[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Weekendowe szaleństwo, pomyślała.Dwoje ludzi przechodzących przez te same drzwiobrotowe, jedna osoba wchodzi, druga wychodzi i nigdy nie mogą się tak naprawdęspotkać.Esther spojrzała w dół, w kierunku sutereny.Zobaczyła tam służącą Hortense,która usiłowaławepchnąć do kosza na śmieci tuzin białych, długich róż.Właśnie ukłuła sięwystającym zcelofanu kolcem i ssała kciuk. Hortense?  zawołała Esther. Wszystko w porządku? Ce n est nen, mademoiselle*  odpowiedziała Hortense.Esther zawahała się przez moment, po czym zapytała: Dlaczego wyrzucasz te piękne róże? Pardon, mademoiselle?* Pourquoi jettes  tu ces jolies roses dans la poubelle?* Aha.Dlatego, ze pani matka każe. Moja matka kazała ci je wyrzucić? Przecież one są zupełnie świeże! Nawet niezostałyrozpakowane! Jest bardzo zła.Powiedziała, że muszę to zaraz zrobić.Esther wyszła z przedsionka, otworzyła furtkę i zeszła ostrożnie po wąskich,kamiennych schodkach prowadzących do sutereny.Wyciągnęła róże i przeczytała kartę, którąprzywiązanowstążką do ich łodyg.Poczuła dreszcz wstrząsający całym jej ciałem.To była karta wizytowa Sachy.Naodwrocieznajdowały się słowa napisane eleganckim, pewnym charakterem pisma:  Dla Esther,z ogrodumojego serca.Sacha. Przeklęta!  dyszała Esther, trzęsąc się ze złości.Nie mogła w to uwierzyć.Co zaprzeklęta, wścibska wiedzma z tej mojej matki! Kiedy te róże przysłano?Hortense wycierała ręce w fartuszek i wyglądała na zdezorientowaną. Niedawno.Może dziesięć minut temu.Ten dżentelmen przyniósł je osobiście.Pokłócił sięz pani matką.Było bardzo zle! Uderzyła go w twarz.Bach! Bach! A on mówił, żeona już go nieśmieszy. No, nie dziwię się  odrzekła Esther.Wzięła róże i właśnie miała ruszyć na górę, pomachać nimi matce przed nosem ipoliczyć się znią, kiedy zjawił się Henri.Naciągał samochodowe rękawiczki z białej, kozlejskórki. Gotowa na przejażdżkę? Nie! Tak! Poczekaj minutkę!Zostawiła róże Hortense i poszła na górę do holu.Podniosła słuchawkę telefonu,który stał naparapecie okiennym obok żelaznego stojaka na parasole, i poprosiła telefonistkę,żeby połączyłają z Maison Louis David w Epernay.Na linii głośno zaszumiało i zaświergotało.Henri z wyrazem melancholii natwarzy czekałcierpliwie w otwartych drzwiach.Wreszcie po dwóch kilku minutach J alof ij attendez, s il vousplait * powtarzanych w centrali w Epernay, Esther połączono z panem Medotem. Monsieur Medot? Mówi Esther Flecker.Tak, zwiedzałam wasze piwnice w sobotę zHenrim i Isabelle Delahaye.Dzień dobry panu.Proszę posłuchać, monsieur Medot.Sacha Davidjest dzisiaj w Paryżu.Czy nie wie pan przypadkiem, gdzie się zatrzymał? Achtak, rozumiem.Nie wiedziałam.Czy ma pan może ich numer? Dziękuję, poczekam. Zasłoniła rękąsłuchawkęi powiedziała do Henriego:  Louis David ma biuro na Faubourg St Honore.Sachazwykle tamsię zatrzymuje, kiedy przyjeżdża do Paryża.Ma apartament na czwartym piętrze. Mam nadzieję, że wiesz, co robisz  powiedział Henri, kiedy Esther poprosiłatelefonistkę, żeby połączyła ją z paryskim biurem Louisa Davida. Och, Henri  uśmiechnęła się  jesteś najukochańszym przyjacielem, jakiegomiałam. No tak, to już coś  stwierdził Henri i zapalił kolejnego papierosa.Dymwydostawał się na zewnątrz przez otwarte drzwi wejściowe.Monsieur Sachy Davida nie było w jego paryskim biurze.Monsieur Sacha Davidposzedłzłożyć towarzyską wizytę mademoiselle Esther Flecker.Potem pojechał do Roissyna rozmowę zkilkoma akcjonariuszami, a następnie miał wracać prosto do Epernay.Nie zostawi}żadnychwiadomości. Merci, monsieur*  powiedziała Esther i odłożyła słuchawkę. I co?  zapytał Henri. Henri& jeśli poproszę cię, żebyś mnie zabrał na przejażdżkę do Szampanii, tozgodziszsię? Teraz? Tak, teraz. A co z twoją matką? Nie powinnaś jej najpierw zapytać? Myślałem, że zabieracię dzisiajna nową sztukę Bourdeta.Jeśli pojedziemy do Szampanii, prawdopodobnie niewrócimy przed&powiedzmy północą [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •