[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Matka była zdegustowana.Kolor świadczył oniewybrednym smaku i zbyt przyciągał uwagę - a to wedługwyznawanych przez nią zasad stanowiło największą zbrodnię.To, co dobre, pozostaje zwykle nie zauważone; zło jest jaskrawei krzykliwe, niczym ten mały autobus o niesamowitej, fioleto-woróżowej barwie.Ojciec Toma tylko wzruszył ramionami.Spytał matkę, czego oczekiwała.Jego ton świadczył o tym, żeodpowiedz na to pytanie może go jedynie zaskoczyć.Prawienigdy nie zwracał się bezpośrednio do syna; zwykł mówić oTomie tak, jak gdyby był on nieobecny. Ten chłopak myśli, jaksądzę, że pieniądze rosną na drzewach.ten chłopak uważa, żepowinniśmy przygarnąć włóczęgów, którzy zamieszkaliby wnaszym ogrodzie.ten chłopak czuje, że praca jest czymśponiżej jego godności".Czasami Tom odpowiadał na uwagiojca, czasami puszczał je mimo uszu.Jego reakcja była bezznaczenia.Ojciec miał ugruntowaną opinię o nim:  Ten chłopakjest utraćjuszem; lewicującym, długowłosym wykolejeńcem".Mógł się po synu co najwyżej spodziewać, że następnym razemprzemaluje swój wehikuł na purpurowo.RS 176Tom nie zamierzał jednak niczego zmieniać.Był zadowolonyz uzyskanego efektu.Pewnego dnia, gdy umycie autobusu niepoprawiło jego wyglądu, uległ kaprysowi.Kolor liliowy wydałmu się zachwycający: ożywiał i niemal personifikował pojazd.To właśnie wtedy Tom postanowił zająć się przewozempasażerów.Jego działalność nie była w pełni legalna, ale w raziewypadku drogowego spółka ubezpieczeniowa miałaby ogromnetrudności z udowodnieniem, że nie odwoził na weekend dodomu siedmiorga swoich przyjaciół.Nikt nie widziałprzechodzących z rąk do rąk pieniędzy, Tom nie sprzedawał wdrzwiach biletów, jak zwykli to robić kierowcy rejsowych linii, iza każdym razem jego pasażerami byli ci sami ludzie.Interesnie zaliczał się do najbardziej dochodowych - Tomowiwystarczało zaledwie na pokrycie kosztów paliwa i zakuppapierosów.Dzięki liliowemu autobusowi mógł jednak palić, ilechciał, i przyjeżdżać regularnie do Rathdoon, na czym mubardzo zależało.Tom wiedział wszystko o życiu swoich pasażerów wrodzinnym miasteczku, ale nie miał pojęcia, czym się zajmują wstolicy.Początkowo chciał zebrać od nich adresy, żeby cotydzień w niedzielę o dziesiątej zawozić każdego pod sam dom,zamiast wysadzać wszystkich w centrum miasta.Coś jednakpodpowiedziało mu, że jego pasażerowie wolą zachowaćanonimowość i nie życzą sobie, żeby inni widzieli ich skromnesublokatorskie pokoje czy miejsca pracy.Kilka razy Tomzauważył niepozornego blondyna w ciemnych okularach, którysiedział w samochodzie zaparkowanym w pobliżu miejsca,gdzie autobus rozpoczynał i kończył swój kurs - spostrzegłmężczyznę tylko dlatego, że miał rentgen w oczach.Czasamiwidywał, jak Dee Burkę wślizguje się do dużej limuzyny wprostw ramiona znacznie starszego od siebie mężczyzny, o którymnikt w Rathdoon, z Dee włącznie, nigdy nie wspominał.Tomprzypuszczał więc, że są to potajemne spotkania.Wytężonaobserwacja i domysły nie pomogły mu jednak znalezćRS 177odpowiedzi na pytanie, czego się boi młody Kev Kennedy.Kiedyś Tom uważał go za sympatycznego chłopaka, który jakojedyny z całej rodziny miał odwagę wstać od kuchennego stołu,zostawić ojca, kromki chleba, plastry szynki i nastawione odświtu do nocy radio.Ale od jakiegoś roku młody mężczyzna byłjednym kłębkiem nerwów.Celia mieszkała w domu pielęgniarek.Dziewczynyzajmowały go w szóstkę i najwyrazniej uważały to za ogromnysukces.Miały dwa telewizory, pralkę i w pomieszczeniugospodarczym deskę do prasowania.Celia twierdziła, że nigdynie padło między nimi jedno przykre słowo i że dopóki sąniezamężne, takie życie bardzo im odpowiada.Nancy Morrisdzieliła mieszkanie z ładną i pełną życia Mairead Hely; jak tadziewczyna wytrzymywała z Nancy, pozostawało dla Tomatajemnicą.Gdy spotkał kiedyś Mairead na przyjęciu,powiedziała mu, że najnowszą sztuczką jej współlokatorki jestczatowanie na promocję żywności w dużych domachtowarowych - wpadała do nich tuż przed zamknięciem itryumfalnie wracała do domu z zupą w papierowych kubkachlub z kawałkami sera nadzianymi na wykałaczki, oświadczając: Oto moja kolacja".Mairead wyznała Tomowi tamtegowieczoru, a było to trzy miesiące temu, że zbiera się na odwagę,aby poprosić Nancy o poszukanie sobie innego mieszkania.Poczciwy Mikey był tak sympatycznym człowiekiem, że Tomchętnie odwoziłby go pod sam dom.Kiedy mu to jednakzaproponował, znajomy roześmiał się tylko i poszedł naprzystanek miejskiego autobusu, jak zwykle tryskając trudnymdo zniesienia humorem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •