[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.%7łeby być zupełnie pewnymułożenia ich ciał, kazał im wsuwać w siedzenie ołówki.Kierunek, w jakim ołówek zwisał na dół,przedłużał linię kręgosłupa, więc pomysłowy reżyser mógł w ten sposób z naukową dokładnościąkontrolować kroki, ruch, podskoki i pozycję ciała śpiewaczek.Kiedy pogniewała się na niego młoda sopranistka i doniosła o tym dyrekcji, Hertz bronił się, że nigdyżadnej śpiewaczki nie napastował i żadnej z nich nawet nie dotknął.Była to prawda, ale cała ta historia zołówkiem stała się w ten sposób jeszcze bardziej zwyrodniała i po tym skandalu Hertz musiał opuścićrodzinne miasto Jana.Jego afera zrobiła się jednak słynna i dzięki niej młodziutki Jan zaczął chodzić na spektakle operowe.Wyobrażał sobie, że wszystkie śpiewaczki z ich patetycznymi gestami, pochylonymi głowami i szerokootwartymi ustami, są nagie.Orkiestra łkała, śpiewaczki chwytały się za lewą pierś, a on widział jak znagich siedzeń wystają im ołówki.Waliło mu serce, był podniecony podnieceniem Hertza! (Do dziś niepotrafi w inny sposób patrzeć na spektakle operowe i do dziś chodzi na nie z nastawieniem młodzieńca,który ukradkiem obserwuje obsceniczny teatr.)Mówi sobie: Hertz był wyszukanym alchemikiem rozpusty, który w ołówku wsadzonym w tyłekodnalazł magiczną formę podniecenia.Wstydzi się przed nim: Hertz nigdy nie dałby się zmusić domęczącej pracy, jaką przed chwilą wykonywał na komendę na ciele dziewczyny z wypożyczalniartykułów sportowych.6Podobnie jak inwazja kosów rozgrywa się na odwrocie historii Europy, tak moja opowieść rozgrywasię na odwrocie życia Jana.Składam ją z pojedynczych zdarzeń, którym Jan prawdopodobnie niepoświęcał zbyt wiele uwagi, ponieważ na powierzchni życia absorbowało go wiele innych zmartwień ikłopotów: propozycja kontraktu za oceanem, gorączkowa praca zawodowa, przygotowania do wyjazdu.Niedawno spotkał na ulicy Barbarę.Pytała z wyrzutem, czemu jej nie odwiedza, kiedy ma gości.DomBarbary znany był z grupowych zabaw erotycznych.Jan bał się plotek i przez wiele lat odrzucałzaproszenia.Tym razem jednak uśmiechnął się i powiedział:  Dobrze, chętnie wpadnę. Wie, że do tego miasta już nigdy nie wróci, i nie zależy mu na dyskrecji.Wyobraża sobie willęBarbary pełną wesołych, nagich ludzi i mówi sobie, że właściwie nie byłaby to zła zabawa na pożegnanie.Bo Jan się żegna.Za kilka miesięcy przekroczy granicę.Ale kiedy tylko o tym pomyśli, słowogranica, użyte w normalnym, geograficznym znaczeniu, nasuwa mu na myśl inną granicę, niematerialną iniezrozumiałą, o której ostatnio coraz więcej myśli.Jaką granicę?Kobiela, którą kochał najbardziej na świecie (miał wtedy trzydzieści lat), mawiała mu (niemalwariował, kiedy to słyszał), że to, co trzyma ją przy życiu, jest tylko cienkim włoskiem.Tak, chce żyć,życie sprawia jej wielką przyjemność, ale jednocześnie wie, że to chcę żyć uplecione jest z włókienpajęczyny.Wystarczy mało, tak bardzo mało, aby człowiek znalazł się po drugiej stronie granicy, gdziewszystko traci sens: miłość, wiara, światopogląd, historia.Cała tajemnica ludzkiego życia polega na tym,że dzieje się ono w bezpośredniej bliskości, a nawet na styku tej granicy, że jest od niej oddalone nie okilometry, lecz o jeden milimetr.7Każdy mężczyzna ma dwa życiorysy erotyczne.Zwykle mówi się o tym pierwszym: rejestrze miłościi spotkań miłosnych.Być może ciekawsza jest ta druga biografia: pasmo kobiet, których pragnęliśmy, lecz które namumykały, dręcząca historia niezrealizowanych możliwości.Lecz jest również trzecia, tajemnicza i niepokojąca kategoria kobiet.Podobały się nam, my się impodobaliśmy, ale jednocześnie uświadamialiśmy sobie natychmiast, że nie możemy ich mieć, ponieważznajdowaliśmy się z nimi po drugiej stronie granicy.Jan jechał pociągiem i czytał książkę.W pewnej chwili wsiadła do przedziału nieznajoma, ładnadziewczyna (jedyne wolne miejsce było na wprost niego) i ukłoniła mu się.Odpowiedział na jej ukłon izastanawiał się, skąd ją zna.Znów odwrócił oczy ku książce, ale kiepsko mu się czytało.Czuł, żedziewczyna stale na niego patrzy z ciekawością i oczekiwaniem.Zamknął książkę:  Skąd my się znamy?Nie było to nic szczególnego.Spotkali się ponoć przed pięciu lały w jakimś mało istotnymtowarzystwie.Przypomniał sobie ten okres i zadał jej kilka pytań: co tam wtedy robiła, z kim sięspotykała, gdzie teraz pracuje i czy jest zadowolona z pracy.Był przyzwyczajony do lego, że szybko potrafił wzniecić iskrę między sobą a jakąkolwiek kobietą.Jednak tym razem czuł się jak urzędnik działu personalnego stawiający pytania kobiecie, która przyszładowiedzieć się o etat.Zamilkł.Otworzył książkę i starał się czytać, ale miał wrażenie, że jest obserwowany przezniewidzialną komisję egzaminacyjną, która ma plik informacji na jego lemat i nie spuszcza z niegowzroku.Z uporem wpatrywał się w książkę nie wiedząc, co czyta i uświadamiał sobie, że komisjacierpliwie liczy minuty jego milczenia, aby wziąć je pod uwagę przy wystawianiu końcowego stopnia.Zamknął więc znów książkę i ponownie spróbował nawiązać z dziewczyną lekką konwersację, alejeszcze raz stwierdził, że nic z tego nie wychodzi.Pomyślał, że niepowodzenie bierze się stąd, iż rozmawiają w przedziale pełnym ludzi.Zaprosił jąwięc do wagonu restauracyjnego, gdzie byli sami.Mówił tu wprawdzie nieco swobodniej, lecz tu takżenie wykrzesał owej iskry.Wrócili znów do przedziału.Jeszcze raz otworzył książkę i nadal nie wiedział, co w niej jest.Dziewczyna przez chwilę siedziała w milczeniu na wprosi niego, a potem wstała i wyszła na korytarzpatrzeć przez okno.Miał poczucie strasznego niezadowolenia.Dziewczyna mu się podobała, a jej zachowanie nie byłoniczym innym niż cichą prowokacją.Chciał jeszcze w ostatniej chwili wszystko uratować.Wyszedł na korytarz i stanął obok niej.Powiedział, że prawdopodobnie nie poznał jej dziś dlatego, że zmieniła fryzurę.Odgarnął jej włosy zczoła i patrzył na jej zmienioną twarz. Tak, teraz już panią poznaję  powiedział.Oczywiście, że jej nie poznawał.Ale leż w ogóle nie o tochodziło.Chciał jej tylko przycisnąć mocno rękę do skroni, odchylić delikatnie jej głowę do tyłu ipopatrzeć w ten sposób prosto w oczy.Ileż to razy kładł różnym kobietom rękę na głowie i pytał:  Proszę pokazać, jak by pani wyglądała wten sposób? Ten władczy gest i władcze spojrzenie potrafiły od razu zmienić całą sytuację.Jakby w zarodkuzawierały (i przywoływały z przyszłości) tę wielką scenę, kiedy posiądzie całą kobietę.Ale tym razem był to gest bez efektu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •