[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Będąc już staryi sądząc, że śmierć już niedaleka, pilnie im zaleca, nalegającjak najbardziej, by opiekowali się nimi przez miłość dla jegopamięci.Dość długo trwała ta wzruszająca przemowa.Przez ten 104czas obaj królewicze, nieco wzruszeni, ze wzrokiem utkwionymw ziemię, stali przytuleni do siebie, nieruchomo, dziwiąc się za-równo samej rzeczy, jak i tonowi przemowy, i nie wyrzekli anisłowa.Król, który, jak się zdaje, spodziewał się po nich czegoinnego i, chcąc ich do tego zmusić, zawołał pana du Maine z dru-giego końca gabinetu, gdzie wszyscy stali w najgłębszym mil-czeniu, i opierając się na jego ramionach w ten sposób, że zmusiłgo do pochylenia się jak najniżej przed obydwoma książętami,przedstawił im go, powtórzył, iż właśnie od nich oczekuje opiekinad nim po swojej śmierci, że prosi o to bardzo usilnie, że ocze-kuje tego po ich wrodzonej dobroci oraz przez pamięć i życzli-wość dla niego; zakończył prosząc, by mu dali słowo, iż spełniąjego życzenie.W tym momencie obaj książęta spojrzeli po sobie, nie wierzącprawie, czy to sen, czy jawa.W dalszym ciągu jednak nie od-powiadali nic, aż, przyciśnięci mocniej przez króla, wybełkotalicoś, co właściwie nic nie znaczyło.Pan du Maine, zmieszanyzmieszaniem książąt i bardzo zmartwiony tym, że nic jasnegonie usłyszał z ich ust, pochylił się, by podjąć ich pod kolana.Wtedy król, z oczami pełnymi łez, poprosił, by zechcieli uściskaćsię z panem du Maine w jego obecności i uspokoić jego sercetą oznaką przyjazni.I znów począł nalegać, by przyrzekli mu,iż nie cofną tego zaszczytu, jakim swego bastarda dopiero coobdarzył, oni zaś, coraz bardziej zmieszani tak niezwykłą sceną,wyjąkali jeszcze, co mogli, lecz nie zobowiązali się do niczego.Nie mam zamiaru komentować tego tak bardzo błędnego posu-nięcia ani wartości, jakie miałoby słowo uzyskane w tych okolicz-nościach.Zadowalam się powtórzeniem słowo w słowo tego, cousłyszałem od księcia de Beauvillier, któremu książę Burgundiitegoż dnia wszystko opowiedział.Szczegóły owego wydarzeniadoszły też do szerszej wiadomości przez delfina, który ludziomsobie najbliższym opowiedział tę scenę, nie ukrywając przednimi, jak bardzo był zgorszony przyznaniem panu du Maineowych przywilejów.Nigdy go nie lubił, zawsze odczuwał boleś-nie różnicę, jaką między nimi król czynił okazując swemu bastar-dowi więcej serca i dopuszczając go do większej z sobą poufa-łości.Poza tym za czasów swej młodości książę du Maine, nieokazując wprawdzie delfinowi braku szacunku, nie bardzo sięjednak z nim liczył, zupełnie inaczej niż hrabia Tuluzy, który 105umiał sobie zyskać przyjazń królewicza.Co zaś tyczy biednegoksięcia Burgundii, nie musiałem długo czekać, by dowiedzieć się,co myśli o tej nowej okropności.%7ładen z nich nie gniewał sięwcale, gdy domyślano się powszechnie, co o tym obaj sądzą, i byłto drugi, niewybaczalny błąd.Usłyszawszy mętną odpowiedz obuksiążąt, król nie żywił już dalszych nadziei, iż uda mu się coświęcej uzyskać; nie dał po sobie poznać niezadowolenia, powróciłna swój fotel i komnata przybrała znów zwykły wygląd.Zaledwie król usiadł, spostrzegł natychmiast ogólny ponurynastrój.Powiedział spiesznie jeszcze parę słów o randze nowonadanej i dorzucił, że cieszyłby się, gdyby każdy okazał mu swezadowolenie i wyraził je panu du Maine, któremu wszyscy zaczęlizaraz składać powinszowania, hrabiemu Tuluzy również, do któ-rego przywileje te także się odnosiły, choć były dlań taką samąniespodzianką jak dla wszystkich innych.Różnica wieku i umysłu,dając znaczną przewagę księciu du Maine nad hrabią Tuluzy, nieprzyczyniła się do wielkiego ich zbliżenia.Odwiedzali się rzadko,zachowywali pozory, lecz stosunki wzajemne były chłodne, a za-ufanie żadne.Pan du Maine wciąż walczył o swoje wywyższenie,a więc i swego brata, nie radząc się go, a nawet nie poruszającz nim tego tematu.Rozsądek, honor i prawość tego ostatniegosprawiały, iż zachowanie księżny du Maine było mu nie do znie-sienia.Zdawała sobie dobrze z tego sprawę, dlatego też nie da-rzyła go afektem i nie przyczyniała się do zbliżenia swego mężaz hrabią Tuluzy, którego się obawiała, nie pochwalał bowiemwielkiej, bezgranicznej wyrozumiałości pana du Maine wobecżony, która traktowała go wyniośle.Reszta obecnych odczuwałażywe skrępowanie.Wiadomość ta rozeszła się szeroko następnego dnia, przy czymdowiedziano się, iż jedynym dokumentem sporządzonym dla po-twierdzenia tego wydarzenia była zwyczajna notatka w rejestrzemistrza ceremonii, z powodu nieobecności wielkiego mistrza,odbywającego tej zimy służbę na granicy państwa [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •