[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Och, Casey szlochała, patrząc na mnie z podłogi. Co się ze mną dzieje? Dlaczegoprzez cały czas się tak czuję? Nie mogę tego wytrzymać.Dlaczego?Zszokowana i wstrząśnięta mogłam tylko przesunąć się odrobinę, żeby przysiąść naporęczy kanapy. Nie zniosę tego szlochała. Nienawidzę swojego życia.Nienawidzę.Chcę umrzeć.Przysięgam ci.Dlaczego nie mogę po prostu umrzeć?Wydarzenia w szkole nagle nabrały nowego, mrożącego krew w żyłach wydzwięku.Ale wopozycji była moja już niemal odruchowa reakcja.Przecież udawała, pomyślałam, schylając się, bypogłaskać ją po głowie i spróbować uspokoić.Czy to było to samo? Teraz też udawała? Byłaświetną aktorką.Miałam na to aż nazbyt przekonujące dowody.A jednak.a jednak.tym razemnie miałam wrażenia, że to gra. Już dobrze powiedziałam miękko. Wszystko będzie dobrze.Ale czy będzie? Szczerze mówiąc, wcale tak nie sądziłam.W tej chwili obieegzystowałyśmy jak na huśtawce, żadna z nas nie wiedziała, co będzie za moment.Sophia niepanowała nad sobą, a ja nie panowałam nad nią.I niby w jaki sposób to się miało zmienić?Może się myliłam.Może Sophia doskonale wiedziała, co robi.Może nawet w tej chwilirealizowała konkretny scenariusz.Ale czy to robiło jakąś różnicę? Jeśli tak, to sytuacja wyglądałatym gorzej.Byłam potwornie skołowana, ale jedno wiedziałam ponad wszelką wątpliwość: todziecko ta zdesperowana młoda dziewczyna potrzebowało mnie.Zsunęłam się na dół i dołączyłam do niej na podłodze salonu.Zapominając o wydarzeniachtego dnia, który już teraz wydawał się tak długi, położyłam się przy niej i wzięłam ją w ramiona.Huśtałam ją delikatnie, kiedy wypłakiwała swoje małe serce, i po moich policzkach też płynęły łzy,gdy wysłuchiwałam jej niekończących się przeprosin za to, na co naraziła mnie i Mike a, i Kierona,i Riley, a potem powiedziała a logika i spójność jej wypowiedzi przeraziła mnie że chciałabypo prostu umrzeć, żeby nie musieć już cierpieć.Ale najsmutniejszy ze wszystkiego byłrozpaczliwy, rozdzierający płacz za utraconą matką, bo w tej sprawie nikt nie był w stanie już jejpomóc.Miałam wrażenie, że minęły godziny tak naprawdę może jedna godzina, może odrobinędłużej zanim wreszcie przestała płakać, ale nawet wtedy jej pierś i barki wciąż drgałyspazmatycznie.Minęło jeszcze więcej czasu, zanim zdołała podnieść się i usiąść obok mnie izgodziła się z moją sugestią, że może dobrze zrobiłaby jej drzemka.Zaprowadziłam ją na górę, do jej pokoju; położyła się do łóżka w ubraniu.Sama z największą trudnością powstrzymałam się, by nie zrobić tuzina kroków do swojegopokoju i też nie wpełznąć pod kołdrę.Kiedy Mike i Kieron wrócili do domu, wciąż czułam się jak zombie, i choć udało mi sięporozmawiać z Johnem (zachowując spokój wyłącznie siłą woli; nie mogłam znieść myśli, żemiałabym mu szlochać do słuchawki), nie udało mi się zdziałać nic w kwestii obiadu.Mikeoczywiście wciąż był wściekły na to, co się stało rano, i emocjonalnie był zupełnie gdzie indziej niżja.Podobnie jak Kieron, kiedy Mike wprowadził go w temat.Ze znużeniem zrelacjonowałam imwszystko, co działo się potem, zauważając przy tym, że gdyby ktoś potrzebował definicji terminu huśtawka emocjonalna , mógłby wziąć nasz dzień, od początku do końca.Tak właśnie wyglądała rzeczywistość dzielenia życia z dziewczyną obarczoną tak ciężkimbagażem.Wszystkie normalne emocje, które można by odczuwać w tej sytuacji gniew,frustracja, drażliwość, zniecierpliwienie musiały zostać wyjęte, strzepnięte, obejrzane ischowane z powrotem, jak zawartość szafy.Zasady znane do tej pory nie miały tu żadnegozastosowania.Aatwo było siedzieć w gabinecie psychiatry i intelektualnie akceptować fakt, żeSophia nie jest odpowiedzialna za swoje czyny, ale żyć z tym na co dzień.to była już zupełnieinna para kaloszy.Wiedziałam, że jutro będzie mnie bolała ręka, o mało nie wyszarpnięta ze stawu,ale prawdziwym problemem były te wiecznie zszarpane nerwy.Czułam się wyssana.Wyżęta. Kochanie, idz się połóż poradził mi Mike, kiedy skończyłam opowiadać. Jesteśwykończona.Idz.Ja tu coś upichcę dla siebie i Kierona.Wolę mieć byle jaki obiad niż żonę wtakim stanie.Proszę cię, kochanie, pozwól sobie raz dla odmiany złożyć broń, okej?Widząc zatroskane miny Mike a i Kierona, poczułam się jeszcze gorzej.W oczach znówstanęły mi łzy, więc uciekłam z kuchni, zanim chłopcy cokolwiek zauważyli.Spałam bez przerwy aż do sobotniego ranka.Obudziły mnie śniadaniowe zapachy.Bekon.Pieczarki.I.hm.Te przepyszne ziołowekiełbaski? Przez chwilę nie byłam w stanie doliczyć się, jaki to dzień.Sobota, tak.Więc Mikepowinien już być w pracy, nie? Czyżby Kieron robił śniadanie? O moim kochanym synu możnabyło powiedzieć dużo, dużo dobrego, ale kucharzem to on nie był.Odwinęłam kołdrę, wstałam złóżka i naciągnęłam na siebie szlafrok, dręczona poczuciem winy, że porzuciłam moich bliskichwczoraj wieczorem.Ale to nie Kieron stał nad patelnią; był to Mike. Och, kochanie powiedziałam, obejmując go od tyłu. Trzeba było mnie obudzić.Jabym to zrobiła.A poza tym, czy ty nie powinieneś być w pracy?Pokręcił głową. Zadzwoniłem do biura.Wziąłem sobie cały weekend wolny.Był to rzadki rarytas i byłam mu za to bardzo wdzięczna. Gdzie Kieron? spytałam. Nos jeszcze nie ściągnął go na dół? A Sophia. Jużsamo wypowiedzenie na głos jej imienia zapaliło mi w duszy płomyk niepokoju [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
. Och, Casey szlochała, patrząc na mnie z podłogi. Co się ze mną dzieje? Dlaczegoprzez cały czas się tak czuję? Nie mogę tego wytrzymać.Dlaczego?Zszokowana i wstrząśnięta mogłam tylko przesunąć się odrobinę, żeby przysiąść naporęczy kanapy. Nie zniosę tego szlochała. Nienawidzę swojego życia.Nienawidzę.Chcę umrzeć.Przysięgam ci.Dlaczego nie mogę po prostu umrzeć?Wydarzenia w szkole nagle nabrały nowego, mrożącego krew w żyłach wydzwięku.Ale wopozycji była moja już niemal odruchowa reakcja.Przecież udawała, pomyślałam, schylając się, bypogłaskać ją po głowie i spróbować uspokoić.Czy to było to samo? Teraz też udawała? Byłaświetną aktorką.Miałam na to aż nazbyt przekonujące dowody.A jednak.a jednak.tym razemnie miałam wrażenia, że to gra. Już dobrze powiedziałam miękko. Wszystko będzie dobrze.Ale czy będzie? Szczerze mówiąc, wcale tak nie sądziłam.W tej chwili obieegzystowałyśmy jak na huśtawce, żadna z nas nie wiedziała, co będzie za moment.Sophia niepanowała nad sobą, a ja nie panowałam nad nią.I niby w jaki sposób to się miało zmienić?Może się myliłam.Może Sophia doskonale wiedziała, co robi.Może nawet w tej chwilirealizowała konkretny scenariusz.Ale czy to robiło jakąś różnicę? Jeśli tak, to sytuacja wyglądałatym gorzej.Byłam potwornie skołowana, ale jedno wiedziałam ponad wszelką wątpliwość: todziecko ta zdesperowana młoda dziewczyna potrzebowało mnie.Zsunęłam się na dół i dołączyłam do niej na podłodze salonu.Zapominając o wydarzeniachtego dnia, który już teraz wydawał się tak długi, położyłam się przy niej i wzięłam ją w ramiona.Huśtałam ją delikatnie, kiedy wypłakiwała swoje małe serce, i po moich policzkach też płynęły łzy,gdy wysłuchiwałam jej niekończących się przeprosin za to, na co naraziła mnie i Mike a, i Kierona,i Riley, a potem powiedziała a logika i spójność jej wypowiedzi przeraziła mnie że chciałabypo prostu umrzeć, żeby nie musieć już cierpieć.Ale najsmutniejszy ze wszystkiego byłrozpaczliwy, rozdzierający płacz za utraconą matką, bo w tej sprawie nikt nie był w stanie już jejpomóc.Miałam wrażenie, że minęły godziny tak naprawdę może jedna godzina, może odrobinędłużej zanim wreszcie przestała płakać, ale nawet wtedy jej pierś i barki wciąż drgałyspazmatycznie.Minęło jeszcze więcej czasu, zanim zdołała podnieść się i usiąść obok mnie izgodziła się z moją sugestią, że może dobrze zrobiłaby jej drzemka.Zaprowadziłam ją na górę, do jej pokoju; położyła się do łóżka w ubraniu.Sama z największą trudnością powstrzymałam się, by nie zrobić tuzina kroków do swojegopokoju i też nie wpełznąć pod kołdrę.Kiedy Mike i Kieron wrócili do domu, wciąż czułam się jak zombie, i choć udało mi sięporozmawiać z Johnem (zachowując spokój wyłącznie siłą woli; nie mogłam znieść myśli, żemiałabym mu szlochać do słuchawki), nie udało mi się zdziałać nic w kwestii obiadu.Mikeoczywiście wciąż był wściekły na to, co się stało rano, i emocjonalnie był zupełnie gdzie indziej niżja.Podobnie jak Kieron, kiedy Mike wprowadził go w temat.Ze znużeniem zrelacjonowałam imwszystko, co działo się potem, zauważając przy tym, że gdyby ktoś potrzebował definicji terminu huśtawka emocjonalna , mógłby wziąć nasz dzień, od początku do końca.Tak właśnie wyglądała rzeczywistość dzielenia życia z dziewczyną obarczoną tak ciężkimbagażem.Wszystkie normalne emocje, które można by odczuwać w tej sytuacji gniew,frustracja, drażliwość, zniecierpliwienie musiały zostać wyjęte, strzepnięte, obejrzane ischowane z powrotem, jak zawartość szafy.Zasady znane do tej pory nie miały tu żadnegozastosowania.Aatwo było siedzieć w gabinecie psychiatry i intelektualnie akceptować fakt, żeSophia nie jest odpowiedzialna za swoje czyny, ale żyć z tym na co dzień.to była już zupełnieinna para kaloszy.Wiedziałam, że jutro będzie mnie bolała ręka, o mało nie wyszarpnięta ze stawu,ale prawdziwym problemem były te wiecznie zszarpane nerwy.Czułam się wyssana.Wyżęta. Kochanie, idz się połóż poradził mi Mike, kiedy skończyłam opowiadać. Jesteśwykończona.Idz.Ja tu coś upichcę dla siebie i Kierona.Wolę mieć byle jaki obiad niż żonę wtakim stanie.Proszę cię, kochanie, pozwól sobie raz dla odmiany złożyć broń, okej?Widząc zatroskane miny Mike a i Kierona, poczułam się jeszcze gorzej.W oczach znówstanęły mi łzy, więc uciekłam z kuchni, zanim chłopcy cokolwiek zauważyli.Spałam bez przerwy aż do sobotniego ranka.Obudziły mnie śniadaniowe zapachy.Bekon.Pieczarki.I.hm.Te przepyszne ziołowekiełbaski? Przez chwilę nie byłam w stanie doliczyć się, jaki to dzień.Sobota, tak.Więc Mikepowinien już być w pracy, nie? Czyżby Kieron robił śniadanie? O moim kochanym synu możnabyło powiedzieć dużo, dużo dobrego, ale kucharzem to on nie był.Odwinęłam kołdrę, wstałam złóżka i naciągnęłam na siebie szlafrok, dręczona poczuciem winy, że porzuciłam moich bliskichwczoraj wieczorem.Ale to nie Kieron stał nad patelnią; był to Mike. Och, kochanie powiedziałam, obejmując go od tyłu. Trzeba było mnie obudzić.Jabym to zrobiła.A poza tym, czy ty nie powinieneś być w pracy?Pokręcił głową. Zadzwoniłem do biura.Wziąłem sobie cały weekend wolny.Był to rzadki rarytas i byłam mu za to bardzo wdzięczna. Gdzie Kieron? spytałam. Nos jeszcze nie ściągnął go na dół? A Sophia. Jużsamo wypowiedzenie na głos jej imienia zapaliło mi w duszy płomyk niepokoju [ Pobierz całość w formacie PDF ]