziemy obserwować twój dom i dom Pettera,stwarzając pozory, że ktoś tam jest.- Więc uważasz, że on też nie powinien zostać wdomu?- Tak uważam.Lepiej dmuchać na zimne.Zwinięta gazeta wysunęła się i drzwi redakcji znówsię zamknęły.Magdalena przykucnęła z nieobecnymwyrazem twarzy i włożyła ją na miejsce.Terazpotrzebowała jak najwięcej powietrza.- Jak poszło?To Barbro.Magdalena rozejrzała się, ale miejsce zakontuarem recepcji było puste.- Co powiedzieli?Znów Barbro.Magdalena przeszła przez recepcję iznalazła ją przy szafce ze sprzętem do sprzątania, zktórej wyjmowała mop i wiadro.- Potraktowali to dość poważnie.Długo sięnaradzali.Sven Munther postanowił, że wezmą dom móji Pettera pod obserwację.Magdalena oparła się ramieniem o futrynę drzwi.Kręciło jej się w głowie, wszystko wirowało.- Ojej, więc sądzą, że to poważna pogróżka? -powiedziała Barbro, wstawiając wiadro do zlewu iodkręcając kurek z ciepłą wodą.- Cóż, właściwie nie wiadomo, ale myślę, że woląnie ryzykować.- Jak się czujesz? - zapytała Barbro.- Nie wiem - odpowiedziała Magdalena.- To dośćnieprzyjemne, jeśli mam być szczera.Będziemy przezpewien czas mieszkać w domku letnim Pettera.- Aha.Nad R&dasjón?- Tak, właśnie.Nie bardzo mi się chce tam jechać,ale przynajmniej Nils lubi tam być.Barbro zakręciła wodę i wlała do wiadra mydło wpłynie.Magdalena wciągnęła zapach, który podziałał nanią uspokajająco.- Na pewno będzie dobrze - pocieszyła ją Barbro.- Pewnie tak.Pomyśleć, gdyby ktoś naprawdę chciałspalić mój dom.Albo Pettera.Tyle czasu go remontowałi urządzał.- Ale przecież policja będzie pilnować - rzekłaBarbro.- Tak, oczywiście.Ale mimo wszystko.- Chyba nie ma obawy.Barbro postawiła wiadro na podłodze, wzięła mop izanurzyła jego koniec w gorącej wodzie.- Zobaczysz, że wszystko się ułoży.Kiedy Christer wszedł do sali konferencyjnej, odrazu wyczuł, że stało się coś szczególnego.Inni siedzielijuż na swoich miejscach, wpatrzeni w Munthera, któryprzechadzał się przed białą tablicą.- Myślę, że ktoś nas zwodzi - powiedział Urban.- To bardzo możliwe - odrzekł Munther.- Ale wżadnym wypadku nie możemy zakładać, że nic się niestało.Nie przerywał spaceru tam i z powrotem.- Co się dzieje? - zapytał Christer, siadając.- Magdalena Hansson dostała dziś list z tym samymzdaniem, co poprzednie ofiary.Munther podniósł kartkę A4. Nie słyszysz, gdyprzestaję płakać.Christer poczuł ukłucie w sercu.- Musimy obserwować jej dom.Jej i jej chłopaka.- Ale jeśli ktoś naprawdę chce ją zabić, czy niemyślicie, że wybierze inny sposób? - podjął Urban.-Zepchnie ją z drogi, kiedy będzie prowadziła samochód,uderzy albo zastrzeli.Cokolwiek.Christer zobaczył kątem oka, że Petra kiwa głową.- Bardzo możliwe - odrzekł Munther.- Na raziebędzie mieszkać w domku letnim swojego chłopaka.Ale,jak mówi Bratt, powinniśmy ją eskortować podczas drogii patrzeć, czy nikt za nią nie jedzie.Pózniej zadzwonię i znią porozmawiam.Munther przedstawił im swój plan ochrony,rozmieszczenie posiłków ściągniętych z Torsby i Sunnęwokół willi Magdaleny przy Stjarnsnasvagen i domuPettera w Sunnemo.Rozmawiał także z ViktoremHedem ze służb ratowniczych, który zgadzał się, żesytuacja jest poważna.- Oprócz tego będziemy dalej przeglądać nagrania zkamer na stacjach benzynowych, robić swoje, po prostu -dodał Munther.- Myśleć bardzo szeroko i bez uprzedzeń.Kiedy Magdalena wyszła z redakcji, długorozglądała się dokoła.Przyjrzała się uważniesamochodom zaparkowanym przy ulicy, by sprawdzić,czy ktoś w nich siedzi.Nie, wyglądało na to, że jestspokojnie.Kobieta z krótkimi rudymi włosami i małymplecaczkiem na plecach wyjmowała pieniądze zbankomatu, poza tym ulica była pusta.Czy ktoś siedziałw którymś z samochodów na parkingu po drugiejstronie? Magdalena zmrużyła oczy, przysłaniając jedłonią przed słońcem.Serce biło jej mocno.Tam teżnikogo nie było.Przynajmniej ona nikogo nie widziała.Sven Munther zadzwonił i podał jej instrukcje tuż powyjściu Barbro.Niech zostawi zapalone światła iwłączony telewizor, jak gdyby była w domu.Potrzebowali również klucza, gdyby coś się zdarzyło, aona powiedziała, że Bengt i Gunvor mają jeden u siebie.Kiedy Munther zaproponował jej policyjną eskortęw drodze do domku, z początku odmówiła.Nils bardzoby się przestraszył.- Wyślemy prywatny samochód - wyjaśnił Munther.-Zadzwoń, kiedy będziesz wyjeżdżać, to dołączy zielonysaab.Nie miała czego się bać.Ktoś chciał się tylkozabawić jej kosztem.Albo jest to człowiek, który niedługo się podda i niema nic do stracenia.Naprawdę nie chcę cię straszyć, aletak może być.Ale kto mógł tak zle jej życzyć? Dlaczego? Cotakiego zrobiła?Magdalena dalej się rozglądała, a kiedy wsiadła dosamochodu i wjechała w Geijersholmsvagen, patrzyła wewsteczne lusterko, czy ktoś za nią nie jedzie.- Pojedziemy wieczorem do domku Pettera -powiedziała Magdalena najbardziej pogodnym tonem, najaki mogła się zdobyć, otwierając drzwi wejściowe.- Wieczorem? - zdziwił się Nils [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.- Może trochę.Ale to, co dostała Maud, byłonapisane bardziej pochyłym pismem, a to jest proste.Niepamiętam jednak, czy same litery są podobne.Christerma moją kopię.- Okej.Popatrzymy na to i porównamy.Przez chwilę studiowała list, po czym znówspojrzała na Magdalenę.- Jak się czujesz?- Kiedy to otworzyłam, naprawdę sięprzestraszyłam.Wiesz, robi się ciemno przed oczami itrudno utrzymać równowagę, ale teraz jest całkiemdobrze.Kiedy dłużej o tym myślę, trudno mi uwierzyć,że to jest na poważnie.- Co chcesz przez to powiedzieć? - zapytała Petra.- Cóż, ten, kto to napisał, wie przecież, że ja wiem,co to oznacza.I na pewno liczy na to, że od razu przyjdęz tym tutaj.Nie pójdę przecież do domu zaczekać, aż gopodpali.Sądzę, że to fałszywy trop.- Naprawdę?- Albo chce tylko mnie nastraszyć, albo chce,żebyście zwrócili uwagę na mnie, a on w tym czasiespokojnie podpali inny dom.Albo po prostu zupełniektoś inny napisał to, żeby z nas wszystkich zażartować.Petra myślała intensywnie.- Tak, możesz mieć rację.Ale może jest to człowiek,który niedługo się podda i nie ma nic do stracenia.Naprawdę nie chcę cię straszyć, ale tak może być.Petra miała tak poważny wyraz twarzy, że strach,który Magdalenie udało się odpędzić własnymi teoriami,zaczął ogarniać ją na nowo.Petra wstała.- Idę po Munthera.Magdalena została sama w pokoju.Naprawdę niechcę cię straszyć? Czuła, jakby ktoś prowadził z nią grę,prowadził ją ze wszystkimi.Bawił się.Więcej niezdążyła przemyśleć, bo Petra i Sven Munther weszli dopokoju.Munther miał list w ręku i okulary na czubkunosa.- To bardzo dziwne - stwierdził, patrząc na nią znadoprawek.- Tak - odrzekła Magdalena.- Nie wiadomo, czy tokiepski żart, czy nie.Petra i Munther stali na środku pokoju.- Nie wiadomo - powiedział Munther.- Uważamjednak, że nie powinnaś mieszkać w domu wnajbliższym czasie.Czy mogłabyś przenieść się gdzieśindziej?Magdalena zaczęła się zastanawiać.Nie chciałamieszkać u ojca i Kerstin.Hotel też nie wydawał siędobrym pomysłem.Jak by to wytłumaczyła Nilsowi?Rozważała wszystkie możliwości.Jeanette? Nie.- Myślisz, że letni domek Pettera byłby dobry? -zapytała w końcu.- Właściwie należy do jego rodziców.Trudno tam trafić.Poza tym droga jest zamkniętaszlabanem.- Tak, to dobry pomysł - zgodził się Munther.- Amy będziemy obserwować twój dom i dom Pettera,stwarzając pozory, że ktoś tam jest.- Więc uważasz, że on też nie powinien zostać wdomu?- Tak uważam.Lepiej dmuchać na zimne.Zwinięta gazeta wysunęła się i drzwi redakcji znówsię zamknęły.Magdalena przykucnęła z nieobecnymwyrazem twarzy i włożyła ją na miejsce.Terazpotrzebowała jak najwięcej powietrza.- Jak poszło?To Barbro.Magdalena rozejrzała się, ale miejsce zakontuarem recepcji było puste.- Co powiedzieli?Znów Barbro.Magdalena przeszła przez recepcję iznalazła ją przy szafce ze sprzętem do sprzątania, zktórej wyjmowała mop i wiadro.- Potraktowali to dość poważnie.Długo sięnaradzali.Sven Munther postanowił, że wezmą dom móji Pettera pod obserwację.Magdalena oparła się ramieniem o futrynę drzwi.Kręciło jej się w głowie, wszystko wirowało.- Ojej, więc sądzą, że to poważna pogróżka? -powiedziała Barbro, wstawiając wiadro do zlewu iodkręcając kurek z ciepłą wodą.- Cóż, właściwie nie wiadomo, ale myślę, że woląnie ryzykować.- Jak się czujesz? - zapytała Barbro.- Nie wiem - odpowiedziała Magdalena.- To dośćnieprzyjemne, jeśli mam być szczera.Będziemy przezpewien czas mieszkać w domku letnim Pettera.- Aha.Nad R&dasjón?- Tak, właśnie.Nie bardzo mi się chce tam jechać,ale przynajmniej Nils lubi tam być.Barbro zakręciła wodę i wlała do wiadra mydło wpłynie.Magdalena wciągnęła zapach, który podziałał nanią uspokajająco.- Na pewno będzie dobrze - pocieszyła ją Barbro.- Pewnie tak.Pomyśleć, gdyby ktoś naprawdę chciałspalić mój dom.Albo Pettera.Tyle czasu go remontowałi urządzał.- Ale przecież policja będzie pilnować - rzekłaBarbro.- Tak, oczywiście.Ale mimo wszystko.- Chyba nie ma obawy.Barbro postawiła wiadro na podłodze, wzięła mop izanurzyła jego koniec w gorącej wodzie.- Zobaczysz, że wszystko się ułoży.Kiedy Christer wszedł do sali konferencyjnej, odrazu wyczuł, że stało się coś szczególnego.Inni siedzielijuż na swoich miejscach, wpatrzeni w Munthera, któryprzechadzał się przed białą tablicą.