[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rozległ się straszny trzask i podłoga zatrzęsła im się pod nogami.Obydwoje natychmiastprzykucnęli i w dłoniach Drizzta pojawiły się tak szybko sejmitary, że Catti-brie nawet niezarejestrowała tego ruchu.Z początku młoda kobieta uważała niemożliwie szybki manewr zarezultat magicznych bransolet, jednak, zerknąwszy na drowa, zdała sobie sprawę, że nie ma onich w ogóle na sobie.Ona również wyciągnęła miecz i wzięła głęboki oddech, w ciszy ganiać sięza sądzenie, iż zbliża się w umiejętnościach walki do niewiarygodnego tropiciela.Catti-brieodrzuciła tę myśl - nie było teraz na to czasu - i skoncentrowała się na rozciągającym się przednimi krętym korytarzu.Ramię przy ramieniu przesuwali się wraz z Drizztem powoli do przodu,wypatrując cieni, w których mogliby kryć się wrogowie, lub linii w ścianie, wskazujących nasprytne tajemne drzwi do bocznych tuneli.Drogi takie były powszechne w krasnoludzkimkompleksie, bowiem większość krasnoludów potrafiła je zrobić i również większość, chciwa znatury, trzymała w ukryciu osobiste skarby.Catti-brie nie znała zbyt dobrze tej mało używanejsekcji Mithrilowej Hali.Podobnie jak Drizzt.Dobiegł kolejny trzask, a podłoga znów się zatrzęsła, bardziej niż przedtem, i przyjacielewiedzieli, że się zbliżają.Catti-brie cieszyła się, że ćwiczyła tak uparcie, a jeszcze bardziejcieszyło ją to, że u jej boku znajdował się Drizzt Do'Urden.Przestała iść i Drizzt uczynił to samo, odwracając się, by na nią spojrzeć.- Guenhwyvar? - bezgłośnie poruszyła wargami, mając na myśli kocią przyjaciółkę Drizzta,lojalną panterę, którą drow mógł przyzywać z Planu Astralnego.Drizzt rozważał przez chwilę tę sugestię.Starał się nie przyzywać teraz za częstoGuenhwyvar, wiedząc, że wkrótce może nadejść czas, kiedy będzie częściej potrzebował pantery.Jej magia była ograniczona, Guenhwyvar mogła pozostać na Planie Materialnym jedynie przezpół dnia na każde dwa.Jeszcze nie, uznał Drizzt.Bruenor nie powiedział, co Regis może tam robić, jednakkrasnolud nie dał żadnych wskazówek, że grozi mu niebezpieczeństwo.Drow potrząsnął lekkogłową i ruszyli dalej, cicho i pewnie.Rozległ się trzeci trzask, po którym nastąpił jęk.- Twoja głowa, ty durny głupcze! - dobiegło ostre łajanie.- Musisz używać swojejśmierdzącej głowy!Drizzt oraz Catti-brie wyprostowali się natychmiast i poluznili uścisk na rękojeściach.- Pwent - powiedzieli wspólnie, mając na myśli Thibbledorfa Pwenta, gwałtownegoszałojownika, najbardziej nieprzyjemnego i cuchnącego krasnoluda na południe od GrzbietuZwiata (i najprawdopodobniej również na północ od niego).- Zaraz będziesz chciał nosić śmierdzący hełm! - ciągnęła się tyrada.Za następnym zakrętem dotarli do rozwidlenia korytarza.Na lewo Pwent wciąż ryczał zwściekłości, zaś na prawo były drzwi, zza których przez liczne szczeliny przebłyskiwało światłopochodni.Drizzt przekrzywił głowę, wychwytując z tamtej strony cichy i znajomy chichot.Wskazał Catti-brie, by poszła za nim, i przeszedł przez drzwi bez pukania.Wewnątrz stałsamotnie Regis, opierając się o korbę w pobliżu znajdującej się po jego lewej stronie ściany.Uśmiech halflinga rozjaśnił się, gdy ujrzał swych przyjaciół, i pomachał do nich z wysoka ręką -z względnie wysoka, bowiem Regis był niski, nawet jak na standardy halflingów, i jego kręcone,brązowe włosy ledwo dosięgały dziewięćdziesięciu centymetrów.Miał zaokrąglony brzuszek,choć wydawał się on ostatnio kurczyć, bowiem nawet leniwy halfling przejął się zagrożeniem,które nadciągało na miejsce, które stało się dla niego domem.Przyłożył palec do wydętych warg, gdy Drizzt oraz Catti-brie zbliżyli się, i wskazał na drzwi" przed sobą.%7ładne z towarzyszy nie potrzebowało wiele czasu, by zrozumieć, o cochodzi.Korba obok Regisa obsługi wala płytę z ciężkiego metalu, biegnącą z góry i z boku drzwina prowadnicach.Drewna drzwi nie można było teraz dostrzec, ponieważ znajdowała się przednim płyta.- Idz! - dobiegła podobna do grzmotu komenda z drugiej strony, po której nastąpiłypospieszne kroki i jękliwy ryk, a następnie straszny wybuch, gdy krasnolud trafił i odbił sięoczywiście od zabarykadowanych wrót.- Trening szałojowników - spokojnie wyjaśnił Regis.Catti-brie spojrzała kwaśno na Drizzta,przypominając sobie, co ojciec powiedział jej o planach Pwenta.- Brygada Pogromców Flaków - stwierdziła, a Drizzt przytaknął, ponieważ jemu równieżBruenor mówił o tym, iż Thibbledorf Pwent zamierza wyszkolić grupę krasnoludów w niezbytsubtelnej sztuce szałojownictwa, swą własną Brygadę Pogromców Flaków, wysocezmotywowaną i przećwiczoną w furii, oraz niezbyt bystrą.Kolejny krasnolud trafił w zabarykadowane drzwi, najprawdopodobniej głową, i Drizztzrozumiał, w jaki sposób Pwent zamierza pomóc swoim żołnierzom w spełnieniu trzeciegowarunku.Catti-brie potrząsnęła głową i westchnęła [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Rozległ się straszny trzask i podłoga zatrzęsła im się pod nogami.Obydwoje natychmiastprzykucnęli i w dłoniach Drizzta pojawiły się tak szybko sejmitary, że Catti-brie nawet niezarejestrowała tego ruchu.Z początku młoda kobieta uważała niemożliwie szybki manewr zarezultat magicznych bransolet, jednak, zerknąwszy na drowa, zdała sobie sprawę, że nie ma onich w ogóle na sobie.Ona również wyciągnęła miecz i wzięła głęboki oddech, w ciszy ganiać sięza sądzenie, iż zbliża się w umiejętnościach walki do niewiarygodnego tropiciela.Catti-brieodrzuciła tę myśl - nie było teraz na to czasu - i skoncentrowała się na rozciągającym się przednimi krętym korytarzu.Ramię przy ramieniu przesuwali się wraz z Drizztem powoli do przodu,wypatrując cieni, w których mogliby kryć się wrogowie, lub linii w ścianie, wskazujących nasprytne tajemne drzwi do bocznych tuneli.Drogi takie były powszechne w krasnoludzkimkompleksie, bowiem większość krasnoludów potrafiła je zrobić i również większość, chciwa znatury, trzymała w ukryciu osobiste skarby.Catti-brie nie znała zbyt dobrze tej mało używanejsekcji Mithrilowej Hali.Podobnie jak Drizzt.Dobiegł kolejny trzask, a podłoga znów się zatrzęsła, bardziej niż przedtem, i przyjacielewiedzieli, że się zbliżają.Catti-brie cieszyła się, że ćwiczyła tak uparcie, a jeszcze bardziejcieszyło ją to, że u jej boku znajdował się Drizzt Do'Urden.Przestała iść i Drizzt uczynił to samo, odwracając się, by na nią spojrzeć.- Guenhwyvar? - bezgłośnie poruszyła wargami, mając na myśli kocią przyjaciółkę Drizzta,lojalną panterę, którą drow mógł przyzywać z Planu Astralnego.Drizzt rozważał przez chwilę tę sugestię.Starał się nie przyzywać teraz za częstoGuenhwyvar, wiedząc, że wkrótce może nadejść czas, kiedy będzie częściej potrzebował pantery.Jej magia była ograniczona, Guenhwyvar mogła pozostać na Planie Materialnym jedynie przezpół dnia na każde dwa.Jeszcze nie, uznał Drizzt.Bruenor nie powiedział, co Regis może tam robić, jednakkrasnolud nie dał żadnych wskazówek, że grozi mu niebezpieczeństwo.Drow potrząsnął lekkogłową i ruszyli dalej, cicho i pewnie.Rozległ się trzeci trzask, po którym nastąpił jęk.- Twoja głowa, ty durny głupcze! - dobiegło ostre łajanie.- Musisz używać swojejśmierdzącej głowy!Drizzt oraz Catti-brie wyprostowali się natychmiast i poluznili uścisk na rękojeściach.- Pwent - powiedzieli wspólnie, mając na myśli Thibbledorfa Pwenta, gwałtownegoszałojownika, najbardziej nieprzyjemnego i cuchnącego krasnoluda na południe od GrzbietuZwiata (i najprawdopodobniej również na północ od niego).- Zaraz będziesz chciał nosić śmierdzący hełm! - ciągnęła się tyrada.Za następnym zakrętem dotarli do rozwidlenia korytarza.Na lewo Pwent wciąż ryczał zwściekłości, zaś na prawo były drzwi, zza których przez liczne szczeliny przebłyskiwało światłopochodni.Drizzt przekrzywił głowę, wychwytując z tamtej strony cichy i znajomy chichot.Wskazał Catti-brie, by poszła za nim, i przeszedł przez drzwi bez pukania.Wewnątrz stałsamotnie Regis, opierając się o korbę w pobliżu znajdującej się po jego lewej stronie ściany.Uśmiech halflinga rozjaśnił się, gdy ujrzał swych przyjaciół, i pomachał do nich z wysoka ręką -z względnie wysoka, bowiem Regis był niski, nawet jak na standardy halflingów, i jego kręcone,brązowe włosy ledwo dosięgały dziewięćdziesięciu centymetrów.Miał zaokrąglony brzuszek,choć wydawał się on ostatnio kurczyć, bowiem nawet leniwy halfling przejął się zagrożeniem,które nadciągało na miejsce, które stało się dla niego domem.Przyłożył palec do wydętych warg, gdy Drizzt oraz Catti-brie zbliżyli się, i wskazał na drzwi" przed sobą.%7ładne z towarzyszy nie potrzebowało wiele czasu, by zrozumieć, o cochodzi.Korba obok Regisa obsługi wala płytę z ciężkiego metalu, biegnącą z góry i z boku drzwina prowadnicach.Drewna drzwi nie można było teraz dostrzec, ponieważ znajdowała się przednim płyta.- Idz! - dobiegła podobna do grzmotu komenda z drugiej strony, po której nastąpiłypospieszne kroki i jękliwy ryk, a następnie straszny wybuch, gdy krasnolud trafił i odbił sięoczywiście od zabarykadowanych wrót.- Trening szałojowników - spokojnie wyjaśnił Regis.Catti-brie spojrzała kwaśno na Drizzta,przypominając sobie, co ojciec powiedział jej o planach Pwenta.- Brygada Pogromców Flaków - stwierdziła, a Drizzt przytaknął, ponieważ jemu równieżBruenor mówił o tym, iż Thibbledorf Pwent zamierza wyszkolić grupę krasnoludów w niezbytsubtelnej sztuce szałojownictwa, swą własną Brygadę Pogromców Flaków, wysocezmotywowaną i przećwiczoną w furii, oraz niezbyt bystrą.Kolejny krasnolud trafił w zabarykadowane drzwi, najprawdopodobniej głową, i Drizztzrozumiał, w jaki sposób Pwent zamierza pomóc swoim żołnierzom w spełnieniu trzeciegowarunku.Catti-brie potrząsnęła głową i westchnęła [ Pobierz całość w formacie PDF ]