[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Schody, oświetlone jedynie małą kolorową lampką, były mroczne, pełnecieni i przeciągów.Na dole panowała absolutna cisza.Dotarłszy do głównego holu, Anna zatrzymała się i nadstawiła ucha.Nie usłyszała niczego, ale dostrzegła błyskświatła za zakrętem.Zawróciła więc w korytarzyk wiodący na tylną werandę i zorientowała się, że światło płynie spod drzwi gabinetu.Bez namysłu ujęła za klamkę i weszła do środka.Widok, który ukazał się jej oczom, sprawił, że Annazatrzymała się na progu z ręką na klamce i szeroko rozwartymi oczyma.Julian siedział rozparty w fotelu.Obute stopy oparł o blat biurka, strój miał doprawdy niedbały.W pokoju cuchnęło alkoholem.Na jednej z białychścian była wielka, mokra, żółtawa plama, spływały z niejna podłogę cienkie złote strużki.Obok w sporej kałużywhisky leżała rozbita butelka.- No, no! Zjawiła się Zielonooka Dama we własnejosobie! - Julian niezbyt pewnie wstał i złożył Annie groteskowy ukłon.- Może łaskawa pani zechce mi dotrzymać towarzystwa?- Jesteś pijany!Spojrzał na Annę przymrużonymi oczyma i zwalił sięz powrotem na fotel.- Zwięte słowa, jestem pijany jak świnia! I czemuż bynie? Każdy by się przy tobie rozpił, możesz mi wierzyć.Był to prawie bełkot; Anna miała wrażenie, że Julianchce zranić nie tylko ją, ale i siebie.W obawie, że ichgłosy obudzą domowników, zamknęła drzwi i podeszłabliżej.Uznała, że dziś z pewnością nie zdoła z nim rozsądnie porozmawiać.275- Połóż się lepiej do łóżka - powiedziała karcącym tonem, którego zazwyczaj używają matki w stosunku donieznośnych dzieci.Potem przyklękła na podłodze podścianą i zaczęła zbierać odłamki rozbitego szkła.- Niezgorszy pomysł! - Julian w zadumie obserwowałjej poczynania.Potem burknął znacznie ostrzej: - Nierusz tego! Służba rano uprzątnie!Anna spojrzała na niego.- Nie chcę, żeby się o tym.- Powiedziałem: nie rusz! - warknął groznie.- Wracajdo łóżka i przestań się mną zajmować, do cholery!Ostrożnie trzymając w jednym ręku odłamki butelki, Anna odwróciła się do Juliana i przyjrzała mu sięuważnie.- Powinnam to zrobić, ale nie mogę zostawić cię w tymstanie.Skręciłbyś sobie kark, wchodząc po schodach.-Zmarszczyła czoło z namysłem.- Przysłać ci Jima?- Do diabla z Jimem!Anna zacisnęła niecierpliwie usta.Wstała, wrzuciłaodłamki szkła do kosza na papiery, stojącego przy biurku, a potem popatrzyła na Juliana.Spojrzał jej wyzywająco w oczy.Anna zrozumiała, że upił się jej na złość,i zmarszczyła brwi.- Jedną z największych zalet Paula było to, że przezte wszystkie lata nigdy nie widziałam go w takim.Julian uniósł głowę jak rozdrażniona kobra.Wściekłygrymas wykrzywił mu usta.-.stanie - dokończyła Anna bardzo niepewnym głosem, a zrenice rozszerzyły jej się z przerażenia, gdy ujrzała, jak krew uderza gwałtownie Julianowi do twarzy.- Nie waż się porównywać mnie z tym cholernymPaulem! - wysyczał przez zęby.Zacisnął obie ręce na poręczach fotela tak mocno, że aż kostki zbielały.- Niechgo piekło pochłonie!276- Jesteś o niego zazdrosny! - zawołała zaskoczona Anna.- Ruby domyślała się tego, ale.Julian zerwał się z fotela jak wystrzelony z katapultyi w jednej sekundzie znalazł się po drugiej stronie biurka,pochylając się tak groznie nad Anną, że aż się cofnęła.- Masz rację! Jestem cholernie zazdrosny! - wycedziłprzez zęby.Zbliżył się tak bardzo, że Anna musiała przysiąść nablacie i odchylić się do tyłu pod jego naporem.Zionąłod niego mdlący odór alkoholu.Objął dłońmi jej twarz,zwracając ją ku sobie, potem zanurzył palce w jej włosach, a zęby błysnęły mu w drapieżnym uśmiechu.Annę na moment ogarnęło przerażenie.- Puść mnie! - powiedziała dobitnie.Julian roześmiał się szyderczo, a jego ręce ześlizgnęłysię na szyję Anny [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Schody, oświetlone jedynie małą kolorową lampką, były mroczne, pełnecieni i przeciągów.Na dole panowała absolutna cisza.Dotarłszy do głównego holu, Anna zatrzymała się i nadstawiła ucha.Nie usłyszała niczego, ale dostrzegła błyskświatła za zakrętem.Zawróciła więc w korytarzyk wiodący na tylną werandę i zorientowała się, że światło płynie spod drzwi gabinetu.Bez namysłu ujęła za klamkę i weszła do środka.Widok, który ukazał się jej oczom, sprawił, że Annazatrzymała się na progu z ręką na klamce i szeroko rozwartymi oczyma.Julian siedział rozparty w fotelu.Obute stopy oparł o blat biurka, strój miał doprawdy niedbały.W pokoju cuchnęło alkoholem.Na jednej z białychścian była wielka, mokra, żółtawa plama, spływały z niejna podłogę cienkie złote strużki.Obok w sporej kałużywhisky leżała rozbita butelka.- No, no! Zjawiła się Zielonooka Dama we własnejosobie! - Julian niezbyt pewnie wstał i złożył Annie groteskowy ukłon.- Może łaskawa pani zechce mi dotrzymać towarzystwa?- Jesteś pijany!Spojrzał na Annę przymrużonymi oczyma i zwalił sięz powrotem na fotel.- Zwięte słowa, jestem pijany jak świnia! I czemuż bynie? Każdy by się przy tobie rozpił, możesz mi wierzyć.Był to prawie bełkot; Anna miała wrażenie, że Julianchce zranić nie tylko ją, ale i siebie.W obawie, że ichgłosy obudzą domowników, zamknęła drzwi i podeszłabliżej.Uznała, że dziś z pewnością nie zdoła z nim rozsądnie porozmawiać.275- Połóż się lepiej do łóżka - powiedziała karcącym tonem, którego zazwyczaj używają matki w stosunku donieznośnych dzieci.Potem przyklękła na podłodze podścianą i zaczęła zbierać odłamki rozbitego szkła.- Niezgorszy pomysł! - Julian w zadumie obserwowałjej poczynania.Potem burknął znacznie ostrzej: - Nierusz tego! Służba rano uprzątnie!Anna spojrzała na niego.- Nie chcę, żeby się o tym.- Powiedziałem: nie rusz! - warknął groznie.- Wracajdo łóżka i przestań się mną zajmować, do cholery!Ostrożnie trzymając w jednym ręku odłamki butelki, Anna odwróciła się do Juliana i przyjrzała mu sięuważnie.- Powinnam to zrobić, ale nie mogę zostawić cię w tymstanie.Skręciłbyś sobie kark, wchodząc po schodach.-Zmarszczyła czoło z namysłem.- Przysłać ci Jima?- Do diabla z Jimem!Anna zacisnęła niecierpliwie usta.Wstała, wrzuciłaodłamki szkła do kosza na papiery, stojącego przy biurku, a potem popatrzyła na Juliana.Spojrzał jej wyzywająco w oczy.Anna zrozumiała, że upił się jej na złość,i zmarszczyła brwi.- Jedną z największych zalet Paula było to, że przezte wszystkie lata nigdy nie widziałam go w takim.Julian uniósł głowę jak rozdrażniona kobra.Wściekłygrymas wykrzywił mu usta.-.stanie - dokończyła Anna bardzo niepewnym głosem, a zrenice rozszerzyły jej się z przerażenia, gdy ujrzała, jak krew uderza gwałtownie Julianowi do twarzy.- Nie waż się porównywać mnie z tym cholernymPaulem! - wysyczał przez zęby.Zacisnął obie ręce na poręczach fotela tak mocno, że aż kostki zbielały.- Niechgo piekło pochłonie!276- Jesteś o niego zazdrosny! - zawołała zaskoczona Anna.- Ruby domyślała się tego, ale.Julian zerwał się z fotela jak wystrzelony z katapultyi w jednej sekundzie znalazł się po drugiej stronie biurka,pochylając się tak groznie nad Anną, że aż się cofnęła.- Masz rację! Jestem cholernie zazdrosny! - wycedziłprzez zęby.Zbliżył się tak bardzo, że Anna musiała przysiąść nablacie i odchylić się do tyłu pod jego naporem.Zionąłod niego mdlący odór alkoholu.Objął dłońmi jej twarz,zwracając ją ku sobie, potem zanurzył palce w jej włosach, a zęby błysnęły mu w drapieżnym uśmiechu.Annę na moment ogarnęło przerażenie.- Puść mnie! - powiedziała dobitnie.Julian roześmiał się szyderczo, a jego ręce ześlizgnęłysię na szyję Anny [ Pobierz całość w formacie PDF ]