[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zostałybadawczo przymrużone, wąskie szparki.Nikt nie staje się szczęśliwy, jeśli wciąż napotykaopór.Taki był Kaleb, kiedy Mattias wrócił do domu.Młodemu lekarzowi sprawiało ból, że przyjacielstał się sceptykiem, pozbawionym wiary w ludzi.Mattias zbadał chorego i dał mu wzmacniające lekarstwo.Niewiele więcej mógł zrobić; staryorganizm był po prostu wyniszczony.Chory czegoś jeszcze chciał.- Mój drogi chłopcze - wykrztusił po chwili.- Czy ty, który masz takie dobre oczy, mógłbyśzrobić coś dla mojej wnuczki?Głos Mattiasa był zawsze przyjazny, dzwięczała w nim radość życia i miłość do każdej żywejistoty.- Co się stało?- Mała Eli.ona jest na służbie u tej baby Nygard.i myślę, że nie jest jej tam dobrze.Jesttaka chuda i blada i nie była w domu już dawno, a zawsze mnie odwiedzała.- Wstąpię tam w drodze powrotnej.- Niech cię Bóg błogosławi - szepnął stary z ulgą.Mattias znał gospodynię z Nygard jeszcze z czasów dzieciństwa.Była to niewiarygodnieskąpa baba, która zgarniała wszystko, co jej wpadło w ręce, nie płacąc za nic.Wykorzystywała wszystkich jak mogła.Mattias wątpił, by małej Eli, której nie znał, wiodło siętam szczególnie dobrze.124 Jego obawy się potwierdziły, ale nie przypuszczał, że jest aż tak zle.Gospodyni była wdową, a jej własne dzieci wyprowadziły się z domu.Gdy Mattias wszedł doizby, doleciał go cichy jęk od strony łóżka, chociaż kiedy wjeżdżał na podwórze, widziałkobiecą postać w oknie.- O, o, - jęk nie ustawał.- O, ja biedna kobietaPodszedł do łóżka, w którym leżała gospodyni sprawiająca wrażenie umierającej.Tyle żespod okrycia wyglądały czubki butów.- Co wam się stało, matko?- O, jakie to szczęście, że dobry doktor przyjechał! Leżę tu, biedna sierota, chora i bezradna,żadnego pożytku nie mam z tej leniwej sługi, która nawet nie wstanie, żeby mi pomóc! O, takmnie boli, tak boli!- Gdzie boli najbardziej? - zapytał Mattias, rozglądając się po izbie.Drzwi do komórki zakuchnią stały otworem i zobaczył tam łóżko, w którym najwyrazniej ktoś leżał.Nie dochodziłstamtąd żaden dzwięk.- O, kłuje tu, w boku, i.- Mogę zobaczyć?- Nie, nie! - zawołała kobieta przestraszona, bo przypomniała sobie, że jest kompletnieubrana.- Nie, najgorsza jest głowa.Huczy w niej tak i dudni, a boli, że mało nie oszaleję! Wnocy nawet oka nie zmrużyłam i.- Dam wam na to proszek, ale jest dosyć drogi - powiedział Mattias złośliwie.- Nie, nie mogę marnować doktorowi takiego drogiego lekarstwa! Może jest inne, za darmo?Tylko mały łyczek.?- Teraz nie mam.Baba westchnęła.- Nie? Ale może chociaż wesprze biedną, samotną kobietę i znajdzie nową służącą, nie takąsamolubną i leniwą jak ta, którą mam.Będę bardzo wdzięczna.Objada biedną wdowę,chciałaby jeść parę razy na dzień.- To właśnie ją przyjechałem zobaczyć.Przysłał mnie jej dziadek.Mattias wstał i choć baba jeszcze wzmogła swoje jeremiady, poszedł do komórki.Gospodyniwrzeszczała za nim:125 - Nie wierz jej, ona tylko kłamie!W łóżku, czy raczej na stosie szmat, leżała mała dziewczynka.Ogromnymi oczymawpatrywała się w przybysza, ale nie wydała z siebie najmniejszego dzwięku.Była tak mała i wychudzona, że nie byłby w stanie powiedzieć, ile ma lat.Włosy,nieokreślonego koloru, rzadkie i potargane, opadały na twarz, w której widział się tylko teoczy.Jak u cielątka, które dopiero co przyszło na świat i nic jeszcze nie rozumie.- To ty jesteś Eli? - zapytał.- Tak - szepnęła ledwo dosłyszalnie.- Boli cię coś?Dziewczynka potrząsnęła głową.Mattias przyjrzał się jej rękom.Były czerwone i popękaneod pracy i mrozu, a skórę miały tak twardą jak pięści drwala.Wyglądała po prostu na mocnoniedożywioną.- Chodz - powiedział Mattias.Wziął ją na ręce i stwierdził, że jest leciutka jak piórko.Ponieważ miała na sobie tylkokoszulę, zabrał także nędzne ubranie.- Co doktor robi? - wrzeszczała baba.Zapomniała się i wyskoczyła z łóżka w kompletnymubraniu.- Zabieram dziewczynkę, nie zostanie tu ani chwili dłużej - odparł Mattias łagodnie.Potemdodał: - A wy, matko, powinniście wstać.Nie przystoi zdrowym ludziom leżeć w łóżku iudawać chorobę.Wyszedł wraz z Eli, ułożył ją na saniach i starannie otulił derką.Zawrócił i raz jeszcze wstąpił do dziadka dziewczynki.- Zabieram Eli do Grastensholm - powiedział.- Zostanie tam, dopóki nie dojdzie do siebie.Inie posyłajcie jej z powrotem do Nygard, pracowała tam naprawdę zbyt ciężko!- Niech cię Bóg błogosławi - powtórzył stary.126 ROZDZIAA XEli została ułożona w wielkim łożu, w białej pościeli, pod lekką puchową kołdrą.Drobne ciałoniemal utonęło w tych wspaniałościach.Jej oczy stały się, jeżeli to możliwe, jeszczewiększe.Przedtem jednak Liv wykąpała ją i starannie wymyła jej rzadkie włosy ostro pachnącymśrodkiem, by - jak powiedziała - dziewczynka mogła być w łóżku sama.Pózniej dostała dużykubek mleka i miskę rosołu z mięsem.Długo leżała wpatrując się w sufit, a potem zasnęła z cichutkim westchnieniem, zapewneulgi, ale też i lęku.Przestała już wierzyć w bajki.Liv przyglądała się jej i po wielu latach pełnej chłodu samotności znów czuła wzbierające wpiersi ciepło.Bo mimo wszystko po śmierci Daga czuła się bardzo osamotniona.Ani dzieci,ani wnuki nie mogą zastąpić towarzysza życia.Teraz oto otrzymała inną wartość: zadanie do wypełnienia.Wezwała do siebie Mattiasa i Kaleba.Oczy jej płonęły z ożywienia.- Co byście na to powiedzieli, chłopcy? Czy Eli nie mogłaby być początkiem tego, o czymmówimy od tak dawna? Czy nie powinniśmy już przekształcić części Grastensholm na dom iszkołę dla nieszczęśliwych dzieci?- Dobrze, babciu, zrobimy, jak mówisz - zgodził się Mattias z zapałem.- Przecież wszyscytroje pracujemy dla tej samej sprawy.Kaleb nie podzielał ich wielkiej wiary w powodzenie tego projektu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •