[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Staram się tylko sama sobie wytłumaczyć, że nic nie dzieje się bez powodu.Poszła do kuchni, w której czuła się jak u siebie, zrobiła kawę, wyniosła ją do ogrodui usiadła.Odchyliła się do tyłu z zamkniętymi oczami, chwytając słońce i dając się pieścić jegociepłym promieniom.Peter wyszedł do ogrodu i nadal uśmiechał się nieco zbyt szeroko. Jak tam pacjent? Jest uosobieniem niecierpliwości. Tak zle? Owszem, nadal tak zle. A ty jak się czujesz? Całkiem niezle.Peter oczekiwał właściwie nieco bardziej wyczerpującej odpowiedzi, ale kiedy się nie do-czekał, ciągnął dalej. A jak się sprawuje chłopak? Dylan? Pierwsza klasa.Nie wiem, jak sobie radziliśmy bez niego.Właściwie, bądzmyszczerzy, wcale sobie nie radziliśmy& i dlatego&  Odetchnęła ciężko, kurczowo trzymając ku-bek z kawą. Dlatego tu jestem.Chciałam omówić z tobą pewną sprawę, pewien pomysł, jaki miprzyszedł do głowy& Chciałabym zaproponować Dylanowi, żeby wprowadził się do nas.Peter milczał.Lily słyszała, jak powoli wydycha powietrze.  Okej&  powiedział z namysłem.Dolała mu kawy. Okej  powtórzył. Mogę zrozumieć, skąd ten pomysł, ale jesteś pewna, że to mądreposunięcie? On dla was pracuje.Jeśli zamieszka u was, zatrą się granice. Wiem. I może on wcale nie zechce się do was wprowadzić.Może będzie miał poczucie, żemusi być do dyspozycji całą dobę. Tak, taka myśl też mi przyszła do głowy. Jasne, on ma ułatwić życie tobie i Liamowi i przykłada się do tego całym sercem, alenie możecie się od niego uzależniać, Lily.Od września pójdzie na studia.I co wtedy? Mój ty głosie rozsądku. Uśmiechnęła się i pogłaskała go po policzku. Więc tak: popierwsze mam nadzieję, że do tej pory Liam poczuje się na tyle lepiej, że nie będzie potrzebowałpomocy.Po drugie Dylan może wynajmować u nas pokój dłużej, również po wyzdrowieniu Lia-ma.Po trzecie, może, jeśli będzie chciał, przenieść się do akademika w mieście, to już będziezależało od niego.Peter pokiwał z namysłem głową. A co na to Liam? Jeszcze z nim o tym nie rozmawiałam, bo chciałam najpierw wysłuchać twojej opinii.Wzruszył ramionami. Są plusy i minusy.Trzeba to dobrze przemyśleć& Myślę, że już to zrobiłam. Uważam tylko, że nie powinnaś się spieszyć z decyzją i dać sobie trochę czasu.%7łebyśpotem nie żałowała.Skinęła głową.I chociaż właściwie wszystko gruntownie rozważyła, ze względu na Petera jeszcze razprzespała się z problemem.A ponieważ następnego dnia też nie pojawiły się żadne wątpliwości,odczekała spokojniejszej chwili i wtajemniczyła Liama w swój pomysł, żeby Dylan został ich lo-katorem.Spodziewała się oporu, tym bardziej ją zdumiało, kiedy okazało się, że bez żadnychobiekcji przyjął jej propozycję. Nie najgorszy pomysł. Ale też nie tak dobry? Tego nie powiedziałem.Tylko jest parę rzeczy, które trzeba przemyśleć.Na przykładkwestia, czy naprawdę chcemy dzielić dom z osobą trzecią. Dom jest tak duży, że nawet byśmy nie zauważyli, że mieszka w nim dodatkowa osoba.Mógłby mieć dla siebie nawet całe poddasze. Mógłby mieć nawet i pierwsze piętro, też bym tego pewnie nie zauważył.Liam uśmiechnął się krzywo. Taka jest moja propozycja.Możesz się nad nią zastanowić i podjąć decyzję. Zasadniczo to dobry pomysł.Oboje go lubimy, dobrze się z nim dogadujemy i wiemy,że finansowo w tej chwili ledwie przędzie. Czy to znaczy, że się nad tym zastanowisz? A nie możemy zrobić tego razem? Myślałam, że chcesz to przemyśleć w spokoju. Jak mówiłem, zasadniczo to jest dobry pomysł.Zdajesz sobie sprawę, że Dylan za-mieszkałby tu z psem? Tak. I nie przeszkadza ci to?  Ani trochę.Jakoś nawet fajnie jest mieć go przy sobie. Psa czy Dylana? Obu. Uśmiechnęła się.Coś takiego powiedziałby dawny Liam.Jej Liam. A więcnadal tam jesteś  powiedziała i przycisnęła mu lekko palec do czoła. Co?  rzucił tak szorstko, że aż się cofnęła. Nic& A tobie sprawiałoby różnicę? %7łe w domu jest pies?Pokręcił głową. Więc nie masz nic przeciwko temu? Zupełnie nie. Więc mam z nim porozmawiać? Nie. Ale myślałam& Sam z nim porozmawiam. Okej, jak chcesz.Kiedy? Jutro.Zanim pójdzie do domu.%7łeby nie myślał, że musi odpowiadać od razu.%7łebymiał trochę czasu do namysłu.***Dylan nie potrzebował czasu do namysłu, ponieważ zgodził się natychmiast.Kiedy Liam jej o tym powiedział, odetchnęła głęboko i stwierdziła, że się uśmiecha.Wi-zja, że ktoś obcy miałby zakłócać ich bytność we dwoje, kiedyś była nie do pomyślenia.A teraznawet się na to cieszyła.Jak bardzo wszystko się zmieniło. No to wkrótce będziemy we trójkę. Głos Liama zabrzmiał nagle chrapliwie. We czwórkę  poprawiła go Lily, próbując ponownie przywołać na twarz uśmiech.Zapomniałeś o Reeferze.Liam także, nie mogąc spać, roztrząsał po nocach, jak bardzo wszystko się zmieniło i jakjeszcze się zmieni, kiedy zamieszka z nimi Dylan.Czuł, że ulga Lily jest bezgraniczna.Wiedział,że to dobry pomysł, żeby chłopak wprowadził się do Domu Róż, dostrzegał jego dobre strony mimo to miał mieszane uczucia.Dylan oczywiście był przyjacielem, w jego oczach nawet dobrym przyjacielem, ale pier-wotnie i w pierwszej linii był pielęgniarzem.To było zródłem osobliwej dynamiki w ich rela-cjach.Liam był jego pryncypałem i był starszy  i do tego Dylan musiał się dostosować.Jedno-cześnie ich stosunek pod pewnymi względami był bardzo intymny, daleko wykraczający pozagranice zwykłej znajomości.Fakt, że Dylan nazywał go w żartach  tatą , nie zmieniał w niczymokoliczności, że to on troszczył się o niego w sposób, w jaki od dawna, od bardzo dawna nie robiłnikt.Lubił z nim przebywać.Tak, do diaska, posunąłby się nawet do stwierdzenia, że kochałtego chłopaka.Kiedy byli razem, rozmawiali nie tylko o nim, o Liamie.Liam znał od jakiegośczasu pełną historię jego życia, a ta nie była bajką dla grzecznych dzieci.Chłopak nie miał łatwo.Długo rozmyślał nad tym, co było gorsze: stracić kochających rodziców czy mieć ro-dziców, którzy się nie interesowali własnym dzieckiem?Liam zadawał sobie pytanie, jak wszystko by się potoczyło, gdyby jego rodzice jeszczeżyli.Jak przyjęliby to wszystko, co się stało?Po śmierci rodziców wyłączył pewną cząstkę siebie.Tę część, która najchętniej nie prze-stawałaby płakać, tę, która chciała się załamać, tę, która nie chciała być pragmatyczna i silna.Tozadziałało, udało mu się.W rezultacie coraz rzadziej myślał o rodzicach.A kiedy w końcu poznałLily, postanowił od tej pory koncentrować się wyłącznie na terazniejszości i przyszłości, pozwa- lając, aby przeszłość odeszła na zawsze.Ale po wypadku z wielkim trudem przychodziło mu trzymać się tej zasady.Zwłaszczanocą, kiedy z bólu nie mógł spać.Leżał wtedy w łóżku i myślał o Lily śpiącej samotnie piętrowyżej i o tym, co razem przeszli.A bezsenność tylko się wzmagała.Nie był mężczyzną, który pytałby, dlaczego ja.Takie rzeczy się zdarzały i trzeba to byłozaakceptować.Koniec, kropka, takie jest życie.I dlatego nawet w najmroczniejszych godzinachbrał się w garść i zmuszał, żeby dostrzegać pozytywy.A pozytywne było to, że lekarze mówili już o zdjęciu opatrunku z prawej ręki, bo była jużdość mocna.A kiedy pozbędzie się szyny, na pewno wkrótce wstanie z wózka.Na nic innego niecieszył się tak bardzo, odkąd jako dziecko z utęsknieniem wyczekiwał Bożego Narodzenia.Tencholerny wózek [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •