[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z wiadomości i pogody do sportuMnóstwo skądinąd dziwacznych zachowań można zrozumieć właśnie jako wynik ludzkich starań, by kojarzyć się innym ze zdarzeniami pozytywnymi, a nie kojarzyć się z negatywami.Najbardziej zdumiewające zachowania tego rodzaju zaobserwować można u kibiców sportowych.Jak wyjaśnić tak irracjonalne, dramatyczne i bezsensownie kryminalne wydarzenia, jak dzikie walki kibiców piłki nożnej w Europie, morderstwa dokonywane przez rozszalałych fanów na zawodnikach i sędziach w Ameryce Południowej czy bezsensownie rozrzutne prezenty ofiarowywane przez amerykańskich kibiców i tak już bogatym koszykarzom? Z racjonalnego punktu widzenia trudno tego rodzaju postępki uzasadnić.Przecież idzie tu tylko o grę, o zabawę.Czyż nie tak?Niezupełnie.O stosunku zapamiętałych kibiców do własnych ulubieńców wcale nie decyduje chęć zabawy czy rozrywki.Stosunek ten ma charakter bardzo silnego, osobistego zaangażowania.Niech zilustruje to jedna z moich ulubionych anegdot.Opowiada ona o pewnym żołnierzu II wojny światowe}, który powrócił po wojnie z Bałkanów i wkrótce potem zaniemówił.Badania medyczne nie wykazały żadnego uszkodzenia fizycznego - rany, uszkodzenia mózgu czy aparatu mowy.Człowiek ów potrafił czytać, pisać, słuchać ze zrozumieniem.Tylko nie mógł mówić - ani do lekarzy, ani do przyjaciół, ani nawet do członków własnej rodziny.Zdumieni i zdesperowani lekarze umieścili go w szpitalu dla weteranów wojennych, w którym pozostawał przez 30 lat, nigdy nie przerywając milczenia z wyboru i pogłębiając swoją ogromną izolację.Aż pewnego dnia dobiegły go z radia odgłosy meczu rozgrywanego przez drużynę jego rodzinnego miasta z jej tradycyjnym rywalem.Kiedy w krytycznym momencie sędzia podyktował rzut karny dla przeciwników jego" drużyny, mężczyzna ów zerwał się gwałtownie wykrzykując: "Ty baranie! Chcesz im oddać mecz?" Po czym usiadł na powrót na krześle, by już do końca życia nie wypowiedzieć ani jednego słowa.Ta, prawdziwa zresztą opowieść ilustruje dwie sprawy.Po pierwsze, samą siłę przywiązania do własnej drużyny.Pragnienie zwycięstwa "swoich" było jedyną siłą, która choć na chwilę zwiodła owego mężczyznę z obranej na całe życie drogi milczenia.Po drugie, przywiązanie to ma niesłychanie osobisty charakter.Jak niewielki by nie był ten fragment własnej tożsamości, jaki jeszcze pozostał owemu zniszczonemu wojną niemowie, piłkarski mecz był w stanie fragment ów poruszyć i choćby na chwilę zaktywizować.Choć jego ,ja" zmalało do minimum po 30 latach bezsłownego bezruchu na szpitalnym oddziale, piłkarski mecz był w stanie do niego trafić.Dlaczego? Ponieważ on osobiście zostałby pomniejszony klęską "swojej" drużyny, tak jak i jego własna wartość uległaby powiększeniu w przypadku zwycięstwa drużyny z rodzinnego miasta.W jaki sposób? Ano właśnie poprzez działanie zasady skojarzenia.Samo skojarzenie z drużyną poprzez miejsce własnego urodzenia związało owego mężczyznę z nadchodzącą klęską lub zwycięstwem drużyny.Tego rodzaju wpływ wydarzeń sportowych na nawyki kibiców nie ogranicza się bynajmniej do szpitali dla weteranów wojennych.Kiedy podczas olimpiady zimowej w 1980 roku amerykańska drużyna hokejowa świetnie sobie radziła z uchodzącą za faworyta drużyną sowiecką, ojcu amerykańskiego bramkarza zaoferowano butelkę koniaku."Pociągnąłem z niej tęgiego łyka", zwierzał się później reporterowi, "choć nigdy przedtem nie wziąłem alkoholu do ust".Również kibice zachowywali się podczas tego meczu w sposób, który reporterzy opisali potem jako "deliryczny": "Obejmowali się, śpiewali i skakali gwiazdy w śniegu".Nawet ci kibice, którzy nie obserwowali zwycięskiego meczu na miejscu, w Lakę Placid, świętowali Wiktorię za pomocą dziwacznych zachowań.W odległym Raieigh w Północnej Karolinie trzeba było zawiesić zawody pływackie, gdy po kolejnej bramce zarówno pływacy, jak i publiczność zaczęła krzyczeć: "USA! USA!", aż do zachrypnięcia.W Cambridge, w stanie Massachusetts, spokojny dom towarowy zmienił się w miejsce pełne latających rolek papieru toaletowego, rzucanych radośnie nie tylko przez klientów, ale także sprzedawców i kierownictwo sklepu.Jak wyraził to znakomity pisarz Isaac Asimov (1975), opisując ludzkie reakcje na tego rodzaju wydarzenia sportowe: "Zwykle utożsamiamy się z naszą własną płcią, naszą własną kulturą czy miejscem pochodzenia.i chcemy dowieść, że my jesteśmy lepsi od innych.Z kimkolwiek byśmy się nie utożsamiali, reprezentuje on nas samych i gdy on wygrywa, to i my wygrywamy".Gdy popatrzeć na nie z tej perspektywy, pasje kibiców sportowych zaczynają nabierać sensu.W rozgrywce "mojej" drużyny nie idzie o rozrywkę czy zabawę.Idzie o wartość mojej własnej osoby.To dlatego świętujące zwycięstwo tłumy są tak rozradowane i wdzięczne sportowcom.I dlatego przygniecione klęską tłumy kibiców bywają tak agresywne w stosunku do graczy, trenerów czy działaczy sportowych uważanych za zamieszanych w klęskę.A więc idzie nam o to, by "nasza" drużyna dowiodła naszej wyższości.Ale komu? Nam samym, ale i wszystkim innym dookoła.Zasada kojarzenia pozwala przewidywać, że sukces skojarzony z naszą osobą, choćby powierzchownie (jak poprzez miejsce zamieszkania), opromienia nas swym blaskiem.Nasz prestiż rośnie.To właśnie z tego powodu oczekiwać można, że jeżeli, powiedzmy, drużyna Uniwersytetu Południowej Kalifornii zwycięży w rozgrywkach, to studenci tego uniwersytetu będą starali się podkreślić swój własny z nią związek na* Nietolerancja kibiców na klęskę może skrócić nawet świetną karierę zawodnika czy trenera [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •