[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszyscyczuli ten smród, lecz nie wiedzieli, skąd dobiega.Wzruszyłam lekko ramionami i przytuliłam twarz dopachnących włosów Celii. Nie mówmy już o tym dzisiaj  poprosiłam. Rano pokażę ci list, który dostałam od doktoraRose'a z Bristolu.Zobaczysz sama, że jest on najodpowiedniejszą osobą dla Johna.Moglibyśmy posłać poniego, aby przyjechał i zbadał Johna na miejscu.Celia podniosła się posłusznie.Wyglądała, jak gdyby kamień jej spadł z serca.Pozbawiłam ją władzy,używając całego swego sprytu oraz wykorzystując jej ufną naturę.Uwolniłam ją; mogła znów stać siękochającą żoną i ulubienicą domowników.Lekkim krokiem podeszła do drzwi i szepnęła: Dobranoc, niech cię Bóg błogosławi  i wyszła.Uśmiechnęłam się do płonących w kominku drew.Usiadłam przy ogniu, opierając stopy o kratę.Celiawzbudziła we mnie trwogę, ale znów miałam ją w garści.Zadzwoniłam po moją pokojówkę Lucy. Przynieś mi szklankę portwajnu z tego kosza, który dostarczono z Chichester  poleciłam. Izanieś też butelkę do sypialni pana MacAndrew.A potem grzałam palce u nóg i sączyłam trunek, aż zadzwoniono na kolację.Do północy czytałamjeszcze w saloniku i wraz z wybiciem godziny duchów położyłam się spać.To był pracowity tydzień.Odpowiedziałam doktorowi Rose'owi i poprosiłam, aby wraz ze swymwspólnikiem przybył do nas zbadać Johna, i jeśli uzna ten przypadek za możliwy do wyleczenia, by zabrał goswoim powozem.Pozostawiony w Wideacre John mógł przecież trafić do szpitala wariatów, gdzie szaleńcyRLT tarzają się we własnych nieczystościach i bełkocą niczym małpy gdzieś po kątach.Klinika doktora Rose'a wy-glądała zgoła inaczej.Posiadał on niewielki dworek pod Bristolem i miał pod opieką jednorazowo tylko półtuzina pacjentów.Jego metoda polegała na stopniowym ograniczaniu dawek alkoholu lub narkotykówpodawanych pacjentom, aż byli zdolni obejść się naprawdę znikomą ilością.W pewnych przypadkach udawałosię im w ogóle odstawić laudanum, opium czy alkohol i powrócić do przyjaciół i rodziny jako osoby całkowiciewyleczone.Kiedy tylko wysłałam ten list, otrzymałam pismo od prawników z Londynu, gotowych podjąć kroki wcelu wykupienia praw do dziedziczenia, jeśli dysponuję odpowiednim kapitałem na spłacenie Charlesa Laceya.Nazwisko, jakie nosiłam po mężu, MacAndrew, wzbudzało szacunek w City.List prawników utrzymany był wuniżonym tonie.Musieli jednak, jako świetni fachowcy przestrzec mnie, że koszt uchylenia majoratu będziewynosił około dwustu tysięcy funtów.Przygryzłam pióro i uśmiechnęłam się, czytając te słowa.Jeszczetydzień wcześniej wpadłabym w rozpacz, teraz jednak z pomocą słodkiej Celii byłam w stanie znalezćpotrzebną sumę w ciągu miesiąca.Napisałam zatem ostrożną odpowiedz i poleciłam rozpoczęcie negocjacji zCharlesem w celu uzyskania jak najniższej ceny.Drugi list pochodził od pewnego londyńskiego kupca.Nasi doradcy zasięgnęli jego opinii w sprawieewentualnego zastawu hipotecznego.Chcieliśmy w ten sposób zdobyć kapitał na opłaty sądowe.Fortuna roduMacAndrew nie starczyłaby na to, musieliśmy więc zastawić część cudownej ziemi Wideacre, aby potemzyskać całą posiadłość dla mojego syna.Jeśli moje obliczenia nie kłamały, zdołalibyśmy spłacić pożyczkę,zanim Richard osiągnie pełnoletność.Kiedy zasiejemy dodatkowe zboże na wspólnych gruntach, kiedypodniesiemy dzierżawy i ściągniemy długi, Wideacre może podwoić przynoszone dochody.Zapowiadała sięjednak ciężka zima dla ludzi.Kupiec, pan Llewellyn, zaproponował, że przyjedzie do Wideacre, aby osobiścieobejrzeć ziemię.Wystosowałam uprzejme zaproszenie, aby przybył w nadchodzącym tygodniu.A potem chciałam odpocząć od biura i ciasnych czterech ścian.Pospieszyłam na górę do pokojudziecinnego Richarda.Akurat jadł śniadanie.Nie ma na świecie większego brudaska niż dziecko uczące się samodzielnie jeść.Nic bardziejrozczulającego, o ile nie trzeba samemu po nim sprzątać.Richard chwycił raptownie kubeczek z mlekiem iwylał sobie zawartość na twarz.Trochę mleka, raczej przypadkowo, trafiło jednak do buzi.Zacisnął w piąstcekromkę chleba z masłem i jadł z własnej woli niczym dzikusek.Upaćkana masłem i mlekiem twarzyczkarozpromieniła się na mój widok, a ja odpowiedziałam radosnym uśmiechem. Rośnie, prawda?  odezwałam się do niani. Ano rośnie  odparła, czekając z mokrą ściereczką, aż Richard zakończy tę ucztę. A jaki silny,jaki mądry! Ubierz go ciepło  poleciłam. Zabiorę go na przejażdżkę nową dwukółką.Ty też pojedziesz. Widzisz!  z zadowoleniem oznajmiła Richardowi. A to będzie zabawa!Wytarła go, podniosła z krzesła i zabrała do sypialni.Słyszałam krzyki protestu, kiedy rozbierała i myłago, a ja stałam bezczynnie przy kominku, uśmiechając się pogodnie.Niezłe miał płuca ten mój synek Richard.Iod małego ma swoje zdanie, tak jak ja.Kiedy wreszcie się pojawili, chłopiec był ubrany, tak jak kazałam, leczniania (niezbyt się nam udała) wyglądała na zdenerwowaną i zmieszaną.RLT  Mama!  zawołał i puścił się na czworakach po podłodze [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •