[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Był to wielkipokój, na środku którego stał ogromny, owalny stół, nakrytypiękną porcelaną, ozdobiony srebrnymi świecznikami,srebrnymi półmiskami, wśród tego skrzyły się kryształowekarafki, a na ścianach wisiały stare portrety rodzinne.Jedzeniebyło świetne  chleb wypieku domowego, kurczęta, zielonygroszek.Podawał milczący i szurający nogami Sam, sprawnie iszybko.Pokój był, jak się rzekło, piękny, ale w tymtowarzystwie raczej groteskowy.Mannering dolewał Mary wina i prowadził rozmowę otelewizji.Był szalenie zainteresowany faktem, że Marypracowała kiedyś w studio telewizyjnym.Znał na pamięćwszystkie programy i był drobiazgowo obeznany z życiemprywatnym gwiazd.Gdy rozmowa zeszła na książki, ob-razy i muzykę, wzruszył tylko ramionami.Nie intereso-wały go te sprawy. Prowincjał  podsumowała goMary. Niby to arystokrata, ale w gruncie rzeczy pro-stak.W końcu nie wytrzymała i zapytała o zdrowie żony.Tom Mannering chrząknął nerwowo, a panna Emilia wydała z siebieciężkie westchnienie. Jak się czuje?  krzyknął Mannering. Doskonale! Tu uśmiechnął się i przybrał słodki, sacharynowy ton: Właśnie wysłaliśmy ją na Florydę.Ponieważ nie zgadzało się to bynajmniej z tym, co niedawnopowiedziała panna Emilia, Mary speszyła się.Nie śmiałaspojrzeć na staruszkę. Bardzo żałuję  powiedziała więc tylko. Miałamnadzieję, że poznam pańską żonę. No tak, ale pojechała sobie na Florydę  mamrotałMannering pod nosem.Potem rąbnął pięścią w stół, ażtalerze zadzwoniły. Poleciała w niedzielę samolotem. Czemu nie pojechała statkiem?  zapytała Marysłodko. Statkiem? Ależ skąd.Alicja nie postawiła nogi napokładzie statku od lat.Jest na to za delikatna. Zare-chotał i Markham zawtórował mu swoim gardłowymśmiechem. Poza tym, droga pani Leeds, czy pani wie,jak długo trwa taka podróż? Dla osób delikatnych to zaduża fatyga.Podróż trwa co najmniej tydzień.A Alicjażyje w fotelu na kółkach.Tom, czy wyobrażasz ją sobie napokładzie, jak kołysze,się w przód i w tył w tym swoimfotelu? To by dopiero był widok, co? Cha, cha, cha.Mannering był rzeczywiście odrażający.Panna Emilia i Tom Markham nie odzywali się niemalwcale.Oboje jedli jak najęci, lecz Tom, który był terazpurpurowy na twarzy, nie ruszał wina.Od czasu do czasu odzywał się telefon.Proszono Man-neringa.Za każdym razem rozmawiał dość długo, a gdywracał do stołu, wydawał się bardziej wstawiony.Gdypodano deser, miał zupełnie szkliste oczy i opuszczonekąciki ust.Ale zaprosił Mary ponownie do biblioteki itam wmusił w nią jeszcze kieliszek koniaku.Następniezabrał ją na przechadzkę po ogrodzie.Był tam labiryntzrobiony ze strzyżonego bukszpanu.W labirynciepróbował ją pocałować i podczas gdy Mary zręcznie unikała jego uścisków, zjawił się nagle Tom Markham.Trzymał w ręku ogromne naręcze cynii. To dla pani  mruknął i wziął Manneringa pod ra-mię. Czego chcesz, u licha?  Próbował go się pozbyć. Krowa zachorowała  powiedział rządca. Jaka znowu krowa?Po chwili odeszli w kierunku farmy.Markham ciągnąłza ramię Manneringa, który był pijany jak bela.Maryzostała sama ze swoim bukietem wśród krętych alejeklabiryntu.Spojrzała w górę i zobaczyła pannę Emilię, stojącą wjednym z okien na piętrze.Staruszka przyciskała chusteczkę dooczu.Przez chwilę powiewała nią ku Mary, potem znikła zafiranką.I to był koniec wizyty.Mary poszła sama do samochodu iruszyła do domu.Była godzina trzecia czterdzieści pięć. Jednym słowem  odezwałem się wreszcie  wcalenie obejrzałaś  Niebieskiego Księżyca ? Nie.Nie udało mi się.Co myślisz o tym wszystkim,Jack? Czy rozpoznałaś może ich głosy? Głos Markhama odpada, tego jestem pewna.Co doManneringa, to nie mogłabym przysiąc.Przez cały czaswłaściwie wygłupiał się.Albo ryczał, albo śmiał się, albomamrotał.Wszystko to było w gruncie rzeczy udawane.Nawet do tego Murzyna mówił w jakiś dziwny teatralnysposób.Widzisz, wiedział od początku, że jest ktoś obcy wdomu, bo zauważył mój samochód, na podjezdzie.Mamwrażenie, że właściwie nie znam jego prawdziwego głosu. Jest to jednakże głos bardzo niski, głęboki?Prawdę mówiąc chciałem zwalić wszystko na tych dwóch imieć wreszcie spokój. Owszem, ale nie bas.Nie, nie był to głos, który usły-szałam w nocy.W każdym razie nie na pewno  Mary zmarszczyła brwi. Ale poskładajmy wszystkie dane.Faktem jest, że Mannering ma niebieską jolkę, że prze-malowuje ją na czarno i że żona jego znikła nagle z domu.Poza tym facet zachowuje się dziwnie.I nie tylko on, alewszyscy mieszkańcy jego domu.Coś podejrzanego dziejesię tam w każdym razie.Z drugiej strony nie mogłabymprzysiąc, że to on był na tej łodzi. A może wynajął sobie morderców? To się zdarza. Nie jest wykluczone  przyznała. Przede wszyst-kim jednak chciałabym sobie obejrzeć  Niebieski Księ-życ.Aha, notabene, trzyma go nie u siebie, ale u jakiegośprzyjaciela. Przyjaciela? Aha.Przystań Manneringów jest za płytka.Kiedyśbyła głębsza, ale wody opadły.przynajmniej tak zapew-niła mnie panna Emilia.Gdy to biedactwo było małądziewczynką, nawet jachty i statki spacerowe mogły tamdokować.Mary westchnęła głęboko. Ach, co to za nieszczęsne stworzenie.Jestem prze-konana, że i jej dostanie się niedługo.Bo widzisz, ona jestwłaścicielką połowy całej tej posiadłości.Ale, o czym teżto ja mówiłam? O przyjacielu, u którego Mannering trzyma swojąłódz. Facet nazwiskiem Tuttle.To ich sąsiad, a jego przy-stań jest wystarczająco głęboka.Ma prawdziwy porcik.Musiałabym się jakoś zaprzyjaznić z państwem Tuttle, atego to już za wiele. A niech to diabli wezmą  odezwałem się. A możebyśmy tak po prostu podpłynęli pod przystań tychpaństwa i popatrzyli na łódz Manneringa od strony wody? Ich przystań jest po drugiej stronie rzeki.Znaszprzecież tę zwariowaną okolicę.To prawdziwy labiryntwodny [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •