[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.By ł zaparkowany cztery sta metrów od hotelu. Skąd miałeś kluczy ki? Zostawiła je w sejfie w pokoju. Z jakiego powodu? Nie mam pojęcia.Może nie liczy ła na to, że George Truscott wy śle za nią ekipę. DałMarquandowi chwilę, by jego słowa do niego dotarły.Widział w my ślach, jak tamten nerwowoprzy gładza włosy. Widać, że nie pakowała się w pośpiechu.W łazience nie by ło szczotki do zębów ani perfum.Większość jej ubrań też zniknęła.Podróżuje pod inną tożsamością, prawdopodobnie w okularachi ze skórzaną torbą.Możliwe, że zostawiła te kluczy ki, bo chciała, żeby m ją znalazł, ale to jużśmiała teoria.Spakowała paszport i karty kredy towe razem z blackberry, kluczami do domu i kartąSIM.Wszy stko zostawiła w wy najęty m wozie, bo oczy wiście nie martwiła się, że ktoś goukradnie.Kell chciał, żeby nad komórką i kartą popracował technik, który potrafi złamać zabezpieczenieMI6.Mimo wczesnej pory Marquand zdąży ł porozmawiać już w tej sprawie z kontaktemw Genui  kobietą.Wy jaśnił, że powinna dotrzeć do Genui w okolicach południa. To Elsa Cassani.Kiedy ś pracowała dla nas w Rzy mie, teraz jest wolny m strzelcem.Zorientowała się, że w ten sposób więcej zarobi.Może dać wsparcie techniczne, potrafisprawdzać ludzi i załatwiać kontakty w większej liczbie agencji, niż umiem sobie przy pomnieć.Polubisz ją  kobieta z charakterem, by stra i wy bitnie skuteczna.Szczerze polecam. Przekaż jej, żeby zadzwoniła do mnie, kiedy już będzie w mieście. Kell uznał, że możeprześpi się parę godzin, jeśli Elsa da mu do dwunastej spokój. Masz dla mnie coś jeszcze? Odezwali się z Cheltenham.Przeanalizowali numery, które podałeś.Pierwszy to domowytelefon Amelii w Wiltshire.To wszy stko musiały by ć rozmowy z Gilesem  od ty godniawłaściwie się stamtąd nie rusza.Z tego, co wiemy, nie miał od niej żadny ch wieści od momentu,gdy zniknęła.%7ładna z ich rozmów nie trwała dłużej niż pięć minut. Przerwał, by po chwilidodać jeszcze:  Giles prawdopodobnie zanudził ją do stanu śpiączki wegetaty wnej.Kell umieścił na klamce zawieszkę  nie przeszkadzać.By ł zby t zmęczony, żeby wy chwy cićżart Marquanda. Tej francuskiej komórki nie mieliśmy w bazie.To nowy numer wy kupiony w Pary żu czterymiesiące temu.Zarejestrowany na niejakiego Franois Malota.Niewy kluczone, że Amelianagrała mu się ty lko na pocztę, bo połączenie trwało poniżej trzy dziestu sekund.Kell skojarzy ł zaraz nazwisko.  Malot to jeden z ty ch, który ch skremowano w czternastej dzielnicy.Zasuwając łańcuszek nadrzwiach, przy pomniał sobie, że Marquand dość wolno kojarzy ł. A tak, jasne.Bardzo dobrze, Tom.Wiedziałem, że wy braliśmy do tej roboty właściwąosobę.Zbadam sprawę.To się zapowiada bardzo ciekawie. 14Elsa Cassani miała bladą cerę kobiety, która większość ze swoich dwudziestu siedmiu lat ży ciaspędziła w ciemny ch pomieszczeniach, przy klejona do komputera.By ła uśmiechniętą Włoszkąo pełny ch kształtach i ży wy m usposobieniu.W uszach miała kolczy ki w kształcie ćwieków.Zadzwoniła na komórkę Kella niedługo po dwunastej.Umówiła się z nim na odbiór blackberryi karty SIM w kawiarni na Rue de l Htel de Potes.Przekazanie odby ło się bardzo prosto.Zgodnie z instrukcją Elsa przy szła w kapeluszu, znalazłasobie stolik i zamówiła campari z wodą sodową ( Bo jest czerwone  wy jaśniła wcześniej,zadowolona ze swego zmy ślnego rozwiązania).Kell wszedł kilka minut po niej, zauważy ł kapeluszi czerwonego drinka, podał Elsie oba przedmioty i powiedział, że potrzebuje rezultatów  przedzmierzchem.Następnie wy szedł, zostawiając ją przy stoliku, i ruszy ł mniej więcej w stronęmorza.Nikt wokół nawet nie mrugnął.Sy tuacja nie wy magała szty wnego trzy mania sięwy ty czny ch dla przelotnego kontaktu.Tu nie trzeba by ło stosować się do  zasad moskiewskich.Kell dopiero teraz przy pomniał sobie, jak bardzo nie lubił Nicei.Nie miała ona w sobie nicz kojarzonej z Francją atmosfery.Robiła wrażenie miejsca bez historii  miasta, które nie wie,czy m jest cierpienie.Nienaturalnie czy ste ulice, niepasujące tu jakoś palmy, chodniki pełnepozerów i dziewczy n, które nie by ły właściwie ładne  Nicea to anty septy czny plac zabaw dlabogaty ch przy jezdny ch, którzy nie mają dość fantazji, żeby porządnie wy dać pieniądze. Miejsce, do którego przy jeżdżają umierać wiecznie opaleni , przy pomniał sobie stary dowcip.Kell pomy ślał o swoim ostatnim poby cie tutaj  jedy ny m noclegu w ty siąc dziewięćsetdziewięćdziesiąty m siódmy m roku.Namierzał wtedy jednego z dowódców Prawdziwej IRA.Tamten zaprzy jaznił się z podejrzany m Czeczenem, który zajmował się praniem pieniędzy i miałwillę w Villefranche.Kell przy leciał do Nicei w wilgotny majowy poranek i zobaczy ł upiorne,stery lne miasto.W otaczający ch pierścieniem stary port kawiarniany ch ogródkach nie by łonikogo.W Caf de Turin pół tuzina gości jadło pół tuzina ostry g na krzy ż.Teraz by ło inaczej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •