[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Piłka wy padła z rąk Wesa, który zachwiał się i upadł na boisko.Mogłam przy siąc, że cały stadion zamilkł i wszy scy usły szeli mój krzy k.Lisa tuliła mniei przerażony m wzrokiem patrzy ła na Gabe a, który klnąc, krzy czał coś do trenera.Trener wbiegł na boisko; zawodnicy patrzy li na siebie zdezorientowani.A ja wiedziałam już, żeWes mnie okłamał.To nie by ła cukrzy ca.To nie mogła by ć cukrzy ca.Coś by ło nie tak, a on to przede mną zataił.Nikt tak po prostu nie mdlał na boisku.By ł przecieżsilny, prawda? By ł zdrowy.Wstrzy małam oddech, kiedy lekarze wy biegli na murawę.Modliłam się.Modliłam sięz cały ch sił, żeby Wes się poruszy ł, żeby zabębnił palcami w ziemię, zerwał się na równe nogii wy buchnął śmiechem, zadowolony, że nabrał nas wszy stkich.Nie miałam pojęcia, że płaczę,dopóki Lisa nie podała mi chusteczki. Nic mu nie jest, prawda?  spy tałam schry pnięty m głosem. Prawda? Po prostu jestzmęczony.Albo odwodniony. Jasne. Lisa chwy ciła mnie za rękę.Sy gnał karetki pogotowia mało mnie nie zabił.Nie mogłam tak po prostu stać i czekać.Zaczęłam biec.Biegłam najszy bciej, jak mogłam,przeskoczy łam przez barierkę i stanęłam na boisku obok Gabe a.Zatrzy mał mnie, kiedypróbowałam podbiec do Wesa.Zaraz potem ktoś mnie przy tulił.Płakałam wtulona w Randy  ego Michelsa, jakby by ł moim ojcem, moją liną ratowniczą.Przy warłam do niego cały m ciałem.Zabawne.On trzy mał się mnie równie mocno. Nic mu nie będzie  wy szeptał. To wojownik.Jest wojownikiem, pamiętaj o ty m! Pokiwał głową, ale poczułam, jak przeły ka łzy. Nie jest taki, jak jego brat, świeć Panie nad jego duszą.Wes jest silny.Jest jak jego matka  Randy westchnął. Chodz, zabiorę cię do szpitala.Jedną ręką chwy ciłam dłoń Randy  ego, a drugą Gabe a.Dookoła nas rozbły sły flesze.Chciałam krzy czeć, ale spuściłam głowę i we trójkę opuściliśmy boisko, ścigani przezdziennikarzy i okrzy ki fanów.Ludzie chcieli wiedzieć, co się właściwie stało.Chcieli wiedziećwszy stko to, co ja.Ty le że ja nie znałam odpowiedzi.W drodze do szpitala moje ciało doznało szoku i nie mogłam przestać się trząść.By łam zła, bomiałam wrażenie, że Gabe wiedział, co się dzieje, a ja nie.Nawet Randy zachowy wał się tak,jakby się spodziewał, że Wes zemdleje.Który ojciec oczekuje, że jego dziecko straciprzy tomność na boisku? Chodz. Gabe wziął mnie za rękę i poprowadził do pry watnego skrzy dła University Hospital. Czy jego stan jest stabilny ?  spy tał Randy, gdy ty lko weszliśmy do pokoju, do którego nasskierowano.Pielęgniarka zatrzy mała się i opuściła podkładkę do pisania.Zerknęła na mnie, a zaraz potem na Randy  ego. Rodzina  wy jaśnił. To rodzina. Rozumiem. Zanim odpowiedziała, przebiegła wzrokiem po naszy ch twarzach. Jego stanjest stabilny, ale ostatnie lekarstwa wy wołały bardzo niebezpieczną reakcję.Jak pan wie, kuracjata jest dopiero testowana, więc nie mogliśmy przewidzieć tego ty pu reakcji.Na szczęście Westonznajdował się w miejscu publiczny m, więc niemal naty chmiast udzielono mu pomocy.Gdy byby ł w swoim pokoju albo nawet& Wy starczy. Randy uciszy ł ją machnięciem ręki. Chcieliby śmy go zobaczy ć. Ale& Naty chmiast  dodał tonem nieznoszący m sprzeciwu. Potrzebuje rodziny. Oczy wiście, proszę pana. Kobieta zeszła nam z drogi i szy bkim krokiem ruszy ła w głąbkory tarza.Nie mogłam pogodzić się z my ślą, że na drzwiach pokoju widnieje jego nazwisko.Niedocierało do mnie, że Wes jest w szpitalu.Zatrzy małam się w drzwiach. O czy m nie wiem?  spy tałam szeptem.Randy przełknął ślinę i spojrzał na Gabe a.Dlaczego, do diabła, patrzy ł właśnie na niego?Gabe zaklął pod nosem, zwilży ł wargi języ kiem i machnął głową w kierunku pokoju. Niech on ci powie.Wolę nie by ć facetem, który przekazuje takie wiadomości.Takie wiadomości.Jego słowa tłukły mi się w głowie.Co w ogóle miał na my śli? Sercepodeszło mi do gardła.%7łołądek ścisnął się w supeł, ale szy bko weszłam do pokoju.Wes by ł przy pięty do kroplówki i kardiomonitora, ale poza ty m wy glądał normalnie, wręczwy dawał się zdrowy.Otworzy ł oczy. Wy graliśmy ?  jęknął. I to jak  odparł ze śmiechem Gabe. Choć mogłeś darować sobie te popisy. Popisy ?  wy bełkotał. Jasna cholera! Kiersten! Gdzie ona jest? Muszę jej powiedzieć.Muszę&  urwał, gdy wy szłam zza Gabe a [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •