[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nigdy w życiu nie byÅ‚ bardziej roz­czarowany.SpróbowaÅ‚ jakoÅ› zapanować nad tym przykrymuczuciem.- Tak czy owak jeszcze caÅ‚y tydzieÅ„ przed nami.A dziewczyna musi coÅ› jeść.- Może, C.J., zobaczymy.Na parkingu poczekaÅ‚, aż Tamara wezmie ze swojego samo­chodu jakieÅ› rzeczy.PochwaliÅ‚ figurkÄ™ kachina, lecz Tamara nieskomentowaÅ‚a tego nabytku.Przeszli przez bujny, zadbany ogród, minÄ™li wielki, podÅ›wiet­lony basen i zatrzymali siÄ™ przed drzwiami jej apartamentu.C.J.wyczuÅ‚, że Tamara staje siÄ™ spiÄ™ta.Najwyrazniej znów zamykaÅ‚asiÄ™ w sobie, definitywnie odcinaÅ‚a siÄ™ od otoczenia.Na jej twa­rzy nie malowaÅ‚y siÄ™ żadne emocje.PoczekaÅ‚, aż kobieta wsunie klucz do zamka, po czym deli­katnie jÄ… odwróciÅ‚.Wieczór byÅ‚ taki piÄ™kny.otaczaÅ‚o ich ciepÅ‚e, aromatycznepowietrze, cykaÅ‚y Å›wierszcze, woda w basenie migotaÅ‚a w bla­sku księżyca.C.J.byÅ‚ pewien, że Tamara też poczuje przypÅ‚yw uczuć.%7Å‚enagle przejdzie jÄ… sÅ‚odki dreszcz, jej usta lekko siÄ™ rozchylÄ…,a ciaÅ‚o stopnieje w uÅ›cisku. Ale tak siÄ™ nie staÅ‚o.Ona wciąż staÅ‚a sztywno.CJ.delikatnie musnÄ…Å‚ ustami jej wargi.Raz i drugi.ByÅ‚ymiÄ™kkie i ciepÅ‚e, lecz wcale nie zareagowaÅ‚y na pieszczotÄ™, wiÄ™csiÄ™ odsunÄ…Å‚, a Tamara odwróciÅ‚a twarz.- To ja? - spytaÅ‚ cicho.- W tym problem?OtworzyÅ‚a usta, jakby zamierzaÅ‚a powiedzieć  tak".MożechciaÅ‚a to powiedzieć.Ale zaprzeczyÅ‚a.- Nie, CJ.To ja.Taka już jestem.- Tamaro.- Jestem zmÄ™czona.- UwolniÅ‚a siÄ™ z jego ramion.- MuszÄ™iść.- OtworzyÅ‚a drzwi i natychmiast zamknęła je za sobÄ….CJ.staÅ‚ z rÄ™kÄ… na klamce i czuÅ‚ siÄ™ jak kompletny idiota.ParÄ™razy przeczesaÅ‚ wÅ‚osy palcami, z niedowierzaniem potrzÄ…snÄ…Å‚gÅ‚owÄ… i powoli ruszyÅ‚ w stronÄ™ parkingu.ZdążyÅ‚ zrobić zaledwiekilka kroków, gdy ciszÄ™ wieczoru zmÄ…ciÅ‚ przerazliwy krzykTamary. ROZDZIAA 4Tamara! - C.J.zabÄ™bniÅ‚ w drzwi.- Tamara!Nie otworzyÅ‚a, a jej krzyk zmieniÅ‚ siÄ™ w zdÅ‚awiony szloch.C.J.uznaÅ‚, że nie pora na dobre maniery.CofnÄ…Å‚ siÄ™ i caÅ‚ymciężarem ciaÅ‚a uderzyÅ‚ w drzwi.OtwarÅ‚y siÄ™ na oÅ›cież.Na Å›rodku eleganckiego pokoju pochylona Tamara jakw transie waliÅ‚a figurkÄ… kachina o podÅ‚ogÄ™.DÅ‚ugie, ciemne wÅ‚o­sy fruwaÅ‚y wokół twarzy, na bladych policzkach perliÅ‚ siÄ™ pot,a rÄ™ka raz po raz unosiÅ‚a siÄ™ i opadaÅ‚a, uderzajÄ…c figurkÄ… w pu­szysty dywan.A raczej w rozbitego już na miazgÄ™ sporego skor­piona.- Już go zabiÅ‚aÅ›.- C.J.z trudem zdoÅ‚aÅ‚ chwycić jÄ… za ramiÄ™i gwaÅ‚townie odwróciÅ‚.Znów zamachnęła siÄ™ drewnianÄ… figur­kÄ…, ale bÅ‚yskawicznie zablokowaÅ‚ cios, wyrwaÅ‚ figurkÄ™ z zaciÅ›­niÄ™tych palców i rzuciÅ‚ jÄ… na łóżko.- PrzestaÅ„.Już wszystkodobrze.- Nie chcÄ™ ciÄ™ tutaj! - Tamara nie przestawaÅ‚a siÄ™ szarpać.- Wyjdz stÄ…d! Idz sobie!- Tamaro.- Nie potrzebujÄ™ ciÄ™! Ani twoich uÅ›miechów, ani kurczaka!Trzeba sobie radzić samemu, rozumiesz? Samemu uczyć siÄ™stawiać pierwsze kroki.Nikt tego za ciebie nie zrobi.Ben wciążto powtarzaÅ‚.CzÅ‚owiek zawsze jest sam.Tylko sam! - Opanuj siÄ™! - C.J.w koÅ„cu zdoÅ‚aÅ‚ unieruchomić jej pięści.- O czym ty, u diabÅ‚a, gadasz?OdrzuciÅ‚a gÅ‚owÄ™ do tyÅ‚u, jej oczy ciskaÅ‚y bÅ‚yskawice.ByÅ‚astraszliwie wzburzona - i jednoczeÅ›nie Å›miertelnie przerażona.WyglÄ…daÅ‚a tak, jakby miaÅ‚a rozsypać siÄ™ na tysiÄ…ce kawaÅ‚kówi już nigdy siÄ™ nie pozbierać.Nie miaÅ‚ pojÄ™cia, o co jej chodzi, lecz instynktownie przycis­nÄ…Å‚ jÄ… do siebie.Natychmiast zesztywniaÅ‚a, po czym nagle jakbycoÅ› w niej pÄ™kÅ‚o i jej ciaÅ‚o zwiotczaÅ‚o.- Już wszystko w porzÄ…dku, kochanie - rzekÅ‚ uspokajajÄ…co.- NaprawdÄ™.Leciutko niÄ… koÅ‚ysaÅ‚, jednoczeÅ›nie gÅ‚aszczÄ…c dÅ‚ugie, jedwa­biste wÅ‚osy, ramiona i plecy.CzekaÅ‚ na fontannÄ™ Å‚ez.Na chwilÄ™,w której Tamara mocno go obejmie i przylgnie do niego takrozpaczliwie, jakby byÅ‚ ostatniÄ… deskÄ… ratunku.Lecz siÄ™ niedoczekaÅ‚.Ona tylko opieraÅ‚a siÄ™ o niego, bezwÅ‚adna jak szma­ciana kukieÅ‚ka, której odciÄ™to sznurki.CzuÅ‚ pod palcami zarysdelikatnej sylwetki, wypukÅ‚ość żeber, wgÅ‚Ä™bienie talii i Å‚agodnyÅ‚uk bioder.Ta kobieta byÅ‚a taka lekka, że trzymajÄ…c jÄ… przy sobie,miaÅ‚ wrażenie, że tuli wyroÅ›niÄ™te dziecko.ByÅ‚a ciepÅ‚a i pachniaÅ‚a piaskowcem Arizony oraz kreozotem,którego aromat pozostaÅ‚1 w gÄ™stych wÅ‚osach.C.J.oparÅ‚ podbró­dek o czubek gÅ‚owy Tamary i wÅ‚aÅ›nie pomyÅ›laÅ‚, że trochÄ™ siÄ™odprężyÅ‚a, gdy ona nagle wyswobodziÅ‚a siÄ™ z jego ramion.Zro­biÅ‚a to tak raptownie, że omal siÄ™ nie przewróciÅ‚a.ChwyciÅ‚ jÄ…i podtrzymaÅ‚, a nastÄ™pnie puÅ›ciÅ‚, gdy odzyskaÅ‚a równowagÄ™.Odsunęła siÄ™ i odgarnęła z twarzy kosmyk.OddychaÅ‚a szybko,jakby wciąż brakowaÅ‚o jej powietrza.- Nic ci nie jest?- Nie wiem, co we mnie wstÄ…piÅ‚o. - PrzeżyÅ‚aÅ› spory szok.- C.J.umilkÅ‚ na moment.- Znala­zÅ‚aÅ› tego skorpiona na podÅ‚odze? - spytaÅ‚, gdy siÄ™ nie odezwaÅ‚a.- Nie.Na Å›rodku łóżka.UsiadÅ‚am, żeby zdjąć pantofle i.-.siÄ™przeraziÅ‚aÅ›.- Tak.- Bezwiednie potarÅ‚a ramiona i wreszcie uniosÅ‚a gÅ‚o­wÄ™, patrzÄ…c na ciemne okno.Jej twarz o gÅ‚adkiej cerze nieodzwierciedlaÅ‚a w tej chwili żadnych emocji i wyglÄ…daÅ‚a jakrzezba z jasnego marmuru.- Kim jest Ben?- ByÅ‚ moim fizykoterapeutÄ….- Rozumiem - mruknÄ…Å‚ C.J., choć nie pojmowaÅ‚ kompletnienic.ZastanawiaÅ‚ siÄ™, czy ona sama wie, dlaczego wpadÅ‚a w takÄ…histeriÄ™.Ta kobieta byÅ‚a wcieleniem kontrastów: z jednej stronysilna i opanowana profesjonalistka, która podobno nie reagujena pocaÅ‚unki, a z drugiej - histeryczka, która szaleje z powoduskorpiona.C.J.postÄ…piÅ‚ krok w jej kierunku, a ona natychmiast uniosÅ‚adÅ‚oÅ„.- ProszÄ™ - szepnęła.- PotrzebujÄ™ trochÄ™ czasu.- SprawiaÅ‚awrażenie Å›miertelnie znużonej i bezradnej.- Nie musisz być sama - zapewniÅ‚.- Nie, nie o to mi chodzi- dodaÅ‚ poÅ›piesznie, gdy najwyrazniej chciaÅ‚a zaprotestować [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •