[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.piątek wieczorem, okołogodziny ósmej  mruknął Sanders. A ja nie wierzę wjasnowidzów.Zbliżało się południe i na dworze słońce coraz mocniejprzygrzewało.Przed nimi główną ulicą przesunął się wzwolnionym niedzielnym tempie autobus i ze zgrzytemhamulców zatrzymał się na przystanku.Sanders spojrzał nazegarek.Nadinspektor, który obserwował go bacznie, wciągnąłgłośno powietrze w płuca i wyszedł z pokoju.Doktor usłyszałjego głos, słodki i przymilny  brzmiący tak, jak gdyby usiłowałwkupić się w czyjeś łaski. Panienko  zapytał  otwarty jest u was bar w niedzielę?Oburzony kobiecy głos odpowiedział, że tak. Ach  westchnął z zadowoleniem Masters  dwa kuflejasnego piwa, jeżeli pani tak uprzejma.W tym momencie Herman Pennik wysiadł z autobusu naprzystanku znajdującym się przed hotelem.Sandersowi trudnobyłoby powiedzieć, dlaczego jego postać wydawała mu się taknie na miejscu na uliczce małego miasteczka w spokojneniedzielne południe.A ponadto owładnęło nim uczucie, któregnębiło go od chwili śmierci Samuela Constable a, że z każdągodziną indywidualność Pennika rosła i potężniała jak drzewomangowe wypuszczające wciąż nowe pędy podobne do macek.Nadinspektor powrócił z dwoma kuflami jasnego piwa.Zachowywał się ze sztuczną beztroską. Coś na pragnienie, doktorku  powiedział. O co to jachciałem się zapytać, aha, widział pan ostatnio  Starego ? Wiepan, sir Henry Merrivale a? Przyjedzie tutaj po południu. Taak? Zna już tę całą sprawę? Jeszcze nie. Aa. sapnął Masters z bezbożną rozkoszą, której niemożna było w stu procentach przypisać smakowi piwa. A więc nie wie? Taka mała niespodzianka? No, no, no!Wszystkiego najlepszego! Najlepszego.A tymczasem znalazł się tu ktoś, kogochciałbym panu przedstawić.Halo, proszę pana!  zawołałSanders do Pennika. Tędy! To jest  ciągnął  pan Masters,nadinspektor ze Scotland Yardu.Masters, to jest pan Pennik,jasnowidz -fenomen, o którym panu opowiadałem.Poprosiłem,żeby zajrzał tu do nas.Zadowolenie nadinspektora było krótkotrwałe.Rzucił naSandersa pełne wyrzutu spojrzenie, odstawił pośpiesznie kufeli odwrócił się do Pennika  jak zwykle, pozornie łagodny. Przepraszam, ale chyba niedokładnie usłyszałem. Ja jestem, jak to doktor Sanders nazywa, jasnowidzem powiedział Pennik, nie odrywając oczu od swojego rozmówcy. Doktor Sanders poinformował mnie, że pan będzieprowadził tę sprawę.Masters potrząsnął głową. To jeszcze nie zostało ustalone.Niewiele wiem na temat tejcałej historii.Jednakże  mówił głosem wzbudzającymzaufanie  gdyby zechciał pan podzielić się ze mną swoimipoglądami na tę sprawę, ściśle poufnie i między nami,oczywiście, pomogłoby mi to na pewno.Proszę bardzo, możepan usiądzie? Czego się pan napije?Sanders, który dobrze znał nadinspektora, wiedział, że kiedyten ostatni przybierał maskę nadmiernej uprzejmości, należałosię go wystrzegać jak kobry. Dziękuję  powiedział Pennik. Nigdy nie piję.I to niedlatego, że mam jakieś specjalne obiekcje, po prostu alkoholzle działa na mój żołądek. Wielu ludzi wyszłoby na tym lepiej, gdyby nie piło przytaknął Masters, oglądając z zadowoleniem swój kufel.Wracając do poprzedniego tematu, widzi pan, powiedzmy, żenie ma żadnej sprawy.Jeżeli więc podniesiemy wielki krzyk, apotem okaże się, że Constable umarł śmiercią naturalną, towpakujemy się w lepszą kabałę.Pennik zmarszczył się lekko, kierując na Sandersa przyjazne,ale pełne zdziwienia spojrzenie.I znowu Sandersowi nasunęło się porównanie z drzewem mangowym, wysuwającym z ukryciamacki; nie było to przyjemne uczucie. Doktor Senders widocznie mało panu powiedział o tej całejsprawie  zadecydował Pennik. Oczywiście, że Constable nieumarł śmiercią naturalną. Pan w to również wierzy? Naturalnie.Widzi pan  ja wiem.Masters roześmiał się. Pan wie?  dopytywał się [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •