[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Do Dublina.- Muszę pojechać trochę dalej.- Może być Brema? To w Niemczech.- Ile kosztuje bilet?- Cztery funty.Z opłatami pewnie dwadzieścia osiem.- Start ze Stansted?- Zgadza się.- Ile teraz kosztuje bilet kolejowy do Stansted?- Powrotny?- W jedną stronę.- Chwileczkę.- Podjechała na krześle do koleżanki i wróci-ła za biurko.- Dziewiętnaście.- Dziękuję.Z biura podróży przeszedł do kawiarni.Wyjął z kosza gazetęi na pustych miejscach napisał: „LOT, OPŁATY, POCIĄG”,obok podając cenę każdego.Z cichą satysfakcją popatrzył nasumę.Czterdzieści siedem funtów.Tyle kosztuje rozpoczęcienowego życia.Potem dopisał jeszcze pięć tysięcy osiemsetfuntów - kwotę podaną przez pracownika Oceanu.To umożli-wiłoby jeszcze drastyczniejszą przemianę.Wymagało jednakkapitału zakładowego.Przewrócił stronę i na marginesie wynotował przedmiotyDevereux, a obok, ile mógłby za nie dostać.Rozdział dwunastyW pracy nie znalazł swojego paszportu.A przecież musiałsię nim posłużyć, kiedy leciał na Sycylię.Nie pamiętał, kiedyostatni raz go widział.Szukał od kilku minut, kiedy zadzwoniłtelefon.- Belsey?- Tak.- Mike Slater.Podobno przy Bishops Avenue znalezionociało.Samobójstwo.Słyszałeś coś o tym?Belseyowi na moment zabrakło tchu.- Nie, kompletnie nic, Mike.Powiedz, co wiesz.- Nie żartuję, Nick.Nie puściłem tekstu o twoich najnow-szych wyczynach.Teraz potrzebuję czegoś w zamian.- Trup to nic ciekawego.- Ale trup przy Bishops Avenue - owszem.- Odezwę się, jak się czegoś dowiem, Mike.I dzięki, że niepuściłeś tekstu o mnie.Tak trzymać.Odłożył słuchawkę, przeklinając gadatliwych ratownikówmedycznych i nadgorliwych dziennikarzy.Mike Slater był nac-zelnym „Hampstead and Highgate Express”, nazywanymczasem „Ham and High”.Pod maską niechlujnego uroku i znu-żenia światem ukrywał gorącą miłość do dziennikarstwa, dziękiktórej ten lokalny tygodnik od dwudziestu lat cieszył się nieza-grożoną pozycją.Slater kumplował się z Belseyem, ale nie ażtak, żeby zrezygnować ze smakowitej historii.Do biura wszedłTrapping.85- Nick.- Rob.Zatrzymałeś już naszego nożownika Johnny'egoCassidy'ego?- Jeszcze nie.- Twierdziłeś, że to syn Nialla Cassidy'ego.- Zgadza się.- Stary nadal rozrabia?- Cóż, powiem tak: nie stoi na czele straży sąsiedzkiej.-Trapping puścił do niego oko.- Ale wciąż jest w dzielnicy?- Nigdzie indziej by go nie przyjęli.Zdaje się, że to twojedawne regiony, hę, Nick?- Tylko przelotnie.- Lepiej nie zatrzymywać się tam na dłużej.Wziął teczkę z dokumentami i wyszedł.Belsey myślał inten-sywnie.Wszystko rozbijało się o brak funduszy.Efektownypowrót do domu synalka Nialla Cassidy'ego może okazać siębardzo przydatny.Musiał błyskawicznie upłynnić sporą partiękradzionego towaru, a nie zamierzał korzystać z usług najnow-szego lombardu przy głównej ulicy.Chwycił płaszcz i kluczyki od porsche.Pora wrócić do prze-szłości.Rozdział trzynastyBelsey przejechał na drugą stronę Tamizy mostem Black-friars.Zachodziło słońce.W połowie Old Kent Road poczuł, żespada.Gumka trzymająca czas pękła i leciał na łeb, na szyję wprzeszłość, przez swoją niegdyś tak obiecującą karierę aż dodzielnicy Elephant and Castle.Zostawił za sobą blichtr nabrzeża.Za przebudowaną częścią,w ponadczasowych cieniach wiktoriańskich kamienic wciążodkrywał znajome punkty orientacyjne.Ulice, na których uczyłsię fachu, puby, gdzie próbował o wszystkim zapomnieć.Terazjednak okna lokali były zabite pilśniowymi płytami.Miejsca,które już wtedy popadały w ruinę, a których przetrwanie stano-wiło dowód na jakiś perwersyjny upór, z jakim życie nie chcia-ło poddać się śmierci, zniknęły.Na Eagle, pubie gliniarzy, terazwisiały tabliczki: „Zakaz wstępu.Grozi zawaleniem”.Jegoulubione wspomnienia, skąpane w bursztynowej poświaciewhisky i piwa, zostały zabite deskami.Miał ledwo dwadzieścialat, kiedy patrolował te ulice.Dopiero co dostał się do wydziałukryminalnego i wciąż nie wierzył własnemu szczęściu.Jakimś cudem przetrwał pub Wishing Well.Stał samotnieprzy wiadukcie kolejowym wśród zamkniętych warsztatów ipustostanów.Legendarny napis „Odwagi!”, namalowany nacegłach szarych od XIX-wiecznego smogu, wciąż jeszcze byłwidoczny.W oknach ręcznie napisane afisze nadal obiecywaływ sobotę muzykę na żywo.87Belsey zaparkował samochód i wszedł do środka.Niall Cassidy i jego gang wianuszkiem okrążyli puszkę z pi-tami oraz radio, w którym nadawano transmisję z gonitwy.Wszyscy byli złomiarzami - w tym momencie to najbardziej sięopłacało.Kradli pokrywy ze studzienek włazowych i przewodyelektryczne, które po przetopieniu wysyłali za granicę.Wcze-śniej importowali też niewielkie ilości amfetaminy i, jeśli Bel-sey się nie mylił, nadal się tym zajmowali [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.- Do Dublina.- Muszę pojechać trochę dalej.- Może być Brema? To w Niemczech.- Ile kosztuje bilet?- Cztery funty.Z opłatami pewnie dwadzieścia osiem.- Start ze Stansted?- Zgadza się.- Ile teraz kosztuje bilet kolejowy do Stansted?- Powrotny?- W jedną stronę.- Chwileczkę.- Podjechała na krześle do koleżanki i wróci-ła za biurko.- Dziewiętnaście.- Dziękuję.Z biura podróży przeszedł do kawiarni.Wyjął z kosza gazetęi na pustych miejscach napisał: „LOT, OPŁATY, POCIĄG”,obok podając cenę każdego.Z cichą satysfakcją popatrzył nasumę.Czterdzieści siedem funtów.Tyle kosztuje rozpoczęcienowego życia.Potem dopisał jeszcze pięć tysięcy osiemsetfuntów - kwotę podaną przez pracownika Oceanu.To umożli-wiłoby jeszcze drastyczniejszą przemianę.Wymagało jednakkapitału zakładowego.Przewrócił stronę i na marginesie wynotował przedmiotyDevereux, a obok, ile mógłby za nie dostać.Rozdział dwunastyW pracy nie znalazł swojego paszportu.A przecież musiałsię nim posłużyć, kiedy leciał na Sycylię.Nie pamiętał, kiedyostatni raz go widział.Szukał od kilku minut, kiedy zadzwoniłtelefon.- Belsey?- Tak.- Mike Slater.Podobno przy Bishops Avenue znalezionociało.Samobójstwo.Słyszałeś coś o tym?Belseyowi na moment zabrakło tchu.- Nie, kompletnie nic, Mike.Powiedz, co wiesz.- Nie żartuję, Nick.Nie puściłem tekstu o twoich najnow-szych wyczynach.Teraz potrzebuję czegoś w zamian.- Trup to nic ciekawego.- Ale trup przy Bishops Avenue - owszem.- Odezwę się, jak się czegoś dowiem, Mike.I dzięki, że niepuściłeś tekstu o mnie.Tak trzymać.Odłożył słuchawkę, przeklinając gadatliwych ratownikówmedycznych i nadgorliwych dziennikarzy.Mike Slater był nac-zelnym „Hampstead and Highgate Express”, nazywanymczasem „Ham and High”.Pod maską niechlujnego uroku i znu-żenia światem ukrywał gorącą miłość do dziennikarstwa, dziękiktórej ten lokalny tygodnik od dwudziestu lat cieszył się nieza-grożoną pozycją.Slater kumplował się z Belseyem, ale nie ażtak, żeby zrezygnować ze smakowitej historii.Do biura wszedłTrapping.85- Nick.- Rob.Zatrzymałeś już naszego nożownika Johnny'egoCassidy'ego?- Jeszcze nie.- Twierdziłeś, że to syn Nialla Cassidy'ego.- Zgadza się.- Stary nadal rozrabia?- Cóż, powiem tak: nie stoi na czele straży sąsiedzkiej.-Trapping puścił do niego oko.- Ale wciąż jest w dzielnicy?- Nigdzie indziej by go nie przyjęli.Zdaje się, że to twojedawne regiony, hę, Nick?- Tylko przelotnie.- Lepiej nie zatrzymywać się tam na dłużej.Wziął teczkę z dokumentami i wyszedł.Belsey myślał inten-sywnie.Wszystko rozbijało się o brak funduszy.Efektownypowrót do domu synalka Nialla Cassidy'ego może okazać siębardzo przydatny.Musiał błyskawicznie upłynnić sporą partiękradzionego towaru, a nie zamierzał korzystać z usług najnow-szego lombardu przy głównej ulicy.Chwycił płaszcz i kluczyki od porsche.Pora wrócić do prze-szłości.Rozdział trzynastyBelsey przejechał na drugą stronę Tamizy mostem Black-friars.Zachodziło słońce.W połowie Old Kent Road poczuł, żespada.Gumka trzymająca czas pękła i leciał na łeb, na szyję wprzeszłość, przez swoją niegdyś tak obiecującą karierę aż dodzielnicy Elephant and Castle.Zostawił za sobą blichtr nabrzeża.Za przebudowaną częścią,w ponadczasowych cieniach wiktoriańskich kamienic wciążodkrywał znajome punkty orientacyjne.Ulice, na których uczyłsię fachu, puby, gdzie próbował o wszystkim zapomnieć.Terazjednak okna lokali były zabite pilśniowymi płytami.Miejsca,które już wtedy popadały w ruinę, a których przetrwanie stano-wiło dowód na jakiś perwersyjny upór, z jakim życie nie chcia-ło poddać się śmierci, zniknęły.Na Eagle, pubie gliniarzy, terazwisiały tabliczki: „Zakaz wstępu.Grozi zawaleniem”.Jegoulubione wspomnienia, skąpane w bursztynowej poświaciewhisky i piwa, zostały zabite deskami.Miał ledwo dwadzieścialat, kiedy patrolował te ulice.Dopiero co dostał się do wydziałukryminalnego i wciąż nie wierzył własnemu szczęściu.Jakimś cudem przetrwał pub Wishing Well.Stał samotnieprzy wiadukcie kolejowym wśród zamkniętych warsztatów ipustostanów.Legendarny napis „Odwagi!”, namalowany nacegłach szarych od XIX-wiecznego smogu, wciąż jeszcze byłwidoczny.W oknach ręcznie napisane afisze nadal obiecywaływ sobotę muzykę na żywo.87Belsey zaparkował samochód i wszedł do środka.Niall Cassidy i jego gang wianuszkiem okrążyli puszkę z pi-tami oraz radio, w którym nadawano transmisję z gonitwy.Wszyscy byli złomiarzami - w tym momencie to najbardziej sięopłacało.Kradli pokrywy ze studzienek włazowych i przewodyelektryczne, które po przetopieniu wysyłali za granicę.Wcze-śniej importowali też niewielkie ilości amfetaminy i, jeśli Bel-sey się nie mylił, nadal się tym zajmowali [ Pobierz całość w formacie PDF ]