[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.i rozległ się cichy, na wpółpieszczotliwy głosik:- Ti, ti, ti.Z kobiet bywających u trójki kolorowych poznał lepiej jedną.Zwaliste babsko, nazywaneprzez kumpli Betą, które jednego razu, najwyrazniej zdenerwowane okupowaniem toalety przy ichpokoju, wtargnęło do apartamentu Andre i nie przejmując się młodym mężczyzną, załatwiło się dozlewu.Lesortowi udało się wówczas obejrzeć część pokoju sąsiadów, ale i to krótkie spojrzenieprzypominało kadr z upiornego snu.Kompletnie goły Ali, o nadnaturalnie owłosionychkończynach i lędzwiach, siedział w pozycji notredamskiej maszkary na krawędzi szafy, Li, wpozycji lotosu, unosił się pięćdziesiąt centymetrów nad ziemią, natomiast Kali rechocąc gonił nagągospodynię.Przy czym wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że gonitwa odbywała się posuficie.Aktor poczuł się słabo i nakrył poduszką.Tam dopadł go sen.Czwartego dnia pojawiły się nowe komplikacje.W bibliotece uniwersytetu jakaś młodadziewczyna uporczywie przyglądała mu się przez całą długość sali.Uśmiechnął się do niej,wówczas skłoniła głowę.Odkłonił się i natychmiast zajął się notatnikiem.Kiedy jednak wyszedł napapierosa, prześliczna nieznajoma, blondynka (zupełnie jak ta nieszczęsna Christine), wysunęła sięza nim.Było za pózno, żeby uciec.- Już myślałam, że pan mnie nie pozna - powiedziała głosem pełnym niewysłowionejsłodyczy. - To byłoby niemożliwe - odrzekł, zastanawiając się, na jakim szczeblu znajomości zpiękną młódką mógł znajdować się prawdziwy Fawson.- Też interesuje pana archeologia?- Między innymi - bąknął.- Pozwoliłam sobie rzucić okiem na pański pulpit - uśmiechnęła się.- Niepotrzebnie robipan notatki z glosy do Młota na czarownice.Trzeba wybrać interesujące partie i od ręki zrobiąpanu ksero.- Tak, rzeczywiście.- A swoją drogą.Ten pański list.Umie pan przepięknie pisać, tylko że strasznie panprzesadza w komplementach.Lesort poczuł gęsią skórkę.Masz ci los - musiała się trafić jakaś korespondencyjna miłośćFawsona.- O który list pani chodzi?- A były jakieś inne? Ten, który doręczono mi tu, w bibliotece, cztery dni temu.Myślałamnawet.- urwała i spąsowiała.Trzeba spadać - zdecydował dubler, i głośno rzekł:- Niesamowite, już czternasta.Okropnie dziś jestem spózniony.Ale może moglibyśmyzobaczyć się pózniej.Albo jutro.(Cholera, po co ja się w to ładuję?) Ma pani telefon?Pytanie byłoby głupie, jeśli Fawson miał zanotowany numer dziewczyny.Ale widać niemiał.Dziewczyna sięgnęła po fiszkę.- Proszę wpisać z imieniem, żeby mi się nie zgubiło - rzekł sprytnie.Dzięki temu poznałnumer i personalia Anity Havrankovej.Kiedy już znikła za drzwiami, odetchnął.- Mogło być gorzej.A potem westchnął, bo przypomniała mu się Christine.Atoli, jak każdy musiał to kiedyśstwierdzić, nieszczęścia lubią chodzić parami.Ledwo Andre znalazł się na progu hotelu  Paradise",wybiegła mu naprzeciw gospodyni w towarzystwie Kolego.- Ma pan gościa.Zesztywniał.- Kto to jest?- Jakaś kobieta - powiedziała właścicielka pensjonatu.- Masz ci los - jęknął aktor.- Zlikwidować? - rezolutnie zapytał Kali.- Nie, nie nie! - Lesort przestraszył się i podążył do pokoju.Oczekującą okazała siędziewczyna z gatunku przeciętnych.Ani brzydkich, ani ładnych.Szatynka.Ubrana z amerykańska,w dużych rogowych okularach.Mogła być równie dobrze przedszkolanką (gdyby Fawson miał dzieci), sekretarką lub koleżanką z wojska.Moment niepewności, jak się zachować, rozwiała samaprzybyła.- Ty łobuzie! - zawołała podbiegając i wtulając się z ogromną energią w aktora - odtygodnia nie dajesz znaku życia.Zaczęłam się już denerwować.Sobowtór, który pobieżnie zapoznał się z życiorysem swego pierwowzoru, wiedział, żeMeff jest kawalerem, mieszka sam, ma parę kochanek i stałą flamę w biurze (nazwisko i imięuleciało mu jednak z pamięci).Najwyrazniej była to właśnie ta panienka.A jeśli nie ona?- Jak mnie znalazłaś? - powiedział, żeby coś powiedzieć.- Mówiłeś, że zatrzymasz się w Paryżu.Trzeba było tylko zadzwonić na tutejszą policję.Ale musiałam się z tobą zobaczyć.- To bardzo miłe.- Ciekawa byłam, czy ci się udało z tym czekiem.Zdobyłeś upragnioną fortunę?- W zasadzie.- To cudownie! Jak wiesz, byłam przeciwna twojej eskapadzie, ale widać miałeś rację.Będziemy potrzebowali sporo pieniędzy.Oczywiście, mogłam powiedzieć ci o tym przez telefon.Wolałam jednak osobiście.Będziemy mieli dzidziusia.Cieszysz się, prawda?Nikt, kto nie zapadł się pod ziemię, nie jest w stanie wyobrazić sobie tego uczucia.Otoprzyczyna, dla której autor rezygnuje ze szczegółowego opisu doznań Meffa, a przechodzi od razudo faktów.Fawson zatrzymał się dziesięć metrów poniżej poziomu terenu, w tunelu dawno,nieczynnej, a może nigdy nie uruchomionej kolejki podziemnej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •