[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Anna ruszyła w ich stronę, przestraszona nie tylko ich rozmiarami, ale takżesamym wyglądem.W książkach ojca widziała maszyny parowe potężnekonstrukcje z metalową karoserią, spojoną solidnymi nitami jednak te dwie były98inne.Miały gładki, wyrafinowany wygląd i były całkowicie niepodobne do wszystkiego,co widziała dotychczas.Opływowe sylwetki przywodziły na myśl zwierzęta i owady,jak gdyby ich kształty były wynikiem wielu pokoleń prób i błędów.Po bokach bliższej maszyny biegły długie listwy znaczone owalnymiwgłębieniami.Podłużne wycięcia u dołu, przypominające dysze, nadawały jej dziwny,niemal drapieżny wygląd.Im bliżej podchodziła do maszyn, tym większy odczuwała lęk, ponieważ zdałasobie sprawę ze skali, w jakiej musieli pracować ich twórcy.Ciemna powierzchniaboczna bliższej machiny, stojącej na lewo od Anny, przewyższała ją niemalpięciokrotnie, a druga, cofnięta nieco w głąb jaskini, była jeszcze większa.Anna ujrzała też, jak bardzo dwie maszyny różniły się między sobą.Ta, którastała bliżej, była prosta, a jej cztery wielkie nogi kończyły się stożkowatymi dyszami.Druga, krabowata, prezentowała się znacznie grozniej; jej podzielony na segmentykorpus pokrywał gruby pancerz.Stanąwszy pod pierwszą machiną, Anna dotknęła ciemnej, gładkiej jak lustropowierzchni.Była raczej chłodna niż zimna, a w dotyku nieoczekiwanie szorstka.Anna zmarszczyła brwi i zbliżyła lampę.Zamiast odbić jej twarz, dziwny metalzdawał się zatrzymywać światło, wciągać je w swoje polerowane, czarnozielonegłębie.Kątem oka zauważyła jakiś znak umieszczony nisko przy podłodze maszyny.Kucnęła i przesunęła palcami po wytłoczonym symbolu.Symbol czy litera? A może zwykła ozdoba?W każdym razie nie przypominało to żadnego pisma, które Anna kiedykolwiekwidziała.Wyjęła notes z plecaka, pospiesznie naszkicowała znak, po czym przysunęłaszkic do oryginału.Tak, dokładnie tak.Schowała notes, podniosła lampę i odwróciła się powoli.Próbowała złożyćkawałki układanki.Jakie fakty zgromadziła do tej pory? Krąg ze skał i pyłu, dziwną czerwonąsubstancję, a także ciemnozielony kamień, który emitował słabe, ale wyrazne światło.A teraz te maszyny.Nic, zupełnie nic, co miałoby sens.Czyżby natrafiła na pozostałości postarodawnej rasie, która kiedyś zamieszkiwała te strony? Jeżeli tak, to dlaczego nie99znalazła nic więcej? Tak potężna rasa pozostawiłaby znacznie więcej śladów.Dlaczego, jeśli były to dawne szczątki, wyglądały na nowe?Anna powiodła wzrokiem wzdłuż wielkiego, gładkiego boku maszyny idostrzegła coś w rodzaju pomieszczenia kontrolnego.Wysoko w górze znajdowałosię długie, wąskie okno, którego szczyt leżał na równi z dachem pojazdu.W plecaku Anna miała linę.Gdyby udało się zarzucić ją na dach maszyny iumocować po przeciwnej stronie, może zdołałaby się wspiąć i zajrzeć do środka.Anna zsunęła plecak i wyjęła linę.Przeszła na przód maszyny, kucnęła iprzyjrzała się podwoziu w świetle lampy.W odległości około dziesięciu czy piętnastustóp pod czymś, co wyglądało na rurę wydechową, znajdowało się kilka małychbrodawkowatych wypustek.Postanowiła przywiązać linę do jednej z nich.Cofnęła się, powoli rozwijając linę w dłoni.Potrzebowała jakiegoś ciężarka, byprzywiązać go do końca liny, ale dysponowała tylko lampą i hubką; oba te przedmiotybyły zbyt cenne, by mogła ryzykować ich zniszczenie.Rzuciła linę, która tylko otarła się o bok maszyny i opadła na podłogę.Drugirzut okazał się lepszy, ale przyniósł taki sam rezultat.Anna kilkakrotnie związała koniec liny, aż pojawił się na niej węzeł wielkościpięści.Zadowolona, spróbowała znowu.Tym razem lina ze świstem poszybowała nad maszyną i upadła z drugiejstrony.Anna położyła plecak na zwoju, obeszła maszynę, podniosła koniec liny,następnie wczołgała się pod spód i zawiązała linę wokół jednej z wypustek.Wyczołgała się, wstała i sprawdziła linę, uwieszając się na niej całym ciężarem.Wytrzymała.Jak dotąd wszystko szło jak z płatka.Jednak najtrudniejszą część pracy Annamiała przed sobą, ponieważ lina nie gwarantowała jej bezpieczeństwa.Gdyby sięześlizgnęła, Anna wpadałby w poważne tarapaty.Mocno naciągnęła linę, postawiła but na kadłubie pojazdu i odchyliła się w tył.Poczuła nagłe napięcie w mięśniach łydek i ramion.Przechylając się nieco w prawo, zaczęła się wspinać [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Anna ruszyła w ich stronę, przestraszona nie tylko ich rozmiarami, ale takżesamym wyglądem.W książkach ojca widziała maszyny parowe potężnekonstrukcje z metalową karoserią, spojoną solidnymi nitami jednak te dwie były98inne.Miały gładki, wyrafinowany wygląd i były całkowicie niepodobne do wszystkiego,co widziała dotychczas.Opływowe sylwetki przywodziły na myśl zwierzęta i owady,jak gdyby ich kształty były wynikiem wielu pokoleń prób i błędów.Po bokach bliższej maszyny biegły długie listwy znaczone owalnymiwgłębieniami.Podłużne wycięcia u dołu, przypominające dysze, nadawały jej dziwny,niemal drapieżny wygląd.Im bliżej podchodziła do maszyn, tym większy odczuwała lęk, ponieważ zdałasobie sprawę ze skali, w jakiej musieli pracować ich twórcy.Ciemna powierzchniaboczna bliższej machiny, stojącej na lewo od Anny, przewyższała ją niemalpięciokrotnie, a druga, cofnięta nieco w głąb jaskini, była jeszcze większa.Anna ujrzała też, jak bardzo dwie maszyny różniły się między sobą.Ta, którastała bliżej, była prosta, a jej cztery wielkie nogi kończyły się stożkowatymi dyszami.Druga, krabowata, prezentowała się znacznie grozniej; jej podzielony na segmentykorpus pokrywał gruby pancerz.Stanąwszy pod pierwszą machiną, Anna dotknęła ciemnej, gładkiej jak lustropowierzchni.Była raczej chłodna niż zimna, a w dotyku nieoczekiwanie szorstka.Anna zmarszczyła brwi i zbliżyła lampę.Zamiast odbić jej twarz, dziwny metalzdawał się zatrzymywać światło, wciągać je w swoje polerowane, czarnozielonegłębie.Kątem oka zauważyła jakiś znak umieszczony nisko przy podłodze maszyny.Kucnęła i przesunęła palcami po wytłoczonym symbolu.Symbol czy litera? A może zwykła ozdoba?W każdym razie nie przypominało to żadnego pisma, które Anna kiedykolwiekwidziała.Wyjęła notes z plecaka, pospiesznie naszkicowała znak, po czym przysunęłaszkic do oryginału.Tak, dokładnie tak.Schowała notes, podniosła lampę i odwróciła się powoli.Próbowała złożyćkawałki układanki.Jakie fakty zgromadziła do tej pory? Krąg ze skał i pyłu, dziwną czerwonąsubstancję, a także ciemnozielony kamień, który emitował słabe, ale wyrazne światło.A teraz te maszyny.Nic, zupełnie nic, co miałoby sens.Czyżby natrafiła na pozostałości postarodawnej rasie, która kiedyś zamieszkiwała te strony? Jeżeli tak, to dlaczego nie99znalazła nic więcej? Tak potężna rasa pozostawiłaby znacznie więcej śladów.Dlaczego, jeśli były to dawne szczątki, wyglądały na nowe?Anna powiodła wzrokiem wzdłuż wielkiego, gładkiego boku maszyny idostrzegła coś w rodzaju pomieszczenia kontrolnego.Wysoko w górze znajdowałosię długie, wąskie okno, którego szczyt leżał na równi z dachem pojazdu.W plecaku Anna miała linę.Gdyby udało się zarzucić ją na dach maszyny iumocować po przeciwnej stronie, może zdołałaby się wspiąć i zajrzeć do środka.Anna zsunęła plecak i wyjęła linę.Przeszła na przód maszyny, kucnęła iprzyjrzała się podwoziu w świetle lampy.W odległości około dziesięciu czy piętnastustóp pod czymś, co wyglądało na rurę wydechową, znajdowało się kilka małychbrodawkowatych wypustek.Postanowiła przywiązać linę do jednej z nich.Cofnęła się, powoli rozwijając linę w dłoni.Potrzebowała jakiegoś ciężarka, byprzywiązać go do końca liny, ale dysponowała tylko lampą i hubką; oba te przedmiotybyły zbyt cenne, by mogła ryzykować ich zniszczenie.Rzuciła linę, która tylko otarła się o bok maszyny i opadła na podłogę.Drugirzut okazał się lepszy, ale przyniósł taki sam rezultat.Anna kilkakrotnie związała koniec liny, aż pojawił się na niej węzeł wielkościpięści.Zadowolona, spróbowała znowu.Tym razem lina ze świstem poszybowała nad maszyną i upadła z drugiejstrony.Anna położyła plecak na zwoju, obeszła maszynę, podniosła koniec liny,następnie wczołgała się pod spód i zawiązała linę wokół jednej z wypustek.Wyczołgała się, wstała i sprawdziła linę, uwieszając się na niej całym ciężarem.Wytrzymała.Jak dotąd wszystko szło jak z płatka.Jednak najtrudniejszą część pracy Annamiała przed sobą, ponieważ lina nie gwarantowała jej bezpieczeństwa.Gdyby sięześlizgnęła, Anna wpadałby w poważne tarapaty.Mocno naciągnęła linę, postawiła but na kadłubie pojazdu i odchyliła się w tył.Poczuła nagłe napięcie w mięśniach łydek i ramion.Przechylając się nieco w prawo, zaczęła się wspinać [ Pobierz całość w formacie PDF ]