[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ja już nacieszyłem się panną Underwood - stwierdził114Bastien głosem wypranym z emocji.- Teraz twoja kolej.Dołączył do pozostałych gości, którzy tymczasem zdążyliprzenieść się do salonu na kawę i likiery.Flirtował trochę zMonique, a baron popatrywał na niego z wyrazną urazą, resz-ta natomiast zachowywała się tak, jakby nie zauważyła jegonieobecności.Podobnie nikt nie zwracał uwagi, że teraz, dlaodmiany, zniknął Hakim.Ale też, jak sam to powiedział przedchwilą w bibliotece, ciekawość to pierwszy stopień do piekła, aludzie należący do ich elitarnej organizacji mieli wyjątkowowyostrzony instynkt samozachowawczy.Wiedzieli tylko to, copowinni wiedzieć i liczyli na osławioną dyskrecję Hakima.Ostatecznie w ich rzemiośle dyskrecja była najważniejsza.Bastien zerknął na zegarek.Rozstał się z Hakimem mniejwięcej przed godziną.Czy Chloe jeszcze żyje? Pragnął, by byłoinaczej.Hakim uchodził za bardzo kreatywnego i pomysłowegosadystę.Potrafił odwlekać wykonanie egzekucji o wiele godzin,czasami dni, lubił znęcać się nad swoimi ofiarami, a litośćbyła mu obca.Monique dała Bastienowi wyraznie do zrozumienia, żezamierza odwiedzić go tej nocy, jakby nic sobie nie robiła zodprawy, którą dostała poprzedniego wieczoru.Baron oczywi-ście będzie nalegał, choćby dlatego, by zrekompensować sobiezawód, jaki sprawił mu Bastien, chowając się z Chloe przedkamerami i pozbawiając tym samym podglądacza jego ulubio-nej rozrywki.Bastien oczywiście obsłuży Monique, z właściwą sobiebiegłością w sztuce, acz bez krzty zaangażowania.Gdyby byłHakimem, myśl o cierpieniach Chloe mogłaby być dla niego115podnietą, ale on prosił los, by dziewczyna miała w miarę szyb-ką i bezbolesną śmierć.Siedział w salonie tak długo, jak się dało, nie miał ochotywracać do siebie na górę.Chciał, żeby już było po wszystkim.Nie mógł jej uratować, nic dla niej zrobić, nie narażającprzy tym własnej głowy.Poza tym, co znaczyło jedno życiewobec tysięcy, setek tysięcy istnień, które można uratować,rozbijając tę grupę handlarzy bronią.O ile taki będzie finał, boThomason był bardziej zainteresowany monitorowaniem dzia-łalności kartelu niż jego likwidacją.Takie właśnie jest życie, pełne obliczeń i zgniłych kom-promisów.Dawno się z tym pogodził i nie zamierzał teraz pła-kać nad rozlanym mlekiem.Koniec i kropka.Pokój Chloe, na domiar wszystkiego, znajdował się tużobok jego pokoju.Tylko oni dwoje mieszkali w tym skrzydlepałacu.Idąc korytarzem, zobaczył, że pokojówka sprząta wła-śnie pokój Chloe.Zajrzał tam od niechcenia, ale nie dojrzał nicszczególnego, żadnych śladów walki, przemocy.Hakim musiałzabrać ją w jakieś inne miejsce.- Gdzie panna Underwood? - zapytał pokojówkę, którasłała łóżko.Był ciekaw, jak też Hakim wytłumaczył zniknięcieChloe.- Musiała nagle wyjechać, monsieur Toussaint - odpar-ła dziewczyna.- Pan Hakim mówił, że zmarł ktoś z jej rodziny.Wyjechała tak nagle, że nawet nie zabrała swoich rzeczy.Ma-my je spakować i odesłać.Zmarł ktoś z rodziny.Oczywiście.Jasne.Ona sama.Po-kiwał tylko głową i poszedł do swojego pokoju.116Kiedy był pod prysznicem, wydało mu się, że słyszy jejkrzyk.Natychmiast zakręcił wodę, ale musiał się chyba prze-słyszeć, w każdym razie krzyk się nie powtórzył, w pałacu pa-nowała absolutna cisza.Jeśli Chloe jeszcze żyła, Hakim z pewnością umieścił ją wtakim miejscu, by nikt nie mógł słyszeć jej krzyków.Prawdo-podobnie ulokował ją w nieodrestaurowanym skrzydle, które,choć było w opłakanym stanie, zostało wyposażone w najno-wocześniejszy sprzęt elektroniczny oraz dzwiękochłonne za-bezpieczenia.Nikt nie usłyszy Chloe.Poza tym znając Hakima,można było zakładać, że doprowadził ją do stanu, w którymnie miałaby siły nawet jęknąć, o krzykach nie wspominając.Po prostu powinien zapomnieć o Chloe Underwood.%7łal,współczucie, litość - to nie leżało w naturze Bastiena, nie znałtych uczuć.Przebrał się szybko.Włożył wygodne czarne spodnie,czarną bawełnianą koszulkę, związał włosy na karku, wsunąłmiękkie sportowe buty i ruszył do drzwi.Było trochę po północy.Niedługo pojawi się zapewne Mo-nique, będzie go szukać.Zastanawiał się, czy nie wyłączyćkamer w swoim pokoju, choćby na przekór baronowi, ale zre-zygnował z tego zamiaru.Nie powinien przesadzać.Facet, któ-rego grał, lubił i cenił publiczność.Wyszedł ostrożnie na pusty korytarz.Pokojówka już po-szła, zostawiając drzwi do pokoju Chloe otwarte.Wszelkie śla-dy pobytu miss Underwood w Mirabel zostały zatarte, amery-kańska tłumaczka znikła, jakby nigdy nie istniała.On też po-winien o niej zapomnieć, ot, jeszcze jedna przypadkowa ofiara117działalności kartelu.Ale nie, nie potrafił zapomnieć.Po raz pierwszy od bar-dzo, bardzo wielu lat podjął zupełnie irracjonalną, może nawetemocjonalną decyzję.Mimo że był człowiekiem wypranym zwszelkich uczuć.Postanowił odnalezć Chloe.Zamknął za sobą drzwi jej pokoju i ruszył w stronę nie-używanego, nieodrestaurowanego skrzydła pałacu.Jeśli jeszcze żyła, będzie mógł przynajmniej ponaglić Ha-kima.Może to sentymentalne, ale nie chciał, żeby cierpiała.Nie miał szans jej uratować, lecz mógł oszczędzić jej cierpień.Odezwały się w nim jakieś ludzkie uczucia.Znalazł ją, zapłakaną, skuloną w kącie pokoju, który Ha-kim lubił wykorzystywać do przesłuchań.%7łyła, tak, ale to jejostatnie godziny, pomyślał chłodno, wchodząc do środka.Ha-kim posłał mu zdumione spojrzenie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.- Ja już nacieszyłem się panną Underwood - stwierdził114Bastien głosem wypranym z emocji.- Teraz twoja kolej.Dołączył do pozostałych gości, którzy tymczasem zdążyliprzenieść się do salonu na kawę i likiery.Flirtował trochę zMonique, a baron popatrywał na niego z wyrazną urazą, resz-ta natomiast zachowywała się tak, jakby nie zauważyła jegonieobecności.Podobnie nikt nie zwracał uwagi, że teraz, dlaodmiany, zniknął Hakim.Ale też, jak sam to powiedział przedchwilą w bibliotece, ciekawość to pierwszy stopień do piekła, aludzie należący do ich elitarnej organizacji mieli wyjątkowowyostrzony instynkt samozachowawczy.Wiedzieli tylko to, copowinni wiedzieć i liczyli na osławioną dyskrecję Hakima.Ostatecznie w ich rzemiośle dyskrecja była najważniejsza.Bastien zerknął na zegarek.Rozstał się z Hakimem mniejwięcej przed godziną.Czy Chloe jeszcze żyje? Pragnął, by byłoinaczej.Hakim uchodził za bardzo kreatywnego i pomysłowegosadystę.Potrafił odwlekać wykonanie egzekucji o wiele godzin,czasami dni, lubił znęcać się nad swoimi ofiarami, a litośćbyła mu obca.Monique dała Bastienowi wyraznie do zrozumienia, żezamierza odwiedzić go tej nocy, jakby nic sobie nie robiła zodprawy, którą dostała poprzedniego wieczoru.Baron oczywi-ście będzie nalegał, choćby dlatego, by zrekompensować sobiezawód, jaki sprawił mu Bastien, chowając się z Chloe przedkamerami i pozbawiając tym samym podglądacza jego ulubio-nej rozrywki.Bastien oczywiście obsłuży Monique, z właściwą sobiebiegłością w sztuce, acz bez krzty zaangażowania.Gdyby byłHakimem, myśl o cierpieniach Chloe mogłaby być dla niego115podnietą, ale on prosił los, by dziewczyna miała w miarę szyb-ką i bezbolesną śmierć.Siedział w salonie tak długo, jak się dało, nie miał ochotywracać do siebie na górę.Chciał, żeby już było po wszystkim.Nie mógł jej uratować, nic dla niej zrobić, nie narażającprzy tym własnej głowy.Poza tym, co znaczyło jedno życiewobec tysięcy, setek tysięcy istnień, które można uratować,rozbijając tę grupę handlarzy bronią.O ile taki będzie finał, boThomason był bardziej zainteresowany monitorowaniem dzia-łalności kartelu niż jego likwidacją.Takie właśnie jest życie, pełne obliczeń i zgniłych kom-promisów.Dawno się z tym pogodził i nie zamierzał teraz pła-kać nad rozlanym mlekiem.Koniec i kropka.Pokój Chloe, na domiar wszystkiego, znajdował się tużobok jego pokoju.Tylko oni dwoje mieszkali w tym skrzydlepałacu.Idąc korytarzem, zobaczył, że pokojówka sprząta wła-śnie pokój Chloe.Zajrzał tam od niechcenia, ale nie dojrzał nicszczególnego, żadnych śladów walki, przemocy.Hakim musiałzabrać ją w jakieś inne miejsce.- Gdzie panna Underwood? - zapytał pokojówkę, którasłała łóżko.Był ciekaw, jak też Hakim wytłumaczył zniknięcieChloe.- Musiała nagle wyjechać, monsieur Toussaint - odpar-ła dziewczyna.- Pan Hakim mówił, że zmarł ktoś z jej rodziny.Wyjechała tak nagle, że nawet nie zabrała swoich rzeczy.Ma-my je spakować i odesłać.Zmarł ktoś z rodziny.Oczywiście.Jasne.Ona sama.Po-kiwał tylko głową i poszedł do swojego pokoju.116Kiedy był pod prysznicem, wydało mu się, że słyszy jejkrzyk.Natychmiast zakręcił wodę, ale musiał się chyba prze-słyszeć, w każdym razie krzyk się nie powtórzył, w pałacu pa-nowała absolutna cisza.Jeśli Chloe jeszcze żyła, Hakim z pewnością umieścił ją wtakim miejscu, by nikt nie mógł słyszeć jej krzyków.Prawdo-podobnie ulokował ją w nieodrestaurowanym skrzydle, które,choć było w opłakanym stanie, zostało wyposażone w najno-wocześniejszy sprzęt elektroniczny oraz dzwiękochłonne za-bezpieczenia.Nikt nie usłyszy Chloe.Poza tym znając Hakima,można było zakładać, że doprowadził ją do stanu, w którymnie miałaby siły nawet jęknąć, o krzykach nie wspominając.Po prostu powinien zapomnieć o Chloe Underwood.%7łal,współczucie, litość - to nie leżało w naturze Bastiena, nie znałtych uczuć.Przebrał się szybko.Włożył wygodne czarne spodnie,czarną bawełnianą koszulkę, związał włosy na karku, wsunąłmiękkie sportowe buty i ruszył do drzwi.Było trochę po północy.Niedługo pojawi się zapewne Mo-nique, będzie go szukać.Zastanawiał się, czy nie wyłączyćkamer w swoim pokoju, choćby na przekór baronowi, ale zre-zygnował z tego zamiaru.Nie powinien przesadzać.Facet, któ-rego grał, lubił i cenił publiczność.Wyszedł ostrożnie na pusty korytarz.Pokojówka już po-szła, zostawiając drzwi do pokoju Chloe otwarte.Wszelkie śla-dy pobytu miss Underwood w Mirabel zostały zatarte, amery-kańska tłumaczka znikła, jakby nigdy nie istniała.On też po-winien o niej zapomnieć, ot, jeszcze jedna przypadkowa ofiara117działalności kartelu.Ale nie, nie potrafił zapomnieć.Po raz pierwszy od bar-dzo, bardzo wielu lat podjął zupełnie irracjonalną, może nawetemocjonalną decyzję.Mimo że był człowiekiem wypranym zwszelkich uczuć.Postanowił odnalezć Chloe.Zamknął za sobą drzwi jej pokoju i ruszył w stronę nie-używanego, nieodrestaurowanego skrzydła pałacu.Jeśli jeszcze żyła, będzie mógł przynajmniej ponaglić Ha-kima.Może to sentymentalne, ale nie chciał, żeby cierpiała.Nie miał szans jej uratować, lecz mógł oszczędzić jej cierpień.Odezwały się w nim jakieś ludzkie uczucia.Znalazł ją, zapłakaną, skuloną w kącie pokoju, który Ha-kim lubił wykorzystywać do przesłuchań.%7łyła, tak, ale to jejostatnie godziny, pomyślał chłodno, wchodząc do środka.Ha-kim posłał mu zdumione spojrzenie [ Pobierz całość w formacie PDF ]