[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Walczyłam zchęcią, żeby rzucić się na niego.Jednak kiedy mnie dotknął, to on się wzdrygnął, nie ja.Gdy owinął palcewokół mojej prawej dłoni,przeszedł go prąd, a w oczach za maską pojawił się wyraz bólu ipotwornego głodu.Mimo to już pochwili te jego cienkie usta znów ułożyły się w szyderczy uśmieszek i Kingzaczął prowadzić mnie tyłem 147między tancerzami obserwującymi nas zza masek.To kolejna gra,pomyślałam.Następna częśćmrocznej sztuki.Tyle że przed sobą nie miałam demona, a coś innego.Nie jestem najlepszą tancerką.Nie mam wyczucia rytmu.A jednak terazmoje stopy wręcz płynęłynad ziemią.Poruszałam się tak jak podczas walki - instynktownie.Kingnie ściskał mnie mocno, choć zpewnością nie sprawiał wrażenia rozluznionego.Nie był też jednakprzestraszony.Raczej ostrożny.Chciał, żebym się zjawiła w tym miejscu.Koło przeznaczenia zatoczyłokrąg.King działał według planu.Zdałam sobie sprawę, że Jack się nie mylił: ten awarat nie wie, że to jajestem odpowiedzialna za śmierćAhsen.- A więc znów tu się znalezliśmy - wymamrotał.-1 tańczymy ze sobą,myśląc o śmierci.- Ale ty się mnie nie boisz - zauważyłam.- Bez względu na to, co chodzimi po głowie.Zacisnął usta w napiętym uśmiechu.- Pomagałem cię stworzyć.Wszyscy mistrzowie Boskiej Kreacji maczalipalce w formowaniu twojegogatunku.Byłaś pierwsza, moja pani.Najstarsza ze Strażniczek.Inajbardziej kłopotliwa.Oczywiście, żesię ciebie nie boję.Ale czegoś się jednak obawiasz, przemknęło mi przez myśl, gdyspostrzegłam, że King zerka napancerz na mojej ręce.Przez chwilę nawet sądziłam, że spróbuje jąodgryzć.To wyobrażenie było taksilne, że niemal widziałam, jak dłoń i nadgarstek znikają w jego gardle.Ale King nie rzucił się na mnie, choć nagle oblizał wargi i kilkakrotnieporuszył szczęką, jakby cośprzeżuwał.Ten widok wywołał z mojej pamięci obraz człowieczka wpogniecionym garniturzepożerającego pizzę tak, jakby jadł coś po raz pierwszy od wielu lat i niemógł się tym nasycić.W końcu oderwałam wzrok od jego ust i zobaczyłam, że przygląda mi sięuważnie. - Jesteś taka jak ona - oznajmił półgłosem.- Dostrzegłem to w twoichoczach, kiedy zabijałaś mojegopoprzedniego skórnika.Masz w sobie dokładnie coś takiego, co było też wniej.Pięć tysięcy lat niezniszczyło moich wspomnień.Pamiętam twoją poprzedniczkę, zanimzniknęła z tego świata.Zanimwpadła do Labiryntu, a potem powróciła z tym czymś.- Zerknął napierścień.- Lepiej, żebyś go długonie nosiła, moja pani.Zmiertelnik nie zdoła kontrolować rzeczyzrodzonych w Labiryncie.One mająwłasny umysł.- Ty przecież też jesteś śmiertelny - zauważyłam.- Co znaczy, że możeszumrzeć tak jak my.Wgruncie rzeczy nic nie stoi na przeszkodzie, żeby to się stało.- Istnieją słońca, które są młodsze od mojego gatunku - odparł.-1 chociażprzez jakiś czas istnieliśmyw zapomnieniu, za wcześnie mówić o naszej śmierci.- Nie pieprz mi tu bzdur.- Pochyliłam się do niego tak bardzo, żemogłabym go pocałować, gdybymchciała.Zmierdział zwłokami; świeżymi, zimnymi i pustymi.- Jesteśprzerażony.Boisz się Granta i tego, 148że będziesz tutaj, kiedy runie Zasłona.Dobrze wiesz, co demony robiły zAhsen, kiedy siedziała z nimizamknięta.- Uśmiechnęłam się lodowato.- Pewnie nie chciałbyś tegoprzeżyć.Drżą ci kolana na myśl, żemusiałbyś obciągać druta jakiemuś demonowi przez kolejne tysiąc lat.Amoże by ci się to podobało? Możeza tym tęsknisz?Podjudzałam go.Chciałam wkurzyć drania.Potrzebowałam tego, bo wśrodku nadal niczego nieczułam, nawet najmniejszego drgnienia.Przybyłam tu z misją, lecz jak narazie marnowałam każdąsekundę.King, w którego oczach jarzyła się czysta nienawiść, przestał tańczyć.Prawie zapomniałam, że nie jestw stanie mi nic zrobić.Ogarnęło mnie silne pragnienie, żeby uciec.Takbardzo chciałam stamtąd zwiać,że faktycznie zrobiłam krok w tył.King jednak nie pozwolił mi odejść.Nigdy nie widziałam tyle bólu.Ale nie ja go powodowałam.Awatar patrzył przeze mnie, jakby dostrzegłcoś przerażającego.- Jeśli nie jesteś dziwką - szepnął - to musisz być wojownikiem.A jeśli niejesteś wojownikiem, jesteśkrólową.W krainie demonów nie ma form pośrednich.Zee zamarł na mojej skórze.Podobnie jak reszta chłopców.Jak gdybysłowa Kinga ogromnie ichporuszyły, przywołały dawno zapomniane wspomnienia.Chciałam ichpogłaskać, ale moja prawa dłońnadal była uwięziona, a lewa leżała na ramieniu Kinga, który znów mi sięprzyglądał już zupełnieprzytomnym wzrokiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •