[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pisały gazety i gadał ka\dy przez cały, całytydzień.Zabił w pojedynku krewnego  jedynaka u rodziców i swego najbli\szegoprzyjaciela.Poszło o \onę, która jakoby z tym kuzynem miała romans.No, a w rok potem\ona uciekła ze śpiewakiem Włochem i okazało się, \e miała kochanków bez liku. Więc on jest synem hrabiny? Wnukiem i jedynym spadkobiercą.Po tej awanturze strzelił do siebie, ale goodratowano, i odtąd nie mieszka w Warszawie.Podobno trochę wariat, czy melancholik.Coprawda, mogło się człowiekowi w głowie pomieszać po tym wszystkim. Biedna staruszka!  szepnęła Stankarowa, zamyślona. Pewnie, \e oni oboje od nas wszystkich biedniejsi.Nie trzeba nad swoją dolą nigdyrozpaczać  ale spojrzeć wokoło.Zobaczy się zawsze gorsze nieszczęścia, w porównaniuczłowiek moc czerpie i, zamiast bluznić, Bogu podziękuje. Zapamiętała Stankarowa te słowa i wieczorem, idąc na słu\bę, rozmyślała nad pustką ismutkiem tej samotnej starości.Chowała zapewne staruszka tego wnuka, jedyną latorośl rodui podporę swego wieku i spadkobiercę wielkiej fortuny i wielkich obowiązków.Bóg wie, coza chlubę z niego miała.A on ją opuścił dla awanturnicy, która nazwisko wstydem okryła ijemu \ycie złamała.Mimo woli zestawiła ją, samą w pałacu, ze starym stryjem swoim, który równie samotny przez nią opuszczony  w swej pustce ostatnie lata pędził, i pierwszy raz uczuła, \epopełniła krzywdę, za którą teraz pokutuje.Szwajcar, otwierając jej drzwi, oznajmił: Pani hrabina jeszcze przy obiedzie.Pani raczy w gabinecie się zatrzymać i zaczekać.W gabinecie wszystko było do wieczornego posiedzenia gotowe.Pomimo lata ogień siępalił na kominku.Obok stał fotel  na biurku hrabiny rozło\ona robota szydełkowa, anaprzeciw dla lektorki krzesło.Z obok le\ącej jadalni dochodził brzęk porcelany i srebra,rozmowa kilku osób i zapach wykwintnego jadła.Kwadrans mo\e oczekiwała Stankarowa, oglądając obrazy po ścianach.Jeden portret nadkominkiem był zapewne hrabiego Romana.Przedstawiał bardzo pięknego mę\czyznę whiszpańskim stroju.Z dobrej zapewne epoki pochodził, bo uśmiechały się usta, a oczy patrzały marząco, alemarzeniem szczęśliwym.Rumor krzeseł przerwał obserwacje Stankarowej i po chwili do gabinetu weszła hrabina,za nią ten sam, spotkany na schodach rano ksiądz, a na końcu jeszcze jeden staruszek, łysy, wokularach, z wielką białą brodą, dość niedbale ubrany. Pani ju\ czeka, przepraszam, spóznił się dzisiaj obiad!  rzekła uprzejmie hrabina, alejej nie przedstawiała nikomu, i w ogóle gośćmi swymi nie zajmowała się wcale.Usiadła i spytała, jaką przyniosła ksią\kę, potem wzięła robotę i rzekła: Mo\e pani zaczynać.Trochę ze strachem Stankarowa zaczęła czytać, ale opanowała wra\enie i szło gładko.Ksiądz zabawił ledwie chwilę, wziął  Przegląd Katolicki z eta\erki i bez po\egnania sięwyniósł.Staruszek ulokował się wygodnie w fotelu u kominka, z rękawa dobył tabakierkę,za\ył, kraciastym fularem otarł nos i przymknął oczy do drzemki.Czytając, Stankarowa miała uczucie, \e jest daleko od miasta.Nie dochodził tu \adenturkot, \aden szmer nawet, nie słychać było dzwonków, bieganiny po schodach.Doznawałazłudzenia, \e jest w Augach, \e stryjowi czyta.Nawet dla większego podobieństwa Mietka po dobrym obiedzie chrapała smacznie wswym jedwabnym gniazdku, jak taksy w Augach  i ogień czasem prysnął strzelił wesoło jak w Augach. Dobrze mi tu, dobrze, cicho!  szemrało w jej zmęczonej duszy. Nie ma ludzi, niesłychać \ycia, o jak dobrze. I czytała machinalnie.Wtem hrabina przerwała: Co takiego! To nie ma związku.Niech pani powtórzy. O przepraszam! Odwróciłam dwie kartki  poprawiła się przestraszona. Snąć pani czyta bez uwagi.Ale to przecie interesująca powieść.Czy panią to niezajmuje? Przepraszam najmocniej.Byłam roztargniona. Ja się nie gniewam, tylko się dziwię, \e panią, tak młodą, nie bawi powieść.Mo\e paniją ju\ czytała: Nie, nigdy nie czytuję powieści. Dlaczego? Bo to tak dalekie od prawdy.Hrabina spojrzała ku niej zdziwiona.  Zapewne, ale pani za młoda, \eby to mówić [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •