[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Donald Wade zgodził się pokazać Willowi, gdzie są świnie.Eleonorawysłała ich z wiadrem napełnionym do połowy mlekiem i poleceniem, abynakarmić je. Nakarmić świnie mlekiem?  zawołał Will przerażony.Niemal całe życienękał go głód, a ona karmiła świnie mlekiem prosto od krowy. Herbert daje więcej mleka, niż możemy zużyć, a ciężarówka mleczarzanie może tu dojechać, podjazd jest zupełnie zarośnięty.A poza tym nie chcę,aby jacyś wścibscy ludzie z miasta się tu kręcili.Nakarmcie nim świnie.Will z ciężkim sercem wynosił mleko z domu.Chłopiec prowadził go,chociaż Will znalazłby wybieg dla świń, kierując się węchem.Przechodzącprzez podwórko, uważniej przyjrzał się drodze dojazdowej.Wyglądało towszystko kiepsko, to prawda.Jednak pani Dinsmore miała mulicę, a jeślibyła tu mulica, to musi się znalezć zaprzęg.Musi zadbać, by droga byłaprzejezdna.Wtedy wywiezie stąd złom.Już teraz oceniał, że to nie odpady, alekawałki metalu.Kawałki te wkrótce przyniosą pokazną sumkę, gdyż terazAmeryka rozpoczęła dostawy wojenne do Anglii.Ta kobieta jest właścicielkąkopalni złota i nawet o tym nie wie.Nie tylko podjazd przedstawiał się żałośnie; podwórko za dnia równieżwyglądało nędznie.Budynki znajdowały się w opłakanym stanie i robiływrażenie, że można je rozwalić jednym energicznym kopniakiem.Te, którezbudowano kilka ładnych lat temu, należało pilnie odmalować.W korycie naziarno leżało żelastwo  beczki, klatki, zwoje zardzewiałego drutu kolczastegoi sterty wypaczonego drewna.Will nie wiedział, jakim cudem drzwi od klatki zkurczakami jeszcze się trzymały.Gdy przechodzili, poczuli okropny zapach.Nic dziwnego, że kury na noc chodziły na złomowisko.Przeszli obok stosów,na które składały się części różnych maszyn i pustych puszek po farbie  niepotrafił odgadnąć, na co mogło pójść tyle farby.Wyglądało na to, że kozaznalazła sobie siedzibę w porzuconej ciężarówce.%7łuła teraz obicia i to, czymbyły wypchane, rozwlekając wszystko po trawie.O Boże  pomyślał Will  jest62emalutkausoladnacs tu tyle roboty do zrobienia, że człowiek mógłby pracować dwadzieścia czterygodziny na dobę przez okrągły rok.Donald Wade, który szedł obok, podskakując, przerwał jego rozmyślania. To tutaj. Chłopczyk pokazał mu jakiś barak, który wyglądał jak szopado suszenia tytoniu. Co tutaj jest? Tutaj trzymamy tłuczone kartofle dla świń.Zaprowadził go do składziku wypchanego wszelkimi możliwymiprzedmiotami, od mydła do powidła, które tym razem nadawały się doużytku.Było oczywiste, że Dinsmore nie tylko zbierał złom.Czym jeszcze sięzajmował  handlem wymiennym czy sprzedażą koni? Puszki z farbą w tympomieszczeniu były pełne, zwoje drutu kolczastego  nowe, poza tym były tammeble, narzędzia, siodła, maszyna drukarska, pojemniki na jajka, bloki dopodnoszenia ciężarów, trzcinowe tyczki, zderzaki, formy na suknie, tłoki,koszyczki wielkanocne, bojler, dzwonki na szyje krów, nielegalnie pędzonyalkohol, sprężyny do łóżka  Bóg tylko wie, co jeszcze schowano w tymszczelnie wypełnionym składziku.Chłopiec wskazał mu worek jutowy leżący na brudnej podłodze obokzardzewiałej puszki z kawą. Dwie. Podniósł do góry trzy paluszki, ale jeden musiał opuścić. Dwie? Mama miesza dwie porcje z mlekiem.Will przykucnął obok Donalda, otworzył worek i uśmiechnął się, widząc,jak chłopczyk nadal opuszcza paluszek. Czy chcesz wsypać dwie porcje?Malec skinął główką tak energicznie, że aż poruszyły się na niej włosy.Napełnił puszkę po kawie, ale nie mógł jej wyciągnąć z głębokiego worka.Willnachylił się, aby pomóc.Mieszanka wpadła do mleka, wydzielając ostryzapach.Kiedy znalazła się tam i druga porcja, Donald Wade znalazł w kąciedrewniany patyk. Rozmieszaj tym.Will zaczął mieszać.Donald Wade, trzymając ręce w kieszeniachkombinezonu, przyglądał się temu.W końcu zaproponował ochoczo: Ja też umiem dobrze mieszać.63emalutkausoladnacs  Naprawdę umiesz?  Will uśmiechnął się ukradkiem.Donald Wadeznowu kiwnął głową i jego jasne włoski podskoczyły do góry. To bardzo dobrze, bo właśnie przydałaby mi się chwila oddechu.Nawet zaciskając obie rączki na patyku, Donald Wade potrzebowałpomocy Willa, który uśmiechnął się, widząc, jak chłopiec przygryza dolnąwargę i słabymi rączkami obraca kijem.Dłonie Willa owinęły się zręczniewokół małych rączek.Ukląkł przy chłopcu i obaj zaczęli mieszać. Codziennie pomagasz mamie w tej pracy? Prawie, bo bardzo się męczy.Przeważnie zbieram jajka. Gdzie? Wszędzie. Wszędzie? Wokoło na podwórku.Wiem, które miejsca kury lubią najbardziej.Mogę ci pokazać. Znoszą dużo jajek?Donald Wade wzruszył ramionkami. Mama sprzedaje je? Tak. W mieście? Na dole przy drodze.Po prostu kładzie je tam, a ludzie zostawiająpieniądze w puszce.Nie lubi chodzić do miasta. A to dlaczego?Donald Wade znowu wzruszy! ramionami. Ma jakichś przyjaciół? Tylko mojego tatusia.Ale on umarł. Tak, wiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •