[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Tyle że naszma w środku trzmiela.A bursztyn otaczają nie różnokolorowe bursztyny, tylko czarne kamienie.Obsydiany. Ciekawe.Ale ten, na który patrzysz, to sztuczny bursztyn  powiedziała Angelika. Naprawdę? Bawiłam się tym kiedyś.Aatwo go zrobić.Potrzebny jest tylko barwnik, trochę silikonu i żywica.Możesz nawet w nim coś zatopić, na przykład martwego owada albo cokolwiek.Zaczekaj, pokażęci. Jej dłoń zanurkowała w torbie i wyłoniła się z małą plastikową torebką.Był na niej napis: Hotel Majestic.Angelika wyciągnęła ze środka coś, co przypominało szczotkę do włosów.Projektantka kostiumów jest zawsze przygotowana.To służy do usuwania włosów z ubrań.Gratisz hotelu. Zdjęła jedną nitkę ze szczotki i położyła na blacie. Prawdziwy bursztyn elektryzuje siępo potarciu wełnianą tkaniną i przyciąga różne włókna. Wzięła do ręki inny pierścionek. To jestprawdziwy bursztyn. Potarła go swoim swetrem i zbliżyła do nitki.Pierścionek przyciągnął ją jakmagnes. Widzisz?  Potem wzięła pierścionek, który oglądałem, i potarła.Nic się nie wydarzyło. Ciekawe. Teraz już wiesz, jak sprawdzić, czy twoja rodzinna pamiątka to prawdziwy bursztyn. Tak zrobię.Dziękuję.Nieważne, czy bursztyn był prawdziwy, czy nie.Chodziło o wzór.Według mnie pierścionekw sklepie wyglądał tak, jakby zrobiono go u tego samego jubilera co ten, który miałem w domu.Zapamiętałem, jak wyglądał.Po drodze na plażę Angelika kupiła na targu rękodzieła ręcznie wykonane saszetki z lawendąi lniany obrus.Właśnie mieliśmy pójść do supermarketu, kiedy moją uwagę zwrócił straganz różnymi ozdobami do domu.Zobaczyłem szachy i świeczniki, kielichy i popielniczki, a potem, kuswojemu ogromnemu zdumieniu, zauważyłem czarne onyksowe szkatułki.Gdy podszedłem bliżej,zobaczyłem, że ich wieczka są ozdobione mozaikowym kwiatowym motywem, a jedna z nich miaławzór słonecznika! Była to szkatułka, którą znałem z rodzinnego domu, ta, w której znajdował siępierścionek i czarne wieczne pióro! Wziąłem ją do ręki, przyjrzałem się jej, otworzyłem wieczko.Tak, to była taka sama szkatułka.%7łółty słonecznik, ze środkiem z czarnych onyksów, i zielona łodyga.Zbieg okoliczności był nieziemski.Jedno to odkryć skrzynkę i miejsce, gdzie znaleziono jądwieście pięćdziesiąt lat pózniej, lecz inną rzeczą jest odkrywanie przypadków z historii własnejrodziny: stół Roberta, pierścionek z bursztynem, a teraz ta onyksowa szkatułka. Zliczna, prawda?  powiedziała Angelika. Tak. Próbowałem zachować zimną krew, chociaż byłem naprawdę wstrząśnięty. Mam takąw domu. Zdziwiłem się, że w ogóle mogę mówić.  Ach tak? Od rodziców. Eliana uwielbia słoneczniki  powiedziała.Kiwnąłem głową. Chyba kupię jej tę szkatułkę  stwierdziła. Na pewno jej się do czegoś przyda. Tak  zgodziłem się. Na pewno.Po powrocie do domu Lorenzów po raz pierwszy od wielu dni zostałem sam.Położyłem się na łóżku,by spokojnie zastanowić się nad znaczeniem stołu, pierścionka i onyksowej szkatułki, kiedy nagle nabrzegu łóżka usiadła Eliana i obudziła mnie pocałunkiem.Przespałem ponad dwie godziny. Lisa już przyjechała  oznajmiła. A mama upiekła ciasto. Co to oznacza?  Końcami palców pogłaskałem jej rękę, od krągłości opalonego ramienia podelikatny nadgarstek.Usłyszałem, jak przełyka ślinę, i podniosłem wzrok.Miała zarumienionepoliczki i zamknięte oczy.Poczułem, jak rosnę. To oznacza  odparła  że gdy skończymy tutaj, powinniśmy zejść do nich na dół.Wciągnąłem ją do łóżka.Nietrudno było zrozumieć, dlaczego Robert zakochał się w Lisie.Była ironiczna jak jego matka.I nawet wyglądała jak Angelika: ciemnowłosa, zadbana i stylowa.Lisa, która studiowała zarządzaniemediami i kulturą i pracowała na pół etatu jako przewodniczka w Muzeum %7łydowskim, miaławyrobioną opinię na wiele tematów, od amerykańskich turystów emerytów w tenisówkach ponajlepsze miejscówki na koncerty rockowe w Londynie.Robert, który przypominał Rudiego nie tylkoz wyglądu, ale także z temperamentu, z radością tylko siedział, pozwalał jej mówić i cieszył się tym.Angelika dokroiła sernika. Ktoś ma ochotę na dokładkę? Finn?Byłem objedzony. Zwykle nie jadam ciasta trzy dni z rzędu.Jest pyszne, ale naprawdę już nie mogę, dziękuję. Muszę ci powiedzieć  odezwał się Robert  że w tej rodzinie dziedziczy się gen kawy i ciasta.Sięgnął po następny kawałek sernika. Oho, mam nadzieję, że ja go nie odziedziczyłam  rzek ła Eliana i odsunęła talerzyk. %7łartujesz, prawda?  zwróciła się Angelika do Roberta. Czy naprawdę istnieje gen, który& Mamo!  zawołał Robert ze śmiechem i pokręcił głową. Nie bądz taka łatwowierna. Wobec tego nie wygaduj głupstw  odparła cierpko. Myślałam, że chodziło ci o jakiś gen, któryodpowiada za apetyt na słodycze albo coś w tym stylu.Eliana spojrzała na mnie. Mama uważa, że tylko ona w rodzinie ma prawo do żartów. Wybacz  rzekł Robert do matki. Zgrzeszyłem. Klasnął w dłonie, żeby zwrócić na siebieuwagę. Panie i panowie, mam ważne obwieszczenie.Gen kawy i ciasta nie został zidentyfikowany& jeszcze.Roześmialiśmy się. Chociaż zdziwilibyście się, ile już wiadomo na temat genomu człowieka  ciągnąłpoważniejszym tonem. Za parę lat wszyscy będziemy chodzić z naszą własną małą instrukcjąobsługi, która powie nam, jak zostaliśmy zrobieni, jakie mamy słabe i mocne strony, na jakie chorobymusimy uważać i jakie lekarstwa przyjmować, żeby ich uniknąć. Podniósł szklankę i dopił wodę.I wszyscy będziemy zamrażać i przechowywać swoją ślinę, na prawo i lewo, ponieważ będziemychcieli się klonować.A przed śmiercią zostawimy swój majątek własnym klonom. O mój Boże  powiedziała Angelika. Na to nie wpadłam.Zwietny pomysł.Zostawić majątekswojemu klonowi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •