[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Simone wylądowała na fotelu pasażera i z dzikim wzrokiem zatrzasnęładrzwi.Ułamek sekundy pózniej tylna szyba wybuchła, okruchy szkła posypały się naich szyje i plecy.Simone wrzasnęła.Wrzucił wsteczny i wcisnął gaz.Pojazd uderzył w strzelca,który z łoskotem runął na chodnik.Jonathan zahamował i wrzucił pierwszy bieg.Zbyt szybko puścił sprzęgło isamochód najpierw szarpnął, dopiero potem popędził ulicą.Minutę pózniej wyjeżdżali z miasta, pędząc sto osiemdziesiąt kilometrów nagodzinę.14Marcus von Daniken stał pod markizą restauracji Sterngold na Bellevue-platzz komórką przyciśniętą do ucha.- Tak, Frank - powiedział głośno, żeby zagłuszyć głosy gości.- Masz coś wzwiązku z paszportem?Była pierwsza.Silny wiatr wył nad jeziorem, porywał drobiny piany zgrzywaczy, unosił je w powietrze i ciskał w jego policzek.- Interesujące pytanie - odparł Frank Vincent z belgijskiej policji.- Powiedzmi, Marcusie, czy jest może coś, co zapomniałeś powiedzieć o Lammersie?Chodzi mi o powiązania z nami.- Jakie powiązania?- Z naszym krajem.Z Belgią.- Nie.Lammers przez parę lat pracował w Brukseli, ale to było wosiemdziesiątym siódmym, dwadzieścia lat temu.Co masz?Vincent chrząknął, nie kryjąc zawodu.- Widzisz, wytropiliśmy prawowitego właściciela paszportu, Jules'a Gaye'a.Znalezliśmy jego wniosek i sprawdziliśmy adres zamieszkania, metrykę, nawetzeznania podatkowe.Jest biznesmenem międzynarodowym, jeśli chceszwiedzieć.Posiada tuzin firm na całym świecie.Specjalizuje się w ubraniach.Dużo podróżował.Dubaj.Delhi.Hongkong.Von Daniken pomyślał o stemplach w paszportach Lammersa.Lammers teżczęsto podróżował.- Więc jest prawdziwy?- O tak.%7łona, dzieci, dom na Avenue Tervuren.Facet jest prawdziwy jaknajbardziej.- Chcesz powiedzieć, że Lammers wiódł podwójne życie? Jedna rodzina wZurychu, druga w Brukseli?- Nie.To możemy wykluczyć.Lammers i Gaye to dwie różne osoby.Dopierowtedy von Daniken zwrócił uwagę na trąbienie samochoduw tle.- Frank, gdzie jesteś?- Przy automacie.Ostatnim w Brukseli.- Dzwonisz z automatu? Do licha, dlaczego?- Dbam o własne bezpieczeństwo.- Frank, znalazłeś Gaye'a czy nie?- Oczywiście, znalazłem.- Vincent umilkł, a gdy podjął, jego głos miał ostrebrzmienie.- Gaye złożył wniosek o wydanie nowego paszportu.Zgubił stary wczasie podróży i musiał na miejscu wyrobić nowy.Zjawił się w naszymkonsulacie w Ammanie.- W Ammanie? Co tam robił?- Odwiedzał zakłady tekstylne.Wszystko zgodnie z prawem.Zadzwoniłem donaszych chłopców, a oni przypomnieli sobie tę sprawę.Można śmiałopowiedzieć, że nigdy jej nie zapomną.Von Danikem przycisnął telefon do ucha, żeby jak najlepiej słyszeć głosVincenta w warkocie samochodów.Zastanawiał się, co było takie niezapomnianew wydaniu paszportu turyście.- Zdarzyło się to dwa lata temu, w sierpniu - mówił Vincent.- Gaye zjawił się zhistoryjką, że z pokoju hotelowego skradziono mu paszport, a także portfel i innerzeczy.Pokazał prawo jazdy na potwierdzenie tożsamości.Miły gość, z tego, comówią.Paszport został wydany od ręki.Jakieś dwa tygodnie pózniej w wadi napustkowiu znaleziono zwłoki Europejczyka i jego żony.Miejscowi żandarmipowiedzieli, że para została zabita przez bandytów, ale to nic pewnego.Nie żyliod wielu tygodni.Może miesięcy.Wyobrażasz sobie zwłoki w tym gorącu, niewspominając o muchach i pustynnych szakalach.Złodzieje uciekli z ichrzeczami, więc identyfikacja nie była możliwa.W końcu policja na podstawiekarty z wypożyczalni samochodów trafiła do małego hotelu.Zabrali kierownikado kostnicy, a on potwierdził, że trupy w dżipie to jego goście.Rozpoznałmężczyznę po koszuli.Według niego to był Gaye.- Ale nie udowodniono.- Udowodniono.Rodzina poprosiła o przeprowadzenie badań DNA.Zabrało totrzy miesiące, ale kierownik hotelu miał rację.To był Gaye.- Mówisz, że to Lammers złożył wniosek o wydanie paszportu?- Ty mi powiedz.Czy Lammers miał metr osiemdziesiąt wzrostu,osiemdziesiąt pięć kilo wagi, jasne, siwiejące włosy i niebieskie oczy?Wyobraził sobie zwłoki leżące na śniegu.- Mniej więcej.- Wiesz, o czym myślę, Marcusie? Ta robota na pustyni.też wskazuje naprofesjonalistę.Von Danikena wciąż trapiła jedna rzecz.- Ale to było rok temu.Musieliście zablokować paszport.- Oczywiście.Zrobiliśmy to natychmiast.- Więc w czym problem? Dlaczego dzwonisz z automatu?- Bo miesiąc pózniej ktoś go odblokował.- Kto? - zapytał von Daniken.Zapadła cisza.Daleko na zatłoczonym bulwarze w Brukseli zatrąbiłaciężarówka.- Ktoś wysoko postawiony, Marcusie.Bardzo wysoko.15Dranie! Espece de salopardsl - Simone Noiret tłukła pięścią w deskę roz-dzielczą, akcentując epitety.- Chciał cię zabić! Dlaczego?- Nie wiem - odparł Jonathan z roztargnieniem.Owiewał go strumień ciepłegopowietrza z ogrzewania, lecz nie mógł opanować drżenia.Widok policjantaniezdarnie próbującego złapać antenę wystającą z czaszki zajmowałpierwszoplanowe miejsce w jego myślach.- Ale musisz wiedzieć - upierała się Simone.- Chcieli zabrać bagaż.To wszystko, co przychodzi mi na myśl.Facetaponiosło, gdy się na niego rzuciłem.- Bagaż? To wszystko? Musi być coś więcej.Z pewnością.- Co mam ci powiedzieć! - warknął Jonathan, odwracając się w jej stronę.-Nigdy w życiu nie widziałem tych ludzi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Simone wylądowała na fotelu pasażera i z dzikim wzrokiem zatrzasnęładrzwi.Ułamek sekundy pózniej tylna szyba wybuchła, okruchy szkła posypały się naich szyje i plecy.Simone wrzasnęła.Wrzucił wsteczny i wcisnął gaz.Pojazd uderzył w strzelca,który z łoskotem runął na chodnik.Jonathan zahamował i wrzucił pierwszy bieg.Zbyt szybko puścił sprzęgło isamochód najpierw szarpnął, dopiero potem popędził ulicą.Minutę pózniej wyjeżdżali z miasta, pędząc sto osiemdziesiąt kilometrów nagodzinę.14Marcus von Daniken stał pod markizą restauracji Sterngold na Bellevue-platzz komórką przyciśniętą do ucha.- Tak, Frank - powiedział głośno, żeby zagłuszyć głosy gości.- Masz coś wzwiązku z paszportem?Była pierwsza.Silny wiatr wył nad jeziorem, porywał drobiny piany zgrzywaczy, unosił je w powietrze i ciskał w jego policzek.- Interesujące pytanie - odparł Frank Vincent z belgijskiej policji.- Powiedzmi, Marcusie, czy jest może coś, co zapomniałeś powiedzieć o Lammersie?Chodzi mi o powiązania z nami.- Jakie powiązania?- Z naszym krajem.Z Belgią.- Nie.Lammers przez parę lat pracował w Brukseli, ale to było wosiemdziesiątym siódmym, dwadzieścia lat temu.Co masz?Vincent chrząknął, nie kryjąc zawodu.- Widzisz, wytropiliśmy prawowitego właściciela paszportu, Jules'a Gaye'a.Znalezliśmy jego wniosek i sprawdziliśmy adres zamieszkania, metrykę, nawetzeznania podatkowe.Jest biznesmenem międzynarodowym, jeśli chceszwiedzieć.Posiada tuzin firm na całym świecie.Specjalizuje się w ubraniach.Dużo podróżował.Dubaj.Delhi.Hongkong.Von Daniken pomyślał o stemplach w paszportach Lammersa.Lammers teżczęsto podróżował.- Więc jest prawdziwy?- O tak.%7łona, dzieci, dom na Avenue Tervuren.Facet jest prawdziwy jaknajbardziej.- Chcesz powiedzieć, że Lammers wiódł podwójne życie? Jedna rodzina wZurychu, druga w Brukseli?- Nie.To możemy wykluczyć.Lammers i Gaye to dwie różne osoby.Dopierowtedy von Daniken zwrócił uwagę na trąbienie samochoduw tle.- Frank, gdzie jesteś?- Przy automacie.Ostatnim w Brukseli.- Dzwonisz z automatu? Do licha, dlaczego?- Dbam o własne bezpieczeństwo.- Frank, znalazłeś Gaye'a czy nie?- Oczywiście, znalazłem.- Vincent umilkł, a gdy podjął, jego głos miał ostrebrzmienie.- Gaye złożył wniosek o wydanie nowego paszportu.Zgubił stary wczasie podróży i musiał na miejscu wyrobić nowy.Zjawił się w naszymkonsulacie w Ammanie.- W Ammanie? Co tam robił?- Odwiedzał zakłady tekstylne.Wszystko zgodnie z prawem.Zadzwoniłem donaszych chłopców, a oni przypomnieli sobie tę sprawę.Można śmiałopowiedzieć, że nigdy jej nie zapomną.Von Danikem przycisnął telefon do ucha, żeby jak najlepiej słyszeć głosVincenta w warkocie samochodów.Zastanawiał się, co było takie niezapomnianew wydaniu paszportu turyście.- Zdarzyło się to dwa lata temu, w sierpniu - mówił Vincent.- Gaye zjawił się zhistoryjką, że z pokoju hotelowego skradziono mu paszport, a także portfel i innerzeczy.Pokazał prawo jazdy na potwierdzenie tożsamości.Miły gość, z tego, comówią.Paszport został wydany od ręki.Jakieś dwa tygodnie pózniej w wadi napustkowiu znaleziono zwłoki Europejczyka i jego żony.Miejscowi żandarmipowiedzieli, że para została zabita przez bandytów, ale to nic pewnego.Nie żyliod wielu tygodni.Może miesięcy.Wyobrażasz sobie zwłoki w tym gorącu, niewspominając o muchach i pustynnych szakalach.Złodzieje uciekli z ichrzeczami, więc identyfikacja nie była możliwa.W końcu policja na podstawiekarty z wypożyczalni samochodów trafiła do małego hotelu.Zabrali kierownikado kostnicy, a on potwierdził, że trupy w dżipie to jego goście.Rozpoznałmężczyznę po koszuli.Według niego to był Gaye.- Ale nie udowodniono.- Udowodniono.Rodzina poprosiła o przeprowadzenie badań DNA.Zabrało totrzy miesiące, ale kierownik hotelu miał rację.To był Gaye.- Mówisz, że to Lammers złożył wniosek o wydanie paszportu?- Ty mi powiedz.Czy Lammers miał metr osiemdziesiąt wzrostu,osiemdziesiąt pięć kilo wagi, jasne, siwiejące włosy i niebieskie oczy?Wyobraził sobie zwłoki leżące na śniegu.- Mniej więcej.- Wiesz, o czym myślę, Marcusie? Ta robota na pustyni.też wskazuje naprofesjonalistę.Von Danikena wciąż trapiła jedna rzecz.- Ale to było rok temu.Musieliście zablokować paszport.- Oczywiście.Zrobiliśmy to natychmiast.- Więc w czym problem? Dlaczego dzwonisz z automatu?- Bo miesiąc pózniej ktoś go odblokował.- Kto? - zapytał von Daniken.Zapadła cisza.Daleko na zatłoczonym bulwarze w Brukseli zatrąbiłaciężarówka.- Ktoś wysoko postawiony, Marcusie.Bardzo wysoko.15Dranie! Espece de salopardsl - Simone Noiret tłukła pięścią w deskę roz-dzielczą, akcentując epitety.- Chciał cię zabić! Dlaczego?- Nie wiem - odparł Jonathan z roztargnieniem.Owiewał go strumień ciepłegopowietrza z ogrzewania, lecz nie mógł opanować drżenia.Widok policjantaniezdarnie próbującego złapać antenę wystającą z czaszki zajmowałpierwszoplanowe miejsce w jego myślach.- Ale musisz wiedzieć - upierała się Simone.- Chcieli zabrać bagaż.To wszystko, co przychodzi mi na myśl.Facetaponiosło, gdy się na niego rzuciłem.- Bagaż? To wszystko? Musi być coś więcej.Z pewnością.- Co mam ci powiedzieć! - warknął Jonathan, odwracając się w jej stronę.-Nigdy w życiu nie widziałem tych ludzi [ Pobierz całość w formacie PDF ]