[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiedział, że wcześniejczy pózniej będziemy musieli się na niego natknąć i nie przejął się, co się z nami wtedy stanie.Nieostrzegł nas.Nie dał nam dość siły, byśmy mogli się bronić.Lemuel F.Shapiro otworzył jedno oko i leżał teraz na łóżku, nasłuchując jak ktoś, kto nie jest dokońca pewien, czy naprawdę słyszy jakieś głosy.Kasyx natychmiast przywołał gestem Tebulota ischwycił jego dłoń.Obaj przeniknęli powoli przez ściany, których struktura molekularnaprzeorganizowała się na chwilę, by ich przepuścić, potem zaś popłynęli, niewidoczni niemal, nadporannymi ulicami Del Mar.Niebo miało kolor mrożonej herbaty.Ocean rozbijał się apatycznie nabrzegu, jego powierzchnia marszczyła się jak skóra starej kobiety.Obniżyli lot i ledwo mącąc właściwy świtowi spokój powietrza, wniknęli przez dach do domuSpringera przy Camino del Mar i dotarli do pokoju, gdzie obaj zmaterializowali się z uniesionymiramionami.Nie było ani śladu Springera.Przeszukali cały dom, przenikając przez sufity, ściany i drzwi,materializując się w każdym pomieszczeniu.Dom był całkiem pusty.Wszędzie leżała nienaruszonawarstwa kurzu - dowód, że nie przechodził tu od dawna żaden człowiek.- Wracajmy lepiej do naszych łóżek - powiedział Kasyx.- Gdy tylko będziesz mógł, idz dodomu Susan i sprawdz, co dzieje się z jej ciałem.Zadzwoń do mnie, gdyby były jakieś kłopoty.Może, gdy się nie obudzi, będą uważać, że zapadła w śpiączkę.Nie chcę jednak, by uznali, że nieżyje.Mogliby wtedy zrobić coś głupiego, choćby poddać ją kremacji.Słyszałeś, co powiedziałSpringer - nie znajdzie się w najmniejszym niebezpieczeństwie tak długo, jak długo ktoś nie zniszczyjej ciała.- Czy możemy jeszcze wierzyć w cokolwiek, co mówił nam Springer? - Spytał Tebulot, zdejmując hełm i przeciągając ciężką dłonią po włosach.- Nie wiem.Z pewnością jednak będę chciał jeszcze zadać mu kilka pytań.Nie zapomnijzadzwonić i powiedzieć mi, co z Susan, dobrze? Zresztą, zadzwoń tak czy tak.Tebulot uniósł dłoń do poziomu oczu, kierując jej wierzch ku Kasyxowi, który nie widział dotądtakiego gestu, zrozumiał jednak jego znaczenie.Było to pożegnanie Wojowników Nocy;pozdrowienie przekazywane sobie zawsze wraz z nastaniem dnia i końcem nocnych przygód.Niech bezpiecznie uda ci się przetrwać słoneczne godziny, tak, byś był gotowy, gdy nadejdąznów godziny księżyca.Kasyx odwzajemnił pozdrowienie i obaj unieśli się, przenikając przez dach budynku.Krążylijeszcze nad nim przez chwilę, a potem każdy skierował się na poszukiwanie własnego łóżka.Kasyx zulgą i żalem wszedł w swoje ciało dokładnie w chwili, gdy odezwał się dzwonek budzika.Wyłączyłgo niespodziewanie ciężką i niezgrabną ręką.KONIEC TOMU PIERWSZEGO [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •