[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wtedy uświadomiła sobie, że z wyjątkiem okrywającej ich zwierzęcej skóry, obojesą całkiem nadzy.W przypadku smoka, nic by to nie znaczyło.Ale w ludzkiej postaci.- Auć! - warknął, gdy jej pięść spotkała się z jego twardą klatką piersiową.- Dlaczego jesteśmy razem w łóżku? Coś ty zrobił? - Miała zamiar znów go uderzyć,ale złapał oba jej nadgarstki, popychając ją na plecy.- Przestań mnie bić!- Złaz ze mnie!- Nie, dopóki się nie uspokoisz.Bardzo trudno było się uspokoić, gdy ciepłe, ciężkie ciało Bercelaka leżałobezpośrednio na niej.Część niej nie pragnęła niczego więcej, jak tylko otworzyć przed nimswoje nogi.Cała ta Magia płynąca w jej żyłach tylko zwiększyła jej pragnienie, by ten smokpieprzył ją.mocno, długo, i absolutnie bez litości.Aye.Tego właśnie chciała.Dobrzy bogowie.Co też ja sobie uczyniłam?- Uspokój się, Rhiannon, a cię puszczę.Mówił spokojnie, łagodnie.Jakby próbował przekonać do siebie przepyszną klacz,by stała się przekąską, zanim ją zabije.Rhiannon nie miała innego wyboru, jak się temu podporządkować.W porównaniu znim, jako człowiek, wciąż była bardzo słaba.Biorąc głęboki oddech, zmusiła się samą siłą woli, by się odprężyć.Udało się, alezamiast ją wypuścić, Bercelak spojrzał na jej twarz.W szczególności na jej usta.- Bercelak?- Mhmm?- Puść mnie.- Jesteś pewna? - I spojrzał na nią z tak rozpaczliwą tęsknotą, że się uśmiechnęła.- Aye.Jestem pewna.Jęknąwszy, wydał zrezygnowane westchnienie, uwolnił jej nadgarstki, i przewróciłsię na plecy.A jednak, musiała ugryzć się w wargę, by się nie roześmiać na widok jegoerekcji tworzącej miły namiocik z pościeli.42Aańcuchy i płomienie - Shelly LaurenstonTłumaczenie: madlenBeta: agnieszka- Jesteś zbyt okrutna dla mnie - jęknął.- Dlaczego? Bo nie pozwolę ci, żebyś mnie niecnie wykorzystał?- Tak.Właśnie dlatego.Brzmiał tak, jakby był bardzo urażony, co sprawiło, że uśmiech Rhiannon zmienił sięw okrutny śmiech.- Biedactwo.Jak bardzo cierpisz.- Nie naśmiewaj się ze mnie, dziewucho.- Jego ramię owinęło się wokół jej talii ipociągnął ją ku sobie tak, że oparła się o jego pierś.- Zdaje się, że cieszy cię drażnienie mnie,a ja się tak o ciebie martwiłem.On się o nią martwił?- Naprawdę?- Aye, Rhiannon.Bałem się, że cię stracę.Zwłaszcza wtedy, gdy przeleciałaś przezpodłogę.ona jest z marmuru, wiesz.Grubego, twardego marmuru.Mrugnęła.- Och.Ja.sądzę, że bogowie mnie chronili.- Tak przypuszczam.- Zamilkł na chwilę, a następnie dodał: - Czy możesz się zpowrotem przemienić?Zajrzała w głąb siebie, ale po kilku chwilach, wiedziała.- Nie.Nie mogę.- Ale być może już wkrótce.- Być może.- Albo być może będzie tak uwięziona na zawsze.Przykuta do tegosłabego ciała, dopóki jej przodkowie nie zawezwą ją do domu.Ale jedno spojrzenie na jejludzkie ciało, i oni najprawdopodobniej odprawią ją z obrzydzeniem.- Nie martw się, Rhiannon.Obiecuję ci, że to naprawimy.Już wkrótce nauczysz sięwładać Magią, która przez ciebie przepływa, a wtedy nic cię nie powstrzyma.- Wydajesz się być tak bardzo pewien.- Bo jestem pewien.A teraz.- pocałował ją w czoło, potem w policzek, zsuwającsię w dół jej ciała -.nie rozmawiajmy już dłużej.Pchnęła jego klatkę piersiową, ale nawet ona sama musiała przyznać, że był tobardzo niezdecydowany ruch.Ale co mogła zrobić? Zwłaszcza, gdy on lekko podgryzał jejpodbródek, a jego ręce wędrowały po jej ciele.- Bercelak - sapnęła - przestań.Zachichotał sekundy przed tym, zanim zamknął swoje usta na jednym z jej twardychsutków i zaczął go ssać.Nagle przypomniała sobie jego zasady i zrozumiała, że on nieprzestanie.Jeśli chciałaby, aby on przestał, musiałaby powiedzieć nie.- Nie rób tego - powiedziała.43Aańcuchy i płomienie - Shelly LaurenstonTłumaczenie: madlenBeta: agnieszkaGłęboki jęk wydobył się z jego ust i rozbrzmiał na jej piersi, gdy wsunął jedną zeswoich wielkich dłoni pod jej nogę, umieszczając ją pomiędzy udami.Jeden z dużych palcówBercelaka wsunął się do jej wnętrza, i Rhiannon usłyszała samą siebie jak kwili.Bogowie, tabestia sprawiła, że kwiliła jak jakiś słaby człowiek.Mimo to, czuła się tak cholernie dobrze.Jego place sprawiały, że jej ciało oszalało.Jego język i wargi drażniące jej sutki.Rhiannon pragnęła wyzwolenia.Najlepiej teraz.Ale nigdy by nie poprosiła.Zamiasttego, powiedziała więc:- Bercelak.nie możemy.Podobało jej się, że leży płasko na plecach, że przygniata ją twarde ciało Bercelaka,wpychając ją w materac.Och, jakże cieszyły ją te jego zasady.Nie musiała zachowywać się jak dziwka, którąobecnie była.Zamiast tego, mogła udawać, że wszystko było poza jej kontrolą, podczas gdyw rzeczywistości, on dał jej całkowitą kontrolę.18 Skąd on wiedział, że to wszystko zmieni jąw kulę ognia? Skąd znał ją tak dobrze? Nigdy nie spędziła z nim ani chwili.Prawie się doniego nie odzywała, chyba że jej matka była w pobliżu i nie chciała od niej usłyszeć, że jestokropną suką [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Wtedy uświadomiła sobie, że z wyjątkiem okrywającej ich zwierzęcej skóry, obojesą całkiem nadzy.W przypadku smoka, nic by to nie znaczyło.Ale w ludzkiej postaci.- Auć! - warknął, gdy jej pięść spotkała się z jego twardą klatką piersiową.- Dlaczego jesteśmy razem w łóżku? Coś ty zrobił? - Miała zamiar znów go uderzyć,ale złapał oba jej nadgarstki, popychając ją na plecy.- Przestań mnie bić!- Złaz ze mnie!- Nie, dopóki się nie uspokoisz.Bardzo trudno było się uspokoić, gdy ciepłe, ciężkie ciało Bercelaka leżałobezpośrednio na niej.Część niej nie pragnęła niczego więcej, jak tylko otworzyć przed nimswoje nogi.Cała ta Magia płynąca w jej żyłach tylko zwiększyła jej pragnienie, by ten smokpieprzył ją.mocno, długo, i absolutnie bez litości.Aye.Tego właśnie chciała.Dobrzy bogowie.Co też ja sobie uczyniłam?- Uspokój się, Rhiannon, a cię puszczę.Mówił spokojnie, łagodnie.Jakby próbował przekonać do siebie przepyszną klacz,by stała się przekąską, zanim ją zabije.Rhiannon nie miała innego wyboru, jak się temu podporządkować.W porównaniu znim, jako człowiek, wciąż była bardzo słaba.Biorąc głęboki oddech, zmusiła się samą siłą woli, by się odprężyć.Udało się, alezamiast ją wypuścić, Bercelak spojrzał na jej twarz.W szczególności na jej usta.- Bercelak?- Mhmm?- Puść mnie.- Jesteś pewna? - I spojrzał na nią z tak rozpaczliwą tęsknotą, że się uśmiechnęła.- Aye.Jestem pewna.Jęknąwszy, wydał zrezygnowane westchnienie, uwolnił jej nadgarstki, i przewróciłsię na plecy.A jednak, musiała ugryzć się w wargę, by się nie roześmiać na widok jegoerekcji tworzącej miły namiocik z pościeli.42Aańcuchy i płomienie - Shelly LaurenstonTłumaczenie: madlenBeta: agnieszka- Jesteś zbyt okrutna dla mnie - jęknął.- Dlaczego? Bo nie pozwolę ci, żebyś mnie niecnie wykorzystał?- Tak.Właśnie dlatego.Brzmiał tak, jakby był bardzo urażony, co sprawiło, że uśmiech Rhiannon zmienił sięw okrutny śmiech.- Biedactwo.Jak bardzo cierpisz.- Nie naśmiewaj się ze mnie, dziewucho.- Jego ramię owinęło się wokół jej talii ipociągnął ją ku sobie tak, że oparła się o jego pierś.- Zdaje się, że cieszy cię drażnienie mnie,a ja się tak o ciebie martwiłem.On się o nią martwił?- Naprawdę?- Aye, Rhiannon.Bałem się, że cię stracę.Zwłaszcza wtedy, gdy przeleciałaś przezpodłogę.ona jest z marmuru, wiesz.Grubego, twardego marmuru.Mrugnęła.- Och.Ja.sądzę, że bogowie mnie chronili.- Tak przypuszczam.- Zamilkł na chwilę, a następnie dodał: - Czy możesz się zpowrotem przemienić?Zajrzała w głąb siebie, ale po kilku chwilach, wiedziała.- Nie.Nie mogę.- Ale być może już wkrótce.- Być może.- Albo być może będzie tak uwięziona na zawsze.Przykuta do tegosłabego ciała, dopóki jej przodkowie nie zawezwą ją do domu.Ale jedno spojrzenie na jejludzkie ciało, i oni najprawdopodobniej odprawią ją z obrzydzeniem.- Nie martw się, Rhiannon.Obiecuję ci, że to naprawimy.Już wkrótce nauczysz sięwładać Magią, która przez ciebie przepływa, a wtedy nic cię nie powstrzyma.- Wydajesz się być tak bardzo pewien.- Bo jestem pewien.A teraz.- pocałował ją w czoło, potem w policzek, zsuwającsię w dół jej ciała -.nie rozmawiajmy już dłużej.Pchnęła jego klatkę piersiową, ale nawet ona sama musiała przyznać, że był tobardzo niezdecydowany ruch.Ale co mogła zrobić? Zwłaszcza, gdy on lekko podgryzał jejpodbródek, a jego ręce wędrowały po jej ciele.- Bercelak - sapnęła - przestań.Zachichotał sekundy przed tym, zanim zamknął swoje usta na jednym z jej twardychsutków i zaczął go ssać.Nagle przypomniała sobie jego zasady i zrozumiała, że on nieprzestanie.Jeśli chciałaby, aby on przestał, musiałaby powiedzieć nie.- Nie rób tego - powiedziała.43Aańcuchy i płomienie - Shelly LaurenstonTłumaczenie: madlenBeta: agnieszkaGłęboki jęk wydobył się z jego ust i rozbrzmiał na jej piersi, gdy wsunął jedną zeswoich wielkich dłoni pod jej nogę, umieszczając ją pomiędzy udami.Jeden z dużych palcówBercelaka wsunął się do jej wnętrza, i Rhiannon usłyszała samą siebie jak kwili.Bogowie, tabestia sprawiła, że kwiliła jak jakiś słaby człowiek.Mimo to, czuła się tak cholernie dobrze.Jego place sprawiały, że jej ciało oszalało.Jego język i wargi drażniące jej sutki.Rhiannon pragnęła wyzwolenia.Najlepiej teraz.Ale nigdy by nie poprosiła.Zamiasttego, powiedziała więc:- Bercelak.nie możemy.Podobało jej się, że leży płasko na plecach, że przygniata ją twarde ciało Bercelaka,wpychając ją w materac.Och, jakże cieszyły ją te jego zasady.Nie musiała zachowywać się jak dziwka, którąobecnie była.Zamiast tego, mogła udawać, że wszystko było poza jej kontrolą, podczas gdyw rzeczywistości, on dał jej całkowitą kontrolę.18 Skąd on wiedział, że to wszystko zmieni jąw kulę ognia? Skąd znał ją tak dobrze? Nigdy nie spędziła z nim ani chwili.Prawie się doniego nie odzywała, chyba że jej matka była w pobliżu i nie chciała od niej usłyszeć, że jestokropną suką [ Pobierz całość w formacie PDF ]