[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdyby niechodziło o Rohana, miałabym naprawdę bardzo poważne wątpliwości.Melisanda uśmiechnęła się do niej szeroko.- Nic mi nie będzie, obiecuję - zapewniła Emmę.- Wszystko jest pod kontrolą.- A jeśli się mylisz? - Emma podreptała za nią.- Jeśli Betsey wróciłaby cała izdrowa, jak się z tobą skontaktuję?- Jeśli Betsey będzie bezpieczna, to doskonale, ale to oznacza, że jakaś niewinnadziewczyna jest w niebezpieczeństwie.Nawet jeśli to obca osoba, nie mogę odwrócić siędo niej plecami.Melisanda pomyślała, że musi się stąd wydostać, zanim Emma zada o jedno pyta-nie za dużo i uświadomi sobie, że jej przyjaciółka wcale nie ma zamiaru jechać do Roha-na.- Naturalnie, jednak.- Muszę już jechać, Emmo - przerwała jej Melisanda.- Pamiętaj o swojej obietni-cy.Nie ma sensu, byś kontaktowała się z wicehrabią, bo będzie przebywał wraz ze mnąpoza miastem.Obiecuję, że wrócę, gdy tylko upewnię się, że Niebiańskie Zastępy nieskrzywdzą żadnej niewinnej dziewczyny.- Wiem, że coś przede mną ukrywasz - oznajmiła Emma ostrym tonem.- Nie mam czasu wszystkiego ci wyjaśniać! - wykrzyknęła Melisanda.- Porozma-wiamy, gdy wrócę.Kuśtykając po frontowych schodach, dotarła do niewielkiego powozu, który już nanią czekał.Emma pomogła jej wsiąść i podała adres domu Rohana na Bury Street.Meli-sanda nie miała wyjścia, musiała zaczekać, aż woznica skręci za róg, i dopiero wtedy za-pukała w małe okienko w przedniej ścianie pojazdu.- Tak, jaśnie pani? - Woznica odwrócił głowę.RLT- Obawiam się, że moja przyjaciółka podała panu błędny adres.Proszę, by wywiózłmnie pan z miasta, do wioski Kersley Mill.To tylko parę godzin drogi od Londynu.Otrzyma pan sowitą zapłatę.Potrząsnęła torebeczką, do której upchnęła wszystkie pieniądze z domu.Tyle po-winno wystarczyć, aby woznica zgodził się zaczekać przez noc w miejscowej gospodzie.- Dobrze, jaśnie pani - odparł.Melisanda usiadła wygodniej i odetchnęła z ulgą.Przez chwilę dręczyły ją wyrzuty sumienia - w końcu oszukała najlepszą przyja-ciółkę.Rohan jasno dał do zrozumienia, że interesuje go wyłącznie uratowanie brata.Je-śli Melisanda chciała zagwarantować bezpieczeństwo Betsey, była zdana na siebie.Niemiało to nic wspólnego z faktem, że sama myśl o stawieniu czoła Benedickowi sprawia-ła, iż Melisanda zapragnęła zwinąć się w kłębek i zapłakać.Uniosła jednak dumnie głowę.Była na to zbyt silna.Nie potrzebowała nikogo dopomocy, a już na pewno nie utyskującego cynika, nędznego ścierwojada, zwyrodniałegoświniopasa i obleśnego zwyrodnialca pokroju Benedicka Rohana.Przez dwie godziny, które zajęła jazda do Kersley Hall, Melisanda zdołała wziąćsię w garść.Nadal było całkiem wcześnie, mimo to woznica protestował, nie chcąc pozo-stawić jej na odludziu, ale sowita opłata rozwiała jego wątpliwości.Chmury zasnuły słońce, ale było ciepło.Melisanda zaczekała, aż powóz zniknie jejz oczu, a następnie znalazła niewielki zagajnik, gdzie narzuciła na siebie habit.Niestety,jej halki były zbyt obszerne, więc nie miała wyjścia - sięgnęła pod suknię i rozwiązałatasiemki halek.Po ich zdjęciu habit wyglądał lepiej, ale nadal nie była pewna, czy uważ-ny obserwator nie nabierze podejrzeń.Postanowiła nie dopuścić do tego, by ktokolwiekdo niej podszedł.Podczas pogawędki z Rohanem w trakcie wyprawy do Kersley Hall, Melisandadowiedziała się, że dawne Niebiańskie Zastępy pozwalały niekiedy na obserwowanie ce-remonii.Jeśli uczestnicy mieli na sobie habity z białą wstążką na ramieniu, mogli wmie-szać się w tłum, o ile wcześniej złożyli śluby milczenia.Nikt z nimi nie rozmawiał i nieoczekiwał od nich udziału w orgiach.Nie pytała Benedicka, skąd o tym wiedział, ale za-pewniał ją, że tak było jakieś czterdzieści lat temu.Mimo że Melisanda wątpiła w jegoRLTsłowa, nie miała wyboru - musiała zaryzykować.Przecież nie mogła wziąć udziału wspotkaniu jako Samarytanka Carstairs, czyniąca dobro prawie dziewica.Tylko w prze-braniu miała szansę odnalezć Betsey.Nazbyt pochopnie uznała, że powróciła do dawnej formy.Zbliżając się do ruinKersley Hall, w duchu liczyła na to, że nikt nie każe jej biegać.Wtedy wpadłaby w po-ważne tarapaty.Omal się nie spózniła.Sobota nadeszła bardzo szybko, a wraz z nią pełnia księży-ca.Melisanda podejrzewała, że zaplanowana ceremonia nie ma nic wspólnego ze stary-mi, celtyckimi rytuałami, a za to wiele ze zwyrodniałymi umysłami oprawców.Ruiny Kersley Hall wyglądały równie posępnie, jak kilka dni wcześniej, kiedyprzyjechała tu wraz z Rohanem.Wpadli wtedy na dwóch członków organizacji, więc niemiała żadnej gwarancji, że i tym razem ktoś się tutaj nie kryje.Zauważyła osuwisko,prowadzące do podziemnych tuneli, i miała nadzieję, że członkowie Zastępów uznali, żespowodowały je ulewne deszcze ostatnich dni.W przeciwnym razie mogliby zmienićmiejsce ceremonii, co oznaczałoby koniec nadziei dla bezbronnej ofiary [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Gdyby niechodziło o Rohana, miałabym naprawdę bardzo poważne wątpliwości.Melisanda uśmiechnęła się do niej szeroko.- Nic mi nie będzie, obiecuję - zapewniła Emmę.- Wszystko jest pod kontrolą.- A jeśli się mylisz? - Emma podreptała za nią.- Jeśli Betsey wróciłaby cała izdrowa, jak się z tobą skontaktuję?- Jeśli Betsey będzie bezpieczna, to doskonale, ale to oznacza, że jakaś niewinnadziewczyna jest w niebezpieczeństwie.Nawet jeśli to obca osoba, nie mogę odwrócić siędo niej plecami.Melisanda pomyślała, że musi się stąd wydostać, zanim Emma zada o jedno pyta-nie za dużo i uświadomi sobie, że jej przyjaciółka wcale nie ma zamiaru jechać do Roha-na.- Naturalnie, jednak.- Muszę już jechać, Emmo - przerwała jej Melisanda.- Pamiętaj o swojej obietni-cy.Nie ma sensu, byś kontaktowała się z wicehrabią, bo będzie przebywał wraz ze mnąpoza miastem.Obiecuję, że wrócę, gdy tylko upewnię się, że Niebiańskie Zastępy nieskrzywdzą żadnej niewinnej dziewczyny.- Wiem, że coś przede mną ukrywasz - oznajmiła Emma ostrym tonem.- Nie mam czasu wszystkiego ci wyjaśniać! - wykrzyknęła Melisanda.- Porozma-wiamy, gdy wrócę.Kuśtykając po frontowych schodach, dotarła do niewielkiego powozu, który już nanią czekał.Emma pomogła jej wsiąść i podała adres domu Rohana na Bury Street.Meli-sanda nie miała wyjścia, musiała zaczekać, aż woznica skręci za róg, i dopiero wtedy za-pukała w małe okienko w przedniej ścianie pojazdu.- Tak, jaśnie pani? - Woznica odwrócił głowę.RLT- Obawiam się, że moja przyjaciółka podała panu błędny adres.Proszę, by wywiózłmnie pan z miasta, do wioski Kersley Mill.To tylko parę godzin drogi od Londynu.Otrzyma pan sowitą zapłatę.Potrząsnęła torebeczką, do której upchnęła wszystkie pieniądze z domu.Tyle po-winno wystarczyć, aby woznica zgodził się zaczekać przez noc w miejscowej gospodzie.- Dobrze, jaśnie pani - odparł.Melisanda usiadła wygodniej i odetchnęła z ulgą.Przez chwilę dręczyły ją wyrzuty sumienia - w końcu oszukała najlepszą przyja-ciółkę.Rohan jasno dał do zrozumienia, że interesuje go wyłącznie uratowanie brata.Je-śli Melisanda chciała zagwarantować bezpieczeństwo Betsey, była zdana na siebie.Niemiało to nic wspólnego z faktem, że sama myśl o stawieniu czoła Benedickowi sprawia-ła, iż Melisanda zapragnęła zwinąć się w kłębek i zapłakać.Uniosła jednak dumnie głowę.Była na to zbyt silna.Nie potrzebowała nikogo dopomocy, a już na pewno nie utyskującego cynika, nędznego ścierwojada, zwyrodniałegoświniopasa i obleśnego zwyrodnialca pokroju Benedicka Rohana.Przez dwie godziny, które zajęła jazda do Kersley Hall, Melisanda zdołała wziąćsię w garść.Nadal było całkiem wcześnie, mimo to woznica protestował, nie chcąc pozo-stawić jej na odludziu, ale sowita opłata rozwiała jego wątpliwości.Chmury zasnuły słońce, ale było ciepło.Melisanda zaczekała, aż powóz zniknie jejz oczu, a następnie znalazła niewielki zagajnik, gdzie narzuciła na siebie habit.Niestety,jej halki były zbyt obszerne, więc nie miała wyjścia - sięgnęła pod suknię i rozwiązałatasiemki halek.Po ich zdjęciu habit wyglądał lepiej, ale nadal nie była pewna, czy uważ-ny obserwator nie nabierze podejrzeń.Postanowiła nie dopuścić do tego, by ktokolwiekdo niej podszedł.Podczas pogawędki z Rohanem w trakcie wyprawy do Kersley Hall, Melisandadowiedziała się, że dawne Niebiańskie Zastępy pozwalały niekiedy na obserwowanie ce-remonii.Jeśli uczestnicy mieli na sobie habity z białą wstążką na ramieniu, mogli wmie-szać się w tłum, o ile wcześniej złożyli śluby milczenia.Nikt z nimi nie rozmawiał i nieoczekiwał od nich udziału w orgiach.Nie pytała Benedicka, skąd o tym wiedział, ale za-pewniał ją, że tak było jakieś czterdzieści lat temu.Mimo że Melisanda wątpiła w jegoRLTsłowa, nie miała wyboru - musiała zaryzykować.Przecież nie mogła wziąć udziału wspotkaniu jako Samarytanka Carstairs, czyniąca dobro prawie dziewica.Tylko w prze-braniu miała szansę odnalezć Betsey.Nazbyt pochopnie uznała, że powróciła do dawnej formy.Zbliżając się do ruinKersley Hall, w duchu liczyła na to, że nikt nie każe jej biegać.Wtedy wpadłaby w po-ważne tarapaty.Omal się nie spózniła.Sobota nadeszła bardzo szybko, a wraz z nią pełnia księży-ca.Melisanda podejrzewała, że zaplanowana ceremonia nie ma nic wspólnego ze stary-mi, celtyckimi rytuałami, a za to wiele ze zwyrodniałymi umysłami oprawców.Ruiny Kersley Hall wyglądały równie posępnie, jak kilka dni wcześniej, kiedyprzyjechała tu wraz z Rohanem.Wpadli wtedy na dwóch członków organizacji, więc niemiała żadnej gwarancji, że i tym razem ktoś się tutaj nie kryje.Zauważyła osuwisko,prowadzące do podziemnych tuneli, i miała nadzieję, że członkowie Zastępów uznali, żespowodowały je ulewne deszcze ostatnich dni.W przeciwnym razie mogliby zmienićmiejsce ceremonii, co oznaczałoby koniec nadziei dla bezbronnej ofiary [ Pobierz całość w formacie PDF ]