X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nigdy w życiu nie był bardziej roz�czarowany.Spróbował jakoś zapanować nad tym przykrymuczuciem.- Tak czy owak jeszcze cały tydzień przed nami.A dziewczyna musi coś jeść.- Może, C.J., zobaczymy.Na parkingu poczekał, aż Tamara wezmie ze swojego samo�chodu jakieś rzeczy.Pochwalił figurkę kachina, lecz Tamara nieskomentowała tego nabytku.Przeszli przez bujny, zadbany ogród, minęli wielki, podświet�lony basen i zatrzymali się przed drzwiami jej apartamentu.C.J.wyczuł, że Tamara staje się spięta.Najwyrazniej znów zamykałasię w sobie, definitywnie odcinała się od otoczenia.Na jej twa�rzy nie malowały się żadne emocje.Poczekał, aż kobieta wsunie klucz do zamka, po czym deli�katnie ją odwrócił.Wieczór był taki piękny.otaczało ich ciepłe, aromatycznepowietrze, cykały świerszcze, woda w basenie migotała w bla�sku księżyca.C.J.był pewien, że Tamara też poczuje przypływ uczuć.%7łenagle przejdzie ją słodki dreszcz, jej usta lekko się rozchylą,a ciało stopnieje w uścisku. Ale tak się nie stało.Ona wciąż stała sztywno.CJ.delikatnie musnął ustami jej wargi.Raz i drugi.Byłymiękkie i ciepłe, lecz wcale nie zareagowały na pieszczotę, więcsię odsunął, a Tamara odwróciła twarz.- To ja? - spytał cicho.- W tym problem?Otworzyła usta, jakby zamierzała powiedzieć  tak".Możechciała to powiedzieć.Ale zaprzeczyła.- Nie, CJ.To ja.Taka już jestem.- Tamaro.- Jestem zmęczona.- Uwolniła się z jego ramion.- Muszęiść.- Otworzyła drzwi i natychmiast zamknęła je za sobą.CJ.stał z ręką na klamce i czuł się jak kompletny idiota.Paręrazy przeczesał włosy palcami, z niedowierzaniem potrząsnąłgłową i powoli ruszył w stronę parkingu.Zdążył zrobić zaledwiekilka kroków, gdy ciszę wieczoru zmącił przerazliwy krzykTamary. ROZDZIAA 4Tamara! - C.J.zabębnił w drzwi.- Tamara!Nie otworzyła, a jej krzyk zmienił się w zdławiony szloch.C.J.uznał, że nie pora na dobre maniery.Cofnął się i całymciężarem ciała uderzył w drzwi.Otwarły się na oścież.Na środku eleganckiego pokoju pochylona Tamara jakw transie waliła figurką kachina o podłogę.Długie, ciemne wło�sy fruwały wokół twarzy, na bladych policzkach perlił się pot,a ręka raz po raz unosiła się i opadała, uderzając figurką w pu�szysty dywan.A raczej w rozbitego już na miazgę sporego skor�piona.- Już go zabiłaś.- C.J.z trudem zdołał chwycić ją za ramięi gwałtownie odwrócił.Znów zamachnęła się drewnianą figur�ką, ale błyskawicznie zablokował cios, wyrwał figurkę z zaciś�niętych palców i rzucił ją na łóżko.- Przestań.Już wszystkodobrze.- Nie chcę cię tutaj! - Tamara nie przestawała się szarpać.- Wyjdz stąd! Idz sobie!- Tamaro.- Nie potrzebuję cię! Ani twoich uśmiechów, ani kurczaka!Trzeba sobie radzić samemu, rozumiesz? Samemu uczyć sięstawiać pierwsze kroki.Nikt tego za ciebie nie zrobi.Ben wciążto powtarzał.Człowiek zawsze jest sam.Tylko sam! - Opanuj się! - C.J.w końcu zdołał unieruchomić jej pięści.- O czym ty, u diabła, gadasz?Odrzuciła głowę do tyłu, jej oczy ciskały błyskawice.Byłastraszliwie wzburzona - i jednocześnie śmiertelnie przerażona.Wyglądała tak, jakby miała rozsypać się na tysiące kawałkówi już nigdy się nie pozbierać.Nie miał pojęcia, o co jej chodzi, lecz instynktownie przycis�nął ją do siebie.Natychmiast zesztywniała, po czym nagle jakbycoś w niej pękło i jej ciało zwiotczało.- Już wszystko w porządku, kochanie - rzekł uspokajająco.- Naprawdę.Leciutko nią kołysał, jednocześnie głaszcząc długie, jedwa�biste włosy, ramiona i plecy.Czekał na fontannę łez.Na chwilę,w której Tamara mocno go obejmie i przylgnie do niego takrozpaczliwie, jakby był ostatnią deską ratunku.Lecz się niedoczekał.Ona tylko opierała się o niego, bezwładna jak szma�ciana kukiełka, której odcięto sznurki.Czuł pod palcami zarysdelikatnej sylwetki, wypukłość żeber, wgłębienie talii i łagodnyłuk bioder.Ta kobieta była taka lekka, że trzymając ją przy sobie,miał wrażenie, że tuli wyrośnięte dziecko.Była ciepła i pachniała piaskowcem Arizony oraz kreozotem,którego aromat pozostał1 w gęstych włosach.C.J.oparł podbró�dek o czubek głowy Tamary i właśnie pomyślał, że trochę sięodprężyła, gdy ona nagle wyswobodziła się z jego ramion.Zro�biła to tak raptownie, że omal się nie przewróciła.Chwycił jąi podtrzymał, a następnie puścił, gdy odzyskała równowagę.Odsunęła się i odgarnęła z twarzy kosmyk.Oddychała szybko,jakby wciąż brakowało jej powietrza.- Nic ci nie jest?- Nie wiem, co we mnie wstąpiło. - Przeżyłaś spory szok.- C.J.umilkł na moment.- Znala�złaś tego skorpiona na podłodze? - spytał, gdy się nie odezwała.- Nie.Na środku łóżka.Usiadłam, żeby zdjąć pantofle i.-.sięprzeraziłaś.- Tak.- Bezwiednie potarła ramiona i wreszcie uniosła gło�wę, patrząc na ciemne okno.Jej twarz o gładkiej cerze nieodzwierciedlała w tej chwili żadnych emocji i wyglądała jakrzezba z jasnego marmuru.- Kim jest Ben?- Był moim fizykoterapeutą.- Rozumiem - mruknął C.J., choć nie pojmował kompletnienic.Zastanawiał się, czy ona sama wie, dlaczego wpadła w takąhisterię.Ta kobieta była wcieleniem kontrastów: z jednej stronysilna i opanowana profesjonalistka, która podobno nie reagujena pocałunki, a z drugiej - histeryczka, która szaleje z powoduskorpiona.C.J.postąpił krok w jej kierunku, a ona natychmiast uniosładłoń.- Proszę - szepnęła.- Potrzebuję trochę czasu.- Sprawiaławrażenie śmiertelnie znużonej i bezradnej.- Nie musisz być sama - zapewnił.- Nie, nie o to mi chodzi- dodał pośpiesznie, gdy najwyrazniej chciała zaprotestować [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •  

    Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.