- Myślę, że ktoś nas zwodzi - powiedział Urban.- To bardzo możliwe - odrzekł Munther.- Ale wżadnym wypadku nie możemy zakładać, że nic się niestało.Nie przerywał spaceru tam i z powrotem.- Co się dzieje? - zapytał Christer, siadając.- Magdalena Hansson dostała dziś list z tym samymzdaniem, co poprzednie ofiary.Munther podniósł kartkę A4. Nie słyszysz, gdyprzestaję płakać.Christer poczuł ukłucie w sercu.- Musimy obserwować jej dom.Jej i jej chłopaka.- Ale jeśli ktoś naprawdę chce ją zabić, czy niemyślicie, że wybierze inny sposób? - podjął Urban.-Zepchnie ją z drogi, kiedy będzie prowadziła samochód,uderzy albo zastrzeli.Cokolwiek.Christer zobaczył kątem oka, że Petra kiwa głową.- Bardzo możliwe - odrzekł Munther.- Na raziebędzie mieszkać w domku letnim swojego chłopaka.Ale,jak mówi Bratt, powinniśmy ją eskortować podczas drogii patrzeć, czy nikt za nią nie jedzie.Pózniej zadzwonię i znią porozmawiam.Munther przedstawił im swój plan ochrony,rozmieszczenie posiłków ściągniętych z Torsby i Sunnęwokół willi Magdaleny przy Stjarnsnasvagen i domuPettera w Sunnemo.Rozmawiał także z ViktoremHedem ze służb ratowniczych, który zgadzał się, żesytuacja jest poważna.- Oprócz tego będziemy dalej przeglądać nagrania zkamer na stacjach benzynowych, robić swoje, po prostu -dodał Munther.- Myśleć bardzo szeroko i bez uprzedzeń.Kiedy Magdalena wyszła z redakcji, długorozglądała się dokoła.Przyjrzała się uważniesamochodom zaparkowanym przy ulicy, by sprawdzić,czy ktoś w nich siedzi.Nie, wyglądało na to, że jestspokojnie.Kobieta z krótkimi rudymi włosami i małymplecaczkiem na plecach wyjmowała pieniądze zbankomatu, poza tym ulica była pusta.Czy ktoś siedziałw którymś z samochodów na parkingu po drugiejstronie? Magdalena zmrużyła oczy, przysłaniając jedłonią przed słońcem.Serce biło jej mocno.Tam teżnikogo nie było.Przynajmniej ona nikogo nie widziała.Sven Munther zadzwonił i podał jej instrukcje tuż powyjściu Barbro.Niech zostawi zapalone światła iwłączony telewizor, jak gdyby była w domu.Potrzebowali również klucza, gdyby coś się zdarzyło, aona powiedziała, że Bengt i Gunvor mają jeden u siebie.Kiedy Munther zaproponował jej policyjną eskortęw drodze do domku, z początku odmówiła.Nils bardzoby się przestraszył.- Wyślemy prywatny samochód - wyjaśnił Munther.-Zadzwoń, kiedy będziesz wyjeżdżać, to dołączy zielonysaab.Nie miała czego się bać.Ktoś chciał się tylkozabawić jej kosztem.Albo jest to człowiek, który niedługo się podda i niema nic do stracenia.Naprawdę nie chcę cię straszyć, aletak może być.Ale kto mógł tak zle jej życzyć? Dlaczego? Cotakiego zrobiła?Magdalena dalej się rozglądała, a kiedy wsiadła dosamochodu i wjechała w Geijersholmsvagen, patrzyła wewsteczne lusterko, czy ktoś za nią nie jedzie.- Pojedziemy wieczorem do domku Pettera -powiedziała Magdalena najbardziej pogodnym tonem, najaki mogła się zdobyć, otwierając drzwi wejściowe.- Wieczorem? - zdziwił się Nils [ Pobierz całość w formacie PDF ]