[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mo\e ten, kto wyciągnie najkrótszą słomkę- zakpiła Brittany.- A mo\e ty skoro lubisz Masona.Nagle do naszych uszu dobiegł okrzyk zwycięstwa.KrzyczeliConnor i Rafe, którzy stali na brzegu.Domyślałam się, \e gdybyLucas stracił równowagę i poszedł na dno, jeden z nich miał zanim zanurkować.Nie byłam pewna, czy coś by to dało&Lucas bezpiecznie dotarł na drugi brzeg.Nie wiedziałam,czemu czułam taką dumę, tak jakby jego zwycięstwo było moim.Uwolnił się od liny, a potem ściągnął T-shirt i powiesił go nakrzaku do wyschnięcia.Nawet z tej odległości nie mogłam niezachwycić się jego obna\onym torsem.Był dopiero początekczerwca, a on ju\ mógł się poszczycić idealną opalenizną.Niewyglądał mi na miłośnika solarium.Uwielbiał przebywać naświe\ym powietrzu równie mocno jak ja, więc ta opalenizna byłacałkowicie naturalnaKiedy się odwrócił, zauwa\yłam coś na jego lewej łopatce.Znamię? Tatua\? Kształt sugerował, \e to jednak tatua\.Interesujące.Ciekawiło mnie.Co było dla niego a\ tak wa\ne, \echciał uwiecznić to na swoim ciele.Uwa\ałam tatua\e zaseksowne - to znaczy te, które były dobrze zrobione.Jego, nawet ztej odległości, był piękny. - Skończyliśmy - powiedział Mason.Wzdrygnęłam się, przestraszona, z powodu jego nagłegooświadczenia i bliskości - jakbym została przyłapana na robieniuczegoś niedozwolonego.Całe szczęście, \e nie potrafił czytać wmyślach.Nie spodobałyby się mu moje myśli.Ale z drugiej strony,czy byłam winna Masonowi lojalność? Patrzyliśmy tylko nagwiazdy.- Masz chwilę? - zapytał.Spojrzałam na Lindsey i Brittany.Wzruszyły ramionami.- Prawie skończyłyśmy - powiedziała z ociąganiem Lindsey, jakbynie była pewna, czy przypadkiem nie potrzebowałam wymówki,\eby nie iść.Wstałam i odeszliśmy z Masonem kawałek.- Co tam? - zapytałam.-Nie miałem okazji, \eby z tobą porozmawiać.Chciałbym, \ebyLucas cię uwolnił.Uśmiechnęłam się.- On nie jest moim stra\nikiem.- To mo\e, kiedy będziemy ju\ po drugiej stronie rzeki, powieszmu, \e chcesz iść ze mną.A mo\e ja sam mu to powiem.- Nie, ja z nim porozmawiam. - Super.Las i obozowanie jest fajne, ale bardzo utrudnia \ycieuczuciowe.To znaczy, gdybym zaprosił cię na randkę, nawet niemoglibyśmy pójść do kina.Uśmiechnęłam się; domyślałam się do czego zmierzał ischlebiało mi to.- No owszem.- Ale kolacja przy świecach.- Znaczy puszka fasoli przy świeczce?- Hej, nie chodzi o jedzenie tylko towarzystwo, ale tak się składa,\e zabrałem świeczkę.Więc mo\e dziś wieczorem.Urwał, pozostawiając niewypowiedziane pytanie:  Gdybyśbyła zainteresowana?Czy byłam? Przeniosłam wzrok na wodę.Lucas właśniewracał.Nie podejrzewałam go o romantyczność.Chocia\ byłsłodki tamtej pierwszej nocy, kiedy nie mogłam spać.Słodki? Nie sądziłam, \e to słowo kiedykolwiek przyjdzie mido głowy w odniesieniu do Lucasa.A swoją drogą, czemu ciągle onim myślałam? To było chore, zwłaszcza kiedy inny facetzapraszał mnie na randkę.- Kolacja przy świecach dziś wieczorem.Jasne.- Super.Wymkniemy się.Byłam podekscytowana.- Zwietnie.To na razie. Wróciłam do Lindsey i Brittany, które dokładały ostatnierzeczy na tratwę.Zamysł był taki, \e im mniej będziemy dzwigać,tym łatwiej pokonać rzekę.Nasze plecaki, trapery i wszystko, coby cią\yło, powędrowało na tratwy.Kiedy wreszcie trzy pontony zostały załadowane, faceciwciągnęli je dowody.Pierwsi szli, walcząc z \ywiołem, Lucas,Connor i Rafe.Drugą tratwę z supertajnym sprzętem ciągnęli zmozołem doktor Keane, Mason i Ethan.Ostatnią z plecakamistudentów i resztą ich dobytku, pchali David, Jon i Tyler.My, dziewczyny, czekałyśmy na brzegu.- Co za seksizm.Poradziłybyśmy sobie same-powiedziałaMonique.- Mnie tam pasuje - odparła Lindsey.- Jeśli chcą odwalać cię\kąrobotę, niech odwalają.- Aatwo ci mówić.Ty nie musisz wywrzeć wra\enia na naszymdoktorku.Nie mogę się ju\ doczekać, kiedy dotrzemy na miejsce ibędę mogła wreszcie zabrać się do rzeczy.- Czyli? - zapytałam.Ciągle nie byłam pewna, co tak właściwiechcieli osiągnąć.- Chcemy odkryć zródło legend o wilkołakach.To istotna częśćbadań doktora Keane'a.- Myślicie, \e znajdziecie tu ksią\kę czy co?Obdarzyła mnie pobła\liwym uśmiechem. - Coś w tym stylu.One wiedzą, \e idziemy.To znaczy wilki.Niesłyszałyście ich w nocy?Pomyślałam o wilku, którego widziałam zeszłej nocy.Zastanawiałam się, czy powinnam wspomnieć o tym Lucasowi.Wilk wywarł na mnie niepokojące wra\enie.Ale gdyby byłniebezpieczny, to by zaatakował.Pewnie po prostu im bardziejoddalaliśmy się od cywilizacji, tym bardziej byłam czujna iostro\na.- To normalne, \e wilki wyją - powiedziała Brittany.- Taka ju\ ichnatura.- Niewa\ne.- Monique wskazała głową na rzekę.- Lucas jest palcelizać.Nie mogę uwierzyć, \e nie ma dziewczyny.- Zdaje się, \e jest jednym z tych facetów, którzy czekają na tęwłaściwą - odparła Lindsey.- Tak, jasne.Silny, małomówny typ? To tylko poza.Zapewniamwas.Spotkałam ju\ niejednego takiego w kampusie i wiem, \elubią się zabawić.- Studiujecie na tym samym uniwersytecie? - zapytałam,zaskoczona jej słowami.- Nie, my jesteśmy z Wirginii.Lucas studiuje w Michigan.- Tak - potwierdziła Lindsey.- Dostał stypendium sportowe.- Zawsze mogę się przenieść.- Monique cały czas wpatrywała sięw Lucasa, który wraz z pozostałymi wyciągał na brzeg łodzie.- Teraz kolej na nas - wydała rozkaz Brittany. Lindsey i ja weszłyśmy do rzeki.Zimna woda napierałagwałtownie na moje łydki.Sięgnęłyśmy z Lindsey do tyłu, \ebypomóc Brittany i Monique złapać równowagę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •